– Tak, to bardzo porzadni ludzie. John to jedyny znany mi Amerykanin, ktorego nie interesuje wyscig szczurow i opiera sie, kiedy oferuja mu coraz bardziej atrakcyjne posady w innych krajach. Oczywiscie korzysta z wplywow Stuartow, by przez tyle lat utrzymac swoj angaz dyplomatyczny we Wloszech.

– Sadzisz, ze zgodza sie, zebys przyprowadzil mnie na przyjecie?

– Sprobuje ich przekonac. D’Alaqua wywarl na tobie duze wrazenie, prawda?

– Ogromne. Wlasnie w takich facetach chca sie zakochiwac kobiety.

– Zakladam, ze ty sie jednak nie zakochasz.

– Uff, lepiej niczego nie zakladaj – rozesmiala sie Sofia.

– Ostroznie, pani doktor, igrasz z ogniem!

– Nie martw sie, Marco, mocno stoje na ziemi i nie zamierzam sie od niej odrywac. Zreszta D’Alaqua jest poza moim zasiegiem, mozesz spac spokojnie.

– Zadam ci osobiste pytanie. Jesli uznasz, ze wtracam sie w nie swoje sprawy, mozesz mnie poslac do diabla. Co sie dzieje z Pietrem?

– Nie zamierzam posylac cie do diabla, tylko powiem prawde: to koniec. Wiecej z tego zwiazku nie wycisniemy.

– Powiedzialas mu o tym?

– Umowilismy sie na kolacje wlasnie po to, zeby o tym spokojnie porozmawiac. On nie jest glupi i wie, co sie swieci.

– Ciesze sie.

– Cieszysz sie? Z czego?

– Bo to nie jest facet dla ciebie. To dobry, porzadny czlowiek, ma fantastyczna zone, ktora oszaleje ze szczescia, odzyskujac meza. Ty, Sofio, pewnego dnia powinnas odejsc od nas i zaczac kariere w innym srodowisku, z lepszymi perspektywami. W gruncie rzeczy nasz wydzial jest dla ciebie za ciasny.

– Nie mow tak! Wiesz, jaka jestem zadowolona z tej pracy.Nie chce ani odchodzic, ani niczego zmieniac.

– Nie kloc sie ze mna. Wiesz, ze mam racje. Ja umieram ze strachu na sama mysl o wyrwaniu sie z tego ciepelka.

Wszedl Pietro, przerywajac ich rozmowe. Valoni pozegnal sie, poniewaz rano odlatywal do Turynu.

– Idziemy do ciebie? – zapytal Pietro.

– Nie, lepiej znajdzmy jakas mila restauracje.

Pietro zaprowadzil ja do niewielkiej tawerny przy Trastavere.

Sofia uswiadomila sobie, ze w tym samym miejscu jedli razem po raz pierwszy, kiedy ich zwiazek dopiero kielkowal. Zamowili kolacje i rozmawiali o blahostkach, odwlekajac chwile, gdy trzeba bedzie uderzyc w powazniejszy ton.

– Pietro…

– Spokojnie, wiem, co masz mi do powiedzenia, i zgadzam sie z toba.

– Wiesz?

– Kazdy by sie domyslil. W pewnych sprawach jestes czytelna jak ksiazka, nie umiesz udawac.

– Pietro, lubie cie, ale, badzmy szczerzy, nie jestem w tobie zakochana, wiec nie chce miec teraz zadnych zobowiazan. Pozostanmy przyjaciolmi.

– Ja cie kocham. Musialbym byc slepy, zeby sie w tobie nie zakochac, wiem jednak, ze nie dorastam…

Sofia przerwala mu, zaklopotana.

– Nie mow tak, nie gadaj glupstw, prosze.

– Jestem gliniarzem i wygladam na gliniarza. Ty jestes wyksztalcona kobieta i masz klase. W dzinsach czy w kreacji od Armaniego, zawsze jestes dama. Mialem wielkie szczescie, ze podarowalas mi troche swojego czasu, ale wiedzialem, ze pewnego dnia zamkniesz mi drzwi przed nosem i niestety ten dzien nadszedl. To D’Alaqua?

– Nawet na mnie nie spojrzal! Nie, Pietro, nie chodzi o zadnego mezczyzne. Po prostu nasz zwiazek niczego nam juz nie przyniesie. Kochasz zone, ja to rozumiem. To dobra kobieta, zreszta bardzo ladna. Nigdy sie z nia nie rozwiedziesz, nie zniesiesz mysli o rozstaniu z dziecmi.

– Sofio, gdybys postawila mi ultimatum, odszedlbym od niej.

Zapadla cisza. Sofii zbieralo sie na placz, opanowala sie jednak. Byla zdecydowana zerwac z Pietrem, nie poddawac sie wzruszeniu, ktore kazaloby jej cofnac decyzje, jaka powinna byla podjac dawno temu.

– Mysle, ze rozstanie bedzie lepsze dla nas obojga. Zostaniemy przyjaciolmi?

– Nie wiem.

– Dlaczego?

– Bo nie wiem. Szczerze powiedziawszy, nie jestem pewien, jak to zniose. Nadal bedziemy widywali sie w pracy, a jednak nie wolno mi bedzie o tobie myslec, a pewnego dnia przyjdziesz i zwierzysz mi sie, ze w twoim zyciu jest inny mezczyzna. Latwo powiedziec: „zostanmy przyjaciolmi”… Nie oszukujmy sie, nie wiem, czy potrafie. A jesli okaze sie, ze nie potrafie, postaram sie znalezc daleko od ciebie, zanim cie znienawidze.

Te slowa zmartwily Sofie. Musiala przyznac racje Valoniemu. Nie mylil sie ani troche, kiedy powtarzal, ze to blad, kiedy miesza sie uczucia z praca. Kosci zostaly rzucone, nie ma odwrotu.

– Raczej to ja odejde. Zostane w tej pracy do konca sledztwa, zeby sie przekonac, na jakie tropy naprowadzi nas ten niemowa. Potem zloze wymowienie i znajde sobie inne zajecie.

– Nie, to by bylo niesprawiedliwie. Wiem, ze ty jestes w stanie traktowac mnie po kolezensku jak kazdego z nas. To ja bede mial problem, znam siebie. Poprosze, zeby mnie przeniesli.

– Nie, nie, lubisz prace w tym wydziale, to byl duzy skok w twojej karierze, nie pozwole, zebys zmarnowal to przeze mnie. Marco jest zdania, ze powinnam szukac innej drogi. Zreszta mnie sama kusi, by wziac sie do czegos nowego. Wykladac na uczelni… Wybrac sie na wyprawe archeologiczna… Kto wie, moze sie odwaze i otworze galerie sztuki? Czuje, ze zamykam jakis etap w zyciu. Valoni zdaje sobie z tego sprawe, sam mnie zacheca, zebym poszukala czegos nowego, i ma racje. Chce cie tylko poprosic o przysluge: zrob, co mozesz, zebym pociagnela to jeszcze pare miesiecy, dopoki nie zakonczymy sledztwa w sprawie pozaru. Bardzo cie prosze, pomozmy sobie nawzajem jak najlepiej wykorzystac ten czas.

– Postaram sie.

Pietro mial lzy w oczach. Sofia byla zmieszana, nie sadzila, ze az tak ja kocha.

A moze to tylko zraniona meska duma?

***

Izaz i Obodas lapczywie pozerali ser i figi, ktore przyniosl im Tymeusz. Byli zmeczeni dluga wedrowka i nieustannym lekiem, ze dopadna ich zolnierze Maanu i zawioza do Edessy.

Tymczasem zatrzymali sie w domu Tymeusza w Sydonie.

Harran, przewodnik karawany, zapewnil ich, ze pchnie gonca do Seninu z wiadomosciami, ze szczesliwie zakonczyli podroz.

Tymeusz ugoscil ich serdecznie i kazal odpoczac, zanim opowiedza mu o tym, co spotkalo ich w podrozy. Nie byl zaskoczony ich przybyciem. Czekal na nich od miesiecy, odkad otrzymal list od Tadeusza, w ktorym ten zwierzal mu sie ze swych obaw: Abgar podupadl na zdrowiu i jesli umrze, nienawisc jego syna zwroci sie przeciwko chrzescijanom. Nawet krolowa nie zdola im pomoc.

Starzec patrzyl na nich ze wspolczuciem, wiedzial, jak udreczone sa ich dusze. Zaproponowal, by Izaz i olbrzym Obodas zatrzymali sie u niego w domu, dzielac mala izbe, jedyna, jaka mial procz wlasnej, gdyz zyl skromnie, bez zbytkow, jak przystalo prawdziwemu nasladowcy Jezusa.

Opowiedzial im, ze w Sydonie powstala niewielka wspolnota chrzescijanska. Wierni zbieraja sie popoludniami na modlitwy, potem zostaja jeszcze jakis czas, by posluchac nowin ze swiata – zawsze znajdzie sie wedrowiec przynoszacy wiesci z Jerozolimy, lub krewniak z nowinami z Rzymu.

Izaz z uwaga sluchal starca, a kiedy obaj z Obodasem sie posilili, poprosil Tymeusza o rozmowe w cztery oczy.

Obodas sie obruszyl. Dostal od Senina wyrazny rozkaz: nie spuszczac z oka mlodego Izaza i go bronic.

Starzec Tymeusz, widzac wahanie w oczach olbrzyma, uspokoil go:

– Nie lekaj sie, Obodasie. Mamy wywiadowcow, ktorzy uprzedza nas, jesli ludzie Maanu trafia do Sydonu. Odpoczywaj w spokoju, ja tymczasem porozmawiam z Izazem. Bedziesz nas widzial z okna izby.

Obodas nie odwazyl sie sprzeciwic starcowi. Poszedl do izby i usadowil sie przy oknie, by dobrze widziec

Вы читаете Bractwo Swietego Calunu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату