ludzie znaja tu niemiecki i rosyjski, czasami francuski, lecz angielski jest rzadkoscia. Bede ci sluzyc za tlumacza. Cicho… – Serdecznym gestem polozyla dlon na ramieniu ciotki i powiedziala cos po wegiersku. – Mowi, ze serdecznie cie wita i ma nadzieje, ze nie spotkaja cie w tym kraju zadne nieprzyjemnosci. Ostatecznie kwestia twego udzialu w konferencji oparla sie o samego podsekretarza stanu do spraw wizowych. Spodziewa sie, iz zaprosisz ja na swoj wyklad – ktorego i tak nie zrozumie, ale chodzi tu o zasade – a poza tym musisz jej dokladnie opowiedziec o swoim uniwersytecie, o tym, czy ja zachowuje sie w Ameryce wlasciwie, i o kuchni swojej matki. Na inne pytania przyjdzie czas pozniej».

Popatrzylem na nie lekko oszolomiony. Obie wspaniale kobiety spogladaly na mnie z usmiechem. Zauwazylem lustrzane wrecz odbicie cechujacej Helen ironii w twarzy jej ciotki, choc z drugiej strony Helen najwyrazniej przejela po Evie promienny usmiech. Doprawdy trudno byloby wystrychnac na dudka kogos tak rozgarnietego i bystrego jak Eva Orban. Ostatecznie przebyla dluga droge z nic nieznaczacej, rumunskiej wioski, do najwyzszych stanowisk w wegierskim rzadzie.

«Z najwieksza przyjemnoscia zaspokoje ciekawosc twojej cioci – odrzeklem. – Powiedz jej, ze specjalnoscia mojej matki sa klopsy z makaronem i serem».

«Klopsy. – Wyjasnienie moich slow przez Helen sprawilo, iz na twarzy jej ciotki zagoscil szeroki usmiech. – Ciotka prosi, bys przekazal swojej mamie w Ameryce jej pozdrowienia i gratulacje, ze ma tak sympatycznego syna. – Kompletnie zbity z tropu, oblalem sie goracym rumiencem, lecz obiecalem, ze przekaze matce slowa Evy. – A teraz zabierze nas do restauracji, gdzie poznasz prawdziwa kuchnie dawnego Budapesztu».

W kilka chwil pozniej siedzielismy juz w prywatnym samochodzie Evy – swoja droga nie bylo to bynajmniej proletariackie auto – a Helen, przy aprobacie swej ciotki, informowala mnie o mijanych przez nas okolicach. Powinienem tu wspomniec, ze podczas naszych spotkan ciotka Helen ani razu nie odezwala sie po angielsku, lecz odnioslem wrazenie, iz chodzilo tu tylko o zasade – antyzachodni protokol? – i o nic wiecej. Kiedy wymienialem z Helen uwagi, ciotka najwyrazniej dobrze wiedziala, o czym mowimy, zanim jeszcze siostrzenica przetlumaczyla nasze slowa. Bylo to tak, jakby Eva skladala lingwistyczna deklaracje, ze do spraw Zachodu nalezy podchodzic z wielkim dystansem, nawet z odraza, lecz poszczegolni przedstawiciele tamtych regionow swiata sa calkiem do przyjecia i zasluguja na to, by okazac im wegierska goscinnosc. W koncu przyzwyczailem sie do rozmowy z nia za posrednictwem Helen tak bardzo, ze prawie zaczalem rozumiec ich obco brzmiaca dla mnie mowe.

Pewne rzeczy jednak nie wymagaly tlumaczenia ani interpretacji. Po tej kolejnej, zapierajacej dech w piersiach jezdzie wzdluz rzeki przejechalismy przez Szechenyi Lanchid, lancuchowy most Szechenyiego, jeden z cudow dziewietnastowiecznej inzynierii, nazywany tak od nazwiska jednego z najwiekszych milosnikow Budapesztu, hrabiego Istvana Szechenyia. Kiedy skrecalismy na most, ton Dunaju odbijala w przedwieczornym blasku przepiekne sylwetki zamku i kosciolow w Budzie, do ktorej zmierzalismy. Wszystko zalewalo cudowne, brazowozlote swiatlo przedwieczerza. Sam most tworzyl wspanialy monolit. Z obu stron strzegly go lwy couchants i wienczyly dwa, podtrzymujace most, olbrzymie luki triumfalne. Malujacy sie na mej twarzy podziw wywolal lekki usmiech u Evy. Siedzaca miedzy nami Helen rowniez usmiechnela sie z duma.

«Tak, to naprawde piekne miasto» – stwierdzilem.

Eva wyciagnela reke i uscisnela mi lokiec, jakbym byl jednym z jej doroslych synow.

Helen wyjasnila mi, ze jej ciotka chce opowiedziec mi o odbudowie tego mostu.

«Budapeszt zostal bardzo zniszczony podczas ostatniej wojny – tlumaczyla. – Jeden z naszych mostow nie zostal jeszcze calkowicie odremontowany, jak rowniez wiele zabytkowych budowli. W wielu miejscach miasta mozesz zauwazyc prace budowlane. Ale ten most odbudowano w roku tysiac dziewiecset czterdziestym dziewiatym ze wzgledu na jego… jak to powiedziec?… stulecie. Jestesmy bardzo z niego dumni. A ja jestem szczegolnie dumna, gdyz to moja ciocia sprawila, ze most zostal zrekonstruowany «.

Eva z usmiechem skinela glowa, udajac, ze nie rozumie nic z tego, co powiedziala jej siostrzenica.

W chwile pozniej wjechalismy do tunelu, ktory prowadzil pod samym zamkiem, a Eva oswiadczyla nam, ze wybrala jedna ze swych ulubionych restauracji, «naprawde wegierskich», przy ulicy Attily Jozsefa. Wciaz zadziwialy mnie nazwy budapesztenskich ulic, jedne z nich calkowicie dla mnie obce i egzotyczne, jak ta, inne przywolujace mi w pamieci liczne lektury. Ulica noszaca nazwe Attily okazala sie rownie okazala jak inne arterie miasta, i nie miala nic wspolnego z blotnistym szlakiem, wzdluz ktorego rozlozyly sie obozowiska Hunow, pozerajacych w siodlach surowe mieso. Restauracja byla niezwykle wytworna. Maitre d'hotel ruszyl spiesznie w nasza strone, witajac Eve po imieniu. Najwyrazniej byla przyzwyczajona do takich honorow. Niebawem zasiedlismy przy najlepszym stoliku, skad mielismy przepyszny widok na wielkie drzewa i starodawne budynki, przechodniow w letnich ubraniach i samochody przemierzajace ulice miasta. Z wielka ulga rozparlem sie na krzesle.

Zamawiala oczywiscie Eva i niedlugo pojawily sie pierwsze dania wraz z mocnym trunkiem zwanym pdlinka. Helen wyjasnila mi, iz trunek ten destylowany jest z moreli.

«Teraz skosztujemy czegos, co najbardziej do tego pasuje – wyjasnila Eva za posrednictwem Helen. – Zamowilam hortobdgyi palacsinta. To rodzaj nalesnikow z nadzieniem z cieleciny, tradycyjna potrawa pasterzy z wegierskiej puszty. Posmakuja ci».

Posmakowaly, podobnie jak kolejne dania – duszone mieso z kartoflami i cebula, ziemniaki z salami i jajkami na twardo, salatki, baranina z zielona fasola i wspanialy, chrupiacy razowiec. Nie zdawalem sobie sprawy z tego, jak bardzo jestem glodny po wyczerpujacej podrozy i pelnym wrazen dniu. Helen i jej ciotka palaszowaly jedzenie z takim apetytem, jakiego zadna Amerykanka nie smialaby publicznie okazac.

Podczas kolacji Eva opowiadala, a Helen tlumaczyla jej slowa. Od czasu do czasu zadawalem jakies pytanie, lecz glownie zajmowalem sie jedzeniem i sluchalem tego, o czym mowila ciotka Helen. Eva najwyrazniej ani na chwile nie zapominala, ze jestem historykiem. Podejrzewala jednak, iz moja znajomosc historii Wegier jest raczej mierna, a nie chciala, zebym skompromitowal ja podczas konferencji. Moze zreszta kierowala sie tylko uczuciem patriotyzmu w stosunku do kraju, w ktorym od tak dawna przebywala na emigracji. Ale bez wzgledu na kierujace nia motywy, mowila ze swada i tak potoczyscie, ze prawie potrafilem wyczytac z jej wyrazistej, ozywionej twarzy nastepne zdanie, zanim jeszcze Helen je przetlumaczyla.

Tak wiec, kiedy juz wznieslismy pdlinka toasty za przyjazn laczaca nasze kraje, jeszcze nad pasterskimi nalesnikami, zaczela sie opowiesc o poczatkach Budapesztu. W czasach rzymskich miescil sie tu garnizon zwany Aauincum, ktorego pozostalosci przetrwaly do dzisiaj. Barwnie opisala najazd Hunow pod dowodztwem Attyli, do ktorego doszlo w piatym wieku. Osmanowie mieli jednak lepsze maniery – pomyslalem. Przy duszonym miesie z warzywami – przy gulyds, choc Helen zapewnila mnie, ze nie jest to prawdziwy wegierski gulasz – Eva wdala sie w dlugi opis inwazji na ziemie Madziarow w dziewiatym wieku. Przy ziemniakach z salami, znacznie smaczniejszych niz klops z makaronem i serem, opowiedziala o koronacji w tysiac pierwszym roku krola Stefana 1 – pozniejszego swietego Istvana – ktorej dokonal sam papiez.

«Ubieral sie wprawdzie jeszcze w zwierzece skory – mowila ciotka Eva – ale byl pierwszym wegierskim krolem. To on sprowadzil na Wegry chrzescijanstwo. Na jego imie natkniesz sie w Budapeszcie doslownie wszedzie».

Kiedy juz myslalem, ze nie przelkne ani kesa wiecej, pojawilo sie dwoch kelnerow. Przyniesli na tacach slodycze i tort, tak popularne na dworze austro-wegierskim, z kremem i oblane czekolada, oraz filizanki z kawa.

«Eszpresszo – wyjasnila Eva. Jakos znalezlismy jeszcze miejsce i na slodycze. – Kawa ma w Budapeszcie tragiczna historie – tlumaczyla jej slowa Helen. – Dawno temu, w tysiac piecset czterdziestym pierwszym roku, najezdzca Sulejman I zaprosil do swego namiotu na wystawna uczte jednego z naszych dowodcow, Balinta Toroka. Na koniec podano kawe – Torok byl pierwszym Wegrem, ktory pil ten napoj – i wtedy sultan Sulejman poinformowal, ze podczas gdy go goscil, doborowe oddzialy tureckie zajely zamek w Budzie. Wyobrazasz sobie, jak naszemu dowodcy gorzko smakowala kawa?»

Tym razem Eva usmiechnela sie posepnie. I znow wracamy do Osmanow – pomyslalem. Alez byli przebiegli i okrutni, choc o wyrafinowanym smaku estetycznym, co nie przeszkadzalo im jednoczesnie stosowac barbarzynskie metody walki. W roku tysiac piecset czterdziestym pierwszym juz od blisko stu lat wladali Stambulem. Dawalo mi to pojecie o ich potedze, o wladzy nad tym skrawkiem swiata, z ktorego wyciagali macki w strone Europy, gdzie zostali powstrzymani dopiero pod Wiedniem. Vlad Dracula, wraz ze swymi chrzescijanskimi rodakami, stawial im opor, lecz byla to walka Dawida z Goliatem, z wynikiem o wiele gorszym, niz osiagnal Dawid. Z drugiej strony jednak, walka drobnej szlachty w Europie Wschodniej i na Balkanach, nie tylko na Woloszczyznie, ale i na Wegrzech, w Grecji i w Bulgarii, by wymienic tylko te kraje, doprowadzila do wyzwolenia tych krain spod tureckiej

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату