Jason mial swe wlasne plany i z zapalem wyprodukowal sporo przedmiotow, ktore nie mialy nic wspolnego z naprawa silnikow. W czasie prac remontowych zatroszczyl sie rowniez o zorganizowanie pomocy.
— Co bys zrobil, gdybym dal ci palke? — zapytal poteznie zbudowanego niewolnika, ktory pomagal mu przeciagnac belke do warsztatu. Narsisi i jeden z jego btaci obijali sie gdzies niedaleko, znudzeni swa sluzba wartownicza.
1 — Co bym zrobil z palka? — mruknal niewolnik, Marszczac czolo i rozdziawiajac usta. — Wlasnie o to cie pytam. I ciagnij, kiedy myslisz. Nie chcialbym, zeby straznicy cos spostrzegli.
'— Jezeli mam palke, zabije! — oznajmil niewolnik z podnieceniem, zaciskajac w garsci wyimaginowana bron.
— A czy zabilbys mnie?
— Mam palke, zabije ciebie, ty nie taki duzy. — Ale przeciez dalem ci te palke, czy nie jestem wiec twoim przyjacielem? Czy nie wolalbys zabic kogos Mriego?
Niezwyklosc tej mysli sprawila, ze niewolnik stanal jak wryty i drapal sie w glowe dopoty, dopoki Narsisi mc zapedzil go batem do roboty. Jason westchnal i wyszukal nastepny obiekt swej dzialalnosci propa-gandowej.
Trwalo to czas jakis, ale pomysl zaczal zdobywac popularnosc wsrod niewolnikow. Od d'zertanoj mogli oczekiwac jedynie ciezkiej pracy i wczesnej smierci. Jason proponowal im cos innego — bron, szanse zabicia swych panow. Nie bardzo mogli oswoic sie z mysla, ze musza dzialac wspolnie, by osiagnac ten cel i powstrzymac sie przed zabiciem Jasona oraz wymordowaniem sie nawzajem w chwili, gdy zostana uzbrojeni. Byl to ryzykowny plan i zapewne wszystko wzieloby w leb, zanim dotarliby do miasta.Ale rewolta powinna przynajmniej ich uwolnic, nawet gdyby niewolnicy wkrotce potem uciekli. Przy szybie naftowym bylo mniej niz piecdziesieciu d'zertanoj. Ich kobiety i dzieci znajdowaly sie w innej osadzie, polozonej dalej, wsrod wzgorz. Wybicie lub przepedzenie mezczyzn nie powinno nastreczac trudnosci i zanim przybylyby posilki, Jason i jego zbiegli niewolnicy dawno by znikneli. Do realizacji planu brakowalo jednak pewnego elementu, ale i ten problem zostal rozwiazany w chwili, gdy sprowadzono nowa grupe niewolnikow.
— Cudownie — rozesmial sie, otwierajac drzwi do swego pomieszczenia i zacierajac z radoscia rece. Straznik wepchnal w slad za nim Mikaha i przekrecil klucz w zamku. Jason zasunal wewnetrzny rygiel, a potem przywolal Mikaha i Ijale do kata oddalonego od wejscia i malenkiego okna.
— Dostarczono dzis nowych niewolnikow — powiedzial — i jeden z nich pochodzi z Appsali. To jakis najemnik, czy zolnierz schwytany w potyczce. Wie, ze nie pozyje tu dlugo i dlatego z wdziecznoscia przyjal moje propozycje.
— To rozmowa mezczyzn, ktorej nie rozumiem — oznajmila Ijale. Odwrocila sie i zaczela isc w strone ' kuchenki.
— Zrozumiesz — odparl Jason chwytajac ja za ramie. — Zolnierz wie, gdzie jest Appsala i moze nas tam zaprowadzic. Nadeszla pora, by porozmawiac o opuszczeniu tego miejsca.
Teraz Ijale i Mikah zaczeli przysluchiwac sie z uwaga.
— Jak to? — szepnela dziewczyna.
— Poczynilem pewne przygotowania. Mam dosc pilnikow i wytrychow, by dostac sie do kazdej komnaty, troche broni, klucz do zbrojowni i poparcie kazdego niewolnika.
— Co masz zamiar zrobic? — spytal Mikah.
— Urzadzic bunt niewolnikow w najlepszym wydaniu. Niewolnicy pokonaja d'zertanoj i wydostaniemy sie stad, byc moze na czele armii, ale w kazdym razie wydostaniemy sie stad.
— Mowisz orewolucji! — ryknal Mikah. Jason skoczyl i przewrocil go na podloge. Ijale przytrzymala nogi Samona, Jason zas usiadl mu na piersi i zakryl usta dlonia.
— O co ci chodzi? Chcesz spedzic reszte zycia remontujac tu silnik? Zbyt dobrze nas pilnuja, bysmy zdolali sie wyrwac o wlasnych silach, potrzebujemy wiec sojusznikow. I znalezlismy ich — wszystkich niewolnikow.
— Bhewohucja — wymamrotal Mikah.
— Oczywiscie, ze to rewolucja. Jest to rowniez jedyna szansa przezycia dla tych nieszczesnikow. Teraz sa ludzkim bydlem, bitym i zabijanym przy byle okazji. Chyba nie zal ci cTzertanoj — kazdy z nich jest przynajmniej dziesieciokrotnym morderca. Sam widziales, ze potrafia zatluc czlowieka na smierc. Czy uwazasz, ze sa zbyt sympatyczni, by spotkala ich taka przykrosc jak rewolucja?
Mikah uspokoil sie i Jason cofnal nieco dlon.
— Oczywiscie, ze nie sa sympatyczni — oznajmil Samon. — To zwierzeta w ludzkiej postaci. Wcale nie lituje sie nad nimi i uwazam, ze powinni zostac zmieceni z powierzchni ziemi jak Sodoma i Gomora. Ale nie mozna dokonac tego za posrednictwem rewolucji. Rewolucja jest zla, doglebnie zla.
Jason stlumil jek.
— W porzadku, nie bedzie rewolucji — oznajmil siadajac i wycierajac rece z obrzydzeniem. — Zmienimy nazwe. Co bys powiedzial na ucieczke z wiezienia? Nie, to tez by ci nie odpowiadalo. Mam — wyzwolenie! Mamy zamiar zerwac kajdany tych biednych ludzi i oddac im ukradzione ziemie. Czy wiec przylaczysz sie do mojego ruchu wyzwolenczego?
— To w dalszym ciagu bedzie rewolucja.
— Bedzie sie to nazywalo tak, jak ja zechce! — wsciekl sie Jason. — Albo przylaczasz sie do mnie i postepujesz zgodnie z moim planem, albo cie zostawimy. Mozesz mi wierzyc.
Odszedl na bok, nalal sobie troche zupy i czekal, az fala zlosci opadnie.
— Nie moge… Nie moge… — mruczal Mikah wpatrzony w szybko stygnaca zupe jak w krysztalowa kule wrozebna. Jason odwrocil sie don plecami.
— Uwazaj, zebys nie skonczyla jak on — ostrzegl, Ijale, wskazujac lyzka do tylu. — Prawde mowiac, nier sadze, by ci to grozilo, wywodzisz sie bowiem ze spoleczenstwa, ktore stoi twardo obiema nogami na ziemi, czy tez raczej, mowiac scislej, na grobie. Twoj narod dostrzega jedynie konkretne fakty i to tylko te najbardziej oczywiste, a nawet tak proste pojecia abstrakcyjne jak “zaufanie”, przekraczaja wasze zdolnosci pojmowania. Natomiast ten klaun o konskiej gebie potrafi myslec uzywajac abstrakcji i im bardziej problem jest nierealny, tym lepiej. Zaloze sie, ze pasjonuje go nawet zagadnienie, ile aniolow zmiesci sie na czubku szpilki.
— Tym chwilowo sie nie zajmuje — wtracil sie Mikah, ktory uslyszal slowa Jasona. Ale kiedys bede musial to rozwazyc. Jest to problem, ktorego nie mozna zbyt lekko traktowac.
— Widzisz?
Ijale skinela glowa. — 'Jezeli on sie myli i ja sie myle, to znaczy, ze ty musisz byc tym, ktory ma racje. — Z zadowoleniem pokiwala glowa.
— To bardzo mile z twojej strony — usmiechnal sie Jason. — I bardzo sluszne. Nie twierdze, ze jestem nieomylny, ale mam pewnosc, ze potrafie lepiej od kazdego z was dostrzec roznice pomiedzy abstrakcja a faktem i o wiele zreczniej potrafie sie z nimi uporac. Poklepal sie z uznaniem po ramieniu. Zebranie klubu milosnikow Jasona dinAlta uwazam za zamkniete.
— Ty butny potworze! — zawolal Mikah.
— Oj, siedz cicho.
— Pycha poprzedza upadek! Jestes bluznierczym, obrazoburczym niedowiarkiem…
— I bardzo dobrze.
— … i ubolewam, ze choc przez sekunde moglem rozwazac kwestie zachowania obojetnosci lub nawet wsparcia cie, ty grzeszniku, i obawiam sie, ze w slabosci mej duszy nie bylem w stanie oprzec sie pokusie, tak jak powinienem. Boleje nad tym, ale musze spelnic swoj obowiazek. — Zalomotal w drzwi i krzyknal. — Straz! Hej, straz!
'Jason rzucil swa miske i usilowal zerwac sie na nogi. Posliznal sie jednak na rozlanej zupie i upadl. Gdy podniosl sie znowu, zazgrzytaly zamki i drzwi sie otwarly. Gdyby mogl dosiegnac Mikaha, zanim ten idiota otworzy usta, zamknalby mu je na zawsze albo przynajmniej uciszylby go, zanim nie bedzie za pozno.
Ale bylo juz za pozno. Narsisi wetknal glowe do srodka i zamrugal, rozespany. Mikah ustawil sie w najbardziej dramatycznej pozie i wskazal palcem Jasona. — Schwytajcie i aresztujcie tego czlowieka. Oskarzam go o przygotowywanie rewolucji i planowanie morderstw!
Jason zatrzymal sie gwaltownie i zawrocil, rzucajac sie w strone lezacego przy scianie zawiniatka. Schwycil je, rozrzucil wokolo jego zawartosc i wreszcie zerwal sie z mlotem w garsci.
— Ty zdrajco! — wrzasnal na Mukaha i podbiegl do Narsisiego, ktory w oslupieniu obserwowal cale to przedstawienie i zdawal sie przezuwac to, co uslyszal z ust Mikaha. Choc wygladal na dosc powolnego, nie mogl sie uskarzac na opozniona reakcje. Jego tarcza poderwala sie do gory, blokujac cios, palka natomiast zatoczyla