– Nie powiedzialem, ze jestesmy. Po prostu nie mam pewnosci, czy powinnas jechac, kiedy tak sie czujesz.
– Po prostu nie chcesz, zebym wyjezdzala.
– Co moge poradzic, ze tesknie, kiedy cie nie ma?
Jej spojrzenie troche zlagodnialo.
– Moge wyjechac, Garrett, ale przeciez wiesz, ze zawsze wracam.
Kiedy wspomnienie zbladlo, Garrett wszedl do kabiny i zobaczyl spiaca Terese. Ostroznie wsunal sie obok niej pod przykrycie i mocno sie przytulil.
Nastepny dzien spedzili na plazy, siedzieli obok molo, w knajpce Hanka i jedli lunch. Kiedy Teresie dokuczylo slonce, Garrett poszedl do jednego z wielu sklepikow przy plazy i przyniosl balsam. Rozsmarowal na jej plecach, wcierajac w skore tak delikatnie, jakby byla dzieckiem. Czasami sprawial wrazenie nieobecnego myslami. Gdy wrazenie przemijalo, zastanawiala sie, czy nie ulegla zludzeniu.
Zjedli lunch w restauracyjce Hanka, trzymajac sie za rece i patrzac sobie w oczy. Rozmawiali po cichu, nie zwracajac uwagi na otoczenie. Nie zauwazyli, kiedy przyniesiono im rachunek ani kiedy restauracja opustoszala.
Teresa przygladala mu sie uwaznie, zastanawiajac sie, czy i z Catherine porozumiewal sie niemal bez slow, podobnie jak z nia. Bylo tak, jakby umial czytac w myslach. Jesli chciala, zeby wzial ja za reke, siegal po nia, nim zdazyla o tym powiedziec. Gdy zamierzala mowic dluzsza chwile, sluchal jej spokojnie, nie przerywajac. Kiedy zapragnela sie dowiedziec, co czuje do niej w jakims momencie, jego spojrzenie jej to wyjasnialo. Nikt, nawet David, nie rozumial jej tak dobrze jak Garrett, chociaz znala go bardzo krotko. Zaledwie kilka dni. Jak to sie moglo stac? Rozmyslala nad tym, gdy w nocy spal przy niej. Im dluzej znala Garretta, tym mocniej wierzyla w to, ze byl jej przeznaczony. Nieprzypadkowo znalazla jego list do Catherine. Jakies nieznane moce skierowaly ten list do niej, aby ich polaczyc.
W sobotni wieczor Garrett przygotowal dla niej jeszcze jedna kolacje, ktora zjedli na ganku pod rozgwiezdzonym niebem. Potem kochali sie i lezeli przytuleni. Oboje wiedzieli, ze nastepnego dnia Teresa musi wrocic do Bostonu, i do tej pory unikali tego tematu.
– Czy cie jeszcze zobacze? – spytala.
Byl milczacy bardziej niz zwykle.
– Mam nadzieje – odparl w koncu.
– Chcesz tego?
– Oczywiscie, ze chce – mowiac to, usiadl i odsunal sie od niej. Po chwili Teresa tez sie podniosla i zapalila lampke.
– O co chodzi, Garrett?
– Nie chce, zeby tak sie to skonczylo – powiedzial, spuszczajac wzrok. – Nie chce, by wszystko skonczylo sie miedzy nami, nie chce, by skonczyl sie ten tydzien. Wkroczylas w moje zycie, wywrocilas je do gory nogami, a teraz wyjezdzasz.
Wziela go za reke i szepnela:
– Och, Garrett, ja tez nie chce, zeby to sie tak skonczylo. – Po chwili dodala: – To byl jeden z najlepszych tygodni w moim zyciu. Wydaje mi sie, ze znam cie od zawsze. Moze nam sie uda, powinnismy sprobowac. Moglabym przyjezdzac do ciebie, ty moglbys wpadac do Bostonu. Musimy sprobowac, prawda?
– Jak czesto bedziemy sie widywali? Raz na miesiac? Rzadziej?
– Nie wiem. To chyba zalezy od nas i od tego, co chcemy zrobic. Uwazam, ze jesli oboje bedziemy gotowi cos z siebie dac, to sie uda.
Milczal dluzsza chwile.
– Naprawde uwazasz, ze to mozliwe? Kiedy znow cie przytule? Kiedy znow zobacze twoja twarz? Jesli bedziemy sie spotykac tylko od czasu do czasu, nie bedziemy mogli robic razem roznych rzeczy… przestaniemy czuc to, co teraz. Za kazdym razem nasze spotkanie bedzie trwalo zaledwie kilka dni. Nie bedzie dosc czasu, aby nasze uczucia dojrzaly.
Jego slowa bolaly. Czesciowo dlatego, ze mowil prawde. Wydalo sie jej, ze mowi to po to, aby zakonczyc ich znajomosc. Kiedy odwrocil sie do niej z wyrazem zalu na twarzy, nie wiedziala, co odpowiedziec. Zdezorientowana, puscila jego reke.
– Nie zamierzasz sprobowac? Czy to wlasnie chcesz mi powiedziec? Wolisz zapomniec o wszystkim, co sie stalo miedzy nami…
Potrzasnal glowa.
– Nie, nie chce zapomniec. Nie wiem… Pragne widywac cie czesciej, niz to jest mozliwe.
– Ja tez… Moze chociaz wykorzystajmy jak najlepiej ten czas, ktory mamy. Dobrze?
Pokrecil glowa prawie obojetnie.
– Sam nie wiem…
Przygladala mu sie uwaznie i wyczula, ze chodzi o cos jeszcze.
– Garrett, co sie stalo?
Nie odpowiedzial.
– Czy jest jakis specjalny powod? Dlaczego nie chcesz nawet sprobowac?
Milczal. Odwrocil glowe w strone fotografii Catherine stojacej na nocnym stoliku.
– Jak podroz? – Garrett wyciagnal torbe Catherine z tylnego siedzenia, podczas gdy ona wysiadla z samochodu. Usmiechnela sie, ale od razu spostrzegl, ze jest zmeczona.
– Bylo niezle, choc moja siostra wpada w histerie. Chce, aby absolutnie wszystko bylo bez zarzutu, a dowiedzielismy sie, ze Nancy jest w ciazy i nie zmiesci sie w sukienke druhny.
– Co z tego? Przeciez mozna dopasowac.
– To wlasnie jej powiedzialam, ale wiesz, jaka ona jest. Robi z igly widly.
Catherine polozyla rece na biodrach i krzywiac sie lekko, wyprostowala plecy.
– Nic ci nie jest?
– Troche usztywnialam, to wszystko. Caly czas bylam zmeczona, przez ostatnie dwa dni troche bolaly mnie plecy.
Ruszyla w kierunku drzwi, a Garrett tuz za nia.
– Catherine, chcialem cie przeprosic za swoje zachowanie. Ciesze sie, ze pojechalas, ale szczerze mowiac, jestem szczesliwy, ze juz wrocilas.
– Garrett, odezwij sie do mnie.
Patrzyla na niego z troska. Wreszcie przemowil.
– Tak mi ciezko… tyle przeszedlem…
Umilkl, a Teresa od razu zrozumiala, o czym mowi. Poczula skurcz zoladka.
– Chodzi o Catherine? Czy zgadlam?
– To nie tak… – urwal, ale Teresa zrozumiala, ze miala racje.
– Chodzi o nia, prawda? Nie chcesz nawet sprobowac… ze wzgledu na Catherine.
– Nic nie rozumiesz.
Ogarnal ja gniew.
– Alez rozumiem. Spedziles ze mna tydzien, poniewaz wiedziales, ze wyjezdzam. A jak juz wyjade, wrocisz do punktu wyjscia. Bylam tylko przelotna przygoda, czy nie tak?
Pokrecil glowa.
– Nie, nie bylas przygoda. Naprawde mi na tobie zalezy…
Patrzyla na niego ze zloscia.
– Ale nie dosc, by chocby sprobowac…
Spojrzal na nia z bolem w oczach.
– Nie badz taka…
– A jaka powinnam byc? Bardziej wyrozumiala? Chcesz, zebym powiedziala: „W porzadku, Garrett, skonczmy z tym od razu, bo to jest za trudne i nie bedziemy mogli spotykac sie zbyt czesto. Milo bylo cie poznac”. Czy to wlasnie mam powiedziec? Tego oczekujesz?
– Nie, nie chce, zebys tak powiedziala.
– To czego chcesz? Juz mowilam, ze jestem gotowa sprobowac… Juz mowilam…
Nie patrzac jej w oczy, pokrecil glowa. Teresa poczula, ze zbiera sie jej na placz.
