zamilowanie do sztuk walki. Zdaje sie, ze jako dziecko byl cherlawy, wiec ojciec, by uchronic go przed losem szkolnej ofiary, postanowil poslac syna na karate. Spodobalo mu sie. Zdobyl nawet czarny pas, potem opanowal po mistrzowsku kick boxing i aikido. Sztuki walki to jego jedyna slabostka, ale jesli sie wezmie pod uwage, jakie slabostki miewaja sludzy Watykanu, ojciec Yves wypada na tym tle zupelnie niewinnie. I jeszcze cos. Chociaz jest wyjatkowo przystojny, a przynajmniej dobrze wychodzi na zdjeciach, nie slyszano, by zdarzaly mu sie „przygody sentymentalne”, zadnych flirtow, ani z dziewczetami, ani z chlopcami. Nic, bezwzgledny celibat.
– Czy mamy cos jeszcze? – zapytal Valoni, nie zwracajac sie do nikogo w szczegolnosci.
– Nic. To wszystko – odparl Giuseppe. – Znow znalezlismy sie w martwym punkcie. Bez poszlak. I co gorsza, nie znamy motywow. Zbadamy te drzwi, chociaz uwazasz, ze to falszywy trop, ale w takim razie, do diabla, ktoredy oni wchodza i wychodza? Przeczesalismy katedre od dolu do gory i moge powiedziec, ze sekretne wejscia to czysta fikcja.
Kardynal wydawal sie szczerze ubawiony, kiedy zapytalismy go o taka mozliwosc. Zapewnil, ze do katedry nie prowadza zadne tajemne przejscia. I ma racje. Sprawdzilismy plany tuneli i kanalow pod miastem i okazuje sie, ze w tym rejonie takich nie ma. Oczywiscie turynczycy zarabiaja kokosy na oprowadzaniu turystow po tunelach i opowiadaniu im historii swojego bohatera, Pietra Mikki.
– Motywem zbrodni byl calun turynski – powiedzial Valoni z naciskiem, nie kryjac zniecierpliwienia. – Przychodza tu dla calunu. Nie wiem, czy chca go ukrasc, czy zniszczyc, ale tym, co ich sprowadza, jest to plotno, co do tego mam pewnosc. Jakies sugestie?
Zapadla krepujaca cisza. Sofia starala sie podchwycic spojrzenie Pietra, ten jednak, ze spuszczona glowa, wydawal sie bardzo zajety zapalaniem cygara, postanowila wiec sama sie odezwac.
– Marco, ja wypuscilabym tego niemowe z wiezienia…
Wszystkie spojrzenia powedrowaly w jej strone. Czy aby sie nie przeslyszeli?
– On moze stac sie naszym koniem trojanskim – ciagnela odwaznie. – Przekonasz sie, Marco. Jesli rzeczywiscie komus chodzi o calun i dziala tak metodycznie, to znaczy, ze istnieje jakas organizacja. Posylaja tych niemych bandytow, a wczesniej wypalaja im opuszki palcow, by zatrzec linie papilarne. Jesli ktorys da sie zlapac, jak ten wiezien, moga zachowac milczenie, odizolowac sie, nie ulec pokusie mowienia. Bez odciskow palcow nie mozna ustalic tozsamosci, korzeni tych ludzi. Moim zdaniem, Marco, twoje grozby pod adresem niemowy nie odniosa skutku. Jestem pewna, ze sam nie poprosi o widzenie z toba. Raczej doczeka do konca wyroku. Zostal mu tylko rok. Mamy dwa wyjscia. Albo zaczekamy jeszcze ten rok, albo przekonasz szefow, by zatwierdzili nowy kierunek sledztwa i wypuscili niemowe z wiezienia. Gdy znajdzie sie na wolnosci, nie bedziemy odstepowali go na krok, bedziemy chodzili za nim jak cienie. Bedzie musial dokads pojsc, z kims sie skontaktowac. To nitka, po ktorej mozemy dotrzec do klebka. Jesli zdecydujesz sie na ten plan, nalezy go dobrze przygotowac. Nie mozemy tak od razu sie odslonic, lepiej poczekac pare miesiecy. Trzeba wymyslic dobry scenariusz, zeby niemowa nie nabral podejrzen, dlaczego tak nagle postanowilismy wypuscic go na wolnosc.
– Boze, alez bylismy glupi! – wykrzyknal Valoni, uderzajac piescia w stol. – Jak to mozliwe, zebysmy byli az tak glupi! My, karabinierzy, wszyscy… Od dwoch lat mamy trop, a siedzimy z zalozonymi rekami. Popatrzyli na niego niepewnie, czekajac na wyjasnienia. Sofia nie wiedziala, czy wlasnie zaaprobowal jej plan, czy zdal sobie sprawe z czegos, co umykalo uwagi pozostalych.
– Zrobimy to, Sofio, zrobimy! – wykrzykiwal Valoni. – To doskonaly pomysl! Wlasnie tak powinnismy postapic. Porozmawiam z ministrem, wszystko mu wyloze, musza tylko zalatwic sprawe z sedzia, prokuratorem czy kim tam jeszcze… Kiedy wypuszcza wieznia, uruchomimy specjalna operacje, by sledzic kazdy jego ruch.
– Szefie – przerwal mu Pietro – nie spiesz sie tak. Najpierw pomyslmy, jak sprzedac te rewelacje samemu niemowie. Czy to nie dziwne, ze z dnia na dzien wyjdzie na wolnosc? Dwa miesiace, jak proponowala Sofia, to malo czasu, wziawszy pod uwage, ze dopiero co oznajmiles mu, iz przez pare lat bedzie gnil w wiezieniu. Jesli nagle go wypuscimy, szybko sie zorientuje, ze to pulapka, nie ruszy sie z miejsca i nigdzie nas nie doprowadzi.
Minerva wiercila sie na niewygodnym krzesle, Giuseppe wydawal sie roztargniony, a Antonino nawet nie drgnal. Wiedzieli, ze teraz musza wyrazic swoje zdanie. To byl rodzaj rytualu.
Valoni wymagal od czlonkow swojego zespolu, by udoskonalali kazdy pomysl, jasno mowiac, co o nim sadza. On podejmowal decyzje, ale dopiero wtedy, gdy wysluchal ich opinii.
– Antonino, dlaczego nic nie mowisz? – ponaglal Valoni.
– Plan Sofii wydaje mi sie rewelacyjny. Uwazam, ze powinnismy tak zrobic, ale zgadzam sie z Pietrem, ze nie mozemy dzialac pochopnie, a wiec zbyt szybko darowac reszty kary niemowie. Mysle, ze powinien odsiedziec caly wyrok.
– Tymczasem mamy siedziec i czekac, az tamci wroca po calun! – wykrzyknal Valoni.
– Calun – odparl Antonino – znajduje sie w pancernej komorze banku i moze tam polezec przez najblizsze pare miesiecy. To nie pierwszy raz, kiedy przez tak dlugi okres nie bedzie udostepniany wiernym.
– Slusznie – poparla go Minerva. – Rozumiem, ze teraz, kiedy juz mamy tego twojego konia trojanskiego, nie mozecie usiedziec na miejscu. Ale jesli nie zaczekamy, mozemy wypuscic z rak nasz jedyny slad. Jestem pewna, ze jesli uwolnimy niemowe teraz, nie zrobi zadnego falszywego kroku.
– Giuseppe?
– Widzisz, szefie, wkurza mnie, tak samo jak ciebie, ze kiedy mamy juz caly szkielet sledztwa, bedziemy czekali, nie kiwnawszy palcem.
– Nie chce czekac – powiedzial stanowczo Valoni. – Nie mozemy czekac caly rok, jak proponuje Pietro.
– Tak nakazywalby zdrowy rozsadek – zgodzil sie Giuseppe. – Ja bym cos robil.
Wszystkie spojrzenia spoczely na Sofii. Valoni uniosl brwi, zachecajac ja do mowienia.
– Moim zdaniem nalezy ponownie przepytac robotnikow. Musimy miec absolutna pewnosc, ze spiecie w instalacji bylo wypadkiem. Musimy tez zbadac watek COCSY, a nawet porozmawiac z D’Alaqua. Byc moze cos nam umyka.
– Masz jakies podejrzenia, Sofio? – spytal Valoni.
– Nic konkretnego, ale intuicja podpowiada mi, ze musimy jeszcze raz przesluchac robotnikow.
Pietro spojrzal na nia z rozdraznieniem. To on prowadzil przesluchania i wywiazal sie z tego zadania doskonale. Mial teczke ze wszystkimi danymi, zarowno dotyczacymi Wlochow, jak i cudzoziemcow, a w policyjnych komputerach i w bazie danych Interpolu nie znalazl niczego, co mogloby swiadczyc przeciwko nim. Ich kartoteki byly czyste.
– Nie ufasz im, bo czesc z nich to cudzoziemcy?
Dla Sofii slowa Pietra byly ciosem ponizej pasa.
– Sam wiesz, ze nie. Po prostu uwazam, ze musimy jeszcze raz przesluchac zarowno cudzoziemcow, jak i Wlochow, a moze nawet samego kardynala.
Valoni zdal sobie sprawe, ze ta dwojka ze soba rywalizuje, i bardzo mu sie to nie spodobalo. Cenil oboje, choc moze troche wyzsze noty dawal Sofii Galloni, ktora szczerze podziwial.
Teraz uwazal, ze Sofia ma racje, ze byc moze cos im umyka, dlatego tez nie zaszkodzi powtorzyc przesluchan. Tylko jak to powiedziec Pietrowi, ktory byl dzisiaj wyjatkowo rozdrazniony? Czy przez zazdrosc, ze to nie on opracowal tak blyskotliwy plan? A moze posprzeczal sie z Sofia, ot, zwykla klotnia kochankow, i teraz bocza sie na siebie na oczach kolegow? Jesli tak, on zaraz to ukroci. Dobrze wiedza, ze nie toleruje sytuacji, kiedy problemy osobiste wplywaja na prace.
– Wszyscy jeszcze raz sprawdzimy, co udalo sie dotychczas ustalic. Nie zamykamy zadnego watku sledztwa.
Pietro wiercil sie, jakby bylo mu niewygodnie na krzesle.
– O co wam wlasciwie chodzi? Chcecie ze wszystkich zrobic podejrzanych? – rzucil.
Valoni zaczynal miec dosc. Dlaczego Pietro mowi do niego tak wyzywajacym tonem?
– Nadal bedziemy prowadzili sledztwo – zapewnil spokojnie. – Natychmiast wracam do Rzymu. Chce porozmawiac z ministrem sprawiedliwosci, by zapalil zielone swiatlo dla tego naszego konia trojanskiego. Zastanowie sie, jak to zrobic, by nie czekajac caly rok, uwolnic niemego wieznia wtedy, kiedy bedzie sie tego najmniej spodziewal. W Rzymie czeka nas duzo pracy, musimy sie wiec rozdzielic. Czesc z nas zostanie w Turynie, inni wyjada, pamietajac, ze powrot do Rzymu nie oznacza odsuniecia od sprawy. Po prostu jest cos do zrobienia w stolicy. Kto zostaje?
– Ja – natychmiast zglosila sie Sofia.
– Ja tez – odezwali sie jednoczesnie Giuseppe i Antonino.
– Doskonale. Wobec tego Minerva i Pietro jada ze mna. O ile wiem, samolot odlatuje o pietnastej, wiec