Zaszlochala, lapiac coraz szybciej powietrze.
– Prosze sie uspokoic – nalegalem. – Wyjasnimy te sprawe, ale najpierw niech mi pani powie, co sie wlasciwie stalo.
Dopiero po paru minutach zapanowala nad soba.
– Wczoraj po poludniu przyszli do laboratorium policjanci i poinformowali go o zabojstwie tych Swope’ow. Bylam tam, pracowalam po drugiej stronie pokoju. Raoul wysluchal ich obojetnie. Sprawial wrazenie, ze cala sprawa w ogole go nie obchodzi. Siedzial przy komputerze i wpisywal dane az do wyjscia policji. Pracowal i pracowal. Zaczelam podejrzewac, ze cos jest nie tak, bo to zupelnie do niego nie pasowalo. Chyba naprawde sie zdenerwowal. Gdy policjanci wyszli, chcialam z nim porozmawiac, ale kazal mi sie zamknac. Potem opuscil budynek, nikomu nie mowiac, dokad idzie.
– Pojechal do La Visty?
– Tak! Prawdopodobnie rozmyslal nad decyzja przez cala noc. Tak czy owak, wyjechal wczesnie rano, dotarl bowiem na miejsce okolo dziesiatej i zaraz wdal sie w sprzeczke. Nie jestem pewna z kim, poniewaz nie pozwolili mu ze mna zbyt dlugo rozmawiac, zreszta… byl taki poruszony, ze mowil bardzo chaotycznie. Polaczylam sie z posterunkiem i rozmawialam z szeryfem. Zamierzaja zatrzymac Raoula do czasu przesluchania przez policje Los Angeles. Nie powiedzial nic wiecej. Poradzil, zeby zadzwonic do adwokata, i odwiesil sluchawke. Wydal mi sie pozbawiony uczuc, mowil o Raoulu jak o przestepcy. Niemal sugerowal, ze znajomosc z Melendezem-Lynchem czyni ze mnie kryminalistke. Sytuacja jak z powiesci Kafki! Nie wiem, jak pomoc Raoulowi. Pomyslalam o panu, gdyz wspomnial kiedys o panskich ukladach w policji. Prosze mi powiedziec, co mam robic?
– Na razie nic. Zadzwonie, gdzie trzeba, i skontaktuje sie z pania. Skad pani dzwoni?
– Z laboratorium.
– Prosze stamtad nie wychodzic.
– Rzadko wychodze.
Nie udalo mi sie dotrzec do Mila, a oficer dyzurny nie chcial mi wskazac miejsca jego pobytu, wiec spytalem o Delana Hardy’ego, ktory czesto wspolpracowal z moim przyjacielem. Czekalem dziesiec minut, zanim mnie wreszcie polaczono. Hardy to elegancki, lysiejacy Murzyn o duzym poczuciu humoru i szczerym usmiechu. Jego umiejetnosci strzeleckie uratowaly mi pewnego dnia zycie.
– Jak sie masz, doktorku.
– Czesc, Del. Musze pilnie porozmawiac z Milem. Dyzurny nie chcial mi nic powiedziec. Nie wiesz czasem, czy Milo wrocil juz z La Visty?
– Nie wrocil, poniewaz wcale tam nie pojechal. Zmiana planow. Od jakiegos czasu pracowalismy nad pewna paskudna sprawa. Wczorajszy dzien wiele wyjasnil.
– Srajacy gwalciciel?
– Tak. Zlapalismy go wreszcie i Milo z kumplem caly ranek przesluchuja drania, odstawiajac skecz pod tytulem „Dobry i zly gliniarz”.
– Gratulacje. Moglbys mu przekazac, zeby do mnie zadzwonil, jak tylko bedzie mogl?
– Cos waznego?
Wyjasnilem mu.
– Poczekaj chwilke. Spytam, czy moze zrobic sobie przerwe.
Kilka minut pozniej wrocil do telefonu.
– Powiedzial, ze zadzwoni do ciebie za pol godziny.
– Wielkie dzieki, Del.
– Nie ma sprawy. Przy okazji, ciagle uzywam tego strata.
Hardy podobnie jak ja gral na gitarze. Byl pierwszorzednym muzykiem, po godzinach koncertowal z kapela rythmandbluesowa. Z wdziecznosci za uratowanie zycia kupilem mu klasycznego fendera stratocastera.
– Ciesze sie, ze dobrze ci sluzy. Pogramy kiedys znowu.
– Koniecznie. Przyjdz do klubu ze swoim sprzetem. Na razie, Alex, musze wracac do pracy.
Zadzwonilem do Helen i nakazalem jej cierpliwosc. Mowila slabym glosem, wiec pocieszalem ja przez chwile, a nastepnie poprosilem, aby mi opowiedziala o swojej pracy. Kiedy sie calkowicie uspokoila, pozegnalem sie. Wiedzialem, ze nic jej nie bedzie. Przynajmniej przez jakis czas.
Milo zadzwonil godzine pozniej.
– Nie moge dlugo rozmawiac, Alex. Skurwiel musi sie dzis przyznac. Wyobraz sobie, ze to jakis student z Arabii Saudyjskiej, krewny rodziny krolewskiej. Moze komus sie to nie spodoba, ale niech mnie diabli, jesli facetowi uda sie wykrecic immunitetem dyplomatycznym.
– Jak go zlapales?
– Niestety nie byla to zadna genialna akcja policyjna. Po prostu zaatakowal kolejna babke, ktora miala w torebce gaz. Psiknela gnojowi w oczy, a kiedy zaczal wrzeszczec, kopnela go kolanem w przyrodzenie i zadzwonila do nas. Taka mala delikatna kobietka – dodal z podziwem. – W mieszkaniu znalezlismy przedmioty nalezace do innych ofiar. Facet sra w gacie, gdy sie podnieci albo zdenerwuje. Przesluchanie bylo bardzo wesole. Najsmieszniejsze, ze jego pieprzony prawnik siedzial w poblizu, wiec tez musial wachac ten smrod.
– Zabawne. Sluchaj, jesli nie mozesz teraz rozmawiac…
– W porzadku. Zrobilem sobie przerwe. Musze zaczerpnac powietrza. Del opowiedzial mi o aresztowaniu Kubanczyka, wiec zadzwonilem do Houtena, a ten poinformowal mnie, co sie zdarzylo. Twoj przyjaciel doktor jest chyba dosc niezrownowazony. Wjechal do miasta dzis rano niczym Gary Cooper w
Az steknalem.
– Poczekaj, to jeszcze nie wszystko. Maja tam duza zelazna brame przy wjezdzie. Byla zamknieta, wiec Melendez-Lynch zaczal wrzeszczec, zeby go natychmiast wpuszczono. Paru ludzi wyszlo go uspokoic, a on sie na nich rzucil. Nie pozostali mu dluzni i dostal po pysku. Kiedy wrocili do srodka, uruchomil samochod i staranowal brame. Wtedy zadzwonili do Houtena, ktory aresztowal twojego przyjaciela za zaklocanie porzadku, poczynione szkody i kto wie, za co jeszcze. Podobno doktor zachowywal sie jak szaleniec, wiec szeryf wpadl na pomysl, ze pewnie chcielibysmy go przesluchac. Zamknal go zatem i zezwolil mu na jedna rozmowe telefoniczna.
– Niewiarygodne.
Milo sie rozesmial.
– Prawda? Gdy mysle o nim, o Valcroix, gdy wspominam historie, ktore opowiada mi Rick… trace resztki wiary w nowoczesna medycyne.
– Moze Swope’owie rowniez tak uwazali?
– Jesli odkryli to samo co ja, nie dziwie sie, ze uciekli.
– Niestety niezbyt daleko zaszli.
– Tak. Teraz, po zlapaniu Saudyjczyka, ich sprawa stanie sie dla mnie najwazniejsza. Musi jednak jeszcze troche poczekac, poniewaz jesli nie przycisniemy sracza gwalciciela, facet wymknie sie nam i wroci do Rijadu.
Jego slowa mnie zmrozily. Milo zawsze bardzo cenil ludzkie zycie i gdyby wierzyl, ze Woody i Nona zyja, mimo sprawy Saudyjczyka znalazlby sposob na energiczniejsze dzialania w sprawie Swope’ow.
– Kiedy uznales, ze nie zyja? – spytalem.
– Co?… Jezu, Alex, przestan analizowac. Niczego nie uznalem. Setki policjantow przeszukuja kaniony, sprawdzam listy zaginionych przynajmniej dwa, trzy razy dziennie. Nie siedze bezczynnie na tylku, na pewno nie! Jednak prawda jest taka, ze w jednej sprawie mam aresztowanego, a w drugiej nie. Nad ktora bys sie skupil na moim miejscu?
– Och, przepraszam, troche mnie poniosly nerwy. Po prostu trudno mi uwierzyc, ze dla malca nie ma juz nadziei.
– Wiem, stary – powiedzial lagodniej. – Tez jestem zdenerwowany. Zbyt wiele czasu spedzilem wsrod krwi i szumowin. Badz ostrozny, Alex. Uwazaj, zebys sie za bardzo nie zaangazowal. Po raz kolejny.
Mimowolnie dotknalem pokancerowanej szczeki.
– Postaram sie. No dobrze, co zrobimy z Raoulem? Musze cos powiedziec jego dziewczynie.
– Nic nie zrobimy. Powiedzialem Houtenowi, ze ma go wypuscic, bo facet moze i jest walniety, ale akurat teraz o nic go nie podejrzewamy. Szeryf jednak stwierdzil, ze Melendeza- Lyncha trzeba zabrac z miasta, bo twoj doktorek nie przestaje gadac, odkad trafil do pudla, a lepiej, zeby nie narobil glupstw w minute po wyjsciu. Skoro uwazasz, ze potrafisz go uspokoic, zadzwonie do Houtena. Powiem, ze jestes psychologiem, to pewnie go wyda pod twoja opieke.
– Sam nie wiem – mruknalem. – Widzialem Raoula podczas napadow zlego humoru, ale nigdy w takim stanie.
– Wybor nalezy do ciebie, Alex. Jezeli twoj przyjaciel nie uspokoi sie i nie zgodzi na rozmowe z prawnikiem albo z kims, kto po niego przyjedzie, posiedzi troche.
Ujawnienie opinii publicznej aresztowania Melendeza-Lyncha naraziloby na szwank jego zawodowa reputacje. Nie znalem zadnej bliskiej mu osoby z wyjatkiem Helen Holroyd, ktora potrafilaby go zabrac z La Visty.
– Decyduj, Alex, bo musze wracac – niecierpliwil sie Milo. – A gdy zaczne przesluchanie, utkne w nim na dobre.
– Dobrze, zadzwon do szeryfa. Powiedz, ze przyjade, najszybciej jak bede mogl.
– Alez ty masz dobre serce! Na razie.
Ponownie zatelefonowalem do Helen i powiedzialem, ze osobiscie dopilnuje uwolnienia szanownego doktora Melendeza-Lyncha. Podziekowala mi wylewnie. Wydalo mi sie, ze zaraz sie rozplacze, wiec szybko sie rozlaczylem. Dla jej wlasnego dobra.
15
Wjechalem seville’em na autostrade krotko po dwunastej w poludnie. Przez pierwsza polowe dwugodzinnej jazdy do La Visty pedzilem, przemierzajac przemyslowa czesc Kalifornii. Mijalem stocznie i doki, gigantyczne salony samochodowe, brudne warsztaty i fabryki zatruwajace powietrze wyziewami z kominow, do polowy przesloniete ogromnymi billboardami. Zamknalem okna, wlaczylem klimatyzacje i kasete z Flora Purim.
W Irvine teren przeobrazil sie nagie w nieskonczone obszary zieleni ze spazmatycznie wirujacymi zraszaczami, poprzecinane rownymi rzedami pomidorow, papryki, truskawek i kukurydzy. Otworzylem okno i poczulem won obornika. Po jakims czasie autostrada zblizyla sie do oceanu i pola ustapily bogatym przedmiesciom Orange County, ktorych zabudowa stopniowo rzedla az do drutu kolczastego otaczajacego dziko wygladajacy zagajnik. Ogrodzone terytorium nalezalo do rzadu i podobno znajdowaly sie tu zaklady testujace bron nuklearna.
Potem utknalem w korku, poniewaz patrol graniczny przeprowadzal w Oceanside wyrywkowa kontrole w poszukiwaniu nielegalnych imigrantow. Funkcjonariusze w szarych mundurach i