kuzynke. Byl to raczej sposob, w ktory mezczyzna caluje kobiete, kiedy chce zedrzec z niej ubranie i sprawic, zeby zaspiewala swoj hymn.

Pocalowal mnie jeszcze mocniej, a jego dlonie powedrowaly pod moj podkoszulek i zaczely bladzic po brzuchu. Dzieki Bogu, ze jeszcze mialam obydwa sutki! Elektryzujacy powiew goraca sprawil, ze nabrzmialy.

Drzwi od sypialni otwarly sie z hukiem i wyjrzala z nich babcia.

· Hej tam, wszystko w porzadku? Wspaniale! Teraz akurat sie obudzila!

· Tak. Wszystko gra – powiedzialam.

· Czy to Komandos lezy na tobie?

· Pokazywal mi wlasnie jeden z chwytow samoobrony.

· Nie mialabym nic przeciwko nauce samoobrony -oswiadczyla babcia.

· Wlasnie skonczylismy.

Komandos stoczyl sie ze mnie i polozyl sie na plecach.

· Gdyby nie byla twoja babcia, tobym ja zastrzelil.

· Kurza twarz – zaklela babcia. – Zawsze najlepsze kawalki przechodza mi kolo nosa. Wstalam i poprawilam koszulke.

· Nie stracilas wiele. Mialam wlasnie zamiar zrobic czekolade na goraco. Chcesz filizanke?

· Jasne – powiedziala babcia. – Pojde wlozyc szlafrok.

Komandos spojrzal na mnie. W pokoju panowal mrok, tylko waska struzka swiatla padala z otwartych drzwi do sypialni. Jednak bylo na tyle jasno, ze dostrzeglam usmiech na jego ustach i grozny wzrok.

· Ocalona przez babcie.

· Napijesz sie goracej czekolady? Poszedl za mna do kuchni.

· Dalej.

Dalam mu kartke z rysunkiem.

· Szkic, ktory chciales.

· Chcesz mi powiedziec o czyms jeszcze? Wiedzial o Alexandrze Ramosie.- Skad wiesz?

· Obserwowalem dom przy plazy. Widzialem, jak Ra-mos wsiadal do twojego samochodu.

Nalalam mleka do dwoch kubkow i wstawilam je do mikrofali.

· O co w tym wszystkim chodzi? Zatrzymal mnie, zeby wyludzic papierosa.

Komandos usmiechnal sie.

· Czy kiedykolwiek probowalas rzucic palenie? Pokrecilam glowa.

· To nie zrozumiesz tego.

· Paliles?

· Robilem wszystko. – Wzial z lady wykrywacz ruchu i obrocil go w dloni. – Zauwazylem zerwany lancuch przy drzwiach.

· Dzisiaj w nocy nie jestes moim jedynym gosciem.

· Co sie stalo?

· Taki jeden, ktory sie nie stawil, wlamal sie do mojego mieszkania. Postrzelilam go w stope i poszedl sobie.

· Zdaje sie, ze nie czytalas Podrecznika dla lowcow nagrod. Naszym zadaniem jest lapac dych kolesiow i pakowac ich z powrotem do wiezienia.

Wsypalam czekolade do goracego mleka.

· Ramos chce, zebym dzisiaj znowu tam byla. Zaoferowal mi posade osobistego przemytnika papierosow.

· To nie jest praca dla ciebie. Alexander potrafi zachowywac sie gwaltownie, dziwacznie i paranoidalnie. Ma zapisane leki, ale nie zawsze je bierze. Hannibal wynajal ochroniarzy, zeby mieli go na oku, ale on robi facetow w konia. Wymyka sie spod ich kontroli, kiedy tylko nadarza sie okazja. Miedzy Hannibalem a Alexandrem trwa proba sil, a ty przeciez nie chcesz dostac sie w krzyzowy ogien.

· Czyz to nie jest mile? – zachwycila sie babcia, czlapiac do kuchni i porywajac kubek czekolady. – Mieszkanie z toba jest prawdziwa frajda. Kiedy mieszkalam z twoja matka, w srodku nocy nigdy nie odwiedzali nas mezczyzni.

Komandos odlozyl alarm na lade.

· Musze isc. Milego picia czekolady. Odprowadzilam go do drzwi.

· Czy mam cos jeszcze dla ciebie zrobic? Sprawdzic poczte? Podlac kwiatki?

· Poczte przekazuja mojemu prawnikowi. A kwiatki podlewam sam.

· Wiec czujesz sie dobrze w swojej jaskini Batmana?

W kacikach jego ust pojawil sie cien usmiechu. Pochylil sie do przodu i pocalowal mnie w kark, tuz nad wycieciem podkoszulka.

· Slodkich snow.

Zanim wyszedl, pozegnal sie z babcia, ktora byla jeszcze w kuchni.

· Coz za mily i uprzejmy mlody czlowiek – orzekla babcia. – No i niezle przypakowany.

Zajrzalam do szafy babci, znalazlam butelke alkoholu i dolalam troche do mojej czekolady.

Nazajutrz rano obie z babcia mialysmy kaca.

· Nie moge pic czekolady tak pozno w nocy – powiedziala babcia. – Czuje sie tak, jakby za chwile mialy mi eksplodowac oczy. Moze powinnam zrobic sobie badania na jaskre.

· A moze raczej powinnas sprawdzic poziom alkoholu we krwi?

Polknelam kilka tabletek aspiryny i powloklam sie na parking. Byli tam juz Habib i Mitchell, ktorzy czekali na mnie w minivanie z dwoma fotelikami dla dzieci na tylnym siedzeniu, ale bez dzieci.

· Niezly samochod zwiadowczy – powiedzialam. -Swietnie sie nadaje.

· Nie zaczynaj – ostrzegl Mitchell. – Nie jestem w nastroju.

Spojrzal na mnie zlowrogo.

· Ulatwie wam zycie, zebyscie sie nie zgubili, i powiem, ze najpierw jade do biura.- Nienawidze tego miejsca – powiedzial Habib. – Jest przeklete! To dzielo diabla!

Pojechalam do biura i zaparkowalam przed wejsciem. Habib zatrzymal sie kawalek dalej i nie wylaczyl silnika.

· Czesc, przyjaciolko – powitala mnie Lula. – A gdzie Bob?

· Zostal z babcia. Spia.

· Wydaje mi sie, ze ty tez powinnas sie przespac. Wygladasz potwornie. Jesli reszta twojej twarzy bylaby tak czarna, jak twoje cienie pod oczami, to moglabys zamieszkac w moim sasiedztwie. Oczywiscie dobra wiadomosc jest taka, ze dzieki tym czarnym cieniom i przekrwionym oczom prawie nie widac tego wielkiego, paskudnego pryszcza.

A naprawde dobra wiadomoscia bylo to, ze dzisiaj jeszcze nie zwrocilam na ten pryszcz uwagi. To zabawne, ze taka drobnostka, jak grozba utraty zycia, moze zmniejszyc znaczenie pryszcza. Dzisiaj najbardziej zalezalo mi na schwytaniu Munsona. Nie chcialam zaliczyc kolejnej bezsennej nocy ze strachu, ze stane w plomieniach.

· Mam przeczucie, ze Morris Munson wrocil dzisiaj rano do swojego domu – powiedzialam do Luli. – Jade tam i mam zamiar go zdeptac.

· Jade z toba. Nie mam nic przeciwko temu, zeby kogos dzisiaj zdeptac. Jestem dzisiaj naprawde w nastroju do deptania.

Wyjelam bron z torebki.

· Wyglada na to, ze nie mam naboi – powiedzialam do Connie. – Masz gdzies zapasowe? Yinnie wyjrzal z gabinetu.

· Wkladasz naboje do rewolweru? Czy ja dobrze slyszalem? A coz to za okazja?

· Czesto miewam naladowany rewolwer – oswiadczylam, mruzac oczy, i wkurzylam sie. – Wlasnie ostatniej nocy kogos postrzelilam.

Wszystkim zaparlo dech.

· Kogo postrzelilas? – zapytala Lula.

· Morrisa Munsona. Wlamal sie do mojego mieszkania.

Yinnie poruszyl sie gwaltownie.

· Gdzie on jest? Nie zyje? Nie postrzelilas go w plecy, prawda? Zawsze powtarzam – tylko nie w plecy!

· Nie postrzelilam go w plecy. Trafilam w stope.

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату