pogrzebane.

Ale czy go kochala?

Postawila to pytanie niechetnie, obawiajac sie konsekwencji, jakie nioslo za soba przyznanie sie do powaznego uczucia.

Przypomniala sobie rozmowe z poprzedniej nocy. Jego obawy przed pogodzeniem sie z przeszloscia, przed dlugimi rozstaniami… Doskonale rozumiala jego stan ducha, ale…

Chyba zakochalem sie w tobie.

Zmarszczyla brwi. Dlaczego dodal slowko „chyba”? Albo sie kocha, albo nie… Nie kochal jej? Powiedzial to tylko po to, zeby sprawic jej przyjemnosc? A moze zrobil to z innego powodu?

Chyba zakochalem sie w tobie.

Uslyszala, jak powtarza te slowa… W jego glosie brzmial ton… czego? Niepewnosci? Gdy sobie przypominala te chwile, zalowala, ze w ogole jej to powiedzial. Nie musialaby teraz domyslac sie, o co naprawde mu chodzilo.

A co z nia? Czy kochala Garretta?

Przymknela ze znuzeniem powieki. Nagle stracila ochote na drazenie wlasnych uczuc. Jednego byla pewna. Nie wyzna mu milosci, dopoki sie nie przekona, ze Catherine bezpowrotnie odeszla w przeszlosc.

** ** **

Tamtej nocy Garrett snil o gwaltownym sztormie. Deszcz bebnil o dach, a on goraczkowo biegal z jednego pokoju do drugiego. Byl w domu, w ktorym mieszkal, i chociaz wiedzial, gdzie sie znajduje, oslepial go deszcz wpadajacy przez otwarte okna. Musial je zamknac. Wpadl do sypialni i zaplatal sie w zaslony szarpane przez wiatr. Walczac z nimi wyciagnal rece do okna, gdy nagle pogasly swiatla.

W pokoju zapanowaly ciemnosci. W ryku fal slyszal gluchy sygnal ostrzegajacy przed huraganem. Nagle, gdy mocowal sie z oknem, blyskawica rozswietlila niebo. Nie dal rady zamknac okna. Deszcz nadal lal sie do srodka, moczac mu rece i uniemozliwiajac uchwycenie framugi.

Nad jego glowa pod naporem wiatru zaczal pekac dach.

Wciaz walczyl z oknem, ale zablokowalo sie i nie dalo sie ruszyc. Zrezygnowal w koncu, sprobowal zamknac sasiednie. Podobnie jak pierwsze, rowniez bylo zablokowane.

Slyszal, jak z dachu spadaja dachowki. Rozlegl sie brzek tluczonego szkla.

Odwrocil sie i pobiegl do saloniku. Odlamki rozbitej szyby zasypaly podloge. Strumienie deszczu zalaly pokoj. Wial przerazliwy wiatr. Trzeszczaly frontowe drzwi.

Z zewnatrz dobiegl go glos Teresy.

– Garrett, musisz uciekac!

W tym momencie polecialy szyby w sypialni. Ostre podmuchy wiatru wpadly do domu. Zaczely rozrywac sufit. Dom nie mogl ocalec.

Catherine.

Jej zdjecie i inne drobiazgi przechowywal w stoliku nocnym.

Garrett! Masz coraz mniej czasu! – zawolala Teresa.

Dostrzegl ja na zewnatrz mimo padajacego deszczu i ciemnosci. Przyzywala go do siebie.

Zdjecie. Obraczka. Walentynki.

– Chodz! – wolala. Machala rozpaczliwie ramionami.

Z glosnym trzaskiem dach odlamal sie od stropu, wiatr rozrywal go na strzepy. Bezwiednie oslonil glowe ramionami, gdy kawalki sufitu posypaly sie na podloge.

Za chwile wszystko bedzie stracone!

Nie zwazajac na niebezpieczenstwo, ruszyl w strone sypialni. Nie mogl odejsc bez tych pamiatek.

– Jeszcze ci sie uda! – Jakis ton w krzyku Teresy sprawil, ze znieruchomial. Spojrzal w jej kierunku, a potem w strone sypialni.

Obok upadl kawal sufitu. Dach poddawal sie z ostrym rozdzierajacym jekiem. Zrobil krok w strone sypialni. Zobaczyl, ze Teresa przestala machac rekami. Wydalo mu sie, ze nieoczekiwanie zrezygnowala.

Wiatr przedzieral sie przez pokoj z nieziemskim wyciem, ktore go przenikalo. Zwaly przewroconych mebli zastapily mu droge.

– Garrett! Prosze! – uslyszal jeszcze wolanie Teresy.

Znowu brzmienie jej glosu sprawilo, ze przystanal. Wtedy uswiadomil sobie, ze jesli bedzie probowal ocalic pamiatki przeszlosci, moze nie zdazyc uciec.

Czy warto?

Odpowiedz byla oczywista.

Zrezygnowal i ruszyl w kierunku otworu; ktory kiedys byl oknem. Wybil piescia resztki szkla i wyskoczyl na ganek w chwili, gdy wiatr zdarl resztki dachu. Sciany sie zachwialy i runely z przerazliwym lomotem.

Poszukal spojrzeniem Teresy, by upewnic sie, ze nic jej nie grozi, ale ze zdziwieniem zobaczyl, ze jej nie ma.

Rozdzial dziesiaty

Nastepnego dnia wczesnie rano Teresa mocno spala, gdy obudzil ja dzwonek telefonu. Poszukala reka sluchawki. Natychmiast rozpoznala glos Garretta.

– Dotarlas bez klopotow do domu?

– Dotarlam – odparla zaspana. – Ktora godzina?

– Po szostej. Obudzilem cie?

– Tak. Siedzialam wczoraj do pozna, bo czekalam na twoj telefon. Zaczelam sie juz zastanawiac, czy zapomniales o obietnicy.

– Nie zapomnialem. Tylko doszedlem do wniosku, ze potrzebujesz troche czasu na rozpakowanie.

– Za to byles pewien, ze zerwe sie o swicie?

Garrett rozesmial sie cicho.

– Przepraszam. Jaki mialas lot? Jak sie czujesz?

– Dobrze. Jestem zmeczona, ale czuje sie dobrze.

– Rozumiem, ze znowu wykonczylo cie tempo zycia wielkiego miasta.

Uslyszal jej smiech. Spowaznial.

– Chce, zebys cos wiedziala.

– Co?

– Tesknie za toba.

– Naprawde?

– Tak. Wczoraj poszedlem do pracy, mimo ze sklep byl zamkniety. Mialem nadzieje, ze uporam sie z zalegla robota papierkowa, ale niewiele zrobilem, bo ciagle myslalem o tobie.

– Jak milo to slyszec.

– To prawda. Nie wiem, jak poradze sobie przez nastepne dwa tygodnie.

– Jakos wytrzymasz.

– Nie bede mogl spac.

Rozesmiala sie, wiedzac, ze zartuje.

– Nie posuwaj sie az tak daleko. Nie podobaja mi sie pantoflarze. Lubie, zeby moj mezczyzna byl meski.

– Sprobuje sie opanowac.

– Gdzie jestes?

– Siedze na ganku i patrze, jak slonce wschodzi. Dlaczego pytasz?

Teresa pomyslala o widoku, ktorego nie mogla zobaczyc.

– Jest pieknie?

– Zawsze jest pieknie, ale dzisiejszego ranka nie sprawia mi to takiej radosci jak zwykle.

– Dlaczego?

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату