– Lady Arradale bardzo sie nam podoba, co? – oznajmil monarcha. – Z pewnoscia bedzie doskonala zona.

– Oczywiscie, sire – potwierdzil Rothgar.

Diana musiala swietnie grac swoja role. Prawda jednak byla taka, ze wiekszosc mezczyzn nie potrafilaby zniesc jej niezaleznosci i dumy.

– Krolowa jest nia zachwycona – ciagnal Jerzy. – A poza tym, powiem ci, panie, w sekrecie, ze lady Arradale uwielbia dzieci. Za pare tygodni na pewno bedziemy tanczyc na jej weselu, co?

Rothgar zdziwil sie, widzac utkwiony w siebie wzrok monarchy. O co moglo mu tak naprawde chodzic? I dlaczego informowal go o tym wszystkim?

– Bez watpienia, najjasniejszy panie.

Krol potarl policzek i powtorzyl pare razy „co?', wyraznie z siebie zadowolony. Potem wzial jeszcze Rothga-ra pod reke.

– Poza tym, lady Arradale zgodzila sie, ze jesli nie zdola znalezc sobie narzeczonego, zda sie na nas, co?

Rothgar poczul, ze krew w nim sie burzy. Mial ochote wyszarpnac ramie, ale zapanowal nad tym odruchem. Zastanawial sie, czy Diana nie zagrala swojej roli az za dobrze

– Jednak oboje z krolowa wolimy, zeby sama wybrala sobie meza – ciagnal krol. – Musi poznac kawalerow, po rozmawiac z nimi, co? I tak dalej.

– Wasza Krolewska Mosc chce powiedziec, ze potrzebuje czasu – podsunal mu Rothgar.

– Troche czasu. – Krol polozyl nacisk na pierwsze slowo. – Ale tez i okazji. Jakiegos balu, co?

– Co takiego, sire? – Rothgar bezwiednie powtorzyl slyn-ne, krolewskie „co?'. – Tu, w palacu?

– Nie, nie tutaj. – Krol pokrecil glowa. – Krolowa potrzebuje spokoju, co? Chcielismy cie wlasnie prosic, panie

o przysluge…

Rothgar dopiero teraz zrozumial, o co chodzi. Mial zorganizowac bal, na ktorym Diana powinna sobie znalezc meza! To dobrze, ze krol zwrocil sie z tym do niego. Mal-lorenowie znani byli zreszta ze wspanialych przyjec.

– Moze bal maskowy, najjasniejszy panie? – zaproponowal. – To ostatnio bardzo modne.

Monarcha az sie do siebie usmiechnal na mysl o balu maskowym. Markiz odgadl, ze sam zechce w nim wziac udzial. To bylby niezwykly zaszczyt dla calej jego rodziny.

– Swietny pomysl. Jak szybko moze sie odbyc, co?

– Za dwa tygodnie, sire. – Chcial dac Dianie jak najwiecej czasu.

Krol potrzasnal glowa.

– Nie, nie, szybciej! Za dwa tygodnie nie bedzie ksiezyca w pelni – przypomnial mu. – W poniedzialek przypada pelnia, co?

Rothgar uniosl brwi ze zdziwienia.

– To bardzo krotki termin, sire.

– Nie mow panie, ze sobie nie poradzisz, co? Przeciez dokonywales wiekszych cudow.

Wyraz twarzy monarchy wskazywal, ze nie nalezy mu nic przeciwstawiac. Markiz juz dawniej zauwazyl, ze krol jest bardzo stanowczy w kwestiach codziennych, natomiast malo zdecydowany w sprawach panstwowej wagi. Byc mo-ze wynikalo to z jego wieku i braku doswiadczenia.

– Dobrze, najjasniejszy panie – zgodzil sie. – Ale pod warunkiem, ze skorzystam z dekoracji, ktore widziales juz wczesniej.

Krol jedynie machnal reka, chcac dac do zrozumienia, ze nie ma o czym mowic.

– Alez oczywiscie, oczywiscie. Przeciez chodzi o to, zeby przyciagnac zalotnikow do lady Arradale, co? To ona bedzie dodatkowa dekoracja, cha, cha – zakonczyl zado-w olony ze swego konceptu.

Poniewaz inni goscie czekali w kolejce, Rothgar przesunal sie dalej. Caly czas zastanawial sie nad krolewskim planem. Dalby wiele, zeby znac mysli monarchy. Chcial od razu pojsc do Diany, ale stwierdzil, ze ma na to jeszcze czas. Zaczal sie wiec przechadzac przy orkiestrze i tam natknal sie na nowego protegowanego krolowej, dyrygenta o nazwisku Bach.

Przywital sie z nim serdecznie. Znali sie, poniewaz markiz zamawial u niego wczesniej utwory. Polecil tez skopio-wac czesc partytur organowych jego ojca. Ta muzyka mia-la w sobie cos klarownego i dystyngowanego, poprosil wiec teraz Bacha, zeby zagral jeden z tych utworow trans-krybowany na orkiestre. Potrzebowal tego, zeby moc jasno myslec.

– Oczywiscie, panie – Bach sklonil mu sie lekko. – Krolowa rowniez bardzo lubi utwory mojego ojca.

Chcial sie juz odwrocic do orkiestry, ale Rothgar powstrzy-mal go, poniewaz przyszedl mu do glowy pewien pomysl.

– A jak ci idzie, panie, praca nad kantata do slow, ktore ci przekazalem? – spytal. – W poniedzialek wydaje bal maskowy i chcialbym ja wykorzystac.

– Czy wasza lordowska mosc chce ja wystawic na scenie?

– Wlasnie. I to w odpowiedniej oprawie. Oczy Bacha blysnely zainteresowaniem.

– Zaraz, zaraz, muzyka w zasadzie jest juz gotowa – mowil na poly do siebie, a na poly do markiza. – A wykonawcy? Czy krol zgodzi sie na udzial dworskich wykonawcow?

– Z cala pewnoscia – zapewnil go Rothgar.

– To wspaniale! – ucieszyl sie muzyk. – Wobec tego wszystko bedzie gotowe na poniedzialek.

Markiz podziekowal mu i ruszyl dalej przy pierwszych taktach utworu Bacha-ojca. Przez chwile zastanawial sie, czy nie pozaluje tego, co zrobil. Muzyke do tlumaczenia Jana Jakuba Rousseau zamowil pod wplywem impulsu. Mial to byc prezent dla Diany. Teraz, kiedy wystawi kantate na scenie, uczyni lady Arradale najwazniejsza osoba wieczoru. Kto wie, jakie beda konsekwencje? Para krolewska zapewne i tak rozpuscila juz wici o „pannie na wydaniu', wiec dobrze bedzie przypomniec wszystkim o sile i szalenstwie milosci. On tez powinien o tym pamietac.

Ale wystarczylo, ze gdzies z oddali blysnely jej kasztanowe wlosy, a zapomnial o wszystkim. Chcial jak najszybciej znalezc sie blisko niej. Pragnal trzymac ja w swoich ramionach.

Kiedy zblizyl sie nieco do grupy w ktorej stala, zauwazyl, ze mimo pudru i farby jej skora i tak lsni mlodoscia i swiezoscia. Inne damy dusily sie w gorsetach i fiszbinach, dla niej natomiast stanowily one naturalna oprawe ciala.

Jak to sie stalo, ze najpierw przekroczyli bariere intymnosci, a nastepnie stali sie sobie tak obcy? Rothgar nawet nie szukal odpowiedzi na to pytanie. Wolal patrzec na Diane, wokol ktorej niczym sep krecil sie lord Randolph So-merton. I to w dodatku zle ubrany sep, poniewaz fioletowy stroj, ktory mial na sobie, zupelnie do niego nie pasowal.

Nie, to tylko zazdrosc, powiedzial do siebie markiz. Musze nad tym panowac.

Jednak bylo mu trudno, bardzo trudno. Pewnie dlatego, ze Somerton nalezal przeciez do przystojnych mezczyzn. Szeroki w barach i waski w pasie, mial plowe wlosy i niebieskie oczy. Kobiety za nim szalaly, ale wszyscy wiedzieli, ze potrzebuje bogatej i utytulowanej zony. Jak dotad nie udalo mu sie znalezc nikogo takiego, wiec z tym wiekszym zapalem przystapil do adorowania Diany. Byc moze za bardzo juz doskwieraly mu karciane dlugi, a ojciec odmowil wyplacania kolejnych sum.

Ale patrzac na niego w tej chwili trudno bylo zgadnac, ze jest utracjuszem. Powazny i skupiony wymienial uwagi z reszta towarzystwa, w ktorym znajdowal sie rowniez D'Eon. Wystrojony jak papuga i poruszajacy sie z kobiecym wdziekiem, wydawal sie zupelnie niegrozny.

Oto prawdziwa maskarada, pomyslal Rothgar. Kazdy stara sie grac swoja role.

Na szczescie Diana byla w tym naprawde dobra. Nie probowala udawac, ze go nie dostrzega, tylko odwrocila sie z obojetnym usmiechem.

– A, to ty, panie! – zwrocila sie do niego spokojnym tonem. – Ciesze sie, ze moge cie zobaczyc tak szybko.

Rothgar sklonil sie dwornie. Cala przyjemnosc po mojej stronie – rzekl i ucalowal jej dlon.

Przywital sie tez z reszta towarzystwa, wymieniajac przejmosci z D'Eonem. Jedna z obecnych pan chciala natychmiast dowiedziec sie czegos o napadzie.

To przeciez straszne! – westchnela omdlewajaco. – Juz nigdzie nie mozna sie czuc bezpiecznym. Do konca zycia bede sie bala podrozowac!

Dana puscila w ruch wielki wachlarz wykonczony zlota koronka.

Powinienes uspokoic, panie, obawy panny Hestrop -rzekla do niego. – Robilam co moglam, ale sama wciaz jestem wstrzasnieta tym, co sie stalo.

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату