po glowie.
Glos Juliana przerwal te scene. Emelina odwrocila sie na piecie i zobaczyla go na szczycie urwiska. Widocznie byl na plazy w poblizu domu Leightona i sciagnelo go tu zachowanie Kserksesa.
– Nic z tego nie wyjdzie, jesli bedziesz mu dawala mieszane sygnaly – powiedzial z lagodnym rozbawieniem. -Musisz byc stanowcza. Jesli kazesz mu wracac do domu, a jednoczesnie go piescisz, mieszasz mu tylko we lbie.
– Nie wyglada na skolowanego – zauwazyla Emeli-na sucho, spogladajac na psa.
– Bo wie, ktory sygnal jest wazniejszy – powiedzial Julian, podchodzac blizej. – Pieszczota z twojej strony jest o wiele wazniejsza niz rozkaz odejscia.
– Glupi pies.
– Ja osobiscie jestem mu wdzieczny – ciagnal Julian.
– Gdyby cie nie zatrzymal na drodze, poszlabys prosto do wsi beze mnie, prawda?
– Przy odrobinie szczescia – zgodzila sie Emelina pod nosem.
– Wstydz sie. Po tym, jak dalas mi slowo, ze pozwolisz, bym ci dzis rano postawil przyzwoita kawe?
– Dalam slowo? – Emelina zarumienila sie w poczuciu winy, usilujac przypomniec sobie te rozmowe.
– Nie pamietam, zebym ci dawala takie slowo – powiedziala powoli.
– Ale to wyraznie wynikalo z rozmowy – rzucil zdecydowanie Julian i odeslal Kserksesa do domu.-Juz, Kserkses. Do srodka. Przez ciebie moja poranna kawa sie opoznia.
Emelina zmarszczyla czolo. Do diabla, o ile mogla sobie przypomniec, niczego takiego nie sugerowala. Bylo juz jednak za pozno. Julian szedl obok niej i nie miala innego wyboru, jak zgodzic sie na jego towarzystwo.
– Co robiles przy domu Leightona?-zapytala nagle, gdy zblizali sie do kawiarni.
– Rozgladalem sie. Cos mnie niepokoi i nie moge sobie uswiadomic co.
Wchodzac do kawiarni u boku Juliana, Emelina znow poczula na sobie ukradkowe spojrzenia. Poprzednio zareagowala na zaciekawienie miejscowych nerwowoscia zmieszana z zazenowaniem, dzisiaj jednak poczula gwaltowny gniew. Nieswiadomie wyprostowala sie i uniosla glowe z wyzwaniem.
– Przestan sie gapic na tego rybaka przy ladzie – poradzil Julian lagodnie.
– Ale on patrzy na ciebie.
– No to co?
– To, ze jest zle wychowany! Nie powinien sie tak na ciebie gapic! – syknela.
– Jest ciekaw – wyjasnil Julian obojetnie i odwrocil sie, zeby zlozyc zamowienie u rownie zaciekawionej kelnerki.
– Nie przeszkadza ci to? – zapytala z wahaniem, gdy kelnerka odeszla. -To znaczy, ciekawosc i te wszystkie przypuszczenia?
– Nieszczegolnie. Nie bardzo mnie interesuje, co ludzie o mnie mysla.
– Alez jestes arogancki. Nie zawracalbys sobie glowy wyjasnianiem niczego, nawet gdybys byl prezesem banku, a nie… – Gwaltownie urwala i poczerwieniala.
– A nie kim, Emmy? – zaciekawil sie z rozbawieniem w oczach.
– Mniejsza o to – odrzekla ostro. – Jak dlugo masz zamiar tu zostac? – Wszystko, byle tylko zmienic temat rozmowy!
– Jeszcze nie wiem.
– Skad pochodzisz, Julianie?
– Z Arizony.
Skinela glowa. Slyszala plotki o waznych postaciach swiata przestepczego, ktore przeprowadzaly sie w cieplejszy klimat.
– Masz jeszcze jakies pytania? – zapytal Julian uprzejmie, gdy kelnerka przyniosla im kawe.
Emelina nie potrafila wymyslic zadnego „bezpiecznego' pytania, wiec potrzasnela glowa i patrzac msciwie na dziewczyne, zajela sie kawa.
– Przestan sie tak w nia wpatrywac – odezwal sie Julian.
– Rozmawia o tobie z tym rybakiem – Emelina nie odrywala wzroku od dziewczyny, az ta uswiadomila sobie, ze znajduje sie pod niezyczliwa obserwacja i rumieniac sie ze zmieszania, odeszla na drugi koniec baru.
– To niech gada. Co chcesz zrobic? Pobic ich, bo nie moga sie powstrzymac od domyslow na moj temat?
– Julianie, to nie jest zabawne.
Wzruszyl ramionami, zupelnie nie przekonany.
– Czy teraz ja moge ci zadac kilka pytan? – zapytal z przesadna uprzejmoscia.
– Na przyklad?
– Na przyklad, dlaczego twoje malzenstwo sie rozpadlo – odparl spokojnie.
Zdumiala sie.
– To bardzo osobiste pytanie!
Znow wzruszyl ramionami i czekal. W tym czekaniu bylo cos takiego, ze Emelina poruszyla sie niepewnie na krzesle.
– Julianie, jedyna rzecza, jaka zdobylam w malzenst -wie, byla sterta dlugow, ktore trzeba bylo splacic. To nie jest temat, na ktory chcialabym rozmawiac, szczegolnie z obcymi!
– Chyba nie jestem juz dla ciebie obcym, prawda? Jakie to byly dlugi? – nie ustepowal.
– Moj maz zaciagnal wiele pozyczek, by pokryc wydatki w college'u i na studiach. Mial kosztowne upodobania – dodala, przypominajac sobie corvette i piekne ubrania. – Gdy ode mnie odszedl, musialam przerwac nauke, by splacic jego rachunki. – Skrzywila sie i obrocila do okna. – Wyglada na to, ze polowe zycia stracilam na splacanie dlugow!
– A kto cie jeszcze nimi obciazyl?
– Moj ojciec zawsze byl pod kreska – powiedziala, przypominajac sobie pogodnego, zawsze rozesmianego, koszmarnie nieodpowiedzialnego rodzica. – W koncu zrobilo sie tego za duzo, nawet dla niego, wiec kilka lat temu zniknal i zostawil Keitha i mnie, zebysmy pozbierali skorupy. Moja matka miala bardzo podobny charakter do niego. Na szczescie pozniej bogato wyszla za maz. – Odrzucila glowe do tylu i zobaczyla, ze Julian bacznie wpatruje sie w jej twarz. -Mam znakomite referencje przy zaciaganiu kredytow, Julianie -powiedziala z gorycza. – Nie musisz sie martwic, ze ci nie zaplace.
– Nawet jesli to, o co cie poprosze, nie bedzie mialo nic wspolnego z gotowka? – Wciaz na nia patrzyl nieruchomym, taksujacym wzrokiem.
– Czy moglibysmy rozmawiac o czyms innym?
– poprosila.
– Jesli tak sobie zyczysz.
– Dlaczego twoje malzenstwo sie rozpadlo?
– Moja zona zostawila mnie dla innego mezczyzny – wyjasnil po prostu.
– Rozumiem. – Pozalowala, ze o to zapytala.
– Ten mezczyzna byl kiedys moim najlepszym przyjacielem i wspolnikiem w interesach – dorzucil szorstko.
– Och, Julianie! – Emelina patrzyla na niego rozszerzonymi ze zdumienia oczami. – Jakie to musialo byc dla ciebie okropne! Nic dziwnego, ze tak sobie cenisz…
– Lojalnosc i zaangazowanie? – poddal. – Tak.
– Co sie z nimi stalo?
– Z moja byla zona i bylym przyjacielem? Dlaczego pytasz?
Emelina odwrocila wzrok.
– Po prostu jestem ciekawa. Przyszlo mi do glowy, ze mogles czuc, hmm, chec zemsty.
– Czulem. Przez jakis czas.
Zastanawiala sie, czy odplacil im jakas okropna wendeta. Postanowila nie zadawac wiecej pytan.
– Mialam zamiar zrobic zakupy i odebrac poczte – zmienila temat. Julian skinal glowa i odstawil filizanke.
– Dobry pomysl. Ja tez odbieram tu poczte. Ale jesli chodzi o zakupy, to mam inna propozycje.
– Jaka?
– Zrobmy je razem. Mozemy zjesc kolacje dzis wieczorem u mnie.
Emelina odczytala jego rozkazujacy ton i nie potrafila zdobyc sie na odmowe.
– Dobrze.