braci spotkalo sie z powodu tragedii rodzinnej. Zdziwila mnie reakcja Alexandra w odpowiedzi na powitanie Hannibala, ale mialam wrazenie, ze nie to przykulo uwage Komandosa.

Babcia weszla do mieszkania, slaniajac sie na nogach.

· Ludzie, co za dzien! – poskarzyla sie. – Jestem wykonczona.

· Jak tam lekcja jazdy?

· Calkiem niezle, jak sadze. Nikogo nie przejechalam. Nie skasowalam auta. A tobie jak minal dzien?

· Mniej wiecej podobnie.

· Wybieralysmy sie z Louise do centrum, zeby odbyc wzmacniajacy spacer dla starszych ludzi, ale zboczylysmy do sklepow. A potem, po lunchu, poszlysmy obejrzec mieszkania. Widzialam kilka, w ktorych moglabym zamieszkac, ale zadne mi do konca nie przypasowalo. Jutro idziemy zobaczyc pare mieszkan w blokach spoldzielczych. – Babcia wetknela nos do garnka z ziemniakami. – To jest cos. Wracam do domu po calodziennej bieganinie, a tu czeka na mnie obiad. Czuje sie prawie jak mezczyzna.

· Na deser jest placek z kremem bananowym – powiedzialam – ale musialam wykorzystac tacke na pieczen. Babcia zerknela do lodowki na placek.

· Moze powinnysmy go zjesc, zanim sie rozmrozi i straci ksztalt.

Uznalam, ze to dobry pomysl, wiec zjadlysmy po kawalku, a mieso dalej sie pieklo.

Jako mala dziewczynka nigdy nie pomyslalabym, ze babcia jest osoba, ktora najpierw rzuci sie na placek. Jej dom zawsze byl schludny i lsnil czystoscia. Meble byly z ciemnego drzewa, tapicerka praktyczna, ale nijaka. Posilki, jak nakazywala tradycja w Burg, zawsze gotowe na dwunasta i osiemnasta. Golabki, dziczyzna, pieczony kurczak, czasami szynka lub pieczen wieprzowa. Moj dziadek nie zjadlby nic innego. Mial ustalone przekonania i pomniejszal pokoje w ich domku szeregowym. Prawda jest taka, ze czubek glowy babci siegal mojego podbrodka, a dziadek byl niewiele wyzszy. Ale przeciez wielkosc nie ma nic wspolnego z centymetrami.

Pozniej zastanawialam sie, kim bylaby moja babcia, gdyby nie wyszla za maz za mojego dziadka. Ciekawa jestem, czy o wiele wczesniej nie zaczelaby najpierw izu-cac sie na deser. Przed posilkiem.

Wyjelam miesne kule z piekarnika i przelozylam je na talerz. Lezac tak obok siebie, wygladaly jak narzady plciowe trolla.

· Spojrz na tych duzych chlopcow – powiedziala babcia. – Przypominaja mi twojego dziadka, oby spoczywal w spokoju.

Kiedy zjadlysmy, zabralam Boba na spacer. Latarnie byly zapalone, a w oknach domow, ktore staly za moim blokiem, swiecily sie swiatla. Minelismy kilka budynkow w blogiej ciszy. Jest to jedna z zalet psow. Nie gadaja za duzo, wiec mozesz isc przed siebie, zaglebiajac sie we wlasne mysli i ukladajac w glowie liste spraw do zalatwienia.

Na mojej liscie bylo zlapanie Morrisa Munsona, lek o Komandosa i zastanawianie sie nad Morellim. Nie wiedzialam za bardzo, co mam z nim zrobic. Serce czulo milosc. Glowa nie byla tego taka pewna. Nie mialo to zadnego znaczenia, bo Morelli nie chcial sie zenic. To ja, ze swoim bijacym zegarem biologicznym, myslalam o malzenstwie, a wokol mnie bylo tylko niezdecydowanie.

· Nie cierpie tego! – zwrocilam sie do Boba.

Bob przystanal i obejrzal sie na mnie, jakby chcial powiedziec: „Co to za wielki problem tam z tylu?”. Ale co Bob mogl wiedziec na ten temat? Ktos obcial mu siusiaka, kiedy byl szczeniakiem. Zostala mu faldka zbednej skory i mgliste wspomnienie. Bob nie mial matki, ktora czekala na wnuki. Bob nigdy nie czul tej presji!

Kiedy wrocilam, babcia spala przed telewizorem. Napisalam na karteczce, ze musze na chwile wyjsc, przyczepilam ja do swetra babci, nakazalam Bobowi, zeby sie przyzwoicie zachowywal i nie gryzl mebli. Rex byl zagrzebany w trocinach i spal obok kawalka placka. W gospodarstwie Stephanie Plum wszystko bylo na swoim miejscu.

Pojechalam prosto do domu Hannibala. Byla osma wieczor i dom wygladal na pusty, ale przeciez zawsze tak wygladal. Zaparkowalam dwie ulice dalej, wysiadlam z samochodu i poszlam na tyly domu. Nie swiecilo sie w zadnym oknie. Wspielam sie na drzewo i popatrzylam na ogrod Hannibala. Calkowita ciemnosc. Zeszlam z drzewa, wrocilam na sciezke i pomyslalam, ze jest tu dziwnie strasznie. Czarne drzewa i krzaki. Ksiezyc nie oswietlal drogi. Jedynie jakis nikly promyk swiatla padal z okien.

Nie chcialabym natknac sie teraz na jakiegos zbira. Ani na Munsona. Ani na Hannibala Ramosa. Moze nawet nie na Komandosa… Chociaz on byl zly w bardzo intrygujacy sposob.

Przestawilam auto tam, gdzie konczyl sie szereg domkow, stad bylo lepiej widac. Odsunelam siedzenie, zamknelam drzwi, obserwowalam i czekalam.

Nie minelo wiele czasu, kiedy poczulam, ze jestem tym czekaniem znuzona. Zeby czas szybciej mi zlecial, zadzwonilam do Morellego.

· Zgadnij kto? – powiedzialam.

· Babcia sie wyprowadzila?

· Nie. Pracuje, a ona jest w domu z Bobem.

· Z Bobem?

· Psem Briana Simona. Opiekuje sie nim przez ten czas, kiedy Simon jest na urlopie.

· Simon nie jest na urlopie. Widzialem go dzisiaj.

· Co?

· Nie moge uwierzyc, ze dalas sie zlapac na jego kit z wakacjami – oswiadczyl Morelli. – Simon usiluje pozbyc sie tego psa, odkad go ma.

· Dlaczego mi o tym nie powiedziales?

· Nie wiedzialem, ze ma zamiar ci go dac.

Zmarszczylam brwi.

· Smiejesz sie? Czy ja slysze smiech?

· Nie. Przysiegam.

Ale to byl smiech. Ten szczur sie smial.

· To nie jest powod do smiechu – oswiadczylam. – Co ja teraz zrobie z tym psem?

· Myslalem, ze zawsze chcialas miec psa.

· Tak… Kiedys. Ale nie teraz! Ten pies wyje. Nie lubi zostawac sam.

· Gdzie jestes? – zapytal Morelli.

· Tajemnica.

· Chryste, chyba nie sterczysz znowu pod domem Hannibala?

· Nie. Nie robie tego.

· Mam ciasto – rzekl kuszaco. – Moze wpadlabys na ciasto?

· Klamiesz. Nie masz zadnego ciasta.

· Ale moglbym miec.

· Nie mowie, ze stercze pod domem Hannibala, gdyby jednak tak bylo, sadzisz, ze to mialoby sens?

· Moge ci tylko powiedziec, ze Komandos dysponuje garstka ludzi, ktorym ufa, i wlasnie oni obserwuja rodzine Ramosa. Natknalem sie na kogos kolo domu Homera w Hunterdon County, wiem takze, ze jest ktos w Deal. Ty siedzisz na Fenwood Street. Nie wiem, czego Komandos szuka, ale domyslam sie, ze wie, co robi. Posiada informacje na temat tej zbrodni, ktorych my nie posiadamy.

· Wyglada na to, ze nikogo nie ma w domu – oznajmilam.

· Alexander jest w miescie, wiec Hannibal pewnie przeprowadzil sie do poludniowego skrzydla rezydencji w Deal. – Morelli odczekal chwile. – Komandos prawdopodobnie chce, zebys tam siedziala, poniewaz jestes bezpieczna. Chce, zebys miala poczucie, ze cos robisz, bo wtedy nie wpakujesz sie w tarapaty. Zdaje sie, ze powinnas dac sobie spokoj i po prostu wpasc do mnie.

· Niezly pomysl, ale ja sadze inaczej.

· I tak warto bylo sprobowac – orzekl Morelli.

Rorfaczylismy sie i zajelam sie z powrotem weszeniem. Morelli pewnie mial racje, Hannibal przebywal teraz na wybrzezu. Istnial tylko jeden sposob, zeby sie o tym przekonac: obserwowac i czekac. O polnocy Hannibala nadal nie bylo. Zmarzly mi stopy i mialam serdecznie dosc siedzenia w samochodzie. Wysiadlam i rozprostowalam kosci. Jeszcze tylko rzuce okiem na tyl domu i zbieram sie.

Szlam sciezka rowerowa, trzymajac w dloni sprej. Bylo ciemno jak w piekle. Zadnego swiatla. Wszyscy wokol spali. Dostalam sie do tylnego wejscia do domu Hannibala i popatrzylam w okna. Zimne, ciemne szyby. Mialam juz odejsc, kiedy uslyszalam stlumiony odglos spuszczania wody. Nie bylo zadnej watpliwosci, skad wydobywal sie ten

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату