– Nie powinienem byl ci o niej mowic. Ani o sobie.
– Nic sie nie stalo, Garrett. Chcialam wiedziec. Sama cie o nia zapytalam, pamietasz?
– Nie chcialem, zeby tak to zabrzmialo – mowil tak, jakby postapil niewlasciwie. Teresa zareagowala niemal odruchowo.
Podeszla do niego, wziela go za reke i lagodnie uscisnela. Kiedy spojrzala mu w twarz, zobaczyla zdziwienie w jego oczach, ale nie probowal usunac swej dloni.
– Straciles zone. Przezyles cos, o czym wiekszosc ludzi w naszym wieku nie ma pojecia.
Spuscil wzrok, a Teresa szukala wlasciwych slow.
– Twoje uczucia duzo o tobie mowia. Jestes czlowiekiem, ktory kocha gleboko. Nie masz sie czego wstydzic.
– Wiem. Chodzi o to, ze minely trzy lata…
– Pewnego dnia znowu spotkasz kogos niezwyklego. Ludziom, ktorzy juz raz kochali, zazwyczaj to sie zdarza. Taka maja nature.
Znowu uscisnela mu dlon. Garrett poczul, ze jej dotyk go ogrzewa. Nie wiadomo dlaczego, nie chcial, by puscila jego reke.
– Mam nadzieje, ze sie nie mylisz – powiedzial w koncu.
– Nie myle sie. Jestem matka, pamietasz?
Rozesmial sie cicho, probujac wyzwolic sie z napiecia, jakie go ogarnelo.
– Pamietam. Na pewno jestes dobra matka.
Zawrocili i ruszyli w strone molo. Rozmawiali niespiesznie o minionych trzech latach, caly czas trzymajac sie za rece. Gdy dotarli do ciezarowki i skierowali sie w strone sklepu, Garrett zupelnie stracil orientacje co do swoich uczuc. Wydarzenia ostatnich dwoch dni byly takie nieoczekiwane. Teresa juz nie byla nieznajoma, nie byla tez kolezanka. To jasne, ze pociagala go jako kobieta. Nie zapomnial, ze wyjezdza za kilka dni. Uwazal, ze tak bedzie nawet lepiej.
– O czym myslisz? – spytala.
Garrett zmienil bieg i wjechali na most prowadzacy do Wilmington i do sklepu. Dalej – pomyslal. Powiedz jej, co ci naprawde chodzi po glowie.
– Zastanawialem sie – odezwal sie w koncu, zaskakujac nawet samego siebie – czy masz jakies plany na wieczor. Chcialbym cie zaprosic na kolacje.
Usmiechnela sie lekko.
– Mialam nadzieje, ze to powiesz.
Nie mogl otrzasnac sie ze zdumienia az do chwili, gdy skrecil w lewo, w droge prowadzaca do sklepu.
– Mozesz przyjsc do mnie o osmej? W sklepie mam pare rzeczy do zrobienia i prawdopodobnie skoncze pozno.
– Dobrze. Gdzie mieszkasz?
– Na Carolina Beach. Podam ci dokladniejsze wskazowki, gdy dojedziemy do sklepu.
Zatrzymali sie na parkingu. Teresa poszla za Garrettem do kantorka. Zapisal adres na kartce papieru. Probowal nie okazywac, jak dziwnie sie czuje.
– Nie powinnas miec zadnych klopotow ze znalezieniem adresu. Szukaj mojej ciezarowki przed domem.
Po jej wyjsciu Garrett zaczal sie zastanawiac nad zblizajacym sie wieczorem. Dreczyly go dwa pytania, na ktore nie potrafil odpowiedziec. Po pierwsze, dlaczego Teresa tak go pociagala? A po drugie, dlaczego nagle wydalo mu sie, ze zdradza Catherine?
Rozdzial osmy
Teresa spedzila reszte popoludnia na zwiedzaniu, podczas gdy Garrett pracowal. Nie znala zbyt dobrze Wilmington, wiec pytala o wskazowki, jak dojsc do historycznej czesci miasta, a potem kilka godzin buszowala w sklepach. Wiekszosc z nich byla przeznaczona dla turystow. Znalazla kilka przedmiotow, ktore spodobalyby sie Kevinowi, ale nic, co odpowiadaloby jej gustowi. Kupila mu dwie pary szortow, ktore mogl nosic po powrocie z Kalifornii. Potem wrocila do hotelu na krotka drzemke. Ostatnie dni daly sie jej we znaki i zasnela niemal natychmiast.
Garrett natomiast borykal sie z klopotami. Dostawa nowego sprzetu przyjechala tuz po jego powrocie. Spakowal wszystko, czego nie potrzebowal, i zadzwonil do firmy, by umowic sie na przesylke zwrotna. Poznym popoludniem dowiedzial sie, ze trzy osoby, umowione na weekend na zajecia z nurkowania, musza wyjechac z miasta i odwolaly lekcje. Sprawdzil liste oczekujacych, ale to nic nie dalo.
O szostej trzydziesci byl zmeczony. Odetchnal z ulga, gdy wreszcie zamknal sklep. Wstapil do spozywczego i zrobil zakupy na kolacje. Po powrocie do domu wzial prysznic, wlozyl czyste dzinsy i bawelniana koszulke. Wyjal z lodowki piwo i z otwarta puszka w reku przeszedl na ganek. Usiadl na kutym z zelaza krzesle. Zerknal na zegarek i uswiadomil sobie, ze Teresa zaraz tu bedzie.
Wreszcie uslyszal odglos zwalniajacego w poblizu samochodu. Zszedl z ganku, okrazyl dom i zobaczyl Terese. Zaparkowala samochod na ulicy tuz przy jego ciezarowce.
Wysiadla. Miala na sobie dzinsy i te sama bluzke, ktora nosila wczesniej, a ktora tak fantastycznie podkreslala jej figure. Sprawiala wrazenie spokojnej. Podeszla do niego i usmiechnela sie cieplo. Wtedy uswiadomil sobie, ze coraz bardziej mu sie podoba, co go speszylo. Poczul sie nieswojo, ale nie chcial sie przyznac przed samym soba dlaczego.
Podszedl do niej, probujac zachowac spokoj. Spotkali sie w polowie drogi. Teresa niosla butelke bialego wina. Gdy znalazl sie blisko, poczul zapach perfum. Wczesniej sie nie perfumowala.
– Przynioslam wino – powiedziala, podajac mu butelke. – Pomyslalam, ze przyda sie do kolacji. Jak ci minelo popoludnie? – spytala po krotkiej przerwie.
– Pracowicie. Klienci przychodzili az do zamkniecia. Mialem mase papierkowej roboty, z ktora musialem sie uporac. Dopiero niedawno wrocilem do domu. – Poszedl w kierunku frontowych drzwi, a Teresa ruszyla tuz za nim. – A ty? Co robilas przez reszte dnia?
– Musialam sie zdrzemnac – rzekla z przekasem, a on rozesmial sie glosno.
– Zapomnialem zapytac cie wczesniej, co chcesz zjesc na kolacje.
– Co zaplanowales?
– Pomyslalem o usmazeniu stekow na grillu, ale potem zaczalem sie zastanawiac, czy w ogole jadasz takie rzedy.
– Chyba zartujesz? Zapomniales, ze wychowalam sie w Nebrasce. Uwielbiam dobrze usmazone steki.
– To czeka cie przyjemna niespodzianka.
– Jaka?
– Przypadkiem przyrzadzam najlepsze steki na swiecie.
– Czyzby?
– Zaraz ci to udowodnie – obiecal, a ona rozesmiala sie serdecznie.
Podeszli do drzwi. Teresa po raz pierwszy popatrzyla na dom. Byl niewielki, jednopietrowy, o prostokatnym ksztalcie. Z drewnianych desek nad oknami oblazila farba. W przeciwienstwie do budynkow na NWrightsville Beach ten dom stal bezposrednio na piasku. Kiedy zapytala go, dlaczego nie zbudowano go tak jak inne, wyjasnil, ze postawiono go przed wprowadzeniem nowych przepisow budowlanych.
– Teraz domy musza stac na podwyzszeniu, zeby wielka fala przeplynela pod spodem, nie naruszajac glownej konstrukcji. Nastepny wielki huragan prawdopodobnie zabierze ten stary domek do morza, ale do tej pory mialem szczescie.
– Nie martwi cie to?
– Nie bardzo. Nie jest to palac i wlasnie dlatego bylo mnie stac na kupno. Podejrzewam, ze poprzedni wlasciciel mial dosc denerwowania sie za kazdym razem, gdy na Atlantyku zaczynal sie sztorm.
Dotarli do popekanych schodkow i weszli do srodka. Teresa najpierw zauwazyla widok z glownego okna. Siegalo od sufitu do podlogi i bieglo przez cala tylna sciane domu, wychodzilo na ganek i Carolina Beach.
– Widok jest niewiarygodny – powiedziala zaskoczona.
– Prawda? Mieszkam tu juz od kilku lat i nadal nie moge w to uwierzyc.

 
                