Moj paralizator, sprej, oslepiajaca latarka i pilnik do paznokci byly w torebce, ktora wisiala na wieszaku za Munsonem i znajdowala sie poza moim zasiegiem. Rewolwer tkwil gdzies w kanapie, ale naprawde nie chcialam zrobic z niego uzytku. Rewolwery cholernie mnie przerazaja… i zabijaja ludzi. Zabijanie nie zajmuje wysokiej pozycji na liscie zajec, ktore lubie najbardziej.

Zapewne powinnam byla sie ucieszyc, ze widze Mun-sona. Chce przez to powiedziec, ze przeciez i tak mialam go znalezc, prawda? I oto on wlamuje sie do mojego mieszkania.

· Nie ruszaj sie z miejsca – powiedzialam. – Lamiesz zasady wyjscia za kaucja, jestes aresztowany.

· Zrujnowalas mi zycie – odparl. – Zrobilem dla ciebie wszystko, a ty zrujnowalas mi zycie. Zabralas dom, samochod, meble…

· To twoja byla zona, matole! Czy ja wygladam jak twoja byla zona?

· Troche.

· Ani troche! – Zwlaszcza ze jego ekszona byla trupem ze sladami kol na plecach. – Jak mnie znalazles?

· Kiedys pojechalem za toba do domu. Trudno cie nie zauwazyc w tym buicku.

· Tak naprawde nie myslisz, ze jestem twoja zona, prawda?

Jego usta zastygly w oblakanczym grymasie.

· Nie, ale jak pomysla, ze naprawde szajba mi odbila, bede mogl udowodnic, ze jestem wariatem. Biedny, oszalaly z zalu maz stracil nad soba kontrole. W tobie moja jedyna szansa. Teraz musze tylko poderznac ci gardlo, podpalic cie i bede w domu, wolny.

· Jestes szalony!

· Popatrz, to juz dziala.

· No coz, nie uda ci sie, poniewaz jestem zawodowcem wyszkolonym w samoobronie.

· Spojrz prawdzie w oczy. Zasiegnalem o tobie jezyka. Nie jestes w niczym wyszkolona. Sprzedawalas damskie figi, dopoki cie nie wyrzucili.

· Nie wyrzucili mnie. Zostalam zwolniona.

· Wszystko jedno. – Otworzyl dlon, chcac mi pokazac, ze ma w niej noz sprezynowy. Nacisnal przycisk i wyskoczylo ostrze. – Jesli zgodzisz sie wspolpracowac, nie bedzie tak zle. Nie chce cie zabic. Pomyslalem sobie, ze zadam ci kilka ran klutych, zeby dobrze wygladalo. Moze odetne ci sutek.

· Nie ma mowy!

· Posluchaj, damulko, daj mi troche luzu, dobra? Zmagam sie z oskarzeniem o zabojstwo.

· To jest glupie. To nigdy nie wypali! Rozmawiales o tym z prawnikiem?

· Nie stac mnie na prawnika! Moja pochlastana zona wyczyscila mnie ze wszystkiego.

W trakcie naszej rozmowy cofalam sie krok po kroku w strone kanapy. Teraz, kiedy dowiedzialam sie, ze ma zamiar obciac mi sutek, uzycie broni nie wydawalo mi sie takim glupim pomyslem.- Tylko spokojnie – ostrzegj. – Chyba nie chcesz, zebym cie gonil po calym mieszkaniu?

· Chce po prostu usiasc. Nie czuje sie zbyt dobrze. -I nie bylo to dalekie od prawdy. Serce trzepotalo mi w piersiach i czulam, jak wlosy zaczynaja stawac deba. Klapnelam na sofe i wlozylam reke miedzy poduszki. Broni nie bylo. Wlozylam reke pod poduszke obok. Tez nic.

· Co robisz? – zapytal.

· Szukam papierosa – powiedzialam. – Musze zapalic ostatniego papierosa, zeby sie uspokoic.

· Zapomnij. Nadszedl czas. – Rzucil sie na mnie z nozem, zrobilam unik i noz wbil sie w poduszke sofy.

Wrzasnelam i zaczelam grzebac rekami i nogami, szukajac rewolweru. Znalazlam go pod srodkowa poduszka. Munson znowu mnie zaatakowal, postrzelilam go w stope.

Bob otworzyl jedno oko.

· Szmata! – krzyknal Munson, upuszczajac noz i trzymajac sie za stope. – Szmata!

Cofnelam sie i wzielam go na muszke.

· Jestes aresztowany.

· Jestem postrzelony. Jestem postrzelony. Umre. Wykrwawie sie na smierc.

Oboje popatrzylismy na jego stope. Nie chlustala z niej krew. Mial jedynie nieduza plamke kolo malego palca.

· Musialam cie tylko drasnac.

· Ludzie, co za kiepski strzal. Przeciez prawie na mnie stalas. Jak mogjas nie trafic w moja stope?

· Mam sprobowac jeszcze raz?

· Wszystko na nic. Jak zawsze, zawalilas cala sprawe. Gdy tylko mam plan, ty go musisz zniszczyc. Wszystko sobie skalkulowalem. Mialem przyjsc tutaj, odciac ci sutek i podpalic cie. A teraz caly plan na nic. – Machnal rekami z obrzydzeniem – Kobiety! – Odwrocil sie i zaczal kustykac w kierunku drzwi.

· Hej! – krzyknelam. – Gdzie idziesz?

· Wychodze. Palec u nogi wsciekle mnie boli. Popatrz na moj but. Jest calkiem rozpruty. Myslisz, ze buty rosna na drzewach? Widzisz, o tym wlasnie mowilem. Nie masz szacunku dla nikogo, z wyjatkiem siebie. Wy, kobiety, wszystkie jestescie takie same. Tylko brac, brac i brac. Daj mi, daj mi, daj mi.

· Nie martw sie butami. Panstwo na pewno sprawi ci nowe. – A takze ladny pomaranczowy kombinezon i kajdanki.

· Zapomnij o tym. Nie wroce do wiezienia, dopoki wszyscy nie beda przekonani, ze jestem oblakany.

· Ja ci juz nie uwierze. Poza tym mam bron i strzele znowu, jesli mnie do tego zmusisz. Podniosl rece do gory.

· Dalej, strzelaj.

Nie dosc, ze nie moglam zmusic sie do tego, zeby strzelic do nieuzbrojonego czlowieka, to jeszcze zabraklo mi naboi. Byly na mojej liscie zakupow. Mleko, chleb, naboje.

Wyprzedzilam go, porwalam torebke z wieszaka i wysypalam cala jej zawartosc na podloge, poniewaz byl to najszybszy sposob znalezienia kajdanek i spreju na psy. Oboje rzucilismy sie na porozrzucane szpargaly, ale Munson wygral. Porwal z podlogi sprej i odskoczyl do drzwi.

· Jak pojdziesz za mna^ to nim prysne – zagrozil.

Obserwowalam, jak biegnie wzdluz korytarza utykajacym galopem, oszczedzajac ranna stope. Zatrzymal sie przy drzwiach do windy i potrzasnal butelka ze sprejem w moim kierunku.

· Jeszcze tu wroce – zapowiedzial. – Potem wszedl do windy i zniknal.

Zamknelam drzwi na zamek. Wspaniale… I po co mi to wszystko? Poszlam do kuchni, zeby znalezc cos na pocieszenie. Tort zjedzony. Placek zjedzony. Nie ma zadnych ukrytych i zapomnianych batonikow w ciemnych zakamarkach szafki. Alkoholu tez nie ma. Ani kulek serowych. Sloik z maslem orzechowym jest pusty.

Zjedlismy z Bobem kilka oliwek, ale w ogole nie spelnily zadania.- Trzeba je zamrozic – powiedzialam do Boba.

Pozbieralam z podlogi w przedpokoju wszystkie szpargaly i wrzucilam z powrotem do torebki. Polozylam na ladzie zepsuty alarm, zgasilam swiatlo i wrocilam do lozka. Lezalam w ciemnosciach, a ostatnia grozba Munsona powracala w moich myslach jak bumerang. Nie mialo znaczenia, czy naprawde byl szalony, czy tylko udawal; za kluczowa sprawe uznalam to, ze o maly wlos nie zostalam bez sutka. Moze nie powinnam klasc sie spac, dopoki nie zaloze zasuwy w drzwiach. Powiedzial, ze wroci, a ja nie wiedzialam, czy to bedzie za godzine, czy nastepnego dnia.

Problem polegal na tym, ze nie bylam w stanie lezec z otwartymi oczami. Probowalam cos zaspiewac, ale zasnelam w polowie piosenki Dziewiecdziesiat dziewiec butelek piwa na scianie. Pamietalam tylko, ze zanim zasnelam, bylam przy piecdziesiatej butelce piwa, a potem nagle sie obudzilam z uczuciem, ze nie jestem w pokoju sama. Zamarlam w bezruchu, z bijacym sercem i wstrzymanym oddechem. Nie bylo slychac odglosu krokow na dywanie. W powietrzu nie unosil sie zapach ciala szalenca. To tylko irracjonalne przeswiadczenie, ze ktos jest na moim terenie.

Zaraz potem, bez zadnego ostrzezenia, poczulam, jak czyjes palce zacisnely sie na moim nadgarstku, i zostalam pobudzona do czynu. Poziom adrenaliny w moim organizmie wzrosl i rzucilam sie z kanapy na intruza. Przez chwile lezalam przyduszona przez niego, co nie bylo specjalnie niemilym doswiadczeniem, poniewaz stwierdzilam, ze to Komandos.

Lezelismy piers przy piersi, udo przy udzie, z jego dlonmi zacisnietymi na moich nadgarstkach. Przez chwile tylko oddychalismy.

· Niezla akcja, laleczko – powiedzial. I pocalowal mnie.

Tym razem nie mialam watpliwosci co do jego intencji. To nie byl sposob, w ktory caluje sie na przyklad

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату