odpinajac drugi guzik jej bluzki, wsunal jezyk miedzy jej rozchylone usta.
Emelina tak byla zafascynowana stwarzanym przez niego zmyslowym rytmem, ze prawie nie zauwazyla, iz Julian ja rozbiera coraz bardziej. Po chwili jego dlon przesunela sie po jej nagiej piersi. Westchnela gleboko i przysunela sie do niego. Julian cos szepnal. Niespokojnie poruszala sie pod jego cialem, ktore stawalo sie coraz ciezsze i coraz mocniej wgniatalo ja w dywan.
Wszystkie wrazenia skupialy sie w jedno dojmujace pragnienie: dac Julianowi to, o czym marzyl. Emelina poruszyla sie niespokojnie, przyciskajac piers do jego dloni. Gdy zaczaj kciukiem piescic jej koniuszek, westchnela.
– Julianie, powinnam cie powstrzymac. Wiem, ze powinnam. Dlaczego nie moge sie na to zdobyc?
– W zaden sposob nie udaloby ci sie mnie dzisiaj powstrzymac. Nawet o tym nie mysl, Emmy. Nawet o tym nie mysl – powtorzyl, nie dopuszczajac zadnych watpliwosci. Przesunal usta na jej piers i delikatnie zaczal ja draznic zebami. Emelina zadrzala, mimowolnie zginajac noge w kolanie. Miala wrazenie, ze wszystkie miesnie jej ciala napinaja sie jednoczesnie. Bylo to przyjemne, ale i nieco denerwujace.
– Dotknij mnie, kochanie -poprosil Julian ochryple. – Prosze, dotknij mnie.
Jak mogla mu odmowic? Przesunela palcami po jego karku i wlozyla dlon za kolnierzyk koszuli, gladzac go po ramionach. Osmielona do dalszego dzialania oparla rozwarte dlonie o jego piers i zajela sie gornym guzikiem. Julian uniosl sie nieco nad nia. Gdy nie mogla sobie poradzic z guzikami, zniecierpliwiony sam zrzucil koszule.
– Jestes taki piekny – westchnela, przesuwajac palcami po jego piersi. – Jak Kserkses.
Ciemne oczy utkwione byly w jej twarzy, a usta drgnely w lekkim usmiechu.
– Jak moj pies? Dzieki!
– Gladki i silny i… – Urwala, nie chcac konczyc zdania.
– I jaki?
– I troche przerazajacy – dokonczyla szczerze.
– Boisz sie mnie, Emmy? – Powoli wyciagnal sie obok niej i powiodl reka po jej brzuchu az do zapiecia dzinsow. Nie odrywajac wzroku od jej oczu, zaczal zdejmowac reszte jej ubrania.
– Czasami. – Usta miala bardzo wyschniete i w calym ciele czula napiecie. Co sie z nia dzialo?
– Nie boj sie mnie. Dopoki wiem, ze moge ci ufac, nie masz zadnego powodu, zeby sie mnie bac, slodka Emmy. – Pochylil glowe i pocalowal ja szybko, po czym wsunal rece pod pasek spodni i sciagnal je z jej bioder. Stalo sie to, zanim Emelina zdazyla sie zastanowic, czy chce sie posunac tak daleko. Lezala naga przed kominkiem, kasztanowe wlosy miala rozrzucone, i patrzyla na niego spod wpolprzymknietych powiek.
W blasku ognia ich ciala przybraly zlocisty kolor. Emelina zapragnela ujrzec Juliana w calej okazalosci. Chciala widziec jego cialo w tym zlotym blasku.
– Robisz sie bardzo smiala – zazartowal, gdy siegnela do zamka jego spodni. – Juz najwyzszy czas!
Emelina cofnela reke zawstydzona, ale on pochwycil jej przegub i poprowadzil dlon z powrotem. Osmielona, rozebrala go powoli. Wciagnela oddech, gdy zobaczyla, jak bardzo jest podniecony.
– Dotknij mnie jeszcze – blagal. – Boze, jak dobrze jest czuc twoj dotyk! – Przez caly czas gladzil jej cialo. Gdy przesunal dlon na wewnetrzna strone uda, jeknela i oparla twarz na jego ramieniu.
– Podoba ci sie to, Emmy? – szepnal, przesuwajac dlon wyzej po gladkiej skorze. – Czy sprawia ci to przyjemnosc?
– Och, tak – westchnela, myslac: jak to milo z jego strony, ze tak sie troszczy o jej zadowolenie. Jej byly maz nigdy nie zawracal sobie tym glowy i uwazal, ze jesli stosunki malzenskie jej nie zadowalaja, to jest to jej wlasna wina. Emelina poczula wdziecznosc dla Juliana. Przysunela sie do niego blizej i z wahaniem dotknela jego muskularnego uda. Bylo mocne, szorstkie od wlosow i podniecajaco inne od jej skory.
Probowala go zadowolic w taki sposob, jak on zadowalal ja, glaszczac i pieszczac jego skore, powoli zblizajac sie do centrum pozadania. Ale gdy wahala sie zbyt dlugo, Julian jeknal i przysunal sie do jej dloni, domagajac sie zmyslowego dotyku. Przywarl do niej, wsunal dlon pod jej okragle posladki i delikatnie piescil ja kciukiem. Emelina poczula niezwykla fale podniecenia, przeplywajaca przez cale jej cialo.
– Julianie, och, Julianie! Czuje sie tak… tak… Nie mogla znalezc odpowiednich slow. Uczucie bylo przyjemne, ale takze rozpraszajace. Zapomniala o swej checi, by piescic go tak jak on ja. W tej chwili nie myslala o niczym oprocz cieplego, plynnego miodu, ktory krazyl w jej zylach. Chciala wreszcie poznac, czym jest prawdziwe zaspokojenie. Przywarla do ramion Juliana, rozsunela nogi i draznila go czubkami piersi.
– Emmy – westchnal. – Emmy, tak cie pragne! Uniosl sie i z moca wszedl w jej cialo, miekkie, jedwabiste i wilgotne. Sila jego wtargniecia na chwile zaparla Emelinie dech. Po chwili jednak odzyskala przytomnosc umyslu. Zniknelo gdzies dziwne, nerwowe dazenie do zaspokojenia. Teraz najwazniejsze bylo, zeby uszczesliwic Juliana. Pragnela tego bardziej niz zadowolenia dla siebie. Gdy przywarl ustami do jej szyi, jednoczesnie poruszajac sie w niej w zmyslowej kadencji rosnacego pozadania, otoczyla go mocno ramionami i wygiela biodra w luk.
– Tak, kochanie – wyszeptal namietnie – poddaj mi sie. Tak cie potrzebuje!
Emelina usluchala i bez reszty skupila sie na zaspokojeniu go. Wyczula, ze on pragnie, by zupelnie sie zapomniala. Musial byc przekonany, ze nie potrafi mu sie oprzec. Oparla rozwarte dlonie na jego plecach i przylgnela do niego, oplatajac go mocno nogami i szepczac slowa, ktore, jak sadzila, pragnal uslyszec.
Probowala ocenic tempo wzrastania jego podniecenia. Uswiadomila sobie, ze jego cialo staje sie coraz bardziej napiete, i uznala, ze wlasciwa chwila nadeszla.
W pragnieniu, by okazac dokladnie taka reakcje, jakiej po niej oczekiwal, wyprodukowala cos, co mialo byc doskonala imitacja spazmow namietnosci wstrzasajacych kobieta w szczytowym momencie milosci. Ostroznie wbila paznokcie w rozpalona skore jego ramion, z calej sily napiela miesnie i wstrzymujac oddech powtarzala jego imie. Wiedziala, ze musi to byc dobra imitacja prawdziwych uczuc, gdyz kilkakrotnie wyprobowala ja na swoim bylym mezu, ktory okazal egoistyczne zadowolenie z efektu. Julian jednak nie odpowiedzial na ten spektakl wybuchem meskiej satysfakcji, Emelina, nadal czujac jego twardosc, sploszona otworzyla oczy. Co sie dzieje, pomyslala w panice. Czy nie jest zadowolony? Dlaczego nie zachowal sie tak, jak powinien sie zachowac mezczyzna w tej sytuacji? Czy nie udalo jej sie go zadowolic? Na te mysl poczula strach. Tak bardzo chciala, zeby bylo mu dobrze!
– Jesli juz skonczylas ten spektakl, to moze wrocimy do tego, co prawdziwe?
W blasku ognia twarz Juliana byla skurczona powstrzymywana namietnoscia i czyms jeszcze, co niebezpiecznie przypominalo gniew. Emelina byla zmieszana. Ani na chwile nie dal sie nabrac. Spojrzala mu w twarz bezradnie rozszerzonymi oczami. Co kobieta powinna powiedziec w takiej sytuacji?
– Julian… – Schwycila oddech. – Julianie, tak mi przykro. Nie potrafie. To znaczy, nigdy mi sie nie udalo i… i chcialam tylko zadowolic ciebie – wyrzucila z siebie pospiesznie. Oczy Juliana pociemnialy.
– Cicho badz, moja Emmy, i pozwol, ze ja sie tym zajme.
Pocalowal ja w usta i wygial biodra. Emelina poddala sie. Zrobila, co mogla, i nie udalo sie. Teraz pozostawalo tylko trzymac sie jego ramion, on zas prowadzil ja po szlakach, ktorych nigdy jeszcze do konca nie poznala. Miala tylko nadzieje, ze nie poczuje sie zbyt mocno rozczarowany, jesli nie uda jej sie dotrzec do konca.
Pozbawiona obciazenia, skupila sie teraz na wlasnych doznaniach. Jakies rozzarzone wegle rozpalaly jej biodra i przesylaly dreszcze wzdluz kregoslupa. Dokad prowadzilo to dziwne napiecie?
Julian kochal sie z nia, jakby byla calym jego swiatem. Draznil ja i torturowal dlonmi i ustami. Nikt nigdy tak jej nie piescil. Poddala sie nowym przezyciom i nie myslala juz o niczym oprocz przebiegajacej przez nia falami rozkoszy. Poruszala sie pod nim juz nie z wyrachowaniem, lecz z nieswiadomej potrzeby. Znow wbila paznokcie w jego skore, tym razem niemal do krwi.
– Julian! – Ten okrzyk byl jednoczesnie rozkazem i prosba.
– Trzymaj mnie, Emmy. Trzymaj mnie tak, jakbys mnie nigdy nie miala wypuscic! – szepnal Julian. Jego palce przesunely sie w dol miedzy ich splecionymi cialami, odnalazly wilgotny, gesty krzew i zrobily tam cos, od czego Emelina poszybowala glowa naprzod w niewidzialna przepasc.
Narosle napiecie eksplodowalo w calym jej ciele. Przywarla do mezczyzny, jakby byl jedynym schronieniem w burzy wstrzasajacej cala jej istota. Prawie nie zauwazyla jego gwaltownego rozladowania. Jak zza mgly dobiegl do niej dzwiek wlasnego imienia, a potem opadla pod ciezarem Juliana, pewna, ze juz nigdy wiecej nie bedzie sie w stanie poruszyc.
Po dluzszej chwili Julian zsunal sie z niej i przetoczyl na bok. Emelina wynurzyla sie rozmarzona z chwilowego snu bez snow. Odwrocila glowe, spojrzala na niego spod gestych rzes i zauwazyla, ze przypatruje jej sie z zadowoleniem.
– Nigdy, przenigdy nie klam przede mna, Emmy – ostrzegl ja miekko, przesuwajac palcami po jej potarganych