– Poniewaz nie ma cie przy mnie, by dzielic te radosc wspolnie.

Polozyla sie na plecach.

– Tez za toba tesknie.

– Mam nadzieje. Nie znioslbym mysli, ze tylko ja sie mecze.

Usmiechnela sie. Trzymala sluchawke przy uchu jedna reka, druga bezwiednie skrecala pasmo wlosow. Po dwudziestu minutach niechetnie sie pozegnali.

Teresa pojawila sie w redakcji pozniej niz zwykle. Niewiele spala, a kiedy spojrzala w lustro po rozmowie z Garrettem, doszla do wniosku, ze wyglada co najmniej o dziesiec lat starzej. Zazwyczaj od razu po przyjsciu do pracy szla na kawe. Teraz dla wzmocnienia wsypala do filizanki dodatkowa porcje cukru.

– Witaj, Tereso! – zawolala rozpromieniona Deanna, podbiegajac do niej. – Myslalam, ze juz nigdy nie wrocisz. Umieram z ciekawosci, jak ci poszlo.

– Dzien dobry – wymamrotala Teresa i mieszala dalej kawe. – Przepraszam za spoznienie.

– Ciesze sie, ze w ogole sie zjawilas. Niewiele brakowalo, a przyjechalabym do ciebie do domu, zeby pogadac, ale nie mialam pojecia, o ktorej wracasz.

– Przepraszam, ze nie zadzwonilam, ale bylam wykonczona.

Deanna oparla sie o stol.

– Nic dziwnego. Juz sie domyslilam.

– O czym ty mowisz?

Deanna spojrzala rozjasnionymi radoscia oczami.

– Rozumiem, ze jeszcze nie zagladalas do siebie i nie widzialas swojego biurka.

– Nie, dopiero przyszlam. A co?

– Chyba musialas zrobic dobre wrazenie.

– O czym mowisz?

– Chodz ze mna – powiedziala Deanna konspiracyjnym tonem i poprowadzila ja do pokoju redakcyjnego. Kiedy Teresa zobaczyla swoje biurko, zabraklo jej tchu. Obok stosu listow, ktore nadeszly w czasie jej nieobecnosci, stal tuzin roz, starannie ulozonych w krysztalowym wazonie.

– Przyniesiono je dzisiaj z samego rana. Poslaniec byl zdziwiony, ze ciebie tu nie ma, ale podszylam sie pod ciebie.

Teresa sluchala Deanny jednym uchem. Siegnela po koperte oparta o wazon i wyjela ze srodka kartke. Deanna stala za nia i zagladala przez ramie.

Najpiekniejszej kobiecie, jaka znam…

Teraz znowu jestem sam, juz nic nie jest takie samo jak przedtem.

Niebo jest bardziej szare, ocean posepniejszy. Naprawisz to? Wystarczy, ze znowu zobaczysz sie ze mna.

Tesknie za Toba,

Garrett

Teresa usmiechnela sie i wsunela kartke z powrotem do koperty. Pochylila sie i powachala bukiet.

– Musialas spedzic niezwykly tydzien – powiedziala Deanna.

– Rzeczywiscie – odparla Teresa.

– Nie moge doczekac sie wszystkich pikantnych szczegolow.

– Sadze – zaczela Teresa, rozgladajac sie po redakcji i widzac, ze pozostali obserwuja ja dyskretnie – ze porozmawiamy o tym pozniej, jak zostaniemy same. Nie chce, by caly zespol plotkowal na ten temat.

– Juz plotkuja, Tereso. Juz nie pamietaja, kiedy ostatni raz poslaniec przyniosl tu kwiaty. Ale dobrze, pogadamy pozniej.

– Powiedzialas im, kto je przyslal?

– Oczywiscie, ze nie. Szczerze mowiac, lubie zostawiac ich w niepewnosci. – Rozejrzala sie po redakcji. – Sluchaj, Tereso, mam troche roboty. Co sadzisz o wspolnym lunchu? Wtedy moglybysmy porozmawiac.

– Dobrze. Gdzie?

– Na przyklad u Mikuniego? Zaloze sie, ze w Wilmington nie podawali suszi.

– Swietny pomysl. Dziekuje ci, ze dochowalas tajemnicy.

– To nic takiego.

Deanna lekko poklepala przyjaciolke po ramieniu i wrocila do swojego gabinetu. Teresa jeszcze raz pochylila sie nad biurkiem i powachala kwiaty, potem przesunela wazon na bok. Zaczela porzadkowac poczte, udajac przed soba, ze nie zauwaza kwiatow. Tymczasem koledzy wrocili do zwyklych zajec. Upewnila sie, ze nikt na nia nie zwraca uwagi i wykrecila numer sklepu Garretta.

Ian odebral telefon.

– Chwileczke, chyba jest w kantorku. A kto dzwoni?

– Prosze powiedziec, ze ktos, kto chce sie umowic na lekcje nurkowania za dwa tygodnie – probowala mowic obojetnym tonem, poniewaz nie byla pewna, czy Ian cos o nich wie.

Ian poprosil, zeby sie nie rozlaczala, na chwile zapadla cisza. Potem rozlegl sie w ciszy trzask i odezwal sie Garrett.

– Czym moge sluzyc? – spytal znuzonym glosem.

– Nie powinienes tego robic, ale kwiaty sa piekne – powiedziala.

Rozpoznal jej glos i ozywil sie.

– Ach, to ty. Ciesze sie, ze dotarly.

– Skad wiedziales, ze lubie roze?

– Nie wiedzialem, ale nigdy nie slyszalem o kobiecie, ktora nie lubilaby roz, wiec zaryzykowalem.

Usmiechnela sie.

– Zawsze posylasz kobietom kosze roz?

– Milionom. Mam mnostwo wielbicielek. Instruktorzy nurkowania sa prawie jak gwiazdy filmowe.

– Czyzby?

– Nie wiedzialas? Myslalem, ze jestes kolejna wielbicielka.

Rozesmiala sie.

– Piekne dzieki.

– Prosze bardzo. Czy pytano, kto je przyslal?

– Naturalnie.

– Mam nadzieje, ze mowilas same mile rzeczy.

– Oczywiscie. Powiedzialam im, ze masz szescdziesiat osiem lat i jestes gruby, a przez twoja okropna zajecza warge nie sposob cie zrozumiec. Ale byles taki zalosny, ze zlitowalam sie i poszlam z toba na lunch, a teraz, niestety, okropnie mi sie narzucasz.

– Niezle to wymyslilas! – zawolal. Umilkl na chwile. – Mam nadzieje, ze roze przypomna ci, ze o tobie mysle.

– Przypomna.

– Mysle o tobie i nie chce, zebys o tym zapominala.

Spojrzala na kwiaty.

– Obiecuje – rzekla cicho.

Odlozyli sluchawki. Teresa siedziala spokojnie przez chwile, potem ponownie siegnela po kartke. Przeczytala ja jeszcze raz, a zamiast wlozyc ja z powrotem miedzy kwiaty, schowala do torebki. Znala kolegow, wiec byla pewna, ze ktos przeczyta kartke, gdy jej nie bedzie przy biurku.

** ** **

– Jaki on jest?

Deanna siedziala w restauracji naprzeciw Teresy, ktora podala jej zdjecia z wakacji.

– Nie wiem, jak zaczac.

Deanna przygladala sie zdjeciom Garretta i Teresy na plazy.

– Najlepiej od poczatku. Nie pomin ani jednego szczegolu – poprosila, nie odrywajac spojrzenia od fotografii.

Teresa opowiedziala jej juz o spotkaniu w porcie, wiec teraz zaczela opisywac pierwsza wspolna wyprawe

Вы читаете List w butelce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату