Charlotte chciala widziec Diane w swoim salonie. Chlopiec nie wspomnial, dlaczego, wiec oczekiwala wszystkiego najgorszego. Poprawila „mysi' makijaz i wciagnela gleboko powietrze do pluc. Przed wyjsciem zerknela jeszcze na list od Beya.
– Odwagi – powiedziala do siebie.
Gdy pojawila sie w salonie, zastala tam rowniez krola. Miala racje, monarcha nie zamierzal zwlekac z inkwizycja. Po krotkim powitaniu, krol niemal natychmiast przeszedl do rzeczy:
– Czy wszystko w porzadku, lady Arradale, co? – spytal.
– Najzupelniej, sire.
– To dobrze, co? – Pokiwal laskawie glowa. – Jestes, pani, w niezwykle uprzywilejowanej sytuacji, ale – zawiesil glos -nie mozemy zapominac, ze jestes przede wszystkim kobieta.
– Tak, sire – zgodzila sie.
– Umysl kobiecy jest inny, co? – ciagnal krol. – Kobieta nie jest w stanie zrozumiec tych samych rzeczy, co mezczyzna.
Przez moment miala ochote zaprzeczyc i zobaczyc, co sie stanie. Bala sie jednaka ze rozpetaloby sie wowczas prawdziwe pieklo.
– I odwrotnie, sire.
Lypnal na nia, chcac sprawdzic, czy sobie z niego nie kpi. Ale Diana miala powazna i skupiona mine.
– Wlasnie, co? Powszechnie wiadomo, ze kobiety nie moga, na przyklad, nauczyc sie laciny czy greki – kontynuowal wyklad. – A jesli nawet, niszczy to ich umysl. Nie sa bowiem w stanie myslec logicznie, dzialaja pod wplywem emocji, co? Dlatego jest przeciw Boskiemu prawu, by decydowaly w sprawach wagi panstwowej. Na przyklad to, co sie dzialo w Koryncie prowadzilo do czystego szalenstwa, co?
Miala ochote odpowiedziec w nienagannej grece, ale sie powstrzymala.
– Rozumiem, sire.
Krol wygladal na zadowolonego.
– Wiec sama przyznasz, pani, ze twoj list w sprawie miejsca w parlamencie nie byl zbyt madry, co?
– Tak, sire. – Mowila szczerze. Dopiero teraz zrozumiala, ze bylo szalenstwem dopominac sie naleznego jej prawa u Jerzego III. Popelnila wielki blad, nie konsultujac sie z nikim w tej sprawie. Mogla przeciez wywiedziec sie wczesniej, jakie zdanie ma na ten temat monarcha. Ale wowczas nie spotkalaby Beya i nie odbylaby tej ekscytujacej podrozy.
Uwazaj, Diano, upomniala sie w duchu. Pamietaj, po co tu przyjechalas.
– …doskonalymi zonami i matkami – ciagnal krol. Chociaz nie sluchala pierwszej czesci jego wypowiedzi i tak wiedziala, o czym mowi. – Ale brakuje im sily i zdecydowania i dlatego musza szukac pomocy mezczyzn, co? Czyz wielki Hipokrates nie napisal, ze „Kobiety sa z natury slabsze i mniej odwazne niz mezczyzni'?
Juz chciala przytaknac, co by zdradzilo jej znajomosc literatury klasycznej, ale w pore dostrzegla niebezpieczenstwo. Pomyslala, ze odrobina oporu oslodzi monarsze zwyciestwo w tej jakze nierownej potyczce slownej.
– Za pozwoleniem Waszej Krolewskiej Mosci. Kobiety rzeczywiscie sa slabsze, ale potrafia byc tez niezwykle odwazne, kiedy bronia swych dzieci.
Chwycilo. Krol usmiechnal sie z ukontentowaniem i skinal glowa.
– Zaprawde, pani! Odpowiedzialas, jak prawdziwa kobieta. Troska o potomstwo powinna byc najwazniejszym zadaniem kobiety, co? Jednak zbyt wielka fizyczna aktywnosc moze doprowadzic do tego, ze kobieta umrze przy porodzie albo urodzi potworki.
Diana chetnie by spytala, jak to sie dzieje, ze chlopki pracuja w polu, nosza ciezary, a potem rodza bez najmniejszych problemow zdrowe dzieci, jeszcze latwiej niz wiekszosc pan z towarzystwa. Spuscila jednak oczy, udajac, ze ten temat ja krepuje. Jej udawana wstydliwosc od razu przyniosla spodziewane rezultaty.
– Wybacz, pani, ze poruszam takie tematy, ale… nic naturalniej szego, co? Kobieta powinna poswiecic sie rodzinie. Ksenofont pisal, ze kobieta jest stworzona do domowego zycia, a mezczyzna do pozostalych funkcji. Jest przeciez slaba, bezradna i nie umie korzystac z logiki, co? Widzisz, pani, juz starozytni o tym wiedzieli.
Miala ochote poprosic o pistolety i pokazac, jaka jest bezradna. Albo zmierzyc sie z krolem w jakims zadaniu matematycznym. Jednak i tym razem poszla za rada Beya. Nie spytala nawet, co byloby jedynie drobna zlosliwoscia, czy ten Ksenofont byl chrzescijaninem.
– Tak to wyglada, sire – potwierdzila.
Ale w rzeczywistosci jest zupelnie inaczej, dodala w myslach.
Krol rozpromienil sie niczym slonce.
– DobrzeA co? Kobiety sa najszczesliwsze w domu, przy dzieciach. – Poklepal malzonke po dloni. – Tak, jak moja krolowa. Chcialbym, pani, zebys ty tez byla tak szczesliwa.
– Dziekuje, sire.
Przede wszystkim powinna podziekowac Beyowi za proby, ktore z nia przeprowadzal. Musiala przyznac, ze nadzwyczaj udatnie nasladowal monarche. A poza tym przygotowal ja na wszelkie ewentualnosci. Tylko nie na te, ze sie w nim zakocha.
– …wkrotce zona, co? Bedziesz wtedy znacznie szczesliwsza, pani – zapewnil krol.
Myslami wciaz byla przy Rothgarze. Zrozumiala tez, o co chodzi monarsze.
– Modle sie o to dzien i noc – wyznala zarliwie.
Krol az otworzyl usta ze zdziwienia na widok jej gorliwosci.
– Doskonale – pochwalil. – Ciesze sie, pani, ze zgadzasz sie na moj wybor, co?
Dianie zrobilo sie nagle ciemno przed oczami. Przeciez niczego takiego nie powiedziala.
– Slyszalem, pani, ze dobrze grasz, co? – ciagnal. – Moze wobec tego uraczysz nas jakims utworem. Chetnie posluchamy z krolowa.
Diana z ulga sklonila sie krolewskiej parze i wycofala do klawesynu. To, co sie stalo, przeszlo jej najsmielsze oczekiwania. Czy znaczylo to, ze krol juz mial dla niej kandydata na meza?
Na szczescie mogla sie ukryc, inaczej by zemdlala. Rzadko jej sie to zdarzalo. Miala ochote uciec z salonu i zaszyc w swoim pokoju. Zagrala jednak prosty kawalek, pozwalajac swobodnie wedrowac swoim myslom. Szukala wyjscia z sytuacji, ale nic nie wskazywalo na to, by je szybko znalazla. Moze tylko liczyc na odwlekanie calej sprawy. Gdy krolowa urodzi, zyska troche na czasie. Bedzie mogla zastanowic sie nad strategia obrony.
Zmarszczyla czolo, a w jej oczach pojawil sie smutek. Bedzie musiala powiedziec Beyowi o tym, co zaszlo. Na pewno bedzie bardzo rozczarowany. Moze nawet wycofa sie ze swojej obietnicy… Nie, wiedziala, ze jest czlowiekiem honoru i nigdy tego nie zrobi. To jej bedzie przykro korzystac z jego pomocy.
Nie chciala, aby ich slub byl gra konwencji. Pragnela, by dla nich obojga oznaczal milosc i wiernosc. Az do ostatniego tchu.
Podroz do rodzinnej siedziby zajela mu trzy godziny. Byl to doskonaly wynik, ale musial po drodze zmienic konia. Dzieki szybkiej jezdzie mogl zapomniec o klopotach, a takze o czekajacym go spotkaniu z Ella Miller.
Biedna kobieta.
Moze ucieszy ja przynajmniej to, ze bedzie teraz miala stala pensje po mezu i dom do konca zycia, pomyslal zsiadajac z konia na dziedzincu posiadlosci w Abbey. Rozejrzal sie dokola. Za soba mial palac, a przed soba zyzne ziemie Mallorenow. Czy nie lepiej by bylo zostac tutaj, zamiast probowac wplywac na losy kraju? Przeciez i tak, koniec koncow, potocza sie one swoim torem. Taki maly trybik jak on moze tylko chwilowo cos zatrzymac lub zmienic.
Jak zwykle podczas niezapowiedzianych wizyt, obstapili go roznego rodzaju zarzadcy, chcacy przedstawic stan majatku. Wysluchal wszystkich, a poniewaz wiedzieli juz o smierci Millera, mogl ich po jakims czasie pozegnac i skierowac do czworakow. Pani Miller byla dzielna kobieta. Przyjela w milczeniu jego kondolencje i tylko jej puste oczy swiadczy o tym, ze cierpi. Rothgar poinformowal ja o wszystkim, co postanowil, a nastepnie udal sie do palacu.
Rezydencja Mallorenow potrzebowala gospodarza lub… gospodyni. Do niedawna to Elf pelnila te funkcje, ale wraz z malzenstwem musiala z niej zrezygnowac. Markiz zdecydowal w koncu, ze napisze do paru kuzynek – starych panien, z propozycja objecia tej funkcji. Wybieral tylko te, ktore mogly uznac to za zaszczyt.
Jednak, tak naprawde, potrzebowal zony. Tylko ona bylaby w stanie wlasciwie zadbac o jego interesy.
Wbrew swej woli pomyslal o lady Arradale i postanowieniu krola, by wydac ja jak najszybciej za maz. Zdrowy rozsadek podpowiadal mu, ze nie zawleka jej do oltarza w czasie jego nieobecnosci, pragnal jednak trzymac reke