– Znasz jeszcze kogos w miescie?

– Nie. Przyjechalam zupelnie sama.

– Dlaczego?

– Po prostu chcialam je odwiedzic. Slyszalam wiele dobrego o tej okolicy.

Zastanowila go jej odpowiedz.

– Czy zawsze sama jezdzisz na wakacje?

– Wlasciwie wybralam sie po raz pierwszy.

Czarny labrador, towarzyszacy biegnacej brzegiem kobiecie, sprawial wrazenie zmeczonego upalem. Wywiesil jezyk i ziajal. Kobieta, nie zdajac sobie sprawy ze stanu psa, biegla nadal, w koncu ich minela. Garrett juz chcial zwrocic jej uwage, ale uznal, ze to nie jego sprawa.

Odezwal sie po kilku minutach.

– Czy moge zadac ci osobiste pytanie?

– To zalezy od pytania.

Przystanal i zebral kilka muszelek. Przerzucil je w dloniach i podal Teresie.

– Spotykasz sie z kims w Bostonie?

Wziela od niego muszelki.

– Nie.

Fale uderzaly o brzeg tuz u ich stop. Przystaneli w plytkiej wodzie. Spodziewal sie takiej odpowiedzi, ale nie potrafil zrozumiec, jak to mozliwe, ze ktos taki jak ona samotnie spedza wieczory.

– Dlaczego nie? Kobieta taka jak ty powinna miec mezczyzn na peczki.

Usmiechnela sie. Ruszyli powoli przed siebie.

– Dzieki, to mile, co mowisz. Ale to nie takie proste, zwlaszcza gdy ma sie syna. Tyle rzeczy musze brac pod uwage. – Zawahala sie. – A co z toba? Spotykasz sie z kims teraz?

Pokrecil przeczaco glowa.

– Nie.

– Teraz moja kolej na pytanie: „Dlaczego nie”?

Garrett wzruszyl ramionami.

– Chyba nie spotkalem nikogo odpowiedniego.

– To wszystko?

Nadeszla chwila prawdy i Garrett o tym wiedzial. Musial tylko powtorzyc wczesniejsze zdanie, jednak kilka krokow postapil w milczeniu.

Zmniejszyly sie tlumy plazowiczow, gdy tylko odeszli dalej od molo. Jedynie szum fal zaklocal cisze. Garrett spostrzegl stado rybitw stojace tuz przy skraju wody. Juz usuwalo sie im z drogi. Slonce zawislo dokladnie nad ich glowami i odbijalo sie w piasku. Musieli mruzyc oczy. Nagle Garrett zaczal mowic. Teresa podeszla blizej, zeby moc go uslyszec mimo szumu oceanu.

– Nie, to nie wszystko. Mam wymowke. Mowiac szczerze, nie probowalem nikogo znalezc.

Teresa przygladala mu sie uwaznie. Patrzyl prosto przed siebie, jakby zbieral mysli. Wyczula jego wahanie. On mimo wszystko mowil dalej.

– Jest cos, o czym ci wczoraj wieczorem nie powiedzialem.

Wiedziala, co uslyszy, i poczula nagly skurcz zoladka. Probowala zachowac obojetna mine.

– Tak? – szepnela tylko.

– Bylem kiedys zonaty – wyznal w koncu. – Szesc lat. – Odwrocil sie do niej z takim wyrazem twarzy, ze az sie wzdrygnela. – Ale ona umarla.

– Tak mi przykro – powiedziala cicho.

Znowu przystanal, zebral kilka muszelek, ale tym razem nie podal ich Teresie. Obejrzal je dokladnie i rzucil w nadplywajaca fale. Teresa patrzyla, jak znikaja w oceanie.

– Stalo sie to trzy lata temu. Od tamtej pory nie interesowaly mnie randki, a nawet przygladanie sie innym kobietom. – Przerwal na chwile, poczul sie nieswojo.

– Samotnosc musi ci doskwierac.

– Czasami, ale staram sie o tym nie myslec. Prowadze sklep, zawsze jest tam cos do zrobienia i dzieki temu czas jakos plynie. Zanim sie obejrze, pora isc spac, a nastepnego dnia zaczynam od poczatku.

Przerwal i spojrzal na nia z bladym usmiechem. Powiedzial to wreszcie. Od lat pragnal opowiedziec o swoich uczuciach komus innemu, nie tylko ojcu. Skonczylo sie na kobiecie z Bostonu, ktorej prawie nie znal. Jej jednak udalo sie otworzyc drzwi. Drzwi, ktore on sam zatrzasnal na glucho.

Nic nie powiedziala. Poniewaz milczenie sie przedluzalo, spytala:

– Jaka ona byla?

– Catherine? – nagle zaschlo mu w gardle. – Naprawde chcesz wiedziec?

– Chce – powiedziala lagodnie.

Wrzucil muszelke do wody. Zbieral mysli. Czemu zywil nadzieje, ze bedzie umial opisac ja slowami? W glebi duszy pragnal sprobowac, chcial, zeby Teresa zrozumiala. Zwlaszcza Teresa. Wbrew swej woli wyruszyl z powrotem w przeszlosc.

– Czesc, kochanie – powiedziala Catherine, unoszac glowe znad grzadki. – Nie spodziewalam sie ciebie tak wczesnie.

– Rano w sklepie byl maly ruch, wiec pomyslalem, ze wpadne do domu na lunch i zobacze, jak sobie radzisz.

– Czuje sie o wiele lepiej.

– Jak myslisz, mialas grype?

– Nie wiem. Moze cos zjadlam. W godzine po twoim wyjsciu poczulam sie dostatecznie dobrze, by zejsc do ogrodu.

– Wlasnie widze.

– Podobaja ci sie kwiaty? – Wskazala reka swiezo zagrabiona grzadke.

Garrett przyjrzal sie uwaznie posadzonym bratkom okalajacym ganek. Usmiechnal sie.

– Sliczne, ale nie sadzisz, ze powinnas zostawic troche ziemi na rabatce? – zazartowal.

Otarla czolo wierzchem dloni i wstala. Patrzyla na niego zmruzonymi przed sloncem oczami. Na kolanach widnialy ciemne plamy od kleczenia na ziemi, przez policzek biegla smuga blota. Wlosy wysuwaly sie z rozczochranego konskiego ogona, a twarz byla spocona i zarumieniona od wysilku.

– Tak zle wygladam?

– Wygladasz doskonale.

Catherine zdjela rekawice i rzucila je na ganek.

– Nie jestem doskonala, Garrett, ale i tak dziekuje. Chodz, przygotuje ci cos do zjedzenia. Wiem, ze musisz wrocic do sklepu.

** ** **

Westchnal i powoli odwrocil glowe. Teresa patrzyla na niego wyczekujaco.

– Byla wszystkim, czego kiedykolwiek pragnalem. Piekna i urocza, z poczuciem humoru. Wspierala mnie we wszystkim, co robilem. Znalem ja wlasciwie przez cale zycie. Chodzilismy razem do szkoly. Pobralismy sie w rok po skonczeniu przeze mnie studiow. Nasze malzenstwo trwalo szesc lat i byly to najlepsze lata mojego zycia. Kiedy mi jej zabraklo… – Umilkl, jakby nie potrafil znalezc wlasciwych slow. – Nie wiem, czy kiedys przyzwyczaje sie do zycia bez niej.

Sposob, w jaki mowil o Catherine, sprawil, ze Terese ogarnelo glebokie wspolczucie. Nie chodzilo tylko o jego glos, ale wyraz twarzy, jakby byl rozdarty miedzy pieknem wspomnien a bolem pamietania. Jego listy wzruszyly ja, ale nie przygotowaly do tego przezycia. Nie powinnam byla naklaniac go do mowienia – pomyslala. – Przeciez wiedzialam, co on czuje. Nie bylo powodu, zeby go namawiac.

Musialas na wlasne oczy zobaczyc jego reakcje. Dowiedziec sie, czy jest gotowy pogodzic sie z przeszloscia – zaoponowal wewnetrzny glos.

Przez kilka minut Garrett z roztargnieniem wrzucal muszelki do wody.

– Przepraszam – powiedzial.

– Za co?

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату