nia „karaluchy do poduchy”. Co ma, do diabla, powiedziec? Konferencja juz sie zaczynala – zabraklo mu tylko kilku sekund!

Berrington wlepil w niego wzrok i zmarszczyl brwi.

Pot wystapil Steve'owi na czolo.

– Nie mogles tego zapomniec – stwierdzil Berrington. W jego oczach pojawilo sie podejrzenie.

– Oczywiscie, ze nie zapomnialem – odparl szybko Steve… zbyt szybko, poniewaz uswiadomil sobie, ze teraz musi podac odpowiedz.

Przysluchiwal im sie senator Proust.

– Wiec dokoncz to – powtorzyl Berrington i Steve zobaczyl, ze rzuca szybkie spojrzenie ochroniarzowi Prousta, ktory przybral czujna postawe.

– Kup mi wozek do jezdzenia – rzucil zdesperowany Steve.

Przez chwile trwala cisza.

– To ci sie udalo – stwierdzil w koncu Berrington i wybuchnal smiechem.

Steve odetchnal z ulga. Na tym widocznie polegala cala zabawa; za kazdym razem trzeba bylo wymyslac nowa odpowiedz. Zeby nie pokazac, ile go to kosztowalo, odwrocil sie na bok.

– Zaczynamy, prosze panow – zawolala organizatorka.

– Tedy – powiedzial do Steve'a senator Proust. – Nie chcesz chyba wyjsc prosto na scene, moj chlopcze.

Otworzyl przed nim drzwi i Steve ruszyl przodem. Znalazl sie w lazience.

– Nie, to jest… – wykrztusil, odwracajac sie. Tuz za jego plecami stal ochroniarz Prousta. Zanim Steve zorientowal sie, co sie dzieje, facet zalozyl mu bolesnego polnelsona.

– Pisnij tylko, a polamie ci rece – szepnal mu do ucha.

Berrington wkroczyl do lazienki zaraz za ochroniarzem. Jim Proust rowniez wszedl do srodka i zamknal za soba drzwi. Ochroniarz trzymal chlopaka w silnym uscisku. Berrington kipial z wscieklosci.

– Ty smieciu – syknal. – Ktorym z nich jestes? Pewnie Stevenem Loganem.

Chlopak probowal dalej udawac.

– Co ty wyprawiasz, tato?

– Daj sobie spokoj, gra jest skonczona. Gdzie jest moj syn?

Chlopak nie odpowiadal.

– Co tu sie, do cholery, dzieje, Berry? – zapytal Jim.

Berrington z trudem sie opanowal.

– To nie jest Harvey – warknal. – To ktorys z pozostalych, prawdopodobnie Steve Logan. Musial go udawac co najmniej od wczoraj wieczorem. Harveya pewnie gdzies zamkneli.

Jim pobladl.

– To znaczy, ze to, co powiedzial nam o intencjach Jeannie Ferrami, bylo klamstwem!

Berrington pokiwal ponuro glowa.

– Ferrami chce prawdopodobnie wyciac nam jakis numer podczas konferencji – stwierdzil.

– Kurwa, tylko nie na oczach kamer – jeknal Proust.

– To wlasnie zrobilbym na jej miejscu. Ty nie?

Proust przez chwile sie zastanawial.

– Czy Madigan zachowa zimna krew?

Berrington potrzasnal glowa.

– Nie potrafie tego przewidziec. Wycofujac sie w ostatniej chwili z transakcji, wyjdzie na glupca. Z drugiej strony postapi jeszcze glupiej, placac sto osiemdziesiat milionow dolarow za firme, ktora moze zostac oskubana co do centa przez poszkodowanych. Nie wiadomo, co zrobi.

– Musimy odnalezc Jeannie Ferrami, zeby ja powstrzymac!

– Mogla sie zameldowac w hotelu. – Berrington podniosl sluchawke telefonu zamontowanego w lazience. – Mowi profesor Berrington Jones z konferencji Genetico w Sali Regencyjnej – powiedzial swoim najbardziej autorytatywnym tonem. – Czekamy na doktor Ferrami. W ktorym pokoju sie zameldowala?

– Przykro mi, ale nie wolno nam podawac numerow pokojow, panie profesorze. Czy chce pan, zebym pana polaczyla? – dodala recepcjonistka, uprzedzajac wybuch Berringtona.

– Tak, oczywiscie. – Uslyszal w sluchawce sygnal. Po dluzszej chwili telefon odebral starszy mezczyzna. – Panskie pranie jest juz gotowe, panie Blenkinsop – zaimprowizowal Berrington.

– Nie oddawalem niczego do prania.

– Bardzo pana przepraszam… ktory zajmuje pan pokoj? – Berrington wstrzymal oddech.

– Osiemset dwadziescia jeden.

– Myslalem, ze polaczylem sie z osiemset dwanascie. Prosze wybaczyc.

– Nic sie nie stalo.

Berrington odlozyl sluchawke.

– Sa w pokoju osiemset dwadziescia jeden – oznajmil podekscytowany. – Zaloze sie, ze Harvey tez tam jest.

– Zaraz ma sie zaczac konferencja – przypomnial Proust.

– Nie wiem, czy nie jest juz za pozno. – Berrington wahal sie. Nie chcial opoznic ani o jedna sekunde podpisania umowy, ale musial zarazem zapobiec temu, co planowala Jeannie. – Zajmij miejsce na podium razem z Madiganem i Prestonem – powiedzial po chwili do Prousta – a ja zrobie co moge, zeby odnalezc Harvey a i powstrzymac Ferrami.

– W porzadku.

Berrington spojrzal na Steve'a.

– Wolalbym zabrac ze soba twojego ochroniarza, ale nie mozemy wypuscic Logana.

– To zaden problem, prosze pana – wtracil sie facet. – Moge go przykuc do rury.

– Bardzo dobrze. Zrob to.

Berrington i Proust wrocili do pokoju dla VIP-ow. Madigan poslal im pytajace spojrzenie.

– Cos nie w porzadku, panowie?

– Drobny problem natury porzadkowej, Mike – odparl Proust. – Zajmie sie nim Berrington, a my w tym czasie mozemy odczytac komunikat.

Madigan nie wydawal sie tym usatysfakcjonowany.

– Problem natury porzadkowej?

– W hotelu jest Jean Ferrami, kobieta, ktora w zeszlym tygodniu wyrzucilem z pracy – wyjasnil Berrington. – Moze nam wyciac jakis numer. Uprzedze, zeby jej nie wpuszczali.

To wystarczylo Madiganowi.

– Dobrze, zalatw to – powiedzial.

Madigan, Barek i Proust przeszli do sali konferencyjnej, a Berrington i ochroniarz, ktory wylonil sie tymczasem z lazienki, ruszyli szybkim krokiem do windy. Berringtona dreczyly zle przeczucia. Nie byl czlowiekiem czynu – nigdy nim nie byl. Batalie, do ktorych przywykl, rozgrywaly sie na forum uniwersyteckich komisji. Mial nadzieje, ze nie bedzie musial sie bic na piesci.

Wjechali na osme pietro i pobiegli truchtem do pokoju osiemset dwadziescia jeden. Berrington zastukal do drzwi.

– Kto tam? – odezwal sie meski glos.

– Obsluga – odparl Berrington.

– Niczego nie potrzebujemy, dziekuje.

– Przepraszam, ale musimy sprawdzic panska lazienke.

– Prosze przyjsc pozniej.

– Chodzi o awarie.

– Teraz jestem zajety. Przyjdzcie za godzine.

Berrington zmierzyl wzrokiem ochroniarza.

– Dasz rade wywazyc te drzwi? – zapytal.

Facet wydawal sie uszczesliwiony, ale potem obejrzal sie i zrobil niewyrazna mine. Berrington obejrzal sie takze i zobaczyl pare staruszkow, ktorzy wyszli z windy, trzymajac w rekach torby na zakupy i ruszyli powoli korytarzem w ich strone. Razem z ochroniarzem czekali cierpliwie, az ich mina. Para zatrzymala sie przed pokojem

Вы читаете Trzeci Blizniak
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату