stanowilo rekompensate ryzyka, na ktore narazal sie tej nocy. Trzy kola caro lezaly wsrod rozmaitych rupieci i dwa z nich nalezalo przymocowac do silnika umieszczonego na stanowisku. Konce osi napedowej wychodzily poza krawedzie pomostu. Jason zalozyl na nie kola, nakrecil zabezpieczajace mutry i polecil Snarbiemu zacisnac je do oporu. Na drugim koncu stanowiska znajdowal sie solidny, ruchomy wysiegnik sluzacy jako podstawa kilku przyrzadow testowych. Sprawial wrazenie nieproporcjonalnie wielkiego i rzeczywiscie do tych celow byl juz chyba zbyt duzy. Kiedy Jason zdjal przyrzady, pozostala tylko jedna belka, sterczaca do tylu jak raczka rumpla. Po zalozeniu w przednie kolo osi i zamocowaniu jej w rozwidlonej, dolnej czesci belki, cale stanowisko badawcze przybralo wyglad trzykolowej, sterowanej i wyposazonej w silnik parowy platformy stojacej na wspornikach. Wszystko to dokladnie odpowiadalo zalozeniom Jasona, wsporniki zas dawaly sie latwo zdjac po zmontowaniu calosci. Ewentualna ucieczka we wszystkich planach Jasona stanowila zawsze pierwszy punkt programu.

Snarbi przynosil dzbany z olejem, woda i paliwem, podczas gdy Jason napelnil zbiorniki. Potem rozpalil ogien pod kotlem i zaladowal na platforme narzedzia oraz maly zapas krenoj, ktore udalo mu sie zaoszczedzic z codziennych porcji zywnosciowych. Wszystko to zabralo mu sporo czasu. Nadchodzil swit i nie mogl juz dluzej odkladac podjecia decyzji.

Nie mogl pozostawic tu Ijale, a jezeli po nia pojdzie, bedzie musial wziac rowniez Mikaha. W koncu Samon uratowal mu zycie i nieistotne bylo, jakie koszarme idiotyzmy udalo mu sie od tej pory wyciac. Jason byl zdania, ze ma pewien dlug wobec czlowieka, ktory przedluzyl jego istnienie, ale zarazem zastanawial sie, jak wielki jest jeszcze ten dlug. Mial wrazenie, ze w przypadku Mikaha jego saldo bylo cholernie male, jezeli nawet go nie przekroczyl.

— Pilnuj caro, wroce tak szybko, jak bede mogl — powiedzial zeskakujac na ziemie i nakladajac swe oporzadzenie.

— Co? Chcesz, zebym zostal tu z piekielna machina? Nie moge! Spali mnie i pozre.

— Zachowuj sie jak dorosly, Snarbi, jezeli nie umyslowo, to przynajmniej fizycznie. Ta jezdzaca kupa zlomu zostala sporzadzona przez ludzi, ja zas ja zreperowalem i udoskonalilem. I zadne demony nie mialy z tym nic wspolnego. Pale pod kotlem, zeby otrzymac pare, ktora wchodzi do tej rury, popycha ten drazek, ten z kolei porusza kola i dzieki temu pojazd jedzie. Tyle o teorii silnika parowego. Moze lepiej zrozumiesz to, co ci teraz powiem — ja i tylko ja moge cie stad bezpiecznie wydostac. Zostaniesz wiec i bedziesz robil to, co kaze albo rozwale ci leb. Jasne?

Snarbi w milczeniu skinal glowa.

— Dobra. Masz tylko siedziec i patrzec na te zielona tarcze. Widzisz ja? Kiedy zobaczysz, ze chce odskoczyc, a ja do tego czasu jeszcze nie wroce, obroc te dzwignie w tym kierunku. Jasne? Dzieki temu zawor bezpieczenstwa sie nie otworzy, budzac cala okolice, i bedziemy mieli odpowiednie cisnienie pary.

Jason minal ciagle jeszcze nieprzytomnego straznika i skierowal sie z powrotem w strone rafinerii. Uzbrojony byl nie w palke i sztylet, lecz w dobrze zahartowany miecz, ktory udalo mu sie wykonac pod samym nosem straznikow. Sprowadzali wszystko, co przynosil do warsztatu ze swego pokoju, w ktorym pracowal wieczorami, ale zupelnie nie zwracali uwagi na to, co robi, calkowicie bowiem przekraczalo to ich zdolnosci pojmowania. Ten prymitywizm myslenia byl wrecz nieoceniony, gdyz dzieki niemu mogl teraz wziac ze soba rowniez cale zawiniatko granatow zapalajacych. Byla to prosta bron szturmowa, ktorej pochodzenie ginelo gdzies w prehistorii. Niewielkie garnki wypelnil plynem. Od smrodu krecilo mu sie w glowie, ale mial nadzieje, ze w odpowiednim czasie granaty wynagrodza jego wysilki. Zreszta, nadzieja byla tym, co mu pozostalo, gdyz nie mial jeszcze okazji wyprobowac swego dziela. By sie posluzyc nim, nalezalo zapalic szmate, ktora owiniety byl garnek, i rzucic. Garnek pekal w chwili uderzenia, a lont zapalal zawartosc. Taka przynajmniej byla teoria.

Powrot byl rownie latwy jak wyjscie i Jason poczul cos w rodzaju zalu. Najwidoczniej jego podswiadomosc miala nadzieje, ze wystapia jakies przeszkody, ktore pozwola mu ratowac sie ucieczka — najwyrazniej byla ona niezbyt zainteresowana ratowaniem niewolnicy oraz jego aniola pomsty, zwlaszcza gdy w gre wchodzila wlasna skora. Dotarl jednak do budynku, w ktorym znajdowalo sie jego dawne pomieszczenie mieszkalne i zerknal za wegiel, by zobaczyc, czy jest straznik przy drzwiach. Byl. Wprawdzie sprawial wrazenie pograzonego w drzemce, ale cos wyrwalo go z niej gwaltownie. Nic nie uslyszal, wciagnal jednak powietrze nosem i zmarszczyl sie. Intensywny zapach wody mocy wydobywajacy sie z granatow rozbudzil go i dostrzegl Jasona zanim ten zdazyl sie cofnac.

— Kto tam? — wrzasnal straznik i nadbiegl ciezkim truchtem.

Nie sposob bylo zalatwic tego po cichu. Jason skoczyl z okrzykiem i pchnal. Straznik nigdy przedtem nie widzial miecza i jego ostrze trafilo go prosto w gardlo zanim zdazyl sie zaslonic. Wyzional ducha z bulgoczacym jekiem, ktory rozbudzil jakies glosy wewnatrz budynku. Jason przeskoczyl przez zwloki i zaczal mocowac sie z licznymi zamkami i ryglami. W oddali rozlegly sie juz kroki, gdy wreszcie otworzyl drzwi i wbiegl do srodka.

— Wynoscie sie stad i to szybko. Uciekamy! — krzyknal i popchnal oszolomiona Ijale w strone drzwi. Z wielka przyjemnoscia wymierzyl poteznego kopa, ktory doslownie wyrzucil Mikaha na zewnatrz, gdzie zderzyl sie z nadbiegajacym i wymachujacym palka Ediponem. Jason przeskoczyl przez kotlujace sie po ziemi ciala, stuknal d'zertano za uchem rekojescia miecza i szarpnieciem postawil Mikaha na nogi.

— Biegnijcie do warsztatu — rozkazal swym wciaz nic nie rozumiejacym towarzyszom. Mam caro, ktorym bedziemy mogli stad uciec. — Wreszcie zaczeli niezdarnie biec.

Za ich plecami rozlegly sie okrzyki i ukazal sie tlum uzbrojonych cTzertanoj. Jason schwycil wiszaca w sieni lampe, parzac sobie rece o jej goraca podstawe i przytknal plomien do jednego z granatow. Lont natychmiast zajal sie ogniem i Jason cisnal granat w zblizajacych sie zolnierzy, zanim zdazyl poparzyc mu dlonie. Pocisk polecial w ich kierunku, uderzyl w sciane i pekl z trzaskiem. Latwo palny plyn rozprysnal sie we wszystkie strony, ale plomien zgasl. Jason zaklal i schwycil nastepny granat. Jezeli nie beda dzialac, zginie. D'zer-tanoj zawahali sie przez chwile, zastanawiajac sie czy maja przejsc przez kaluze wody mocy i w tej samej chwili dinAlt cisnal nastepny pocisk zapalajacy. Ten rowniez pieknie sie roztrzaskal, tym razem spelnil nadzieje swego producenta, zapalil bowiem rowniez pierwszy granat. Cale przejscie przeslonila sciana ognia. Jason oslonil knot dlonia, by uruchomic go przed zgasnieciem i pobiegl w slad za swymi towarzyszami.

Mimo wszystko poza budynkiem nie wszczeto jeszcze alarmu. Jason zaryglowal drzwi z zewnatrz. Zanim je wylamia i opanuja zamieszanie, cala trojka wydostanie sie z rafinerii. Lampa nie byla juz potrzebna i mogla tylko go zdradzic, wiec ja zdmuchnal. Z pustyni dobiegl przeciagly, przeszywajacy gwizd.

— O rany — jeknal Jason. — Nie dopilnowal. To zawor bezpieczenstwa!

Wpadl w ciemnosci na oszolomionych Ijale i Mika-ha, kopnal Samona, wyrazajac w ten sposob nienawisc do calego rodzaju ludzkiego i biegiem poprowadzil oboje uciekinierow w strone warsztatu.

Dzieki panujacemu wokolo zamieszaniu udalo im sie umknac bez szwanku. Wygladalo na to, ze cTzertanoj nigdy dotad nie zostali zaatakowani w nocy. Uznali jednak, ze tak wlasnie sie stalo i w zwiazku z tym biegali bezladnie, robiac niewiarygodny halas. Plonacy budynek i wyniesiony z ognia nieprzytomny Edipon wywolaly jeszcze wieksze podniecenie i balagan. Wszystkich d'zertanoj dodatkowo zdenerwowal gwizd pary, ktora bezpowrotnie uciekala z zaworu bezpieczenstwa w mrozne powietrze nocy.

Nikt nie dostrzegl uciekajacych niewolnikow i Ja-son poprowadzil ich prosto w strone warsztatu, wymijajac posterunek na murach. Zauwazono ich dopiero, gdy wyszli na otwarta przestrzen i po chwilowym wahaniu straznicy ruszyli w poscig. Jason wiedzial, ze wskazuje nieprzyjaciolom droge wprost do swego bezcennego pojazdu, ale nie mial wyboru. Tak czy owak, machina zdradzila juz swa obecnosc i jezeli natychmiast do niej nie dotrze, cisnienie pary spadnie tak, ze znajda sie w pulapce. Przeskoczyl nad lezacym w wejsciu straznikiem i podbiegl do pojazdu. Snarbi siedzial skulony za jednym z kol, ale nie bylo czasu, zeby sie nim teraz zajmowac.,W chwili gdy Jason wskoczyl na platforme, zawor bezpieczenstwa sie zamknal i zapadla przerazajaca cisza.

Goraczkowo przekrecil zawory i spojrzal na wskazniki — pary nie wystarczyloby nawet na przejechanie dziesieciu metrow. Woda bulgotala, kociol potrzaskiwal i syczal, ze strony zas d'zertanoj, ktorzy wbiegli do nagrody i ujrzeli caro, zerwala sie burza wscieklych wrzaskow. Jason wetknal lont granatu do paleniska. Zajal sie natychmiast. Odwrocil sie i cisnal granat w przesladowcow. Okrzyki wscieklosci zmienily sie we wrzaski przerazenia, gdy jezyki plomieni zaczely lizac napastnikow. Rzucili sie do bezladnej ucieczki. Jason przyspieszyl ja jeszcze, ciskajac nastepny granat. Wygladalo na to, ze d'zertanoj wycofali sie az pod mury rafinerii, ale trudno bylo przewidziec, czy niektorzy z nich nie skradaja sie gdzies z boku pod oslona ciemnosci.

Biegiem wrocil do caro, stuknal w tkwiacy nieruchomo wskaznik cisnienia pary i otworzyl na caly regulator doplyw paliwa. Po chwili namyslu zablokowal rowniez zawor bezpieczenstwa, wzmocniony bowiem kociol mogl wytrzymac o wiele wieksze cisnienie. Gdy skonczyl to robic, mogl tylko usiasc i czekac, poniewaz dopoki cisnienie znowu nie wzrosnie, byl zupelnie bezradny. D 'zertanoj zbiora sie, ktos obejmie dowodztwo i zaatakuja warsztat.

Вы читаете Planeta Smierci 2
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату