Markiz zatrzymal sie w drzwiach i spojrzal na nia przeciagle.
– Lepiej nie, lady Arradale – rzekl w koncu. – Czy mozesz, pani, wyjechac jutro? Jesli nie, moge na ciebie zaczekac pare dni.
Diana sama nie wiedziala, dlaczego tak bardzo zabolala ja odmowa. Wiedziala jednak, ze Rothgar ma racje. Jesli maja razem jechac do Londynu, bedzie lepiej, jesli naucza sie trzymac swe zadze na wodzy. Dotyczylo to zwlaszcza jej… Ale moze tez i jego?
– Mysle, ze lepiej zalatwic to szybko – odparla z westchnieniem. – Postaram sie jutro rano zalatwic wszystkie moje sprawy i bedziemy mogli wyjechac wczesnym popoludniem. Czy to ci odpowiada, panie? Rothgar skinal glowa.
– Najzupelniej. Pozostaje nam wobec tego pare szczegolow do uzgodnienia. Czy pojedziesz, pani, moim powozem, czy wezmiesz wlasny?
Przez chwile zastanawiala sie nad odpowiedzia. Podroz z markizem byla kuszaca, bardzo kuszaca, a podroz oddzielnym powozem nazbyt ekstrawagancka.
– Chetnie pojade z toba, panie. Ale i tak bede potrzebowala oddzielnego powozu z bagazami i sluzba – zauwazyla.
Rothgar otworzyl juz drzwi do swojej sypialni. Diana raz jeszcze spojrzala na znajome kwietne wzory i delikatne rozowe wnetrze. Jak milo byloby spedzic te noc w swoim dawnym pokoju.
– To jasne, pani. Mozesz go wyslac, kiedy zechcesz.
Probowala obliczyc w myslach, jak szybko zdola zalatwic wszystkie swoje sprawy. Stwierdzila, ze czesc z nich moze zostawic swojemu sekretarzowi, jak chocby te nieszczesne listy od sasiadow. Nikt sie nie obrazi, ze nie odpowiedziala osobiscie, jesli okaze sie, ze wyjechala do Londynu na wezwanie krolowej.
– Wobec tego wyjedziemy w poludnie – zdecydowala. Lord Rothgar chcial juz wyjsc. Nie mogl sie jednak powstrzymac i zblizywszy sie do hrabiny, uniosl jej dlon do ust.
– Wiesz, pani, ze zawsze bedziesz miala we mnie przyjaciela.
Ile ciepla krylo sie w tych jego na pozor zimnych oczach!
– A ty, panie, ze z niechecia przyjmuje twoja pomoc. Zasmial sie krotko i puscil jej dlon.
– To niemal powszechne odczucie – stwierdzil, przechodzac do swojej sypialni. – Boimy sie przyjmowac czyjas pomoc. Boimy sie uzalezniac od innych ludzi.
Diana stala przez moment przy otwartym oknie, sciskajac dlon, ktora pocalowal. Wiec to jednak nie koniec.
W ciagu najblizszych tygodni, a moze miesiecy beda spotykac sie rownie czesto jak ostatnio. Z westchnieniem zdjela szlafrok, nie wiedzac, czego chce i o co jej chodzi.
Kiedy weszla do lozka, lodowaty dreszcz przebiegl jej po plecach. Wstala zatem, zeby zamknac okno, chociaz to nie swieze powietrze spowodowalo, ze nagle zrobilo jej sie zimno. Zmrozila ja mysl, ze moglaby zostac uznana za umyslowo chora! Zyla co prawda w czasach cywilizowanych, a wladza monarchy ulegla ostatnio duzemu ograniczeniu, wciaz jednak wiele ryzykowala. Dopiero teraz zrozumiala, ze gdyby nie Rothgar, bylaby narazona na znacznie wieksze niebezpieczenstwo. Byc w odpowiednim czasie uprzedzonym, to tyle co zyskac dodatkowa bron.
Pomodlila sie, dziekujac Bogu za to szczesliwe zrzadzenie losu. Jednoczesnie pomyslala, ze to jej plec jest powodem wszystkich tych problemow. Gdyby nie byla kobieta, moglaby kpic sobie z krolewskich knowan. A przede wszystkim – nigdy nie narazilaby sie na podobne klopoty. Zasiadalaby zwyczajowo w Izbie Lordow i nikt by nawet nie pisnal, ze to nie jej miejsce.
Przed zasnieciem pomyslala jeszcze, ze coraz bardziej uzaleznia sie od markiza. Czula sie tak, jakby Rothgar prowadzil ja na jedwabnym sznurku, ktory z kazda chwila stawal sie coraz grubszy. Stwierdzila tez, ze nie moze dopuscic do malzenstwa z nim. Co innego byc samotna hrabina, rzadzaca polnoca Anglii, a co innego chowac sie za plecami meza.
Nie, absolutnie nie moze na to pozwolic.
Przed wizyta u Diany Rothgar odeslal Fettlera do jego pokoju. Stary sluzacy nalezal do najbardziej dyskretnych znanych mu ludzi, ale wystawianie go na probe nie mialo zadnego sensu. Rozebral sie wiec sam i ze zdziwieniem zauwazyl, ze zajelo mu to mniej czasu niz z asysta sluzacego.
To dziwne, ze arystokracja nie ubiera sie i nie rozbiera sama, pomyslal. Oczywiscie pomoc jest wymogiem etykiety, ale jakze uciazliwym!
Rothgar kiedys nawet probowal buntowac sie przeciwko roznym wymogom towarzyskim, ale szybko dal sobie spokoj. Z usmiechem pomyslal o hrabinie, ktora sama nalala sobie porto. Zauwazyl, ze ma ochote na alkohol, gdy tylko zaproponowala mu kieliszek. Odmowil, chcac wystawic ja na probe.
– Dziwna kobieta – westchnal, przypominajac sobie odbyta przed chwila rozmowe.
Podszedl do obrazu wiszacego nad kominkiem i spojrzal nan raz jeszcze. Ostatnio robil to zbyt czesto. Ale czy mogl sie oprzec tej dziewczynce z kasztanowymi lokami, ktora nieznany artysta uchwycil w tak naturalnej pozie? Mala Diana siedziala na lawce, trzymajac na rekach dwa kotki. Jeden chcial jej chyba uciec, wiec podniosla troche nozke ukazujac pofaldowana ppnczoszke. Nie to jednak bylo najwazniejsze, ale radosc zycia, ktora wprost bila od dziecka. Rozesmiana buzia z doleczkami i iskierki w zielonych oczach. Wprost mialo sie ochote usciskac i wycalowac dziewczynke.
Chcial zblizyc sie jeszcze bardziej do obrazu, ale cos mu zatarasowalo droge. Dopiero teraz przypomnial sobie o automacie, ktory kazal ustawic przy kominku. Zdjal z niego plocienna zaslone i spojrzal na dwoje dzieci. Roznily sie wlosami i oczami, poza tym byly niemal identyczne. Chlopiec co prawda robil wrazenie powazniejszego, ale za to dopiero teraz zauwazyl ptaka na galezi tuz obok ramienia dziewczynki.
Pomyslal smutno o losach niechcianych dziewczynek. Hrabina miala na pewno szczesliwe dziecinstwo, ale jej rodzice z pewnoscia bardziej cieszyliby sie z chlopca. Tak bylo w wielu domach. Czy sprawiedliwie?
Przypomnial sobie wlasne slowa na temat sprawiedliwosci i usmiechnal sie gorzko. Nie mial zludzen co do swiata, w ktorym przyszlo mu zyc.
Raz jeszcze rozwazyl to, co wynikalo z postanowienia lady Arradale. Musial przyznac, ze byl to jedyny sensowny wybor. Gdyby wyszla za maz, musialaby zrezygnowac ze swoich ambicji. Maz-zawistnik tropilby kazdy przejaw jej samodzielnosci. I tym, co by jej wowczas pozostawalo, byloby ukrywanie wlasnych umiejetnosci.
Maz i zona stanowia jedno. Tyle, ze tym jednym jest wlasnie maz, pomyslal. Jego siostra miala duzo szczescia, ze trafila na Forta. Ale tez byla znacznie mniej niezalezna niz Diana.
Mysli markiza podazyly nagle w innym kierunku. Zaczal sie zastanawiac, co by bylo, gdyby nagle, jakims cudem, pojawil sie brat hrabiny. Czy powitalaby go cieplo? Czy z checia pozbylaby sie hrabiowskich obowiazkow?
Rothgar pokrecil glowa i raz jeszcze spojrzal na portret dziecka, a potem jego lalkowa podobizne. Ciezar wladzy jest slodki. Nawet dzieci lubia rzadzic rowiesnikami. Poza tym, lady Arradale doskonale sobie radzila. Z pewnoscia zle by zniosla, gdyby ktos obrocil wniwecz cala jej prace.
Polswiadomie dotknal glowy chlopczyka i pomyslal
0 dzieciach, ktorych nigdy nie bedzie mial. Na szczescie mial juz dziedzica. Ale obserwujac dziecko Bryghta, zatesknil za wlasnym. Coz, puste marzenia.
Z ciezkim westchnieniem usiadl na lozku, zeby zdjac buty. Byly to dworskie pantofle, ktorych uzywal w czasie wizyt. Sciagnal tez krotkie spodnie i ponczochy. Nastepnie zerknal na automat i z powrotem przykryl go plotnem. Spojrzenie dziewczynki z portretu jakos mu nie przeszkadzalo.
Wciaz dziwilo go to, ze hrabina, bedac osoba tak madra
1 odwazna, potrafila jednoczesnie byc tak naiwna. Ale czul do niej sympatie z powodu jej calkowitej ignorancji dotyczacej dworskich gierek. Z cala pewnoscia nalezala do tych osob, ktore mowily prawde prosto w oczy i potrafily bronic swoich przekonan.
Z usmiechem przypomnial sobie to, co Fettler swoim beznamietnym glosem opowiedzial mu o jej nocnej wizycie. Znaczylo to, ze plonal w niej ogien pozadania. Byc moze w innych okolicznosciach Rothgar skorzystalby z okazji. Ale teraz byl zbyt wzburzony pismem od krola. A poza tym wiedzial, ze ich wzajemne stosunki i tak sie mocno skomplikuja w ciagu najblizszych dni. W tym wszystkim, co ich
czekalo, nie bylo miejsca na romans.