rodzicami, ze wybieraja sie gdzies w liczniejszym gronie i, aby uwiarygodnic klamstwo, zazwyczaj rozpoczynaly wieczor od jakiegos przyjecia, by potem dyskretnie wymknac sie w towarzystwie swoich adoratorow. Taki uklad wrecz idealnie odpowiadal Harry'emu; poniewaz nie „zalecal sie” oficjalnie do Rebeki, jej rodzice nie mieli powodu, by zbadac dokladniej jego pochodzenie i nigdy nie wnikali blizej w ogolnikowe klamstwa o wiejskiej posiadlosci w Yorkshire, ukonczonej w Szkocji szkole, niedoleznej matce zyjacej w poludniowej Francji i zamiarach wstapienia do Krolewskich Sil Powietrznych.

Harry przekonal sie, ze ogolnikowe klamstewka nie sa w tym srodowisku niczym niezwyklym. Opowiadali je zwykle mlodzi mezczyzni wstydzacy sie przyznac do rozpaczliwej nedzy, majacy rodzicow alkoholikow lub pochodzacy z rodzin, ktore w wyniku jakiegos skandalu okryly sie hanba. Nikt nie staral sie zdemaskowac tych 55 nieszczesnikow przynajmniej dopoty, dopoki nie zaczeli smalic cholewek do jakiejs dobrze urodzonej panienki.

W ten sposob Harry'emu udalo sie utrzymac znajomosc z Rebeka przez trzy tygodnie. Zaprosila go na przyjecie do letniego domku w hrabstwie Kent, gdzie gral w krykieta i ukradl gospodarzom sporo pieniedzy – nie zglosili tego policji, gdyz bali sie urazic gosci. Zabierala go rowniez na liczne bale, podczas ktorych pracowicie oproznial kieszenie i torebki. Bywajac w domu jej rodzicow rowniez ukradl troche pieniedzy, a takze troche srebrnych drobiazgow i trzy interesujace wiktorianskie broszki, ktorych braku matka Rebeki jeszcze nawet nie zauwazyla.

Wedlug jego zdania, w tym, co robil, nie bylo nic niemoralnego. Ludzie, ktorych okradal, nie zaslugiwali na swoje bogactwo. Wiekszosc z nich przez cale zycie nie przepracowala ani jednego dnia, ci nieliczni zas, ktorzy wykonywali jakis zawod, dzieki znajomosciom i koligacjom zyskiwali lukratywne synekury. Najczesciej byli dyplomatami, prezesami zarzadow duzych firm, sedziami lub deputowanymi do Parlamentu z ramienia Partii Konserwatywnej. Okradanie ich to jak zabijanie nazistow: nie bylo przestepstwem, a raczej czyms w rodzaju sluzby publicznej.

Robil to juz od dwoch lat, ale wiedzial, ze nic nie trwa wiecznie. Swiat angielskiej klasy wyzszej byl co prawda rozlegly, lecz mial swoje granice, i predzej czy pozniej musial znalezc sie ktos, kto go zdemaskuje. Wojna wybuchla w chwili, kiedy zaczal rozgladac sie za innym sposobem zycia.

Jednak bynajmniej nie zamierzal wstapic do armii jako zwykly zolnierz. Marne jedzenie, liche ubranie, gnebienie przez przelozonych i wojskowa dyscyplina nie pociagaly go w najmniejszym stopniu, a poza tym w zielonym kolorze bylo mu bardzo nie do twarzy. Natomiast blekit munduru Sil Powietrznych pasowal jak ulal do jego oczu i bez zadnego wysilku potrafil sobie wyobrazic siebie jako pilota. Postanowil wiec zostac oficerem RAF- u. Co prawda na razie nie mial pojecia, jak to osiagnac, ale nie przejmowal sie tym zbytnio. Przeciez sprzyjalo mu szczescie.

Tymczasem, jeszcze przed porzuceniem Rebeki, postanowil wykorzystac ja jako przepustke do pewnego bardzo zamoznego domu.

Rozpoczeli wieczor we wznoszacej sie w Belgravii rezydencji sir Simona Monkforda, bogatego wydawcy. Harry zabawial przez jakis czas czcigodna Lydie Moss, cierpiaca na nadwage corke jakiegos szkockiego hrabiego. Niesmiala i samotna nalezala do tych dziewczat, ktore najlatwiej ulegaly jego wdziekom. Czarowal ja przez prawie dwadziescia minut raczej z przyzwyczajenia niz potrzeby. Potem porozmawial przez chwile z Rebeka, aby utrzymac ja w dobrym nastroju, po czym doszedl do wniosku, ze najwyzsza pora przystapic do dziela.

Przeprosil partnerke i wyszedl z pokoju. Przyjecie odbywalo sie w obszernym salonie na pierwszym pietrze. Wspinajac sie bezszelestnie po schodach poczul przyplyw adrenaliny, pojawiajacy sie zawsze wtedy, kiedy bral sie do „pracy”. Swiadomosc faktu, ze podjal probe okradzenia gospodarzy, oraz ryzyko schwytania na goracym uczynku napelnialy go lekiem i podnieceniem.

Dotarlszy na drugie pietro poszedl korytarzem prowadzacym ku frontowej czesci domu. Domyslal sie, ze drzwi na koncu korytarza prowadza do glownej sypialni. Otworzyl je i ujrzal duzy pokoj z kwiecistymi storami i zaslanym rozowa posciela lozkiem. Chcial juz wslizgnac sie do srodka, kiedy uslyszal skrzypniecie otwieranych gdzies blisko drzwi i czyjs zdumiony, ale zarazem zaczepny glos:

– Czym moge sluzyc?

Odwrocil sie, czujac, jak napinaja mu sie wszystkie miesnie. Ujrzal przygladajacego mu sie ze zdziwieniem mezczyzne mniej wiecej w tym samym wieku, co on. Jak zwykle, wlasciwe slowa pojawily sie dokladnie wtedy, kiedy ich potrzebowal.

– Czy to tutaj?

– Prosze?

– Chcialem skorzystac z toalety.

Twarz mlodego mezczyzny wypogodzila sie.

– Ach, rozumiem. Zielone drzwi na drugim koncu korytarza.

– Uprzejmie dziekuje.

– Nie ma za co.

Harry ruszyl w kierunku, z ktorego przyszedl.

– Uroczy dom – zauwazyl.

– Bez watpienia – odparl mezczyzna, po czym zszedl pietro nizej i zniknal.

Harry pozwolil sobie na triumfalny usmiech. Ludzie bywali czasem tacy naiwni…

Zawrocil i blyskawicznie wszedl do rozowej sypialni. Kolorystyka pomieszczenia swiadczyla o tym, ze nalezalo ono do lady Monkford. Pospieszny rekonesans ujawnil sasiadujaca z sypialnia, mala garderobe, rowniez utrzymana w rozowych odcieniach, druga sypialnie, z fotelami obitymi zielona skora i prazkowana tapeta, oraz jeszcze jedna garderobe, nalezaca z cala pewnoscia do mezczyzny. Harry przekonal sie juz duzo wczesniej, ze malzenstwa z wyzszych klas najczesciej sypialy osobno. Na razie jeszcze nie byl pewien, czy dzialo sie tak dlatego, ze byli bardziej wstrzemiezliwi niz pospolstwo, czy tez moze po prostu czuli sie zobligowani do wykorzystania mozliwie wielu pomieszczen w swoich ogromnych domach.

W garderobie sir Simona stala ciezka mahoniowa szafa i taki sam sekretarzyk. Harry wysunal gorna szuflade sekretarzyka. Wewnatrz, w niewielkiej, wykonanej ze skory szkatulce, znajdowalo sie mnostwo wymieszanych bez ladu i skladu szpilek, lancuszkow do zegarkow i spinek do mankietow. Wiekszosc nie odznaczala sie wielka wartoscia artystyczna, ale fachowe spojrzenie Harry'ego wylowilo bezblednie pare uroczych zlotych spinek z malymi rubinami. Nie zwlekajac schowal je do kieszeni. Obok szkatulki lezal portfel z miekko wyprawionej skory zawierajacy okolo piecdziesieciu funtow w pieciofuntowych banknotach. Harry wzial dwadziescia funtow i poczul sie bardzo rad z siebie. Tylko spokojnie – pomyslal. – Wiekszosc ludzi musi przez dwa miesiace tyrac w smierdzacej fabryce, zeby tyle zarobic.

Nigdy nie kradl wszystkiego. Znikniecie zaledwie kilku drobiazgow wywolywalo watpliwosci. Ludzie czesto mysleli, ze polozyli je gdzies indziej albo pomylili sie przeliczajac poprzednim razem pieniadze w portfelu, i nie zglaszali kradziezy na policje.

Zamknawszy szuflade przeszedl do sypialni lady Monkford. Kusilo go, zeby zniknac z lupem, ktory juz zdobyl, ale postanowil zaryzykowac i zostac kilka minut dluzej. Kobiety kupowaly zwykle znacznie lepsza bizuterie niz ich mezowie. Lady Monkford mogla miec na przyklad szafiry. Harry uwielbial szafiry.

Wieczor byl cieply, wiec okno stalo otworem. Wyjrzawszy przez nie ujrzal maly balkon otoczony balustrada z kutego zelaza. Szybkim krokiem wszedl do garderoby i usiadl przy toaletce, po czym wysunal po kolei wszystkie szuflady, znajdujac kilka szkatulek i tac z bizuteria. Przegladal je pospiesznie, nasluchujac, czy nie rozlegnie sie skrzypniecie otwieranych drzwi.

Lady Monkford nie miala dobrego gustu. Byla ladna, choc chyba dosc malo zdecydowana kobieta, i wybierala – ona lub jej maz – rzucajace sie w oczy, ale malo wartosciowe klejnoty. Perly byly zle dobrane pod wzgledem wielkosci, broszki wielkie i niegustowne, kolczyki toporne, a bransolety wrecz jarmarczne. Harry doznal glebokiego rozczarowania.

Wlasnie zastanawial sie nad w miare atrakcyjnym wisiorkiem, kiedy uslyszal, jak otwieraja sie drzwi sypialni.

Zamarl w bezruchu z zoladkiem skreconym w ciasny supel. Mysli przelatywaly mu przez glowe jak blyskawice.

Jedyna droga ucieczki z garderoby prowadzila przez sypialnie.

Bylo jeszcze male okno, ale szczelnie zamkniete. Watpil, czy udaloby mu sie otworzyc je wystarczajaco szybko, a co wazniejsze, cicho. To samo odnosilo sie do szafy.

Z miejsca, w ktorym siedzial, nie widzial drzwi sypialni. Uslyszal, jak sie zamykaja, potem zas rozleglo sie

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату