– I tak, pani, zachowalas sie bardzo dzielnie. Moglas przeciez uczepic sie mojej reki, czy zemdlec – zauwazyl markiz.

– Mozna wrecz powiedziec, ze zawdzieczam ci zycie. Cos blysnelo w oczach D'Eona. Czyzby wiedzial? Natomiast Diana poslala mu zza wachlarza mordercze spojrzenie. Postanowil juz wiecej sie z nia nie draznic.

– Niech sie pani uspokoi, panno Hestrop – zwrocil sie z kolei do wystraszonej damy. -Jestem przekonany, ze byl to odosobniony wypadek Ten czlowiek musial byc szalencem.

Mloda dama zalamala rece.

– To jeszcze bardziej przerazajace! – jeknela. – Na swiecie coraz wiecej szalencow! A ty, panie, sam dales rade czterem bandytom?

– I to w dodatku, jak mowiles, monsieur, trzema strzalami – dorzucil D'Eon.

Markiz pamietal, ze nigdy o niczym takim nie wspomnial.

– To byl przypadek – mruknal. – Nic wielkiego.

– Mon Dieul I ty, panie, mowisz nic wielkiego?! To prawdziwe bohaterstwo. Musisz nam wszystko koniecznie opowiedziec – zazadal Francuz.

– Moj woznica zastrzelil jednego z napastnikow, ale niestety sam zginal – wyjasnil Rothgar. – Mialem wiec tylko dwa strzaly. Pierwszym zabilem jednego z nich, a drugim…

– zawiesil glos – dwoch. Jednak w taki sposob, ze nie powinienem tego chyba opowiadac przy damach.

D'Eon spojrzal na niego z niedowierzaniem, natomiast panna Hestrop zaczela domagac sie ujawnienia szczegolow.

W tym momencie Diana uniosla do czola dlon, na ktorej nie bylo ani jednego pierscienia. Dziwne, bo zwykle nosila ich cale mnostwo.

– O nie, panie! Powstrzymaj sie. – Jeknela i zachwiala sie, musial wiec ja podtrzymac. – Jeszcze dzwieczy mi w uszach i slysze te krzyki!

Nareszcie czul ja blisko. Jednoczesnie mogl wziac hrabine delikatnie pod reke i zaprowadzic do najblizszej sofy. Musial to jednak robic ostroznie, gdyz czul na sobie wzrok D'Eona, a takze innych, zgromadzonych na sali osob.

Przez chwile mogli byc blisko siebie. Ale teraz Diana powinna zemdlec albo dojsc do siebie. Zdecydowala sie na to drugie. I kiedy otworzyla oczy, jej wzrok napotkal spojrzenie Rothgara. Powiedzialo jej ono wiecej, niz mozna bylo zmiescic w dlugim liscie.

– Juz lepiej, pani? – spytal. – Pamietaj, ze nic ci tu nie grozi. Hrabina uniosla palce do skroni.

– Oczywiscie, przepraszam. To glupie, ze tak sie zachowuje. Rothgar odwrocil sie i zadysponowal kieliszek wina.

Mial nadzieje, ze przez chwile beda sami, ale kanapa przezywala prawdziwe oblezenie. I tak dobrze, ze w ogole tutaj stala. W St. James's Palace nie bylo zadnych mebli.

Diana ze zdziwieniem rozejrzala sie dokola. Odniosla wrazenie, ze wszyscy tylko czekaja az wybuchnie jakis skandal. Tak, jak w wierszu Pope'a:

^Trzeci wyjasnia twe spojrzenia, gesty I z kazdym slowem mniej cnotliwa jestes.'

Nawet panna Hestrop, ktora wydawala sie drzec na mysl o napadzie, chciala poznac jego szczegoly. Diana slyszala gdzies, ze to kobiety najczesciej przychodza na publiczne egzekucje. Patrza, a potem mdleja. Byc moze tak rekompensuja sobie brak prawdziwych podniet w zyciu. Po chwili zblizyl sie do niej rowniez krolewski koniuszy i spytal, co sie stalo. Nawet monarcha zwrocil uwage na jej zaslabniecie. Wszyscy oczywiscie uzalali sie nad nia, ale Dianie zdawalo sie, ze slyszy ich mysli: „Krwi, chcemy krwi'. Dlatego wypila pare lykow wina i zwrociwszy lo-jowi kieliszek, podniosla sie z miejsca.

– Wszystko w porzadku – oznajmila.

Panna Hestrop znowu zaczela domagac sie szczegolow dtyczacych napadu, ale w tym momencie krol rozkazal, by rozpoczeto pokaz. D'Eon wystapil do przodu, przed zakryty plotnem automat i rozpoczal mowe o wiecznej wzajemnej przyjazni i pokojowym wspolistnieniu.

Dopiero teraz Diana odetchnela z ulga. Nigdy nie przypuszczala, ze bedzie sie czula az tak skrepowana spojrzeniami tylu osob. Zerknela dyskretnie na Rothgara i zauwazyla w jego oczach gleboka troske. Wykorzystujac mowe wachlarza, szybko poslala sygnal: „nic mi nie jest. Kocham cie'.

Markiz odwrocil sie i spojrzal w strone perorujacego D'Eona. A ona pomyslala, ze nie zgodzi sie na niechciane malzenstwo i nigdy o nic nie bedzie go prosic. Nie mogla jednak ukrywac swoich uczuc. Ani przed soba, ani przed nim.

D'Eon skonczyl wreszcie swoja mowe i teatralnym gestem odslonil automat.

– Oto golabek pokoju.

Blask swiec zalsnil na wylozonych perlami piorach ptaka oraz w jego szmaragdowych oczach. Do wykonania ptaka zuzyto tyle kruszcu, ze zebrani az wstrzymali oddech. Jedynie Diana i Rothgar wymienili znaczace spojrzenia. Ten przepych oznaczal, ze automat tak naprawde niewiele potrafil.

D'Eon nakrecil golebia. Rothgar staral sie skoncentrowac na maszynie i nie patrzec juz w strone hrabiny. Te spojrzenia mogly ich przeciez zgubic.

Ptak opuscil glowe i „wzial' do dzioba oliwna galazke. Byla to bardzo prosta czynnosc, ale przeciez mechanizm, ktory mogl sie zmiescic w golebiu nie nalezal do skomplikowanych. Kiedy ptak wyprostowal sie i wszyscy mysleli, ze to juz koniec, ten jeszcze rozpostarl skrzydla. Na jednym bylo napisane paixy a na drugim pokoj.

Goscie nagrodzili pokaz brawami.

Rothgar stwierdzil, ze nie bedzie wielkim wykroczeniem, jesli teraz zajmie sie przez pare chwil Diana.

– Moze obejrzymy te zabawke, pani – zaproponowal, podajac jej ramie.

Hrabina usmiechnela sie, slyszac w jego ustach slowo „zabawka' i oparla sie na jego ramieniu.

– Wolalabym, panie, obejrzec automat, ktory ty podarowales krolowi – powiedziala. – Ciekawa jestem porownania.

– Zaraz odbedzie sie prezentacja – zapewnil ja markiz.

– Ach, wobec tego mozemy zaczekac – westchnela. -Moze zainteresuja cie najnowsze wiesci od Branda i Rosy?

Ich kod. A wiec miala jeszcze czas na to, by obserwowac, co dzialo sie na dworze!

– I co u nich? Wszystko w porzadku?

– Tak, panie, chociaz dziwi mnie to, ze Rosa spedza tyle czasu w towarzystwie Samuela, swojego kozla – odparta. – To zwierze najwyrazniej ja fascynuje.

Rothgar powstrzymal usmiech, wyobraziwszy sobie prawdziwa Rose tkwiaca po pare godzin w stajni. Ale wiadomosc byla w najwyzszym stopniu niepokojaca.

– Bardziej niz moj brat? – zdziwil sie.

– Och, Brand jest wciaz zajety. A Rosa znajduje w Sa-imuelu chetnego sluchacza i opowiada mu o roznych sprawach. Tylko co biedne zwierze z tego rozumie…?

Znowu zla wiadomosc. Rothgar wiedzial, ze krol dzieli sie roznymi informacjami z malzonka, zapewne w przekonaniu, ze polowy nie zrozumie, a druga zapomni. Ale jesli krolowa naiwnie przekazywala te wiesci D'Eonowi, bylo to naprawde niebezpieczne.

– Kozly potrafia byc grozne – zauwazyl. – Zauwazylem, ze kolo ciebie, pani, tez zaczynaja sie krecic. Taki Somer-ton…

Somerton wlasnie sie do nich zblizal z nieszczesliwa panna Hestrop uwieszona u jego ramienia. Diana zacisne- la usta na jego widok, ale po chwili znowu sie do wszystkich usmiechala.

– O czym to, panstwo, rozmawiacie? – spytal Somerton z taka mina, jakby juz byl narzeczonym hrabiny.

– O mojej kuzynce, Rosie – poinformowala go Diana. -Wraz z mezem bardzo interesuje sie moim slubem.

Somerton wykonal jakis nieokreslony gest reka. To zupelnie zrozumiale, pani – powiedzial. – Kobiety interesuja sie takimi sprawami.

Slowo „kobiety' zabrzmialo w jego ustach tak, jakby mowil o istotach podrzednego gatunku. Diana zalowala,

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату