– Ale ja mam swoja fabryke w Manchesterze!
– A ja swoja w Bostonie – duzo wieksza, nawiasem mowiac.
– Kobiety podchodza do tego w zupelnie inny sposob.
– W dokladnie taki sam, ty glupcze!
Natychmiast pozalowala, ze nazwala go glupcem. Twarz Mervyna zastygla w grymasie lodowatej wscieklosci; Nancy obrazila go smiertelnie. Poderwal sie z lezaka. Chciala powiedziec cos, co powstrzymaloby Mervyna przed odejsciem, ale nie mogla znalezc odpowiednich slow, a w chwile pozniej juz go nie bylo.
– Cholera! – zaklela z gorycza. Byla wsciekla zarowno na niego, jak i na siebie. Nie chciala, by sie do niej zrazil, bo bardzo go polubila. Juz wiele lat temu przekonala sie, ze nigdy nie nalezy doprowadzac do otwartej konfrontacji z mezczyznami; byli gotowi zaakceptowac kazda agresje, tylko nie ze strony kobiety. W interesach zawsze starala sie okielznac swoj bojowy temperament, lagodzic ton i osiagac zamierzony cel raczej manipulujac ludzmi, niz narzucajac im swoja wole. Teraz jednak zapomniala na chwile o madrych zasadach i wdala sie w klotnie z najbardziej atrakcyjnym mezczyzna, jakiego spotkala od dziesieciu lat.
Jestem kompletna idiotka – pomyslala. – Przeciez wiedzialam, jak bardzo jest dumny. Wlasnie na tym polega jego sila. Jest tez szorstki w obejsciu, ale nie ukrywa wszystkich uczuc, jak to zwykle czynia mezczyzni. Przebyl za swoja zona pol swiata. Wystapil w obronie Zydow, kiedy lord Oxenford tak okropnie zachowal sie podczas kolacji. Pocalowal mnie…
Najgorsze w tym wszystkim bylo to, ze ostatnio calkiem serio zaczela sie zastanawiac nad dokonaniem pewnych zmian w zyciu.
Wiadomosci na temat ojca uzyskane od Danny'ego Rileya rzucily nowe swiatlo na cala historie. Do tej pory zawsze przypuszczala, iz glownym powodem ciaglych klotni z Peterem jest jego zazdrosc i niechec wynikajaca z faktu, ze zdawal sobie sprawe z tego, ze Nancy goruje nad nim pod kazdym niemal wzgledem. Jednak tego rodzaju rywalizacja miedzy rodzenstwem, zupelnie naturalna w dziecinstwie i wczesnej mlodosci, w wieku dojrzalym zazwyczaj znikala bez sladu. Jej dwaj synowie, przez dwadziescia lat walczacy ze soba jak pies z kotem, teraz szczerze sie przyjaznili i byli wobec siebie calkowicie lojalni. Jednak wrogosc miedzy nia a Peterem przetrwala znacznie dluzej, ona zas dopiero teraz zrozumiala, ze odpowiedzialnosc za to ponosil ich ojciec.
Powiedzial jej, ze to ona zostanie jego nastepca, ale to samo obiecal takze Peterowi. W rezultacie oboje byli przekonani, ze to im wlasnie nalezy sie fotel prezesa rady nadzorczej. Konflikt siegal jednak znacznie glebiej, jako ze ojciec zawsze unikal sytuacji, w ktorych musialby jasno i precyzyjnie okreslic granice kompetencji swoich dzieci. Na przyklad kupowal zabawki, ktore mialy byc ich wspolna wlasnoscia, a nastepnie uchylal sie od rozstrzygania wybuchajacych w calkiem naturalny sposob sporow. Kiedy oboje zrobili prawa jazdy, kupil im samochod, o ktory toczyli boje przez wiele lat.
W przypadku Nancy plan ojca powiodl sie w stu procentach: wyrosla na zaradna kobiete o silnej woli. Peter natomiast stal sie slabym, przebieglym i msciwym mezczyzna. Teraz miala sie miedzy nimi rozegrac ostateczna bitwa o najwazniejsze miejsce w firmie. Dokladnie tak, jak zaplanowal ojciec.
To wlasnie nie dawalo Nancy spokoju: wszystko dzialo sie zgodnie z planem ojca. Swiadomosc, ze jej ruchy zostaly dawno temu przewidziane, a nawet zaprogramowane, psula smak zwyciestwa. Cale jej zycie wygladalo teraz jak praca domowa zadana przez ojca; co prawda dostala piatke, ale w wieku czterdziestu lat byla juz troche za stara, zeby chodzic do szkoly. Pragnela samodzielnie wytyczac sobie cele i zyc wlasnym zyciem.
W gruncie rzeczy znajdowala sie w odpowiednim nastroju, by odbyc z Mervynem zasadnicza rozmowe dotyczaca przyszlosci ich obojga, on jednak obrazil ja, zakladajac z gory, ze bedzie gotowa rzucic wszystko i poleciec za nim na druga strone kuli ziemskiej. Zamiast wiec powaznej rozmowy skonczylo sie na klotni.
Oczywiscie nie oczekiwala, ze padnie przed nia na kolana i poprosi ja o reke, ale…
W glebi duszy uwazala jednak, ze powinien tak postapic. Badz co badz nie byla jakas podfruwajka, tylko dojrzala kobieta z katolickiej amerykanskiej rodziny i jesli jakis mezczyzna oczekiwal od niej uczuciowego zaangazowania, to mogl to uzyskac tylko w jeden sposob – proponujac malzenstwo. Jezeli nie byl w stanie tego uczynic, to w ogole nie powinien o nic prosic.
Westchnela ciezko. Latwo jest sie oburzac, ale przy okazji niechcacy zrazila go do siebie. Miala nadzieje, ze nie na zawsze. Dopiero teraz, kiedy mogla go utracic, uswiadomila sobie, jak bardzo jej na nim zalezy.
Rozmyslania Nancy przerwalo pojawienie sie innego mezczyzny, ktorego kiedys odtracila: Nata Ridgewaya. Stanal przed nia, uchylil grzecznie kapelusza i powiedzial:
– Wyglada na to, ze znowu mnie pokonalas.
Przygladala mu sie uwaznie przez dluzsza chwile. Nat nigdy nie potrafilby zbudowac od podstaw preznego przedsiebiorstwa, tak jak jej ojciec stworzyl z niczego Buty Blacka; brakowalo mu albo wizjonerskich zdolnosci, albo checi, by je wykorzystac. Znakomicie natomiast nadawal sie do zarzadzania duza firma, gdyz byl inteligentny, twardy i pracowity.
– Teraz wiem, ze piec lat temu popelnilam blad – odparla. – O ile moze to stanowic dla ciebie jakas pocieche, rzecz jasna.
– Blad w zyciu osobistym czy w interesach? – zapytal z lekkim przekasem swiadczacym o skrywanej urazie.
– W interesach – powiedziala szybko, by zamknac temat. Zerwany romans wlasciwie nawet sie na dobre nie rozpoczal. Nie chciala teraz o tym mowic. – Najlepsze zyczenia z okazji slubu, Nat. Widzialam zdjecie twojej zony. Jest bardzo piekna.
Byla to nieprawda. W najlepszym razie ledwo mozna ja bylo uznac, za atrakcyjna.
– Dziekuje. Ale wracajac do interesow… Dziwie sie, ze ucieklas sie az do szantazu, zeby uzyskac to, na czym ci zalezalo.
– Chodzilo o powazna sprawe, nie o jakas blahostke. Sam mi to wczoraj powiedziales.
– Trafienie. – Zawahal sie. – Moge usiasc?
Miala juz dosyc tego pokazu dobrych manier.
– Tak, do licha! Pracowalismy razem przez wiele lat, a przez kilka tygodni nawet chodzilismy ze soba. Nie musisz prosic mnie o pozwolenie, kiedy chcesz usiasc.
Usmiechnal sie.
– Dzieki. – Przysunal sobie lezak Mervyna i usiadl tak, by ja widziec. – Probowalem przejac Buty Blacka bez twojej pomocy. Przegralem, bo to byl glupi pomysl. Postapilem jak idiota.
– Calkowicie sie z toba zgadzam. – Poniewaz zabrzmialo to dosyc wrogo, dodala pospiesznie: – Ale nie mam o to pretensji.
– Ciesze sie, ze to powiedzialas… poniewaz nadal chce wykupic twoja firme.
Nancy ledwo zdolala ukryc zaskoczenie. Niewiele brakowalo, a popelnilaby fatalny blad, nie doceniajac przeciwnika. Musiala caly czas miec sie na bacznosci.
– Co masz na mysli?
– Sprobuje jeszcze raz. Oczywiscie, nastepnym razem bede musial zlozyc atrakcyjniejsza oferte, ale co najwazniejsze, chce miec cie po swojej stronie, i to zarowno przed, jak i po transakcji. Chce sie z toba dogadac, a nastepnie uczynic cie jednym z dyrektorow General Textiles. Podpiszemy kontrakt na piec lat.
Nie spodziewala sie tego i nie bardzo wiedziala, co powinna myslec o jego propozycji.
– Kontrakt? – zapytala, by zyskac na czasie. – A co mialabym robic?
– Nadal kierowac swoja firma, ktora stanowilaby czesc General Textiles.
– Stracilabym niezaleznosc. Bylabym najemnym pracownikiem.
– To zalezy wylacznie od tego, na jakich zasadach dokonalibysmy fuzji. Rownie dobrze moglabys zostac udzialowcem. A dopoki zarabialabys pieniadze, mialabys tyle niezaleznosci, ile tylko bys sobie zyczyla. Nigdy nie wtracam sie do interesow, ktore przynosza zyski. Jesli jednak ponosilabys straty, wtedy rzeczywiscie stracilabys niezaleznosc. Razem z praca. U mnie nie ma miejsca dla nieudacznikow. – Potrzasnal glowa. – Ale ty do nich nie nalezysz.
Instynkt podpowiadal Nancy, zeby odrzucila propozycje Nata. Bez wzgledu na to, jak bardzo staral sie oslodzic pigulke, prawda wygladala w ten sposob, ze mial zamiar odebrac jej firme. Uswiadomila sobie jednak, ze natychmiastowa odmowa bylaby dokladnie tym, czego zyczylby sobie ojciec, a ona przeciez postanowila kierowac swym zyciem na wlasna reke, by uwolnic sie spod jego wplywu. Musiala jednak cos odpowiedziec, wiec zostawila sobie otwarta furtke.
– Byc moze bede zainteresowana.
– To mi wystarczy – odparl, podnoszac sie z lezaka. – Pomysl nad tym i zastanow sie nad rozwiazaniem, ktore
