historie.

– Mezczyzni zawsze uwazaja, ze kobiety same sie o to prosily.

– Ale doniesienie o gwalcie trzeba w jakims momencie zweryfikowac, w przeciwnym razie nie moze byc mowy o uczciwym procesie. A w trakcie takiego przesluchania kobiety potrafia byc bardziej brutalne od mezczyzn.

Jeannie trudno bylo w to uwierzyc. Zastanawiala sie, czy Mish nie broni po prostu swoich kolegow przed osoba z zewnatrz.

Kiedy zabraklo im tematow do rozmowy, Jeannie popadla w zadume. Zastanawiala sie, co przyniesie jej przyszlosc. Nie potrafila sie pogodzic z mysla, ze przestanie pracowac na uczelni. Zawsze wyobrazala sobie, ze za kilkadziesiat lat bedzie slynna uczona, siwowlosa, gderliwa i ceniona na calym swiecie za swoje osiagniecia. „Nie rozumielismy zrodla zachowan przestepczych – beda sie dowiadywac na wykladach studenci – az do roku 2000, kiedy opublikowana zostala rewolucyjna ksiazka Jean Ferrami”. Teraz wszystko to wydawalo sie malo realne. Potrzebowala innego marzenia.

Kilka minut po osmej wyladowaly na lotnisku La Guardia i wsiadly do poobijanej zoltej nowojorskiej taksowki. Samochod mial zuzyte resory i trzasl niemilosiernie, kiedy mijali Queens i Midtown Tunnel w drodze na Manhattan. Jeannie byloby niewygodnie nawet w cadillacu: za chwile miala zobaczyc mezczyzne, ktory zaatakowal ja w jej samochodzie, i wydawalo jej sie, ze w zoladku ma kociol wypelniony stezonym kwasem.

Wayne Stattner mieszkal w budynku przerobionym z dawnej fabryki, na poludnie od Houston Street. Byl sloneczny sobotni ranek i na ulicach widac bylo juz mlodych ludzi. Kupowali bajgle na sniadanie, popijali capuccino w kafejkach i przygladali sie wystawom galerii sztuki.

Przed domem czekal na nich w brazowym fordzie escorcie, z rozbitymi tylnymi drzwiami, detektyw z pierwszego komisariatu. Uscisnal im rece i przedstawil sie z chmurna mina jako Herb Reitz. Jeannie domyslila sie, ze opieka nad detektywami spoza miasta stanowi przykry obowiazek.

– Dziekujemy, ze pofatygowal sie pan tu w sobote, zeby nam pomoc – oznajmila Mish, posylajac mu cieply kokieteryjny usmiech.

Facet troche zmiekl.

– Nie ma sprawy – odparl.

– Gdyby potrzebowal pan kiedys pomocy w Filadelfii, prosze sie ze mna osobiscie skontaktowac.

– Nie omieszkam.

Chodzcie juz, na litosc boska, miala ochote powiedziec Jeannie.

Weszli do budynku i wjechali wolna winda na najwyzsze pietro.

– Po jednym mieszkaniu na kazdym pietrze – stwierdzil Herb. – To musi byc jakis dziany facet. O co jest podejrzany?

– O gwalt – odparla Mish.

Winda zatrzymala sie. Zaraz za drzwiami windy znajdowaly sie kolejne drzwi i nie mogli z niej wyjsc, dopoki nie otworzyl im wlasciciel mieszkania. Mish nacisnela dzwonek. Przez dluzsza chwile nic sie nie dzialo. Herb przytrzymywal drzwi windy. Jeannie modlila sie, zeby Wayne nie wyjechal na weekend – nie znioslaby rozczarowania. Mish nacisnela ponownie dzwonek i tym razem nie zdjela z niego palca.

W koncu za drzwiami odezwal sie glos.

– Kto tam, do kurwy nedzy?

To byl on. Jeannie przeszedl lodowaty dreszcz.

– Policja, do kurwy nedzy – odpowiedzial Herb. – Otwieraj drzwi.

Ton glosu zmienil sie.

– Prosze przysunac legitymacje do szybki w drzwiach.

Herb przytknal swoja odznake do szyby.

– W porzadku, zaraz otwieram.

Teraz go zobacze, pomyslala Jeannie.

Drzwi otworzyl im potargany bosy mezczyzna w splowialym czarnym plaszczu kapielowym.

Jeannie wlepila w niego zdezorientowany wzrok.

Stal przed nia sobowtor Steve'a… ale mial czarne wlosy.

– Wayne Stattner? – zapytal Herb.

– Tak.

Musial je ufarbowac, pomyslala. Musial je ufarbowac wczoraj albo w czwartek wieczorem.

– Detektyw Herb Reitz z pierwszego komisariatu.

– Zawsze chetnie wspolpracuje z policja – oswiadczyl Wayne, zerkajac na Mish i Jeannie. Po jego twarzy nie sposob bylo poznac, czy rozpoznal Jeannie. – Prosze, wejdzcie do srodka.

W pozbawionym okien, pomalowanym na czarno hallu znajdowalo sie troje czerwonych drzwi. W kacie stal ludzki szkielet podobny do tych, jakich uzywa sie w szkolach medycznych, tyle ze ten zakneblowany byl czerwona szarfa i mial na koscianych nadgarstkach policyjne kajdanki.

Wayne wprowadzil ich przez jedne z czerwonych drzwi do duzego wysokiego pomieszczenia. Okna zasloniete byly tu czarnymi aksamitnymi kotarami, a cale wnetrze oswietlone niskimi lampami. Na jednej ze scian wisiala wielka nazistowska flaga. W stojaku na parasole stala oswietlona reflektorkiem kolekcja biezy. Na malarskiej sztaludze spoczywal duzy olejny obraz przedstawiajacy ukrzyzowanie; przygladajac mu sie blizej, Jeannie zobaczyla, ze na krzyzu nie wisi Chrystus, lecz naga zmyslowa kobieta z dlugimi blond wlosami. Przeszedl ja dreszcz obrzydzenia.

Znajdowali sie w domu sadysty: bylo to tak oczywiste, jakby zawiesil na drzwiach stosowna tabliczke.

Herb rozgladal sie zdumiony dookola.

– Z czego pan sie utrzymuje, panie Stattner?

– Jestem wlascicielem dwoch nocnych klubow w Nowym Jorku. Szczerze mowiac, dlatego wlasnie chce dobrze zyc z policja. Ze wzgledu na swoje interesy musze byc czysty jak lza.

Herb strzelil palcami.

– Oczywiscie, Wayne Stattner. Czytalem o panu w magazynie „New York”. Mlodzi milionerzy z Manhattanu. Powinienem rozpoznac nazwisko.

– Moze usiadziecie?

Jeannie ruszyla w strone wysokiego fotela, po chwili zorientowala sie jednak, ze to krzeslo elektryczne, jakiego uzywa sie podczas egzekucji.

– To sierzant Michelle Delaware z policji Baltimore – przedstawil swoja kolezanke Herb.

– Z Baltimore? – powtorzyl ze zdziwieniem Wayne. Jeannie szukala na jego twarzy oznak strachu, ale wydawal sie dobrym aktorem. – Popelniaja tam jakies zbrodnie? – zapytal z przekasem.

– Ufarbowal pan wlosy, prawda? – zapytala.

Mish poslala jej zniecierpliwione spojrzenie: Jeannie miala obserwowac, a nie przesluchiwac podejrzanego.

Pytanie jednak wcale nie wytracilo go z rownowagi.

– Bardzo pani spostrzegawcza.

Mialam racje, pomyslala z triumfem Jeannie. To on. Spojrzala na jego rece i przypomniala sobie, jak darl na niej ubranie. Doigrales sie, ty sukinsynu.

– Kiedy pan je ufarbowal? – zapytala.

– Kiedy mialem pietnascie lat.

Klamca.

– Czarny kolor byl modny, odkad pamietam.

Miales jasne wlosy we czwartek, kiedy wpychales te swoje wielkie lapska pod moja spodnice, i przedtem, w niedziele, kiedy zgwalciles moja przyjaciolke Lise w kotlowni pod sala gimnastyczna.

Ale dlaczego klamal? Czy wiedzial, ze maja podejrzanego blondyna?

– O co tutaj chodzi? – zapytal. – Czy kolor moich wlosow jest kluczem do rozwiazania zagadki? Uwielbiam tajemnicze historie.

– Nie zajmiemy panu duzo czasu – oznajmila Mish. – Chcemy wiedziec, gdzie pan byl w ostatnia niedziele o osmej wieczor.

Jeannie zastanawiala sie, czy Wayne ma jakies alibi. Zawsze mogl powiedziec, ze gral w karty z jakimis typkami z polswiatka, a potem zaplacic im, zeby to potwierdzili, badz tez oswiadczyc, ze byl w lozku z prostytutka, ktora zlozy falszywe zeznanie za dzialke cracka.

Вы читаете Trzeci Blizniak
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату