Mimo to zastanawial sie, czyby jej wszystkiego nie wyznac: „Chce ukrasc bizuterie twojej matki. Mam nadzieje, ze nie masz nic przeciwko temu?” A ona na to: „Dobry pomysl, ta stara krowa nie zrobila nic, zeby na nia zapracowac.” Nie, Margaret na pewno nie zareagowalaby w taki sposob. Co prawda uwazala, ze ma radykalne poglady i wierzyla w koniecznosc ponownego rozdzialu dobr materialnych, ale jej przekonania nie wykraczaly poza granice teorii. Bylaby wstrzasnieta do glebi, gdyby naprawde sprobowal pozbawic jej rodzine czesci majatku. Odczulaby to jako druzgocacy cios, co z pewnoscia wplyneloby na zmiane uczuc, jakie do niego zywila.
Zauwazyla, ze sie jej przyglada, i usmiechnela sie cieplo.
Odpowiedzial jej usmiechem, po czym szybko odwrocil wzrok i spojrzal w okno.
Maszyna zblizala sie do zatoki w ksztalcie podkowy; na brzegu rozsiadlo sie kilka niewielkich osad. Dokola rozciagaly sie pola uprawne. W pewnej chwili Harry dostrzegl linie kolejowa, ktorej odgalezienie siegalo az do konca wysunietego daleko w morze nabrzeza, przy ktorym stalo sporo statkow roznej wielkosci oraz jeden hydroplan. Na wschod od nabrzeza zaczynaly sie szerokie piaszczyste plaze, wsrod wydm zas staly male letnie domki. Harry pomyslal, jak przyjemnie musi byc mieszkac latem w takim domku blisko morza. Ja tez bede mogl sobie na to pozwolic. Przeciez juz wkrotce stane sie bogaty! – powtarzal sobie.
Kadlub samolotu zetknal sie lagodnie z powierzchnia wody. Harry prawie wcale nie odczuwal niepokoju; zdazyl juz nabrac nieco doswiadczenia.
– Ktora godzina, Percy? – zapytal.
– Jedenasta czasu lokalnego. Mamy godzine spoznienia.
– A jak dlugo bedzie trwal postoj?
– Tez godzine.
W Shediac zastosowano nowa metode dokowania. Do Clippera zblizyl sie maly holownik i wprowadzil go do plywajacego doku, polaczonego z ladem metalowym trapem.
Stanowilo to ogromne ulatwienie dla Harry'ego. Na poprzednich postojach pasazerowie byli przewozeni na brzeg lodzia, co oznaczalo, ze istniala tylko jedna szansa zejscia na lad. Harry usilowal znalezc jakis pretekst, ktory pozwolilby mu zostac na pokladzie, ale teraz mogl po prostu powiedziec Margaret, zeby poszla pierwsza, a on dolaczy do niej za kilka minut.
Steward otworzyl zewnetrzne drzwi, pasazerowie zas zaczeli wkladac plaszcze i kapelusze. Cala rodzina Oxenford podniosla sie z miejsc, podobnie jak Clive Membury, ktory podczas calego lotu wlasciwie nie odezwal sie ani slowem, jesli nie liczyc dlugiej i powaznej rozmowy z baronem Gabonem. Harry nadal zastanawial sie, o czym ci dwaj mezczyzni mogli wtedy dyskutowac. Teraz jednak niecierpliwie odsunal te mysli na bok i skoncentrowal sie na wlasnych problemach.
– Dogonie cie pozniej – szepnal do wychodzacej z kabiny Margaret, po czym skierowal sie do meskiej toalety.
Uczesal sie i umyl rece – nie dlatego, zeby tego potrzebowal, ale po to, by sie czyms zajac. W nocy w jakis sposob zostalo wybite okno i w miejsce szyby wstawiono aluminiowa plyte. Uslyszal, jak zaloga schodzi z pokladu nawigacyjnego i mija toalete. Zerknawszy na zegarek postanowil zaczekac jeszcze dwie minuty.
Domyslal sie, ze niemal wszyscy zdecyduja sie wyjsc na brzeg. W Botwood wiekszosc pasazerow byla jeszcze zbyt senna, ale teraz na pewno zapragna rozprostowac nogi i zaczerpnac swiezego powietrza. Ollis Field i jego wiezien jak zwykle pozostana na pokladzie: Dziwne jednak, ze wyszedl Membury, ktory przeciez takze powinien miec na oku Frankiego Gordina. Harry'ego nadal intrygowal tajemniczy mezczyzna w czerwonej kamizelce.
Wkrotce powinny wejsc na poklad sprzataczki. Harry nasluchiwal uwaznie, ale z drugiej strony drzwi nie dobiegal zaden odglos. Uchylil je ostroznie i wyjrzal na zewnatrz. Nikogo. Wyslizgnal sie na korytarz.
Kuchnia znajdujaca sie naprzeciwko lazienki byla pusta. Zajrzal do kabiny numer dwa: pusta. Dopiero w drzwiach prowadzacych do saloniku dostrzegl plecy kobiety zamiatajacej podloge, wiec bez wahania ruszyl w gore po kreconych schodkach.
Stapal najlzej, jak potrafil, starajac sie robic jak najmniej halasu. W polowie schodow zatrzymal sie i rozejrzal uwaznie po tej czesci kabiny nawigacyjnej, ktora mogl dostrzec z tego miejsca. Nikogo. Mial juz ponownie ruszyc w gore, kiedy w jego polu widzenia pojawila sie para umundurowanych nog. Cofnal sie szybko, a nastepnie ostroznie wystawil glowe. Nogi nalezaly do Mickeya Finna, drugiego inzyniera, ktory przylapal go poprzednim razem. Mezczyzna zatrzymal sie przy swoim stanowisku, po czym odwrocil sie w jego strone. Harry pospiesznie schowal glowe, zastanawiajac sie, co zrobi mlody oficer. Czy skieruje sie w strone schodow? Wytezyl sluch. Kroki oddalily sie, po czym ucichly. Harry przypomnial sobie, ze ostatnio widzial Mickeya w pomieszczeniu na dziobie maszyny, zajmujacego sie cumami. Czy teraz rowniez tam zszedl? Musial zaryzykowac, wierzac, ze tak wlasnie bylo.
Bezszelestnie wbiegl po schodach.
Natychmiast obrzucil wzrokiem przednia czesc kabiny. Okazalo sie, ze mial racje: klapa w podlodze byla otwarta, a Mickey zniknal bez sladu. Harry nie zatrzymal sie, by sprawdzic to dokladniej, tylko przemknal przez kabine, otworzyl drzwi, wslizgnal sie do waskiego korytarzyka i delikatnie zamknal drzwi za soba. Dopiero wtedy odwazyl sie glebiej odetchnac.
Poprzednio przeszukal luk po lewej stronie maszyny, teraz wiec wszedl do tego po prawej.
Od razu przekonal sie, ze jest blisko celu. Posrodku pomieszczenia stal ogromny kufer podrozny obity zielono – zlota skora, z solidnymi mosieznymi okuciami. Sprawdzil przywieszke. Byla bez nazwiska, ale za to z adresem: Dwor Oxenford, Berkshire.
– Bingo… – wyszeptal.
Kufer byl zamkniety na prosty zamek, ktory bez najmniejszego problemu dal sie otworzyc ostrzem scyzoryka, oraz szesc zatrzaskow. Skonstruowano go z mysla o tym, by podczas podrozy statkiem sluzyl jako miniaturowa garderoba. Harry postawil go pionowo i otworzyl. Kufer dzielil sie na dwie obszerne czesci: w jednej znajdowalo sie miejsce na powieszenie plaszczy i sukien oraz szafka na obuwie, w drugiej zas szesc szuflad.
Najpierw zajal sie szufladami. Wykonano je z lekkiego drewna obitego z zewnatrz skora, od srodka zas aksamitem. Lady Oxenford trzymala w nich jedwabne bluzki, swetry z delikatnej welny, koronkowa bielizne i paski z krokodylej skory.
Wierzch drugiej polowy kufra mozna bylo uniesc, by latwiej dostac sie do wiszacych ubran. Harry przesunal dlonmi wzdluz wszystkich sukni, ale nic nie znalazl.
Wreszcie otworzyl szafke na obuwie. Byly w niej tylko buty.
Ogarnela go rozpacz. Byl calkowicie pewien, ze lady Oxenford zabrala ze soba swa bezcenna bizuterie, ale wygladalo na to, ze pomylil sie w przewidywaniach.
Bylo jednak za wczesnie na to, by tracic nadzieje.
W pierwszej chwili chcial zabrac sie za przeszukiwanie pozostalych bagazy rodziny Oxenford, ale po namysle zrezygnowal z tego zamiaru. Gdyby to on mial zamiar przewiezc tak wartosciowy przedmiot, na pewno sprobowalby go jakos ukryc, a bez watpienia latwiej bylo umiescic skrytke w wielkim kufrze niz w malej walizce.
Postanowil sprobowac jeszcze raz.
Zaczal od szafy na ubrania. Wsunal jedna reke do wnetrza kufra, druga zas obmacywal go od zewnatrz, starajac sie ocenic grubosc scianek; gdyby okazala sie nienaturalnie duza, oznaczaloby to, ze znajduje sie tam schowek. Jednak nie odkryl niczego niezwyklego. Zajal sie wiec druga polowa kufra. Wyciagnal wszystkie szuflady…
I znalazl skrytke.
Serce zabilo mu zywiej.
Do tylnej scianki kufra byly przyklejone tasma duza koperta z szarego papieru i skorzany portfel.
– Amatorzy – mruknal krecac glowa.
Z rosnacym podnieceniem zabral sie do odklejania tasmy. Jako pierwsza znalazla sie w jego rekach koperta. Odniosl wrazenie, ze znajduja sie w niej tylko jakies papiery, lecz mimo to otworzyl ja, by sie upewnic. Ujrzal okolo piecdziesieciu kartek, z ktorych kazda byla pokryta z jednej strony ozdobnym, wymyslnym drukiem. Przez dluzsza chwile nie mogl sie zorientowac, co to jest, ale wreszcie doszedl do wniosku, ze trzyma w dloni obligacje, kazda wartosci stu tysiecy dolarow.
Piecdziesiat razy sto tysiecy dolarow rownalo sie pieciu milionom dolarow, czyli milionowi funtow.
Harry stal jak oslupialy, wpatrujac sie w obligacje. Milion funtow. Wprost trudno bylo sobie wyobrazic taka sume.
Wiedzial, dlaczego sie tutaj znalazly. Rzad brytyjski wprowadzil surowe przepisy majace za zadanie
