zniknal w cieniu bocznej nawy.

Addai wyszedl z konfesjonalu, ukleknal w jednej z lawek i wybuchnal placzem.

***

Bakkalbasi usiadl na sofie. Dom w Berlinie byl bezpieczny.

Wspolnota prawie nigdy z niego nie korzystala. Ahmed powiedzial mu, ze nalezy do przyjaciolki jego syna, ktora wyjechala na wakacje na Karaiby i zostawila mu klucze, by co jakis czas dosypywal jedzenie kotu.

Dlugowlosy pers zamiauczal na jego widok. Bakkalbasi nie lubil kotow, byl uczulony na ich siersc, wiec natychmiast zaczal kaslac i drapac sie po calym ciele. Opanowal sie jednak.

Po chwili przyszli umowieni ludzie.

Znal ich od dziecinstwa. Trzej pochodzili z Urfy, ale pracowali w Niemczech. Pozostali dwaj przyjechali specjalnie z tego miasta, kazdy inna droga. Wszyscy byli lojalnymi czlonkami wspolnoty, gotowymi oddac za nia zycie, tak jak ich bracia i krewni w dalekiej przeszlosci.

Czekala ich bolesna misja: musza zadac smierc jednemu ze swoich. Pasterz Bakkalbasi zapewnial jednak, ze w przeciwnym razie wspolnota zostanie odkryta. Nie bylo wyjscia.

Bakkalbasi zdradzil im, ze wuj ojca Mendibha zobowiazal sie zadac niemowie smiertelny cios. Dadza mu te mozliwosc, ale musza miec pewnosc, ze wywiaze sie z zadania. Nalezy wiec zorganizowac cala operacje i sledzic Mendibha od pierwszej chwili, gdy stanie po drugiej stronie wieziennej bramy.

Trzeba sprawdzic, czy policja bedzie za nim szla, by doprowadzil ich az do wspolnoty.

Mogli liczyc na pomoc dwoch czlonkow wspolnoty turynskiej, nie powinni jednak narazac sie na ryzyko, ze ktorys z nich zostanie zatrzymany. Ich zadaniem bylo nie tracic chlopaka z oczu, tylko tyle. Gdy nadarzy sie okazja, by go zabic, nalezy zrobic to bez wahania, choc w pierwszym rzedzie, jak uprzedzil ich Bakkalbasi, ten honor przysluguje jego krewnemu.

Kazdy mial wrocic do Turynu sam, najlepiej samochodem.

Brak granic wewnatrz Unii Europejskiej umozliwial im przemieszczanie sie z kraju do kraju bez zostawiania sladu w komputerach sluzb granicznych. Potem powinni udac sie na zabytkowy cmentarz w Turynie i poszukac kwatery numer 117.

Maly kluczyk schowany w wazonie zaraz przy wejsciu do grobowca otworzy im wejscie.

Kiedy juz znajda sie w srodku, musza uruchomic ukryty mechanizm, ktory odsloni przed nimi sekretne schody pod jednym z sarkofagow, prowadzace do podziemnego korytarza, wiodacego do samej katedry, a nawet do mieszkania Turguta.

Podziemia beda ich domem przez caly pobyt w Turynie. Nie wolno im sie zameldowac w zadnym hotelu, musza byc niewidzialni. Cmentarz nie byl zbyt uczeszczany, chociaz niektorzy ambitni turysci zagladali tu, by rzucic okiem na barokowe nagrobki. Straznik, staruszek, ktorego ojciec wyemigrowal z Urfy i ozenil sie z Wloszka, byl czlonkiem wspolnoty i dobrym chrzescijaninem.

– Stary Turgut z pomoca Ismeta przygotowal dla nich podziemna kwatere. Nikt ich tam nie znajdzie, bo nikt nie wie o istnieniu tunelu, ktory zaczyna sie w grobowcu na cmentarzu, a konczy w katedrze. Zaden plan podziemnego miasta nie uwzglednil tego przejscia. To tam mialo spoczac cialo Mendibha. Pochowane w turynskich podziemiach na wiecznosc.

***

– Wszystko jasne? – zapytal.

– Tak jest, Marco – powiedzieli Minerva, Sofia i Giuseppe. Antonino i Pietro przytakneli skinieniem glowy.

Byla siodma rano i nie ze wszystkich twarzy zeszly jeszcze slady snu. O dziewiatej niemowa wyjdzie na wolnosc.

Valoni drobiazgowo przygotowal cala operacje sledzenia Mendibha. Pomoze im oddzial karabinierow i paru ludzi z Interpolu. Przede wszystkim jednak liczyl na swoj zespol.

Czekali na sniadanie. Kawiarnie hotelowa otwarto tuz przed ich przyjsciem i obsluga dopiero nakrywala do stolow.

Sofia nie wiedziala, dlaczego jest taka zdenerwowana. Zauwazyla jednak, ze i Minervie lekko drza rece. Nawet Antonino byl spiety i mocno zaciskal usta. Tylko Marco, Pietro i Giuseppe nie wygladali na zaniepokojonych. Dla nich, zawodowych policjantow, sledzenie kogos bylo rutyna.

– Marco, staralam sie znalezc odpowiedz na pytanie, dlaczego tylu ludzi z Urfy ma jakies powiazania z calunem.

W nocy przegladalam Ewangelie apokryficzne i pare innych ksiazek, ktore kupilam poprzedniego dnia, na przyklad historie Edessy. Moze to niezbyt madre, ale…

– Slucham, Sofio, wszyscy zamieniamy sie w sluch. Opowiedz nam, do jakich doszlas wnioskow – zachecil ja Valoni.

– Nie wiem, czy Antonino sie ze mna zgodzi, ale jesli wezmie sie pod uwage fakt, ze Urfa to Edessa i ze dla pierwszych chrzescijan z Edessy calun byl bardzo wazny, bo uzdrowil krola Abgara i traktowano go jak relikwie, to sprawa nabiera innego wymiaru. Pozniej odebral go im cesarz Rzymu, Lekapenos… Moze postanowili go odzyskac?

Sofia zamilkla, szukajac wlasciwych slow.

– Co chcesz przez to powiedziec? – zapytal Valoni.

– O ile zdarzaja sie zastanawiajace zbiegi okolicznosci, w tym jednym musze przyznac ci racje: to nieprawdopodobne, by tak wielu ludzi z Urfy mialo zwiazek z calunem. Co wiecej, podejrzewam, ze nasz niemowa pochodzi z tego miasta, a jego przybycie tutaj rowniez mialo zwiazek z relikwia. Nie wiem, moze pozary mialy tylko odwrocic uwage, a w gruncie rzeczy chodzilo o kradziez tego plotna?

– Co za bzdury! – wykrzyknal Pietro. – Sofio, nie psuj nam ranka takim bredzeniem! To bajki dla dzieci!

– Sluchaj, Pietro, jestem juz za duza na bajki. Owszem, to dosyc ryzykowne spekulacje, ale nie przesadzaj i nie odrzucaj od razu wszystkiego, co nie jest zgodne z twoimi teoriami.

– Uspokojcie sie, dzieci! – upomnial ich Valoni. – To, o czym mowisz, Sofio, nie tyle nie trzyma sie kupy, co przypomina troche scenariusz filmowy… Sam nie wiem… Znaczyloby to, ze…

– Znaczyloby to – uciela Minerva – ze w Urfie jest wielu chrzescijan, dlatego wszyscy, ktorych spotykamy w Turynie chodza do kosciola, biora sluby koscielne i zachowuja jak dobrzy katolicy.

– Chrzescijanie to nie to samo co katolicy – wtracil Antonino.

– Wiem o tym – odparla Minerva – ale jak juz sie tu znajda, wola wtopic sie w otoczenie i modlic do Chrystusa, wszystko jedno, czy robia to w katedrze turynskiej, czy gdziekolwiek indziej.

– Przykro mi Sofio – westchnal Valoni – w dalszym ciagu nie widze…

– Masz racje, to tylko szalona teoria, przepraszam – wycofywala sie Sofia.

– Nie, nie przepraszaj. Trzeba rozwazyc wszystkie mozliwosci, nie nalezy odrzucac od razu zadnej teorii, nawet jesli brzmi nieprawdopodobnie. Chcialbym uslyszec opinie pozostalych.

Poza Minerva nikt nie podzielal zdania Sofii.

– Mnie sie wydaje – zakonczyl dyskusje Pietro – ze mamy do czynienia z organizacja przestepcza, banda zlodziei, byc moze powiazanych z Urfa, ale bez zadnych podtekstow historycznych.

***

W Nowym Jorku byla chlodna, deszczowa noc. Mary Stuart podeszla do Umberta D’Alaquy.

– Jestem wyczerpana! Ale prezydent wydaje sie taki zadowolony, ze byloby nieuprzejmoscia wyjsc w tej chwili. Co sadzisz o Lanym?

– Inteligentny czlowiek i fantastyczny gospodarz.

– James by sie z toba zgodzil, ja nie jestem przekonana do tych Winstonow. Ta kolacja… wydaje sie troche na pokaz.

– Mary, jestes Angielka, ale wiesz, jacy sa Amerykanie, ktorym sie powiodlo. Lany Winston ma prawo do pewnych przywilejow, to krol morz, najwiekszy armator na swiecie.

– Tak, to wszystko prawda, ale i tak nie przypadl mi do gustu. W tym domu nie ma ani jednej ksiazki,

Вы читаете Bractwo Swietego Calunu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату