przechowywany w ukrytych kaplicach, do ktorych rycerze schodzili sie tylko na modlitwe.
W ten sposob przez dlugi czas to, ze templariusze posiadali jedyna niebudzaca watpliwosci relikwie po Chrystusie, pozostawalo tajemnica.
Francois de Charney otworzyl sakwe i wyjal zawiniatko.
Najpierw odwinal plotno, a potem rozpostarl calun…
Mezczyzni padli na kolana, modlac sie zarliwie, tak wielkiego cudu stali sie swiadkami.
Jacques Vezelay, przeor, wraz z Francois de Charneyem, dziekowali Bogu za to, co ukazalo sie ich oczom.
Straznik wszedl do celi i zabral sie do przeszukiwania szafy.
Zgarnal ubrania z wieszakow. Mendibh przygladal mu sie w milczeniu.
– Zdaje sie, ze wkrotce sie stad zmyjesz. Jak chca kogos wypuscic, staraja sie ich troche ogarnac, zeby przyzwoicie wygladali. Pralnia ekspresowa. Nie wiem, czy rozumiesz, co sie do ciebie mowi, ale na jedno wychodzi, zabieram te szmaty. A, i te wstretne buciory. Musza cuchnac jak lajno, od dwoch lat nie zdejmujesz ich z nog.
Podszedl do lozka i podniosl sportowe buty Mendibha. Ten poruszyl sie, jak gdyby go to zaniepokoilo, ale straznik dzgnal go palcem w piers na znak ostrzezenia.
– Nie podskakuj, dobra? Ja wypelniam polecenia przelozonych, zabieram to do pralni. Jutro przyniosa ci wszystko z powrotem, czyste i pachnace.
Mendibh zostal sam i zamknal oczy. Nie chcial, by kamery ochrony wychwycily jego niepokoj. Wydalo mu sie dziwne, ze zabieraja mu odziez, zwlaszcza buty. Do prania? Po coz mieliby to robic?
Valoni pozegnal sie z naczelnikiem wiezienia. Spedzil tu prawie caly dzien. Mimo protestow lekarza przesluchal braci.
Na prozno. Nie chcieli sie przyznac, dokad szli, kiedy zostali napadnieci, ani kogo podejrzewaja o napad. Valoni wiedzial, ze byli to ludzie naslani przez Frasquella, chcial sie jednak upewnic, czy bracia ich rozpoznali.
Milczeli jak zakleci, tylko od czasu do czasu jeczac, ze glowy pekaja im z bolu, a ten gliniarz torturuje ich natretnymi pytaniami. Nie mieli zlych zamiarow, zauwazyli, ze drzwi od celi sa otwarte i wyjrzeli na korytarz. Kazdy by tak zrobil.
A wtedy ktos na nich napadl. Ani slowa wiecej, ani slowa mniej. Tak brzmiala ich wersja.
Naczelnik zasugerowal Valoniemu, by powiedzial im wprost, ze wie, iz chcieli zamordowac niemowe, komisarz jednak odrzucil te sugestie. Nie chcial alarmowac tych na zewnatrz, kogos, kto, jak sie potwierdzilo, zlecil braciom zabojstwo.
W takim wiezieniu nie brak kapusiow. Nigdy nie wiadomo, kto moze byc ogniwem laczacym ich z ulica.
Kobieta wyszla z gabinetu, nie ogladajac sie za siebie.
Chwile wczesniej zajrzala do dyrektorskiej lazienki, by wymienic reczniki. Stanowila czesc wieziennego krajobrazu, wchodzila do wszystkich pomieszczen, nie wzbudzajac niczyjego zainteresowania.
Kiedy Valoni dotarl do hotelu, Antonino, Pietro i Giuseppe siedzieli jeszcze w barze. Sofia poszla juz spac, Minerva zas obiecala, ze zejdzie do nich, jak tylko zadzwoni do domu.
– Coz, niemowa wyjdzie za trzy dni. Mamy cos nowego?
– Nic szczegolnego – odparl Antonino. – Tyle tylko, ze w Turynie pelno jest imigrantow z Urfy.
Valoni sciagnal brwi.
– Mozesz wyrazac sie jasniej?
– Pracowalismy z Minerva jak woly. Chciales sie czegos dowiedziec o rodzinie Baherai, zaczelismy wiec szukac, wprowadzac dane do komputera i odkrylismy, ze stary Turgut, koscielny w katedrze, pochodzi z Urfy, to znaczy nie tyle on, co jego ojciec. Historia jego rodziny przypomina historie naszych braciszkow. Ojciec przyjechal za praca, zatrudnil sie u Fiata, poznal Wloszke, pobrali sie i zostal. Turgut urodzil sie w Turynie. Nie laczy ich zadne pokrewienstwo z bracmi Baherai, tylko pochodzenie. Pamietasz Tarika?
– Jakiego Tarika?
– To jeden z robotnikow, pracowal w kosciele, kiedy doszlo do pozaru. Otoz on tez pochodzi z Urfy – wyjasnil Giuseppe.
– Najwyrazniej mieszkancy tego miasta upodobali sobie Turyn – stwierdzil Valoni.
Do baru weszla Minerva. Widac bylo, ze jest zmeczona.
Valoni poczul wyrzuty sumienia; ostatnio przeciaza ich wszystkich praca, ale nikt tak dobrze jak Minerva nie zna sie na komputerach, Antonino zas ma analityczny umysl, ktory trzyma w ryzach porywy fantazji kolegow z zespolu. Byl pewny, ze oboje wykonali dobra robote.
– No, Marco – wykrzyknela Minerva – chyba nie powiesz, ze nie zarabiamy na swoje utrzymanie!
– Owszem, juz slyszalem, ilu mieszkancow Urfy wyemigrowalo do Turynu. Co jeszcze udalo wam sie ustalic?
– Ze to nie sa praktykujacy muzulmanie, o ile w ogole muzulmanie. Wszyscy chodza do kosciola – wyjasnila Minerva.
– Nie zapominajcie, ze Kemal Ataturk zlaicyzowal Turcje, wiec nic dziwnego, ze nie mamy do czynienia z praktykujacymi muzulmanami. Dziwne tylko, ze tak sumiennie chodza na msze. Z tego by wynikalo, ze to chrzescijanie – zauwazyl Antonino.
– Czy w Urfie sa chrzescijanie? – zapytal Valoni.
– Jak twierdza tureckie wladze, nie – odpowiedziala Minerva.
Antonino odchrzaknal, jak zwykle, kiedy chcial zabrac glos.
– Ale w dawnych czasach bylo to miasto chrzescijanskie i nazywalo sie Edessa. Bizantyjczycy oblegali je w dziewiecset czterdziestym czwartym, by zdobyc swiety calun, ktory znajdowal sie w rekach malej chrzescijanskiej wspolnoty, chociaz Edessa rzadzili wowczas muzulmanie.
– Obudzcie Sofie – przerwal mu Valoni.
– Po co? – zapytal Pietro.
– Bo szykuje sie burza mozgow. Sofia niedawno podpowiedziala mi, ze byc moze klucz do rozwiazania naszej sprawy lezy w przeszlosci. Ana Jimenez tez o tym wspominala.
– Nie tracmy zdrowego rozsadku, prosze!
Slowa Pietra rozzloscily Valoniego.
– Dlaczego uwazasz, ze trace zdrowy rozsadek?
– Bo widze, ze dales sie poniesc wyobrazni tych dwoch dam. Sofia i nasza kolezanka Ana puscily wodze fantazji i sa przekonane, ze pozary w katedrze wiaza sie z przeszloscia. Wybacz, ale moim zdaniem to typowo babskie podejscie. Kobiety fascynuja tajemnice, irracjonalne wyjasnienia, ezoteryka…
– Co ty sobie wyobrazasz?! – Minerva byla oburzona. – Meski szowinista i palant!
– Spokojnie, spokojnie… – prosil Valoni. – Tylko tego brakowalo, zebysmy sie wszyscy poklocili. Powiedz Pietro, co o tym wszystkim sadzisz.
– Urfa to dawna Edessa. Dobrze, ale co z tego? Czy malo miast w historii powstalo na gruzach innych? Tu, we Wloszech, kazdy kamien to historia, ale nikomu nie przychodzi do glowy szukac w przeszlosci wskazowek do kazdego wspolczesnego zabojstwa czy pozaru. To czyste szalenstwo. Wiem, ze to dla ciebie specjalny przypadek, Marco, wybacz jednak, ze powiem to wprost: uwazam, ze masz obsesje na tym punkcie i przesadzasz, tak te sprawe rozdmuchujac. Co w tym dziwnego, ze wielu Wlochow tureckiego pochodzenia wywodzi sie z miasta zwanego Urfa? Ilu Wlochow z jednego miasteczka w tym samym roku wyjechalo do Frankfurtu, by w ciezkich czasach zarabiac na chleb praca w niemieckich fabrykach? A jednak przy kazdym przestepstwie popelnionym przez Wlocha policja niemiecka nie podejrzewa Juliusza Cezara i legionow rzymskich. Chce tylko powiedziec, ze nie mozemy tracic zdrowego rozsadku. Jest wielu hochsztaplerow, ktorzy pisza nawiedzone ksiazki o calunie turynskim, nie pozwolmy, by zrobili nam wode z mozgu.
Komisarz zastanowil sie nad slowami Pietra. Nie brakowalo im logiki, kto wie, czy nie ma racji. Valoni byl jednak starym policyjnym wyjadaczem i jak doswiadczony pies mysliwski, ktory cale zycie uganial sie za zwierzyna, ufal swojemu instynktowi. A instynkt podszeptywal mu, ze trzeba zbadac ten trop, nawet jesli wydaje sie nieco fantastyczny.