sie z Gazzara i zaczelam sie przeciskac przez tlum w strone drzwi.

· Milo z twojej strony, ze wsparlas Dougstera – powiedzial Ksiezyc, kiedy wychodzilam. – To bylo cholernie luzackie z twojej strony, facetka.

· Po prostu chcialam miec Dolce Vita – wyjasnilam.

Cadillac juz odjechal. Latajacy dywan sterczal na rogu. Wsiadlam do buicka i popsikalam sie perfumami, zeby zrekompensowac sobie pryszcz na policzku i te beznadziejne dziurawe dzinsy. Doszlam do wniosku, ze perfumy nie wystarcza, wiec pociagnelam rzesy tuszem i spielam wlosy. Lepiej wygladac jak dziwka z pryszczem niz jak cwok z pryszczem.

Pojechalam do centrum, do biura mojego bylego meza, ktore znajdowalo sie w Shuman Building. Ri-chard Orr, adwokat z urzedu i skurczybyk, ktory lata za spodniczkami. Byl mlodszym wspolnikiem w spolce prawniczej Rabinowitz, Rabinowitz, Zeller i Skurczybyk. Wjechalam winda na drugie pietro i poszukalam drzwi z jego nazwiskiem wygrawerowanym zlotymi literami. Nie bylam tutaj czestym gosciem. Nasz rozwod nie odbyl sie w przyjaznej atmosferze i nie wysylalismy do siebie kartek swiatecznych. Raz na jakis czas nasze drogi zawodowe krzyzowaly sie.

Cynthia Lotte siedziala przy biurku i wygladala w tym swoim popielatym kostiumie i bialej bluzce jak zywa reklama Ann Taylor.

Kiedy weszlam, popatrzyla na mnie z poplochem w oczach, prawdopodobnie pamietajac mnie z ostatniej wizyty, kiedy to troche sie posprzeczalismy z Dickiem.

· Nie ma go w biurze – powiedziala. Bog naprawde istnieje.

· A kiedy bedzie?

· Trudno powiedziec. Dzisiaj jest w sadzie.

Nie miala obraczki na palcu. I nie wygladala na gleboko zasmucona. Malo tego, wygladala na w pelni szczesliwa, moze z malym wyjatkiem: ze zwariowana ekszona Dicka jest wlasnie w jej biurze.

Spojrzalam z udawanym podziwem na czesc recepcyjna biura.

· Jak tu milo. Praca w takim miejscu musi byc wspaniala.

· Przewaznie.

Odebralam to jako „prawie zawsze, z wyjatkiem tej chwili”.

· Sadze, ze to bardzo dobre miejsce pracy dla niezameznych kobiet. Pewnie masz okazje spotykac wielu mezczyzn?

· Do czego zmierzasz?

· No coz, wlasnie myslalam o Homerze Ramosie. Wiesz, zastanawialam sie, czy poznalas go tutaj.

Na chwile zapadla glucha cisza i moglabym przysiac, ze slyszalam, jak wali jej serce. Nie odezwala sie ani slowem. Nie wiedzialam, co dzieje sie w jej umysle, ale lamalam sobie nad tym glowe. Pytanie o Homera Ramosa zabrzmialo troche bardziej obrazliwie, niz planowalam, i czulam sie jakos niezrecznie. Zwykle bywam grubianska jedynie w myslach.

Cynthia Lotte pozbierala sie i spojrzala mi prosto w oczy. Miala powazny wyraz twarzy i opanowany glos.

· Nie chce zmieniac tematu – powiedziala – ale czy nie probowalas zatuszowac tego pryszcza korektorem? Wzielam glebszy oddech.

· Nie. Nie sadzilam…

· Musisz uwazac, bo jak pryszcz robi sie taki duzy, czerwony i jest wypelniony ropa, to moze po nim zostac blizna.

Rece powedrowaly w kierunku twarzy, zanim zdolalam je zatrzymac. Ludzie, ona ma racje! Pryszcz byl ogromny. Powiekszal sie. Niech to diabli! Uruchomil mi sie alarm krytycznych sytuacji i do mozgu zostala wyslana wiadomosc nastepujacej tresci: „Wiac! Kryc sie!”.

· Musze juz isc – oswiadczylam, wycofujac sie. – Powiedz Dickowi, ze nie mialam nic pilnego. Po prostu bylam w okolicy i chcialam sie przywitac.

Wyszlam, dotarlam do schodow i pognalam przez hol do drzwi wyjsciowych. Wpadlam do buicka i nachylilam sie do lusterka, zeby obejrzec pryszcz.

Obrzydliwe!

Oparlam sie o siedzenie i zamknelam oczy. Nie dosc, ze mialam ohydny wyprysk, to jeszcze Cynthia Lotte spuscila mnie po brzytwie. Nie dowiedzialam sie niczego dla Komandosa. Wiedzialam na temat Cynthii jedynie to, ze niezle wyglada w popielatym i ze nadepnela mi na odcisk. Wystarczyla jedna wzmianka o moim syfku i juz bylam za drzwiami.

Popatrzylam za siebie, na Shuman Building, zastanawiajac sie, czy Ramos prowadzil jakies interesy z firma Dicka. I co to byly za interesy? Wtedy wydawaloby sie prawdopodobne, ze Lotte poznala Ramosa w biurze. Oczywiscie, mogla rownie dobrze spotkac go na ulicy. Budynek, w ktorym miescilo sie biuro Ramosa, stal o jeden dom dalej.

Wlaczylam silnik i przejechalam powoli obok budynku Ramosa. Usunieto juz tasme policyjna, a w holu bylo widac pracownikow. Podjazd zastawiono samochodami firm remontowych.

Przejechalam z powrotem przez miasto i zatrzymalam sie przy Radio Shack na Trzeciej.

· Potrzebuje jakiegos alarmu – zwrocilam sie do dzieciaka w recepcji. – Nic nadzwyczajnego. Po prostu chodzi o cos, co da mi znac, kiedy ktos bedzie otwieral drzwi do mego mieszkania. I przestan sie gapic na moj policzek!

· Nie gapilem sie na pani policzek. Slowo! Nawet nie zauwazylem tego wielkiego pryszcza.

Pol godziny pozniej jechalam do biura, zeby odebrac Boba. Na tylnym siedzeniu, schowany w malej torebce, lezal maly wykrywacz ruchu, przeznaczony do moich drzwi wejsciowych. Powiedzialam sobie, ze potrzebuje go dla poczucia bezpieczenstwa, ale prawda byla taka, ze kupilam go tylko w jednym celu: zeby ostrzegal mnie zawsze, gdy Komandos wlamuje sie do mojego mieszkania. Ale do czego byl mi potrzebny ten alarm? Czy sie balam? Nie. Chociaz Komandos czasami bywal przerazajacy. A moze chodzilo o brak zaufania? Nie. Ufalam Komandosowi. Tak naprawde kupilam ten alarm, poniewaz chociaz raz chcialam miec przewage. Fakt, ze Komandos wchodzi do mojego mieszkania, nawet mnie nie budzac, doprowadzal mnie do szalu.

Zatrzymalam sie przy barze i kupilam pudelko skrzydelek z kurczaka na lunch. Pomyslalam sobie, ze to bedzie najlepsze dla Boba. Zadnych wiekszych kosci, po ktorych moglby zwymiotowac.

Wszystkie twarze rozpromienily sie, kiedy pojawilam sie w drzwiach z pudelkiem skrzydelek z kurczaka.

· Wlasnie mielismy z Bobem ochote na kurczaka -oswiadczyla Lula. – Czytasz w naszych myslach.

Zdjelam pokrywke z pudelka, polozylam ja na podlodze i rzucilam na nia garsc skrzydelek. Wzielam sobie jedno, a reszte oddalam Luli i Connie. Potem zadzwonilam do swojej kuzynki Bunny, ktora pracuje w dziale kredytow.

· Co masz na temat Cynthii Lotte? – zapytalam ja. Oddzwonila blyskawicznie.

· Niewiele – powiedziala. – Ostatnio wziela kredyt na samochod. Placi raty w terminie. Wszystko u niej w porzadku. Mieszka w Ewing. – Na chwile w sluchawce zapadla cisza. – A czego wlasciwie szukasz?

· Nie wiem. Ona pracuje dla Dicka.

· Ach. – Tak jakby to wszystko tlumaczylo.

Wzielam adres i telefon do Lotte i pozegnalam sie z Bunny.

Nastepna osoba, do ktorej zadzwonilam, byl Morelli. Zaden z jego numerow nie odpowiadal, wiec wyslalam mu wiadomosc na pager.

· To zabawne – powiedziala Lula. – Nie kladlas tych skrzydelek na pokrywke od pudelka? Nie moge jej nigdzie znalezc.

Wszyscy popatrzyli na Boba. Z pyska wystawal mu kawalek kartonu.

· O kurna – zachwycila sie Lula. – Przy nim jestem cieniasem.

· Czy zauwazylas u mnie cos niezwyklego? – zapytalam.

· Tylko to, ze wyhodowalas na policzku duzego syfa. Pewnie masz te dni, hm?

· To stres! – Wsadzilam glowe do torebki, szukajac korektora. Latarka, szczotka do wlosow, szminka, guma do zucia Juicy Fruit, rewolwer, chusteczki, balsam do rak, sprej. Korektora nie bylo.

· Mam plaster – powiedziala Connie. – Moglabys sprobowac zakleic go plastrem. Przykleilam plaster na pryszcz.

· Juz lepiej – orzekla Lula. – Teraz wyglada tak, jakbys sie zaciela przy goleniu. Wspaniale.

· Zanim zapomne – dodala Connie. – Jak rozmawialas z tym biurem kredytowym, dzwonili w sprawie Komandosa. Rozeslano list gonczy w zwiazku z morderstwem Rarnosa.

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату