– Posluchaj, Garrett, wiem, ze straciles zone i bardzo cierpiales z tego powodu. Ale nie zachowuj sie jak meczennik. Masz przed soba cale zycie. Nie odrzucaj go dla przeszlosci.

– Nie zyje przeszloscia – zaprzeczyl, przybierajac obronny ton.

Teresa z trudem opanowala lzy.

– Garrett… Ja tez stracilam kogos bliskiego i drogiego. – powiedziala lagodniejszym tonem. – Wiem, czym jest bol i cierpienie. Mowiac szczerze, jestem zmeczona samotnoscia… Uplynely trzy lata… i mam dosyc. Jestem gotowa zyc dalej i znalezc sobie kogos niezwyklego. Ty tez powinienes to zrobic.

– Uwazasz, ze tego nie wiem?

– W tej chwili wcale nie jestem tego pewna. Miedzy nami zdarzylo sie cos cudownego i nie chce, zebysmy to stracili.

Dlugo milczal.

– Masz racje – zaczal, z trudem wymawiajac slowa. – Rozum mowi mi, ze masz racje. Ale serce… – sam nie wiem.

– A co z moim sercem? Nie ma dla ciebie zadnego znaczenia? – Spojrzala na niego tak, ze Garretta scisnelo za gardlo.

– Oczywiscie, ze ma znaczenie. Wieksze, niz myslisz.

Wyciagnal reke, by ujac jej dlon. Odsunela sie i wtedy zrozumial, jak bardzo ja zranil. Zaczal mowic spokojnie, probujac panowac nad emocjami.

– Tereso, tak mi przykro, ze przeze mnie ty… my… ze nasz ostatni wieczor zaklocilo nieporozumienie. Nie chcialem, zeby tak sie stalo. Uwierz mi, nie bylas dla mnie przygoda. Boze… wszystkim, tylko nie tym. Powiedzialem ci juz, ze zalezy mi na tobie, i mowilem to szczerze.

Wyciagnal do niej ramiona z niemym blaganiem w oczach. Zawahala sie na chwile, ogarnieta sprzecznymi uczuciami. Wreszcie przytulila sie do niego. Polozyla glowe na jego piersi, nie chcac widziec wyrazu jego twarzy. Pocalowal ja we wlosy, a potem zaczal cicho mowic, od czasu do czasu muskajac jej wlosy ustami.

– Naprawde mnie obchodzisz. Tak bardzo, ze az mnie to przeraza. Juz dawno nic takiego nie czulem. Zapomnialem, ze druga osoba moze stac sie wazna. Nie potrafilbym rozstac sie z toba i o tobie zapomniec, wcale tego nie chce. Na pewno tez nie pragne, abysmy juz teraz zakonczyli nasza znajomosc. – Przez chwile slyszala tylko cichy, rowny oddech. – Obiecuje, ze zrobie wszystko, aby cie widywac. Postaramy sie, zeby nam sie udalo. – Sciszyl glos tak, ze ledwie go slyszala. – Tereso, chyba zakochalem sie w tobie.

Chyba zakochalem sie w tobie. Chyba…

Chyba…

– Przytul mnie, dobrze? Juz nie rozmawiajmy – wyszeptala.

Kochali sie nad ranem i tulili mocno do siebie, ale czas wyjazdu Teresy zblizal sie nieuchronnie. Trzeba bylo sie przygotowac. Poniewaz nie spedzala zbyt wiele czasu w hotelu, rzeczy przeniosla do domu Garretta, ale nie zwolnila pokoju na wypadek, gdyby dzwonil Kevin lub Deanna.

Wzieli razem prysznic i szybko sie ubrali. Garrett przygotowal Teresie sniadanie, a ona konczyla sie pakowac. Gdy zamykala walizke, uslyszala skwierczenie w kuchni i zapach smazonego bekonu. Wysuszyla wlosy, umalowala sie lekko i poszla do kuchni.

Garrett siedzial przy stole i popijal kawe. Na blacie obok ekspresu postawil filizanke. Nalala sobie kawy. Sniadanie bylo przygotowane – smazone jajka, bekon i tosty. Teresa usiadla na najblizszym krzesle.

– Nie wiedzialem, na co masz ochote – wyjasnil, wskazujac stol.

– Nie gniewaj sie, ale nie jestem glodna.

Usmiechnal sie.

– Nic sie nie stalo. Ja tez nie jestem glodny.

Wstala z krzesla, podeszla do niego i usiadla mu na kolanach. Objela go i przytulila twarz do jego szyi. Trzymal ja mocno i gladzil po wlosach.

W koncu wysunela sie z jego ramion. Spedzili tyle czasu na sloncu, ze sie opalila. W dzinsowych szortach i bialej bluzce wygladala jak beztroska nastolatka. Przez chwile wpatrywala sie bez slowa w drobny kwiatowy wzor na sandalach. Walizka i torba staly na podlodze w sypialni.

– Moj samolot niedlugo odlatuje, musze jeszcze zwolnic pokoj w hotelu i zwrocic samochod w wypozyczalni.

– Jestes pewna, ze nie chcesz, zebym z toba pojechal?

Skinela glowa, zaciskajac wargi.

– Nie, bede sie spieszyc, by zdazyc na samolot, poza tym musialbys pojechac za mna ciezarowka. Mozemy pozegnac sie tutaj.

– Zadzwonie do ciebie dzis wieczorem.

– Mialam nadzieje, ze zadzwonisz.

W oczach Teresy pojawily sie lzy. Przyciagnal ja do siebie.

– Juz zaczynam za toba tesknic – powiedzial Garrett, a Teresa sie rozplakala. Starl lzy palcami, delikatnie dotykajac policzkow.

– Bede tesknila za twoim gotowaniem – szepnela, czujac sie idiotycznie.

Rozesmial sie i napiecie zelzalo.

– Nie badz taka smutna. Przeciez zobaczymy sie za dwa tygodnie.

– Chyba ze zmienisz zdanie.

Usmiechnal sie.

– Bede liczyl dni. Tym razem przywieziesz ze soba Kevina?

Kiwnela glowa.

– To dobrze, chce go poznac. Jesli jest choc troche do ciebie podobny, to na pewno sie dogadamy.

– Nie watpie.

– Do zobaczenia. Caly czas bede myslal o tobie.

– Naprawde?

– Oczywiscie. Juz o tobie mysle.

– Tylko dlatego, ze siedze ci na kolanach.

Rozesmial sie, a ona spojrzala na niego ze lzawym usmiechem. Wstala, otarla policzki. Garrett poszedl do sypialni po jej walizke. Wyszli z domu. Slonce zaczynalo wspinac sie po niebie. Robilo sie coraz cieplej. Teresa wyjela okulary przeciwsloneczne z bocznej kieszeni torby. Trzymala je w reku, gdy podeszli do wynajetego przez nia samochodu.

Otworzyla bagaznik, a Garrett wstawil jej rzeczy do srodka. Wzial ja w ramiona, pocalowal lekko i puscil. Otworzyl jej drzwiczki i pomogl wsiasc. Wlozyla kluczyk do stacyjki.

Wpatrywali sie w siebie przez otwarte drzwi, dopoki nie zapalila silnika.

– Musze jechac, jesli mam zdazyc na samolot.

– Wiem.

Cofnal sie i zatrzasnal drzwi. Opuscila szybe i wyciagnela do niego reke. Garrett ujal jej dlon. Teresa wrzucila wsteczny bieg.

– Zadzwonisz dzis wieczorem?

– Obiecuje.

Puscila jego reke, usmiechnela sie i powoli ruszyla. Garrett odprowadzal ja spojrzeniem. Pomachala mu ostatni raz i wjechala na ulice. Zaczal sie zastanawiac, jak, do diabla, przezyje nastepne dwa tygodnie.

Mimo duzego ruchu szybko dojechala do hotelu i zwolnila pokoj. Czekaly na nia trzy wiadomosci od Deanny, jedna bardziej rozpaczliwa od drugiej. „Co sie dzieje? Jak poszla ci randka?” – brzmiala pierwsza. „Dlaczego nie zadzwonilas? Czekam na wiesci!” – przeczytala w drugiej. W trzeciej napisala po prostu: „Zabijasz mnie! Zadzwon i podaj szczegoly! Blagam!” Byla rowniez wiadomosc od Kevina, czekala na nia co najmniej dwa dni. Teresa kilkakrotnie dzwonila do syna z domu Garretta.

Odstawila samochod i dotarla na lotnisko na pol godziny przed odlotem. Na szczescie kolejka do oddania bagazu byla krotka i Teresa znalazla sie przy wyjsciu na plyte w chwili, gdy pasazerowie wchodzili do samolotu. Oddala bilet stewardesie, weszla na poklad i zajela swoje miejsce. Na lot do Charlotte nie pojawilo sie zbyt wielu pasazerow. Fotel obok niej byl pusty.

Teresa zaczela rozpamietywac niezwykle wydarzenia ostatniego tygodnia. Nie tylko odnalazla Garretta, ale poznala go lepiej, niz sadzila, ze jest to w ogole mozliwe. Obudzil w niej uczucia, ktore uwazala za gleboko

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату