„…z wyjatkiem punktu dwunastego artykulu dziewiecdziesiat dziewiec. W celu doprowadzenia do calkowitej rownosci wszystkich obywateli wobec prawa…” Tfu, zgin, przepadnij! Ale zamiast Samary jakis glos w zwawym dialekcie wologdzkim czy kostromskim, silnie akcentujac „o”, zaczal gadac o Pomorju, o rosyjskiej Polnocy, rdzennych ziemiach slowianskich. Co to ma byc, na milosc boska? Gdzie sie podziewa Moskwa? Przeciez chyba nie wyleciala w powietrze? I zupelnie jakby radio sie nad nim zlitowalo, pojawil sie w eterze i calkowicie go wypelnil mily, radosny glos:
„Tu rozglosnia Majak. Niezwykle pomyslnie zakonczyla sie wizyta w Indiach prezydenta ZSRR, sekretarza generalnego KC KPZR Michaila Siergiejewicza Gorbaczowa. Odbyly sie liczne spotkania z wladzami i spoleczenstwem, ze studentami i przedstawicielami biznesu. Wyrazajac w imieniu narodu podziw dla rewolucyjnych przemian, jakie wywolala w naszym kraju pierestrojka, mer Delhi ofiarowal radzieckiemu prezydentowi na pozegnanie bialego slonia, ktory tradycyjnie jest w Indiach symbolem najglebszego szacunku.”
Brusnikin az usiadl i rece rozlozyl. A jednoczesnie w dalekiej Moskwie tak samo rozkladal rece Harding: I co, do diabla, mam teraz napisac w sprawozdaniu dla Departamejntu Stanu?
Rozdzial 9
Maszyny stop! Szyny w poprzek torow.
Ledwie Zloty Eszelon zdazyl zahamowac, ukazal sie przed nim w szczerym polu parlamentariusz z biala flaga.
– Parlamentariusza do mnie!
Do punktu dowodzenia wszedl rotmistrz, zupelnie jak z filmu o pierwszej wojnie swiatowej, tyle ze prawdziwy. Dziarsko zasalutowal i przedstawil sie:
– Panie pulkowniku, mam zaszczyt sie zameldowac: rotmistrz Smolenski.
– Czym moge sluzyc, rotmistrzu? – zapytal Zubrow, nie bardzo wiedzac, czy to sen, czy jawa. Juz od siedemdziesieciu lat nie ma u nas rotmistrzow. Nie ma takich pelnych radosci zycia elegantow. Nie ma takiej kadry oficerskiej. Wszystkich wykonczyli.
A byly przeciez takie czasy, kiedy kazdy oficer szczycil sie swoim pulkiem, a pulki mialy swe dumne nazwy i chlubna historie. Nie ma juz tych pulkow i nie wypada pytac oficera, z jakiego jest pulku: tajemnica wojskowa. Zreszta i same pulki, oprocz numerow, niczym sie od siebie nie roznia.
– Panie pulkowniku, przepuszcze panski eszelon przez moje terytorium pod warunkiem, ze przekaze mi pan wszystkich komunistow.
– W pociagu nie ma komunistow. Moze pan sprawdzic.
– A po co? – zdumial sie rotmistrz. – W Rosji, panie pulkowniku, oficer oficerowi zawsze wierzyl na slowo.
W glosie rotmistrza brzmiala taka wyzszosc, ze Zubrow poczul sie nie na miejscu w swoim wlasnym przedziale.
– Jeszcze raz sam sprawdze swoj eszelon, panie rotmistrzu, i osobiscie zajme sie komunistami, jezeli sie tacy znajda.
– Doskonala decyzja, panie pulkowniku. Prosze jechac. Zycze panu szczesliwej drogi, zwlaszcza pod sam koniec.
Pozegnali sie. Rotmistrz strzelil obcasami, jak to czyniono w minionych czasach, i wykonal w tyl zwrot. Zubrow, przypominajac sobie jakis stary film, zapytal zartem:
– Z jakiego jest pan pulku, rotmistrzu? Rotmistrz znow zrobil zwrot i stanawszy twarza do
Zubrowa, odpowiedzial z powaga:
– Z Preobrazenskiego Pulku lejbgwardii, panie pulkowniku.
– Czy zrobi mi pan zaszczyt i wypije ze mna po kieliszku?
– Dziekuje, panie pulkowniku, nie odmowie.
– Prosze usiasc. Co pan pije?
– „Admiralska”, jezeli laska.
– Panskie zdrowie.
– Dziekuje, panie pulkowniku.
– Panie rotmistrzu, Preobrazenski Pulk lejb – gwardii moze istniec tylko pod warunkiem, ze odnaleziono sztandar pulkowy.
– Sztandar nigdy nie zaginal. Oficerowie rosyjscy wywiezli go w swoim czasie i oddali na przechowanie najstarszemu pulkowi brytyjskiemu.
– I Brytyjczycy go przechowali?
– Oczywiscie. Przeszlo siedemdziesiat lat przechowywali nasz sztandar pulkowy razem ze swoimi.
– I teraz… ma go pan?
– Teraz ma go pulk.
– Ze wszystkimi czterema datami?
– 1683-1700-1850-1883 – bez zajaknienia wyrecytowal zjawiskowy oficer.
– Panie rotmistrzu, czy zgodzilby sie pan przyjac ode mnie w prezencie partie uzbrojenia?
– Nie, dziekuje, panie pulkowniku. Pulk Preobrazenski albo sam zdobywa bron w walce z wrogiem, albo otrzymuje ja z rak tego, komu skladal przysiege.
– Ale pulk przysiega tylko koronowanym glowom…
– To prawda, ale nie cala. Istotnie, glowy koronowane zawsze byly pulkownikami w naszym pulku. Po raz pierwszy pulk przysiegal swojemu tworcy, jedenastoletniemu chlopcu, i chlopiec otrzymal korone. Potem bylo roznie. Pulk wiele razy odmienial losy Rosji, zmieniajac wladce. Na miejsce osoby koronowanej obsadzamy niekoronowana, a potem skladamy jej przysiege. Ale nie kazdemu: na przyklad pulk odmowil zlozenia przysiegi Mikolajowi Palkinowi.* [* Mikolajowi II].
Ostatni raz pulk przysiegal Rzadowi Tymczasowemu, czego po dzis dzien zaluje, a od tego czasu nie ma nikogo, nie mamy godnego dowodcy pulku, ktoremu moglibysmy zlozyc przysiege.
– Szkoda, panie rotmistrzu.
– Szkoda, panie pulkowniku.
– W tej sytuacji w niczym nie da sie pomoc. Do widzenia.
– Do widzenia, panie pulkowniku. Nikt panu nie przeszkodzi do samego Dniepru. Przejedzie pan na druga strone pod Zaporozem, a dalej to juz nie nasze terytorium.
– A kto jest za Dnieprem?
– Sawela.
– Lubka, Lubka! – Do przedzialu zajrzala Zinka. – Choc, bo przegapisz cyrk. Lecmy predzej!
– Dokad? Zaraz ruszamy, wariatko!
– Nie, teraz na pewno postoimy dluzej! Partyjni towarzysze poszli do Zubrowa. I niech ja skonam, jesli nie po to, zeby sie wyklocac o swoje prawa. Wlasnie wychodzilam z kibla, patrze – ida, Karczycho, Uszatek i jeszcze jeden, nie widzialam geby. Dopoki pociag stoi, chodzmy, obejrzymy sobie to przedstawienie. Azebys widziala, jak sie odstawili! Pod krawatami, w marynarkach, Karczycho nawet z teczka.
Przy wagonie dowodcy stali Zubrow i Dracz. Kuchnie juz zwinieto i zaladowano z powrotem, ludzie schodzili sie do wagonow. Podbiegl Ross – w samych dzinsach, okrecony w pasie recznikiem. Bardzo mu sie podobalo oblewanie woda przy hydrancie i zawsze odchodzil stamtad ostatni.
– Iwan, Wiktor, czy mieliscie oblewanie? Czy nie zdazyliscie?
– Zdazylismy, Paul, zdazylismy. Hartuj sie, chlopie. Poczekaj, jeszcze cie kiedys naucze nacierac sie sniegiem, moj ty cudaku nie z tej ziemi – usmiechnal sie Dracz.
W tym momencie podeszli do nich trzej partyjni bonzowie. Zubrow spojrzal pytajaco.
– Jestem Zwancew, pierwszy sekretarz odeskiego komitetu obwodowego partii – przemowil ten, ktorego Zinka bez zadnego szacunku przezwala Karczychem. – A wiec, razem z towarzyszami Petrenka i Korkowem, przyszlismy z wami porozmawiac, pulkowniku. Z upowaznienia pozostalych towarzyszy. To rozmowa powazna i poufna. Prosimy do naszego przedzialu.
Zubrow podniosl brew.
– Prosze mowic tutaj. Potem bede zajety. Zwancew gwaltownie zadarl podwojny podbrodek:
– Najwyrazniej, pulkowniku, z uwagi na mlody wiek nie mieliscie jeszcze okazji obslugiwac funkcjonariuszy wyzszego szczebla. Nie znacie przepisow. A mowiac nawiasem, takie niedbalstwo moze sie w przykry sposob odbic na waszej karierze. Wczoraj sie dowiedzialem, ze nomenklatura KC otrzymuje takie samo wyzywienie, jak wasi zolnierze i oficerowie.
– A wy czego byscie chcieli?
Zubrow wymowil te slowa cichym glosem, tak miekko, ze Zwancew wzial to za zmieszanie. Jakze sie mylil.
– No dobrze, pulkowniku, co tam, nie jestem pamietliwy. Kazdy moze sie pomylic. Po to wlasnie jestesmy, zeby wychowywac mlodych. Zaraz wam wszystko wytlumacze. Wyzywienie dla pracownikow politycznych wyzszego szczebla musi byc specjalne. Nikt wam tu nie pozwoli wprowadzac urawnilowki. Rozumiem, ze to sa warunki polowe i ze moze nie byc czarnego kawioru. Ale zeby nie wiem jak zle bylo z zaopatrzeniem, nomenklatura musi byc wydzielona. To podstawa. Bez tego niemozliwy jest socjalizm. A moze myslicie, ze nasza partia przez z gora siedemdziesiat lat sie mylila? Badzcie wiec uprzejmi uruchomic rezerwy. Dalej! Nasz personel pomocniczy pozostal w Odessie. Chwilowo. Wybierzcie ze swoich ludzi tych, ktorzy na to najbardziej zasluguja, oczywiscie oficerow. Zeby rano przynosili kawe i tak dalej! Zolnierzom wydajcie zakaz wchodzenia do naszych wagonow. Wala buciorami, nie daja spac. Jezeli trzeba tam posprzatac w toalecie czy cos w tym rodzaju – niech wkladaja kapcie. I ostatnia sprawa. W wagonach jest nieznosnie ciasno. Niektorzy musza jechac po dwoch w przedziale, wyobrazacie sobie? A w dodatku w pociagu sa kobiety, ktore nie wiadomo jak sie tu dostaly. Tez zajmuja miejsce. Myslicie, ze Moskwa was za to poglaszcze po glowce? Zreszta, nie zadam na razie bezposredniego polaczenia ze stolica, ale robcie, co chcecie – musicie nam wydzielic wiecej miejsca.
Nozdrza Zubrowa zaczely sie rozdymac. Dracz, ktory dobrze znal pulkownika, widzial go juz w tym stanie i zgadywal, co bedzie dalej. A Zwancew ciagnal:
– Najwyrazniej wasi zolnierze nie zostali poinstruowani, kogo wioza. Prosze im to wyjasnic. Na przyklad wczoraj wieczorem kazalem jednemu pozamiatac nasz