Udac chorobe? Nie, krol zbyt czesto o tym wspominal, a przy tym patrzyl na nia znaczaco. Z cala pewnoscia uzna ja za niezrownowazona, jesli bedzie w ten sposob chciala uniknac malzenstwa.

Gdyby mogla spedzic choc troche czasu z Beyem! Moze zdolalaby go przekonac do prawdziwego malzenstwa. Bala sie, ze jesli zostanie do niego zmuszony, nigdy nie beda razem szczesliwi.

W koncu, kiedy znalazla sie w swoim pokoju, zmyla far-be, i puder z twarzy. Stanela wyprostowana przed lustrem. Jej cera byla rownie zdrowa jak przedtem. Musi pamietac, ze jej rod wywodzi sie od Ironhanda. Ma jeszcze dwa dni. Na pewno znajdzie jakies rozwiazanie.

Lord Randolph znowu przegrywal w karty „U Lucyfe-ra'kiedy do stolika dosiadl sie jakis Francuz. Powiedzial, ze nazywa sie Dionne i pochodzi z prowincji. Nosil tez niemodna brode i wasy, wiec Somerton uznal, ze to prawda.

Oto doskonaly kandydat do oskubania, pomyslal.

Zagrali raz i drugi, ale to lord wciaz przegrywal. Francuz dziwil sie swojemu szczesciu, a dlug Somertona wciaz rosl. Ojciec znowu wpadnie we wscieklosc, kiedy zobaczy rachunek.

Nie, tym razem bedzie inaczej. Przeciez powie mu o lady Arradale i jej majatku. Glupia ges z tym swoim polnocnym akcentem. Nic nie szkodzi, i tak bedzie ja trzymal w domu i postara sie, zeby miala zajecie przy dzieciach. Jaka szkoda, ze oprocz majatku nie bedzie jej mogl pozbawic tytulu.

Tyle pieniedzy, pomyslal. Lecz kiedy wylozyli karty, znowu okazalo sie, ze Francuz wyprzedzil go o pare oczek.

Rozmawiali po francusku, poniewaz Dionne nie znal angielskiego, co bylo typowe nie tylko dla prowincji.

– Monsieur? – Podsunal mu tabakierke z kosci sloniowej.

Somerton zazyl tabaki, a potem kichnal. Byla doskonalej jakosci. Moze jednak Dionne sklonny bylby udzielic mu niewielkiej pozyczki.

– Nie musisz sie, panie, przejmowac takimi malymi przegranymi – ciagnal Francuz. – Slyszalem, ze masz poslubic bogata dziedziczke.

A wiec w Londynie juz o tym mowiono? Byc moze sam krol rozpuscil te wiesci.

– Tak, to ustalone – rzekl lord Randolph.

– Przyjmij gratulacje, panie. Chociaz slyszalem tez, ze lady Arradale moze wybrac lorda Rothgara.

Somerton zacisnal piesci. Niedoczekanie! Markiz i tak nalezal do najbogatszych ludzi w Anglii.

– Przeciez wszyscy wiedza, ze lord Rothgar nie chce sie zenic.

Dionne rozlozyl rece i poruszyl smiesznie wasami, tak jakby laskotaly go w twarz.

– Ludzie sie zmieniaja – zauwazyl.

– Bzdura – warknal Somerton wracajac do gry. – Markiz bedzie sie musial obejsc smakiem. Lady Arradale obiecala juz mi swoja reke. We wtorek oglosimy nasze zareczyny.

Francuz podniosl w gore kielich wina.

– Wobec tego wszystkiego najlepszego, panie!

Ten gest nie pozostal nie zauwazony. Wszyscy zaczeli mu gratulowac. Mial tutaj wielu znajomych. Jednak lord Ran-dolph nie cieszyl sie zbytnio. Wciaz chodzilo mu po glowie, ze lord Rothgar tez moze interesowac sie hrabina. Widzial, co prawda, ze ona nie zwracala na niego uwagi, ale markiz byl jedna z najpotezniejszych osobistosci w kraju. Jesli zechce, bedzie mogl wymoc na krolu, by oddal mu jej reke.

Godzine pozniej de Couriac wsunal sie kuchennymi drzwiami do ambasady. W swoim pokoju odkleil sztuczna brode i wasy. Musi pamietac, zeby je troche przystrzyc, bo za bardzo laskocza.

W glowie mial wspanialy plan. Do licha z D'Eonem. Jesli mu sie uda, zdobedzie uznanie krola i bedzie calkowicie bezpieczny. Przybyl do Londynu z rozkazami od ministra spraw zagranicznych. Mial doprowadzic do smierci lorda Rothgara i jednoczesnie skompromitowac D'Eona. Teraz uda mu sie zrobic jedno i drugie, a takze pomscic biedna Susette.

Tak, smierc Rothgarowi i cierpienie hrabinie! Jednak wiedzial, ze nie moze dzialac sam. Kto w ambasadzie poszedlby na wspolprace? De Couriac spojrzal w lustro i usmiechnal sie do swego gladkiego oblicza.

26

Niedziela nie zaowocowala niczym nowym. Diana wraz z dworem uczestniczyla w nabozenstwie w kaplicy krolewskiej. Nastepnie odbylo sie mniej oficjalne przyjecie. Bey co prawda wzial w nim udzial, ale nie mieli zbyt wielu okazji, zeby porozmawiac. Miedzy innymi dlatego, ze lord Randolph ani na chwile nie spuszczal z niej oka. Diana zauwazyla, ze juz czul sie panem i wladca. Dlatego celowo trzymala go na dystans.

Na szczescie udalo jej sie przekazac Rothgarowi, ze, „Brand' coraz bardziej naciska i ze bedzie musiala podjac decyzje po balu maskowym. Na wzmianke o balu towarzystwo ozywilo sie i wszyscy zaczeli wypytywac markiza o dekoracje. On jednak odmowil podania szczegolow.

Diana najpierw zdziwila sie, ze sam sie tym zajmuje. Pozniej pomyslala, ze Bey jest przeciez wspolczesnym De-dalem, czlowiekiem, ktory godzi zainteresowanie automatami z polityka. Moglo to tez znaczyc, ze czeka ja wiele niespodzianek w czasie maskarady.

Skad, do diabla, bral na to czas? I czy w ogole sypia

Kiedy spojrzala na niego po jakims czasie odniosla w zenie, ze jest zmeczony. Ale moze to tylko byla jej wyobraznia. Po prostu widziala to, co spodziewala sie zobaczyc. Z cala pewnoscia byl bardzo wyciszony i skupiony. Staral sie tez nie wchodzic w droge krolowej.

Po przyjeciu Diana sama podeszla do monarchini. Pomyslala, ze najwyzszy czas zajac sie sprawa najwazniejsza. Poskarzyla sie krolowej, ze przeczytala juz romans, ktory przywiozla z domu i poprosila o zgode na odwiedzenie biblioteki krolewskiej, a otrzymawszy ja, nie zwlekajac skierowala sie do prawego skrzydla palacu.

Zadanie okazalo sie nadzwyczaj proste. Nikt jej nie przeszkadzal, wiec mogla bez przeszkod kartkowac kolejne woluminy.

Szukala informacji o rodzinie Rothgara ze strony matki. Mniej wiecej po godzinie ustalila, ze wszyscy przodkowie markiza po kadzieli byli normalni, chociaz umierali dosc mlodo. Jego ciotka zmarla na ospe, osierociwszy szostke dzieci, wuj na jakas nieznana chorobe, a cioteczny brat w mlodym wieku zjadl prawdopodobnie jakies trujace rosliny. Diana zaniepokoila sie tylko na wzmianke o Szalonym Randolphie Prease, ale okazalo sie, ze przydomek pochodzil od szalenczej wprost odwagi dziadka Rothgara. Podobno

sam potrafil stawic czolo czterem napastnikom i ocalic krola. Diana usmiechnela sie do siebie, przypominajac sobie zdarzenie na drodze. Ciekawe, czy o Beyu tez tak beda pisac?

Po przejrzeniu wszystkich tomow Diana odstawila je na miejsce. Rece miala brudne od kurzu, ale byla zadowolona. Ani sladu choroby psychicznej. Dopiero po chwili przyszlo jej do glowy, ze Rothgar zna zapewne historie swojej rodziny. Chodzilo wiec raczej o to, by zmienic jego nastawienie do sprawy.

Teraz zyskala nowy argument.

Czy wystarczy, zeby go przekonac?

Przymknela oczy i przypomniala sobie ich wczorajszy pocalunek. Musi cos zrobic. Juz zdecydowala, ze na balu bedzie boginia Diana i mogla miec tylko nadzieje, ze jej polowanie nie zakonczy sie tragedia.

Hrabina zaczela przechadzac sie po bibliotece, patrzac na opasle tomy zawierajace wszelkie madrosci. To dziwne, ze w zasadzie dotyczyla ona rzeczy tak zmiennej i niestalej, jak ludzkie zycie. Czy mozna zamknac w slowach to, co tak zwiewne i ulotne? Czy mozna pisac o milosci i cierpieniu?

Mozna przynajmniej probowac, pomyslala.

W koncu, zeby usprawiedliwic jakos swoja wizyte w bibliotece wybrala dwie niezbyt grube ksiazki. Jedna zawierala wiersze, a druga opis podrozy do Wirginii. Kiedy po umyciu rak przeszla do apartamentow krolowej, Charlotte polecila jej przeczytac fragment tej drugiej. Ksiazka okazala sie ciekawa i pouczajaca.

Dopiero po kolacji mogla przejsc do siebie, gdzie juz czekal na nia grecki kostium do przymiarki. Przyniosly go dwie panie, a nie sam mistrz, poniewaz Diana musiala sie rozebrac, zeby wlozyc suknie.

Clara az otworzyla usta, widzac przebranie Diany.

– Bez gorsetu, milady!?

– Nie pasowalby do tego stroju – wyjasnila cierpliwie Diana, sama zaniepokojona tym, co kostium odslanial

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату