· Jezdza za mna, ale nic sie nie martw. Sa w porzadku.

· Co masz na mysli, mowiac „nie martw sie”? Takich rzeczy nie mowi sie do matki. Oczywiscie, ze bede sie martwila. Wygladaja na rzezimieszkow. – Mama przepchnela sie kolo mnie, podeszla do auta i zastukala w szybe.

Szyba zjechala w dol i Mitchell popatrzyl na moja mame.

· Jak leci? – zapytal.

· Dlaczego sledzicie moja corke?

· Powiedziala pani, ze ja sledzimy? Nie powinna byla tego robic. Nie chcemy martwic matek.

· W domu mam bron i jesli bede musiala, zrobie z niej uzytek – ostrzegla mama.

· Rety, prosze pani, nie trzeba od razu stawiac sprawy na ostrzu noza – probowal je uspokoic Mitchell. – Co sie z ta rodzina dzieje? Wszyscy sa zawsze wrogo nastawieni. Po prostu troche sobie jezdzimy za pani dzieciakiem.

· Mam wasz numer rejestracyjny – oznajmila mama. – Jesli mojej corce cokolwiek sie stanie, zadzwonie na policje.

Mitchell nacisnal guzik i okno zamknelo sie.

· Przeciez ty nawet nie masz broni, prawda? – zapytalam mame.

· Powiedzialam tak, zeby ich nastraszyc.

· Hm. Dzieki. Mysle, ze teraz wszystko bedzie w porzadku.

· Ojciec moglby uruchomic swoje znajomosci i zalatwic ci dobra posade w zakladach Personal Products - powiedziala mama. – Corka Evelyn Nagy tam pracuje i ma trzytygodniowy platny urlop.

Sprobowalam wyobrazic sobie Cudowna Kobiete, pracujaca przy linii produkcyjnej w fabryce Personal Products, ale nie byl to pociagajacy obraz.

· Nie wiem – zawahalam sie. – Nie sadze, zeby moja przyszlosc byla zwiazana z Personal Products. – Wsiadlam do Wielkiego Blekitu i pomachalam mamie na pozegnanie.

Jeszcze raz spojrzala groznie na Mitchella i wrocila do domu.

· Przechodzi klimaterium – powiedzialam do Boba. -Latwo sie denerwuje. Nie ma sie czym martwic.

rozdzial 7

W koncu pojechalam do biura, a za mna Mitchell i Habib, ktorzy caly czas siedzieli mi na ogonie.

Kiedy Bob i ja stanelismy w drzwiach, Lula wyjrzala przez okno.

· Wyglada na to, ze ci dwaj idioci maja latajacy dywan.

· Tak. Wlocza sie za mna od switu. Mowia, ze ich szef traci cierpliwosc do szukania Komandosa.

· Nie tylko on – powiedzial Yinnie ze swojego gabinetu. – Joyce znalazla jeden cholerny znak zapytania, a ja czuje, jak rosnie mi wrzod. Nie mowiac o tym, ze moge stracic gruba forse za Morrisa Munsona. Lepiej zabieraj sie stad i znajdz tego psychola.

Na cale szczescie Munson na pewno dotarl juz do Tybetu i nigdy go nie znajde.

· Cos nowego? – zapytalam Connie.

· Nic, o czym chcialabys wiedziec.

· Powiedz jej. To jest dobre – powiedziala Lula.

· Wczoraj w nocy Yinnie wykupil goscia, ktory nazywa sie Douglas Kruper. Kruper sprzedal samochod pietnastoletniej corce jednego z szanowanych senatorow naszego stanu. Wracajac do domu nowo kupionym samochodem, dzieciak dal sie zlapac za jazde na czerwonym swietle i bez prawa jazdy, i okazalo sie, ze samochod jest kradziony. A teraz najlepsze. Napisano, ze ten samochod to rollswagen. Czy przypadkiem nie znasz kogos, kto nazywa sie Douglas Kruper?

· Znany takze jako Diler – powiedzialam. – Chodzilam z nim do szkoly.

· No coz, przez jakis czas nie bedzie mogl robic interesow.

· Jak sie zachowywal, kiedy go aresztowali? – zapytalam Yinniego.

· Plakal jak dziecko – odparl Yinnie. – To bylo niesmaczne. Przyniosl wstyd wszystkim przestepcom.

Dla swietego spokoju podeszlam do szafy z aktami, zeby sprawdzic, czy mamy cos na temat Cynthii Lot-te. Nie bylam zbytnio zdziwiona tym, ze nic nie znalazlam.

· Mam sprawe do zalatwienia w miescie – poinformowalam. – Moge zostawic tu Boba? Powinnam wrocic za jakas godzine.

· Pod warunkiem, ze nie wejdzie do mojego gabinetu – odezwal sie Yinnie.

· Coz, nie mowilbys tak, gdyby Bob byl kaczka -powiedziala Lula.

Yinnie trzasnal drzwiami i zaryglowal sie.

Zapewnilam Boba, ze wroce na lunch, i popedzilam do samochodu. W najblizszym bankomacie wyciagnelam piecdziesiat dolarow z konta; potem pojechalam na Grant Street. Dougie mial dwie buteleczki perfum Dolce Yita, ktore wydawaly sie zbytnim luksusem, kiedy oddawalam latajaca maszyne, ale moze teraz, gdy mial problemy z prawem, cena spadnie. Oczywiscie nie jestem osoba, ktora czerpie korzysci z czyjegos nieszczescia, ale, do cholery, tutaj chodzi o perfumy Dolce Yita.

Kiedy dojechalam do domu Dougiego, staly przed nim trzy samochody. Rozpoznalam jeden z nich, ktory nalezal do mojego przyjaciela Eddiego Gazzary. Eddie i ja dorastalismy razem. Teraz on jest glina i mezem mojej kuzynki Shirley Jeczybuly. Na drugim samochodzie byl identyfikator drogowki, a trzeci byl pietnastoletnim cadillakiem z oryginalnym lakierem i bez cieniardzy. Nie chcialam myslec o mozliwych konsekwencjach, ale wygladal jak samochod Louise Greeber. Co robila tutaj jedna z przyjaciolek babci?

W srodku malutki domek szeregowy byl zapelniony towarem i ludzmi. Dougie krecil sie miedzy nimi, kompletnie oszolomiony.

· Wszystko musi pojsc – powiedzial do mnie. – Zamykam interes.

Ksiezyc tez tam byl.

· Hej, to nie jest w porzadku, facetka – zagadnal. -Ten czlowiek mial interes, ktory sie krecil. Ma prawo prowadzic interes, prawda? Chce przez to zapytac, gdzie sie podzialy jego prawa? Jasne, sprzedal kradziony samochod dzieciakowi. Hej, wszyscy popelniamy bledy. Mam racje?

· Popelniasz przestepstwo, placisz czasem – oswiadczyl Gazzara, trzymajac sterte levisow. – Dougie, ile za to chcesz?

Wzielam Gazzare na bok.

· Musze z toba pogadac o Komandosie.

· Allen Barnes szuka go od dluzszego czasu – rzekl Eddie.

· Czy Barnes ma jakies dowody przeciwko Komandosowi, oprocz tej kasety wideo?

· Nie mam pojecia. Nie jestem dopuszczony do sledztwa. Brak jakichkolwiek przeciekow. Nie chca popelnic zadnego bledu w tej sprawie.

· Czy Bames bierze pod uwage innych podejrzanych?

· W kazdym razie ja nic na ten temat nie slyszalem. Ale, jak mowilem, nie jestem dopuszczony do sprawy. Woz policyjny zatrzymal sie na srodku ulicy i weszlo dwoch mundurowych.

· Slyszalem, ze wyprzedajecie towar – powiedzial jeden z nich. – Macie tutaj jakies tostery?

Wyjelam z pudla dwie buteleczki perfum i dalam Dou-giemu dziesiataka.

· Co masz zamiar teraz robic?

· Nie wiem. Czuje sie przegrany – oswiadczyl Dougie. – Nic mi sie nie udaje. Niektorzy faceci po prostu nie maja szczescia.

· Glowa do gory, facet – powiedzial Ksiezyc. – Cos sie znajdzie. Musisz robic tak, jak ja. Plynac z pradem.

· Pojde do wiezienia! – zajeczal Dougie. – Wpakuja mnie do wiezienia!

· Slyszysz, co do ciebie mowie? – ciagnal Ksiezyc. -Cos sie znajdzie. Pojdziesz do wiezienia, to nie bedziesz musial sie o nic martwic. Nie bedzie trzeba placic czynszu. Ani przejmowac sie rachunkami za jedzenie. Opieka dentystyczna za darmo. To ma swoja wartosc, facet. Chyba nie bedziesz krecil nosem na darmowego dentyste.

Wszyscy przez chwile wpatrywali sie w Ksiezyca, podziwiajac rozwage jego wypowiedzi.

Przeszlam przez dom i zajrzalam na podworze, ale nie zauwazylam ani babci, ani Louise Greeber. Pozegnalam

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату