ze nie moze go w tej chwili wyzwac na pojedynek.

– Tak, ale niestety, nie znaja sie nawet na tym! – westchnela Diana. – Moja kuzynka znalazla dla mnie az dwoch, jej zdaniem, odpowiednich kandydatow. Jeden to fircyk, a drugi potentat ze Wschodu.

– Zawsze mozesz, pani, odmowic – wtracil zdenerwowany Somerton.

– To prawda, ale Brand, jej maz, uwaza, ze obiecalam usluchac ich wyboru – ciagnela hrabina. – Nie mam odwagi mu sie sprzeciwic.

Jakze sprytnie wykorzystala ich kod. I to w towarzystwie Somertona i panny Hestrop! Nikt nie mogl w tej chwili przypuszczac, ze przekazuje mu poufne informacje. z drugiej strony, Rothgar zafrasowal sie, slyszac, ze nie sa zbyt pomyslne. Wiedzial, o co jej chodzi. Krol mial zwyczaj wmawiac niektorym, ze sie na cos zgodzili albo powiedzieli cos, co tak naprawde nigdy nie padlo z ich ust.

I jeszcze jedno. Kim mial byc „potentat ze Wschodu'? Czyzby chodzilo o niego samego? Rothgar niepomiernie sie zdziwil, rozszyfrowawszy te wiadomosc.

– Wiec bedziesz, pani, musiala usluchac kuzyna – rzekl, patrzac jej w oczy.

– Nie, nie, pani, to niemozliwe – Somerton raz jeszcze wtracil sie do rozmowy. – To musi byc wylacznie twoj wybor.

Diana usmiechnela sie do niego z wdziecznoscia.

– Dziekuje ci, panie, za te slowa. Czy bede sie mogla na nie powolac?

Nieswiadomy niczego Somerton polozyl reke na sercu. Rothgarowi chcialo sie smiac. Blond utracjusz nie przypuszczal nawet, ze kreci w tej chwili sznur na swoja szyje.

– Oczywiscie, pani.

– Jednak potentat ze Wschodu moze sie doskonale nadawac na meza – zachichotala panna Hestrop. – Nie wyrzekalabym sie go tak szybko. Byle tylko nie byl zbyt sniady!

– Musze sie zgodzic z mloda dama – poparl ja Rothgar.

Diana wydela pogardliwie usta.

– Co takiego? Jedwabie, slonie i klejnoty? Nie potrzebujemy ich w Yorkshire! – zakonczyla pewnie.

– To prawda, ze jedwabie sa za zimne na polnocy, a slonic moga sie przeziebic. Ale klejnoty… – kusil ja. – Klejnoty moga sie przydac wszedzie.

Spojrzala na niego znaczaco zza swojego wachlarza.

– Na przyklad szafiry, panie? Tak, to moglby byc dobry kandydat. Bardzo dobry.

Ich oczy spotkaly sie na moment i Rothgar poczul, ze ciarki przeszly mu po plecach. Czy rzeczywiscie mogl dac Dianie pierscionek zareczynowy? Teraz zalowal, ze nie zrobil tego juz wczesniej.

Somerton az poczerwienial na twarzy.

– Chcesz, pani, powiedziec, ze wybralabys dzikusa zamiast uczciwego Anglika?! – wybuchnal.

– Uczciwego? Czy ja wiem? – Diana bawila sie w najlepsze. – To bylby trudny wybor, panie. Nie myslmy juz lepiej o tym i prosmy krola, zeby kazal zademonstrowac autmat lorda Rothgara.

Hrabina wziela pod reke Somertona, a markiz zaoferowal ramie pannie Hestrop. Byl pelen podziwu dla Diany, ale z drugiej strony obawial sie, ze moze przeciagnac stru-ne. Musial przyznac, ze jak do tej pory swietnie sobie radzila i gdyby nie „obietnica', ktorej tak naprawde nie zlo-zyla, bylaby teraz bezpieczna.

Niestety, stalo sie inaczej. Mogl ja uprzedzic i nauczyc, jak wywiklac sie z sieci. Czy jednak nie byloby to za du-zo jak na poczatek?

Moze rzeczywiscie krol zmierzal do tego, by pchnac Diane w jego ramiona. Ciekawe dlaczego? Wyjasnienie moglo byc bardzo proste. Monarcha uwazal, ze malzenstwo to najlepsze, co moze spotkac mezczyzne. Kochal swoja zone i dzieci.

Z drugiej strony, mogl w tym tez maczac palce D'Eon, prze-

____________________, ze po slubie nie bedzie chcial sie zajmowac polityka.

Rothgar sam nie wiedzial, co o tym wszystkim sadzic.

Somerton zaprowadzil Diane az do samej maszyny. Krol spojrzal na niego niechetnie, a nastepnie uruchomil automat i przesunal sie do hrabiny. Komentowal nie tylko przymioty mechanicznej zabawki, ale tez ofiarodawcy. Rothgar slyszac to czul sie zazenowany. Krol zapewne postanowil nie bawic sie w zadne subtelnosci.

To smieszne, ze stara sie namowic Diane na cos, czego ona sama pragnie. To on, Rothgar, nie chce tego malzenstwa. Tylko czy na pewno? Na mysl o tym, ze Diana moglaby poslubic Somertona, poczul wzburzenie. Posiekalby drania na kawalki. Przeciez ten utracjusz nawet by nie wiedzial, jaki klejnot dostaje.

Maszyna Rothgara nie byla tak bogato zdobiona, ale za to miala sporo roznych funkcji. Wyobrazala pasterza i pasterke pod drzewem, na ktorym siedzialy ptaki. Czesc z nich wychylala rowniez lebki z gniazd. Wystarczylo nakrecic automat, zeby uslyszec ptasie trele. Niektore ptaki po prostu krecily glowami, ale inne otwieraly tez skrzydla. W tym momencie ozyli tez pasterz i pasterka. Odwrocili do siebie glowy i spojrzeli z tesknota. Nastepnie ich usta zblizyly sie do siebie. Pocalunek trwal chwile, po czym oderwali sie od siebie i zastygli w poprzednich pozycjach. Ptaki przestaly spiewac.

Diana smiala sie i klaskala wraz z innymi, ale w sercu miala smutek. Chciala podejsc do automatu i nakrecic go raz jeszcze, a potem znowu. Jeden pocalunek to bardzo malo. Nikt nie wiedzial tego lepiej od niej.

Podeszla wraz z krolem do Rothgara, zeby mu pogratulowac.

– To tylko automat, lady Arradale – odparl, wysluchawszy pochwal.

– Ale bardzo interesujacy, co? – Krol nie kryl zadowolenia. -Jest prawdziwym cudem. Podobnie, jak prezent od krola Francji – dodala zaraz, widzac w poblizu D'Eona.

– A ktory z automatow bardziej ci sie, pani, podoba? -spytal zaciekawiony monarcha.

Diana skryla twarz za wachlarzem. Wygladalo to tak, jakby sie sploszyla, ale tak naprawde zastanawiala sie nad

odpowiedzia.

D'Eon nadstawil uszu. Markiz tez spojrzal na nia z zainteresowaniem.

– Oba sa wspaniale, Wasza Krolewska Mosc – odparla. -Mimo, ze romantyczna scena pod drzewem bardzo przemawia do mnie jako kobiety, to wiem przeciez, ze pokoj jest

wazny.

Obaj panowie nagrodzili jej slowa brawami.

– To dobra odpowiedz, co? – zgodzil sie krol. – Dosko-nala. I my rowniez podzielamy to zdanie. Prosze, panie, przekaz naszemu kuzynowi we Francji nasze gorace po-dzekowania – rzekl do D'Eona, a nastepnie zwrocil sie do markiza: – A tobie, panie, dziekujemy raz jeszcze.

Ponownie uruchomiono oba automaty, ale tym razem rownoczesnie. Patrzac na nie, Diana stwierdzila, ze jej dobosz

znacznie przewyzszal obie maszyny. Chodzilo nie tylko o stopien komplikacji, ale tez o plynnosc ruchow i realizm postaci.

Juz wczesniej myslala o mechanicznym chlopcu. Podarowala go Rothgarowi, poniewaz chciala sie go pozbyc z domu. Wiedziala, ze denerwowal matke, a jej samej przypominal o dawnych marzeniach ojca. Jednak dobosz mogl

sie okazac co najmniej rownie klopotliwy dla markiza. Po pierwsze, przypominal ja sama z dziecinstwa. I po drugie, pokazywal, jakie moglby miec dzieci. Zwlaszcza to drugie W polaczeniu z naturalna wielkoscia i wygladem dziecka,

moglo go niepokoic.

– Znowu pani pobladla, lady Arradale – zauwazyl lord Somerton, kierujac ja lekko w strone sofy. – Chwila odpoczynku dobrze ci zrobi, pani.

Diana nie byla przyzwyczajona do takiego traktowania. Najchetniej powiedzialaby mu, ze nic jej nie jest i zeby szedl swoja droga. Z przyjemnoscia tez spedzilaby troche

czasu w towarzystwie Rothgara. Wolala jednak nie rozbudzac krolewskich nadziei i trzymac sie z daleka od Beya.

Dlatego tez pozwolila sobie na maly flirt z Somertonem. Jednoczesnie zerkala co jakis czas w strone krola chcac sprawdzic, czy to widzi.

Po kilku minutach podszedl do niej lord Scrope, zeby pytac o zdrowie. Diana usmiechnela sie na jego widok. Wicehrabia byl naprawde milym czlowiekiem. W dodatku bardzo lubil mowic o swoich dzieciach i zmarlej zonie. Jego przyszla malzonka bedzie miala w niej niepokonana rywalke.

Nie byla to jednak najgorsza rzecz, jaka mogla sie przytrafic kobiecie. Czyz Beya nie nekaly duchy jego matki i

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату