Kiedy z przeciwka nadchodzi Arslan, rzucaja na ziemie kartke, na ktorej wskazane jest miejsce, gdzie moga sie spotkac za kilka godzin. Kiedy do Turynu przyjezdza ktorys z twoich wyslannikow, dostaje dokladnie takie same instrukcje. Arslan kontaktuje sie ze mna, zawiadamia mnie o miejscu spotkania, my zas szykujemy siatke ludzi, by upewnic sie, czy nikt nie sledzi wyslannika. Jesli okaze sie, ze trwa cichy poscig, nie podchodzimy do niego, ale staramy sie za nim isc i kontaktujemy sie, kiedy niebezpieczenstwo wydaje sie zazegnane. Jesli nie dochodzi do spotkania, nasz brat wie, ze dzieje sie cos zlego i probuje jeszcze raz. Tym razem idzie do straganu z owocami na via della Accademia Albertina i kupuje jablka. Placac, podaje ukradkiem kartke z adresem kolejnego miejsca. Straganiarz nalezy do wspolnoty i natychmiast nas powiadamia. Trzecia mozliwosc…

– Lepiej, zeby nie trzeba bylo uciekac sie do trzeciej proby. Jesli wyjdzie zywy z wiezienia, nie powinien przezyc pierwszego spotkania. Czy to jasne? Grozi nam wielkie niebezpieczenstwo. Za Mendibhem pojda karabinierzy, doswiadczeni policjanci. Trzeba znalezc odpowiednich ludzi, ktorzy zrobia co nalezy i znikna, zanim zjawi sie policja. Nie pojdzie latwo, ale nie wolno dac mu szansy na kontakt z kimkolwiek z nas, zrozumiane?

Mezczyzni przytakneli, zasepieni.

– Jestem wujem ojca Mendibha – odezwal sie najstarszy.

– Przykro mi.

– Wiem, ze robisz to, by nas ocalic, ale czy naprawde nie ma innej mozliwosci, by wywiezc go z Turynu?

– Niby jak? – Addai wzruszyl ramionami. – Urzadza poscig, beda mu deptali po pietach, obfotografuja i sfilmuja kazdego, kto odwazy sie do niego podejsc. Odczuwam taki sam bol jak i ty, nie moge jednak pozwolic, by do nas dotarli. Przetrwalismy dwa tysiace lat, kosztowalo to zycie niejednego z naszych przodkow, nie wspominajac o wyrwanych jezykach, utraconym dobytku i rodzinach. Nie mozemy zdradzic ani ich, ani samych siebie. Powtarzam, boleje nad tym, ale nie widze innego wyjscia.

– Rozumiem. Pozwolisz zrobic to mnie, jesli wyjdzie z wiezienia?

– Ty chcesz to zrobic? Przeciez nalezysz do starszyzny naszej wspolnoty. Zreszta, jak moglbys to zrobic, bedac jego wujem?

– Zostalem sam. Moja zona i corki zginely przed trzema laty w wypadku samochodowym. Nie mam tu nikogo. Zamierzalem wrocic do Urfy, by dozyc swoich dni w domu moich krewnych. Wkrotce skoncze osiemdziesiat lat, przezylem juz tyle, ze Bog przebaczy mi, jesli to ja odbiore zycie Mendibhowi i sobie samemu. Tak bedzie najrozsadniej.

– Chcesz odebrac sobie zycie?

– Tak, pasterzu. Kiedy juz bedzie po wszystkim. Kiedy Mendibh skieruje swoje kroki do parku Carrara, bede juz na niego czekal. Wyjde mu naprzeciw, nie bedzie niczego podejrzewal, przeciez jestem jego krewnym. Obejme go, zadajac smiertelny cios. Potem wbije sobie noz w serce.

Wszyscy zamilkli, poruszeni wyznaniem starca.

– Nie jestem przekonany, ze to dobry pomysl – odparl Addai. – Zrobia ci sekcje zwlok, ustala, kim jestes.

– Nie, nie uda im sie. Wczesniej wyrwiecie mi zeby i wypalicie opuszki palcow. Dla policji bede czlowiekiem bez tozsamosci. Zmeczylem sie juz zyciem. Pozwol, niech to bedzie moja ostatnia, najbardziej bolesna posluga ku chwale wspolnoty. Czy Bog mi wybaczy?

– Bog wie, po co to wszystko robimy.

– Wiec kiedy Mendibh wyjdzie z wiezienia, poslij po mnie i przygotuj mnie na smierc.

– Tak sie stanie. Jesli jednak nas zdradzisz, ucierpi cala twoja rodzina w Urfie.

– Nie obrazaj mnie takimi pogrozkami. Nie zapominaj, kim jestem, kim byli moi przodkowie.

Addai opuscil glowe na znak zgody, po czym zapytal o Turguta.

Odpowiedzial mu inny mezczyzna, niski, krzepki, o wygladzie portowego tragarza, choc w rzeczywistosci byl straznikiem w Muzeum Egipskim.

– Francesco Turgut jest przerazony. Ci z policji juz wielokrotnie go przesluchiwali, wydaje mu sie tez, ze niejaki ksiadz Yves, sekretarz kardynala, przyglada mu sie podejrzliwie.

– Co wiemy o tym ksiedzu?

– To Francuz, ma pewne wplywy w Watykanie, niedlugo zostanie biskupem pomocniczym Turynu.

– Mozliwe, ze jest jednym z nich?

– Niewykluczone. Wskazuja na to pewne przeslanki. To nie jakis przecietny wikary. Pochodzi z arystokratycznej rodziny, zna wiele jezykow, odebral gruntowne wyksztalcenie, uprawia sport… i przestrzega celibatu. Zreszta, sam wiesz, oni nigdy nie naruszaja tej zasady. To protegowany kardynala Visiera i monsignora Aubry’ego.

– Co do ktorych mamy pewnosc, ze do nich naleza.

– Bez watpienia. Sprytnie dostali sie do Watykanu i umiejetnie ulokowali na najwyzszych stanowiskach w kurii. Nie zdziwilbym sie, gdyby ktoregos dnia jeden z nich zostal papiezem. To bylaby kpina…

– Turgut ma siostrzenca w Urfie, Ismeta, to porzadny chlopak, poprosze go, by przeniosl sie do swojego wuja.

– Kardynal jest laskawy, podejrzewam, ze zgodzi sie, by Francesco przyjal siostrzenca pod swoje skrzydla.

– Ismet to bystry chlopak, jego ojciec prosil mnie, bym sie nim zajal. Kaze mu, by zamieszkal z Turgutem. Musi sie ozenic z jakas Wloszka, w swoim czasie zastapi wuja. Poza tym bedzie mial na oku ksiedza Yvesa i wybada, czy jest jednym z nich.

– Co do tego nie mam watpliwosci.

– Dzieki Ismetowi zyskamy pewnosc. Rozumiem, ze nasz tunel nadal jest dostepny?

– Tak. Dwa dni temu szef tych historykow z policji zszedl do podziemi z kilkoma zolnierzami. Kiedy wyszedl, wystarczylo zobaczyc jego sfrustrowana mine, mowila sama za siebie. Nie, nie natrafili na slad tunelu.

Mezczyzni nie przerywali rozmowy, saczac wino do poznej nocy, kiedy to mloda para pozegnala rodzine. Addai, abstynent, nie pil. W towarzystwie Bakkalbasiego i trzech mezczyzn opuscil lokal i skierowal sie do domu jednego z braci ze wspolnoty.

Nastepnego dnia zamierzal wybrac sie do Turynu, tak im przynajmniej powiedzial. Zastanawial sie jednak, czy nie wrocic do Urfy. Wszyscy wiedzieli, co maja robic, udzielil im dokladnych wskazowek. Mendibh powinien umrzec, by ocalic wspolnote.

Noc uplynela Addaiowi na modlitwie. Szukal Boga w powtarzanych wciaz pacierzach, wiedzial jednak, ze Bog go nie slucha. Tak naprawde nigdy nie czul jego bliskosci, nie dostal od niego zadnego znaku, choc poswiecil dla niego swoje zycie i zycie tylu bliznich. A jesli Boga nie ma? A jesli to jedno wielkie klamstwo? Czasem ulegal podszeptom diabla i myslal, ze ich wspolnota opiera sie na wierze w mit, w legende, ze nic z tego, co opowiadano im w dziecinstwie, nie jest prawda.

Nie bylo jednak odwrotu. Jego zycie zostalo dokladnie zaplanowane, a jego jedynym celem bylo odebranie im calunu Chrystusa. Wiedzial, ze beda mu w tym przeszkadzali, jak robia to od wiekow, odkad skradli swiete plotno. Kiedys jednak wspolnota je odzyska, a dokona tego on, Addai.

***

Kiedy weszla do lozy D’Alaquy, nie potrafila ukryc zaskoczenia. Siedzieli w niej kardynal Visier, profesor Bolard i trzej inni panowie, ktorych natychmiast rozpoznala – czlonek rodziny Agnelli z zona, dwaj bankierzy i burmistrz Torriani wraz z malzonka. Przedtem D’Alaqua przyslal do hotelu samochod, ktory zawiozl ja do opery, a przy wejsciu czekal na nia asystent dyrektora teatru, by odprowadzic ja do lozy.

D’Alaqua powital ja serdecznie, dluzej przytrzymujac jej reke.

Kardynal Visier jedynie lekko sie usmiechnal.

D’Alaqua posadzil Sofie miedzy burmistrzem i jego zona a profesorem Bolardem. Sam zajal miejsce obok kardynala.

Sofia czula na sobie zainteresowane spojrzenia mezczyzn.

Wiedziala, ze wyglada szczegolnie pociagajaco, poniewaz bardzo starannie przygotowywala sie do wyjscia. Po poludniu poszla do fryzjera, potem jednak wrocila do salonu Armaniego, tym razem po elegancki komplet – czerwona marynarke ze spodniami, choc czerwony nie byl sztandarowym kolorem tego stylisty. Wygladala zjawiskowo, przynajmniej tak twierdzili Valoni i Giuseppe.

Marynarka miala gleboki dekolt i burmistrz z trudem odrywal wzrok od miejsca, gdzie konczylo sie wyciecie.

Valoni byl zaskoczony, ze D’Alaqua nie przyjechal po Sofie osobiscie, tylko wyslal po nia samochod. Sofia

Вы читаете Bractwo Swietego Calunu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату