«Prosze mnie posluchac – rzeklem poirytowany. – Wiem, jak dziwacznie to brzmi, ale musze podazyc kazdym sladem niesamowitego znikniecia Rossiego. A pani sama najlepiej wie, ze obywatel amerykanski nie moze w krajach za zelazna kurtyna tropic sobie kogos ot tak. Moja szczerosc musiala ja nieco zbic z tropu, gdyz nic nie odpowiedziala. – Chce pania o cos zapytac. Kiedy wyszlismy z kosciola, oswiadczyla pani, ze pani matka ma pewne informacje o tym, ze Rossi tropil Dracule. Co konkretnie miala pani na mysli?'
«Chodzilo mi o to, ze kiedy sie spotkali, oswiadczyl, iz przyjechal do Rumunii zbadac legende o Draculi, a ona wierzy w to podanie. Moze wiedziala o wiele wiecej o jego studiach, niz mi sie do tego przyznala… nie wiem. Bardzo niechetnie wracala do tego tematu, a ja drogiego
«Jak na antropologa, osobliwe przeoczenie' – odparlem zgryzliwie.
Ale ponownie uwierzylem, ze jest po mojej stronie. Na jej twarzy pojawil sie wyraz nieklamanego rozbawienia.
«A kiedy sie spotkacie?'
«W ciagu dwoch najblizszych lat. Moja drogocenna wiza nie pozwala mi beztrosko krazyc miedzy Wschodem a Zachodem'.
«Istniejaprzeciez telefony, listy…'
«Och, czlowieku naiwny, Zachod to naprawde niewinne miejsce. Sadzisz, ze moja matka ma telefon? Myslisz, ze nie otwieraja kazdego mego listu?'
Milczalem. Po prostu wskazala mi miejsce w szeregu.
«A jakiegoz to dokumentu tak zarliwie poszukujesz, Sherlocku? – zapytala. – Czy tej bibliografii, czegos o Zakonie Smoka? Wzmianke o tym znalazlam na samym koncu jego papierow. To jedyna rzecz, na ktorej temat sie nie rozpisywal. Czy te wlasnie dokumenty chce pan znalezc?'
Oczywiscie, zgadywala slusznie. Bylem pod wielkim wrazeniem jej intelektu i z zalem myslalem, ze odbywamy nasza rozmowe w tak niefortunnych okolicznosciach. Z drugiej strony nie podobala mi sie jej domyslnosc i dociekliwosc.
«Dlaczego to pania interesuje? – zapytalem. – Zamierza pani wykorzystac to w swojej pracy?'
«Naturalnie – odrzekla surowo. – Czy po powrocie skontaktuje sie pan ze mna?'
Ogarnelo mnie nagle znuzenie.
«Po powrocie? Nie mam zielonego pojecia, w co sie pakuje, wiec co tu mowic o powrocie. Moze dopadnie mnie wampir, niezaleznie gdzie pojade?'
Chcialem, by zabrzmialo to ironicznie i zabawnie, ale juz otwierajac usta, pojalem nierealnosc sytuacji. Jak setki razy wczesniej stalem na chodniku przed wejsciem do biblioteki, z tym tylko, ze teraz prowadzilem rozmowe o wampirach – zupelnie jakbym w nie wierzyl – z atrakcyjna kobieta, antropologiem rumunskiego pochodzenia. Dookola roilo sie od policji i pielegniarzy otaczajacych trupa, do ktorego smierci w jakis tam sposob sie przyczynilem, choc tylko posrednio. Staralem sie nie zwracac uwagi na ich przerazajaca prace. Przyszlo mi do glowy, ze powinienem natychmiast i bez zbytniego pospiechu oddalic sie z tego miejsca. Nie moglem sobie pozwolic na zaden kontakt z policja i nie chodzilo tylko o kilkugodzinne przesluchanie. Mialem do zrobienia zbyt wiele rzeczy, ktore nie cierpialy zwloki. Wize turecka moglem dostac tylko w Nowym Jorku, musialem kupic bilety lotnicze, musialem bezpiecznie ukryc w domu posiadane dokumenty. Na szczescie w tym semestrze nie prowadzilem zadnych wykladow, ale powinienem jakos przekonac wladze wydzialu o koniecznosci mego wyjazdu za granice oraz wyjasnic wszystko moim rodzicom, by sie nie niepokoili. Odwrocilem sie do Helen.
«Panno Rossi – powiedzialem. – Jesli zachowa pani wszystko w tajemnicy, obiecuje, ze natychmiast po powrocie skontaktuje sie z pania. Czy jest jeszcze cos, o czym pani mi nie powiedziala? Czy istnieje sposob, zebym skontaktowal sie jeszcze przed wyjazdem z pani matka?'
«Mam z nia kontakt tylko listowny – odparla posepnym glosem. Poza tym nie mowi po angielsku. Jesli w ciagu najblizszych dwoch lat odwiedze rodzinny dom, osobiscie o wszystko ja wypytam'.
Ciezko westchnalem. Dwa lata to za dlugo, termin wprost niewyobrazalny. Juz teraz ogarnial mnie niepokoj na mysl o rozstaniu na kilka dni zapewne tylko na kilkadziesiat godzin – z jedyna osoba poza mna, ktora wiedziala cokolwiek o prawdziwej naturze znikniecia Rossiego. Poza tym mialem byc zdany tylko na siebie w kraju, ktorego kompletnie nie znalem. Ale musialem podolac tej probie. Wyciagnalem do Helen reke.
«Panno Rossi, dziekuje, ze poswiecila pani tyle czasu na towarzyszenie nieszkodliwemu wariatowi. Jesli wroce caly, natychmiast sie do pani zglosze i powiem, czy udalo mi sie… moze… byc moze… bezpiecznie sprowadzic pani ojca…'
Wykonala nieokreslony gest dlonia okryta rekawiczka, jakby wcale nie zalezalo jej na bezpiecznym powrocie Rossiego, lecz natychmiast polozyla reke na mojej dloni i serdecznie ja uscisnela. Odnioslem wrazenie, ze jej silny uscisk jest ostatnim moim kontaktem ze swiatem, jaki dotad znalem.
«Do widzenia – powiedziala. – Zycze panu jak naj owocniej szych badan'.
Odwrocila sie i zniknela w tlumie. Sanitariusze zamykali drzwi karetki pogotowia. Odwrocilem sie i ruszylem schodami. Popatrzylem przed siebie w nadziei, ze posrod tlumu gapiow zobacze jeszcze jej postac przybrana w ciemny kostium. Ku memu zdumieniu ujrzalem Helen zmierzajaca spiesznie z powrotem w moja strone. Dopadla do mnie. Na twarzy miala gorace rumience.
«Przemyslalam pare rzeczy – powiedziala i umilkla. Z trudem lapala dech. – Ten problem dreczyl mnie przez cale zycie. – Popatrzyla mi wyzywajaco w oczy. – Nie wiem, jak to zrobic, ale mysle, ze pojade z panem'.
24
Ojciec musial wynalezc bardzo gladka wymowke, skoro zamiast brac udzial w dyplomatycznym spotkaniu, zajmowal sie oksfordzka kolekcja dziel dotyczacych wampiryzmu. «Spotkanie odwolano' – oswiadczyl, sciskajac serdecznie dlon Stephena Barleya. Wyjasnil, ze zawedrowal tu gnany dawnymi zainteresowaniami… I tutaj zamilkl, zagryzl usta i po chwili ciagnal dalej. Szukal spokoju i ciszy (w co moglam uwierzyc). Wdziecznosc za obecnosc przy mnie Stephena, wysokiego, przystojnego, ubranego w przepiekny sweter, byla wyrazna. Ostatecznie, co ojciec mialby mi do powiedzenia, gdybysmy sie spotkali sam na sam w tej czytelni? Jak wyjasnilby obecnosc folio pod swoim lokciem? Zamknal je, ale zbyt pozno. Zdazylam zobaczyc strone tytulowa z czarnym napisem na papierze koloru kosci sloniowej:
Pod perkalowym baldachimem loza w pokoju w domu zwierzchnika kolegium dreczyly mnie okropne sny. Budzilam sie co godzine. Kiedy w koncu dostrzeglam smuge swiatla pod drzwiami lazienki laczacej moj pokoj z sypialnia ojca, nabralam otuchy. Mimo ze czesto ogarnial mnie niepokoj, ze dreczy go bezsennosc i miota sie po swoim pokoju, tym razem doznalam nieoczekiwanej ulgi. Tuz przed switem, gdy przez firanki zaczely przesaczac sie pierwsze blaski dnia, obudzilam sie w tym miejscu po raz ostatni.
Zaalarmowala mnie cisza. Wszystko zatopione bylo w nienaturalnym bezruchu: rzad drzew na dziedzincu (ktore widzialam w szczelinie miedzy firankami), ogromna szafa obok mego loza, sasiadujacy z moja sypialnia pokoj ojca. Nie sadzilam, by wstal o tak wczesnej porze. Zapewne spal glebokim snem, pochrapujac lekko, zapominajac o zdarzeniach poprzedniego dnia, nie myslac o wykladach, seminariach i negocjacjach, jakie czekaly go nastepnego dnia. Podczas naszych wspolnych wypraw zawsze budzil mnie gwaltownym kolataniem do drzwi, zmuszajac do pospiechu, zebysmy zdazyli na spacer przed sniadaniem.
Tego ranka jednak cisza byla przytlaczajaca, bylo w niej cos przerazajacego. Zerwalam sie z ogromnego lozka i zarzucilam szlafrok. Kapalam sie, nasluchujac pochrapywania. Delikatnie zastukalam do jego pokoju. Kiedy przed lustrem ukladalam sobie wlosy, nie dochodzil stamtad najmniejszy szmer. Przylozylam ucho do drzwi. Najwyrazniej pograzony byl w glebokim snie. Nie mialam serca przerywac jego zasluzonego odpoczynku, ale powoli zaczela ogarniac mnie panika. Zastukalam delikatnie. Odpowiedziala mi glucha cisza. Przez cale lata szanowalismy swoja prywatnosc, ale teraz, w szarym swietle saczacym sie przez okno lazienki, przekrecilam galke.
W sypialni ojca okna zaslanialy tak grube zaslony, ze dluzsza chwile zajelo mi rozroznienie mglistych