wagon, a on mnie ordynarnie zwymyslal. Zolnierza trudno tu raczej obwiniac, widzac cywila, nie orientuje sie, kto jest kto. Ale dowodca – czy tak sie wypelnia swoje obowiazki?
– Ktory to zolnierz? – zainteresowal sie Zubrow.
– Taki olbrzym, powyzej dwoch metrow wzrostu.
– Sierzant Salymon, do mnie! – rzucil Zubrow w przestrzen.
– Slusznie, pulkowniku. Widze, ze sie uczycie. Tu nieoczekiwanie wtracil sie do rozmowy Dracz:
– Towarzyszu pulkowniku, towarzysze z komitetu maja racje! Nie okazalismy im nalezytego zainteresowania!
Zubrow az zamrugal ze zdziwienia. Czy kapitanowi, nie daj Boze, odbilo? Ale napotkal jego kpiace spojrzenie i zrozumial, ze Dracz jest przy zdrowych zmyslach. Kapitan zas ciagnal:
– Nalezy powolac komisje, towarzyszu pulkowniku. Do spraw pozyskania rezerw zywnosci i rozszerzenia powierzchni zyciowej. Jestem przekonany, ze rezerwy sie znajda, tylko wydajcie rozkaz!
Tu przed pulkownikiem stanal wyprezony na bacznosc Salymon i Zubrow zwrocil sie do niego:
– Czy to wy sierzancie, ordynarnie zwymyslaliscie towarzysza z komitetu?
– Tak jest, towarzyszu pulkowniku!
– Dziekuje w imieniu sluzby!
– Ku chwale ojczyzny! – palnal Salymon wesolo i z gotowoscia.
– Dziwnie sie zrobiles powsciagliwy, Salymon. Oczywiscie, to bardzo dobrze, ale nie zawsze. Gdybys sie mimo wszystko nie mogl opanowac – kazdemu sie zdarza! – melduj mi od razu.
– Tak jest, towarzyszu pulkowniku.
– Co sie tyczy komisji – zwrocil sie Zubrow do Dracza – to za taka inicjatywe nalezy sie kara. A wiec, kapitanie, wy staniecie na czele komisji. Wezmiecie do pomocy Salymona; ma juz doswiadczenie w obcowaniu z nomenklatura. I zeby na nastepnym postoju problem zostal rozwiazany!
– Tak jest!
Zubrow nie wiedzial oczywiscie, co zamierza Dracz, ale domyslal sie, ze zolnierze beda mieli zabawe, a jakies rozladowanie napiecia bylo bardzo pozadane.
Komenda: „Do wagonow!” nie od razu dotarla do oslupialej trojki. Musiano im ja powtorzyc jeszcze raz, glosniej.
Wiadomosc o tym, ze Zubrow podziekowal oficjalnie Salymonowi za obrzucenie miechem sekretarza obkomu, i ze Dracz na nastepnym postoju bedzie „rozwiazywal problem”, obiegla eszelon w mgnieniu oka. Paul natychmiast zaczal sie domagac wyjasnien, jaka jest roznica miedzy rownoscia a urawnilowka.
– Urawnilowka to taka rownosc, ktora nie podoba sie komunistom.
– A jaka rownosc im sie podoba?
– Wiesz co, stary, zapytaj ich sam! Mianuje cie czlonkiem komisji. Bedziesz moim zastepca do spraw rownosci teoretycznej. Wytrzymaj do nastepnej stacji – wtedy bedziesz mogl zadawac pytania w czasie samego spektaklu.
Pociag zatrzymal sie na niewielkiej stacji, od dawna juz wykorzystywanej przez miejscowa ludnosc jako przydrozny bazar. Pialy tu koguty, cos beczalo, zachwalano prazone pestki i swiezutkie jajeczka. Slepiec w lachmanach gral na gitarze i spiewal, mieszajac piosenki Wysockiego z ludowymi spiewkami o sierotce i grobie matuli. Dawano mu jalmuzne.
Wagony partyjnych bossow obstapil tlum rechoczacych zolnierzy. W oczekiwaniu na spektakl zebrali sie tu wszyscy lokatorzy eszelonu. Wartownicy, ktorzy musieli zostac na swych posterunkach, byli straszliwie rozgoryczeni. Dracz wszedl na stopnie wagonu i palnal mowe:
– Zolnierze, oficerowie i damy! Zadaniem naszej komisji jest okazanie towarzyszom partyjnym pomocy w poszukiwaniu rezerw zywnosci i wygospodarowaniu dodatkowej powierzchni zyciowej. W dwoch wagonach pasazerskich jest ich az dwudziestu trzech, plus jeden wagon towarowy z ich dobytkiem. Biedacy, nie majac przeszkolenia wojskowego, nie potrafia sie na tej powierzchni zmiescic. I domagaja sie dodatkowych racji zywnosciowych. A wiec: w czasie operacji nie wolno zachowywac sie po chamsku i dopuszczac sie rekoczynow – oczywiscie w miare moznosci. Salymon!
– Jestem!
– Mianuje cie moim zastepca do spraw rownosci praktycznej! Masz zapewnic stawiennictwo towarzyszy partyjnych na naszym zebraniu.
– Tak jest!
Salymon wszedl do wagonu. Partyjni bossowie wylezli jeden po drugim i zbili sie w kupke. Nagle z wagonu dobiegl rumor i krzyki:
– Jestem generalem KGB! Na Syberii cie zgnoje, lajdaku! Razem z tym twoim Zubrowem!
Krzyk urwal sie nagle. Nastepnie okno wagonu otwarlo sie ze stukiem. Z okna, w pozycji nowicjusza w stanie niewazkosci, wyplynal jegomosc w szarym garniturze. Lapsko Salymona trzymalo go za pasek od spodni. Lapsko zwolnilo chwyt i jegomosc znalazl sie na peronie, stojac na czworakach. Nikt wiecej sie Salymonowi nie sprzeciwial. Przed uplywem minuty wszyscy towarzysze partyjni byli gotowi wysluchac Dracza.
– Towarzysze dzialacze partyjni! Zaraz wam pomozemy. Nasz dowodca otrzymal polecenie zabrania was tylko z niezbednymi rzeczami, potrzebnymi w podrozy. Wasze rodziny ewakuowano wczesniej, a wiec wy potrzebujecie tylko tyle bagazu, ile mozecie uniesc. Zolnierze zaraz pomoga wam wyniesc tu na peron wszystko, co sie znajduje w waszych przedzialach. Z wagonu towarowego rowniez. Potem wybierzecie tylko to, co absolutnie niezbedne i zaniesiecie do wagonu – wedlug uznania. Ale tylko za jednym razem. Jezeli zostana jakies nadwyzki, wymienimy je na bazarze na zywnosc – tym sposobem otrzymacie dodatkowa racje zywnosci. No i bedziecie mieli wiecej miejsca: w wagonie towarowym mozecie nawet tanczyc.
– Towarzyszu kapitanie, jak tak mozna?! – uderzyl w prosby Zwancew. – To jest lekcewazenie podstawowych zalozen!
– Do przeprowadzenia rozmow mam zastepce do spraw rownosci teoretycznej, mister Rossa. Chodzil na wasze szkolenia polityczne i podstaw komunizmu nauczyl sie wlasnie od was. Mister Ross, co jest podstawa komunizmu?
– Rownosc i braterstwo, kapitanie!
– A jezeli jedni maja wiecej, a inni mniej?
– Wtedy nalezy zabrac bogatym i rozdzielic po rowno. A bogatych zlikwidowac jako klase.
– Towarzyszu Ross! Zle mnie zrozumieliscie! – krzyknal Zwancew.
– No to sobie poteoretyzujcie, a tymczasem zolnierze w ramach bratniej pomocy rozladuja wasze wagony. Pierwszy pluton, na moja komende! Wyniesc na peron z tych trzech wagonow cala ruchomosc! Wykonac!
Paul zapytal z troska:
– I ty, kapitanie bedziesz ich likwidowac jako klase?
– Nie denerwuj sie, nie bede. Zaraz przestana byc bogaci. Na razie lepiej zadaj swoje pytania towarzyszowi Zwancewowi.
– Iwan, to niedobre, co ty robisz. Wlasnosc prywatna powinna byc nietykalna.
– Zglupiales? Przeciez oni sa przeciwni wlasnosci prywatnej! Sa za rownoscia! To czemu nie pojsc im na reke?
Paul odwrocil sie, zeby zapytac Zwancewa, jaka rownosc jest komunistom na reke, ale Zwancewa nie bylo juz na peronie. Z wagonu dobiegl jego glos:
– Prosze, towarzyszu zolnierzu, ostrozniej! Pozwolcie, ja sam wyniose!
Podczas kiedy partyjni bossowie z bezceremonialna pomoca zolnierzy wywlekali swoje manatki na peron, Dracz przechadzal sie po bazarze.
– Hej, babciu, po ile pestki?
– A co masz na wymiane, oficerze?
– Co tylko chcesz. Trzy wagony towaru. Wazni ludzie przywiezli go z Odessy. Przyjdz za pol godzinki na peron i przyprowadz znajomych. Starczy dla wszystkich.
Wiadomosc przeleciala przez bazar jak plomien.
Tymczasem Salymon z trudem wynosil z wagonu niewielka zelazna skrzynke. Tlum wybuchnal smiechem.
– E, Tarasycz, za malo kaszy dawales Salymonowi!
– Patrz, juz wietrzyk nim szarpie!
– Takiej skrzyneczki nie moze udzwignac!
– Sluchajcie, chlopaki, stawiam flaszke temu, kto te skrzynke da rade zarzucic na ramie! – zasapal Salymon.
Sposrod dziesiatka ochotnikow tylko dwaj zdolali oderwac od ziemi maly sejf, nie wiekszy od wiadra.
Zerwano klucze z szyi Zwancewa, w ktorego przedziale sejf znaleziono.
– Przykro mi, towarzyszu kapitanie, ale musialem partyjnego towarzysza kapke przytrzymac, bo sie rzucal. No i wynieslismy go razem z dobytkiem – ze skrucha zameldowal Draczowi ciemnooki zolnierz o przezwisku Zmija. Dracz mu wybaczyl.
– Ale zajadly ten sekretarz obkomu! – smialy sie dziewczyny.
– No, no, wiezie ze soba olowiane ciezarki! Bez tego w podrozy ani rusz!
W sejfie bylo pelno zlotych carskich rubli.
– Patrzcie no, w jakiej walucie w obkomie placa pensje! – w zadumie powiedzial Dracz. – Powinnismy wspolczuc towarzyszom partyjnym, chlopcy. Przeciez to sie mozna podzwigac. Ciebie, Salymon, nikt by nie przyjal do pracy w obkomie, nawet nie probuj: za slaby jestes.
Bossowie partyjni milczeli i tylko wznosili oczy ku niebu. Jedynie szef odeskiego urzedu celnego z piana na ustach bronil swego kontenera.
– Mam tu tajna dokumentacje, nie mozna jej nikomu pokazywac! – krzyczal, odpychajac zolnierzy.
– Towarzyszu kapitanie, ten tutaj – nie wiemy jak sie nazywa…
– Uszatek! – krzyknely jednoczesnie Sonka i Zinka.
– …ten z uszami strasznie sie rzuca. Zebysmy go niechcacy nie uszkodzili. Byl rozkaz, zeby nie sprawiac bolu.
– Obezwladnic, nie sprawiajac bolu! – zarzadzil Dracz.
Tu Czyrwa Lider wpadl na pomysl, zeby na konto przyszlej wymiany pozyczyc od jakiejs baby duzy worek. Wsadzono Uszatka do srodka i zawiazano worek tak, ze sterczala zen tylko protestujaca twarz towarzysza.
Otwarto kontener. Byl po brzegi wypelniony pisemkami pornograficznymi i najrozmaitszymi plastikowymi i gumowymi akcesoriami. Przy akompaniamencie pelnego zachwytu wycia, Salymon nadmuchal gola gumowa slicznotke i uroczyscie wreczyl ja Draczowi.
– Towarzyszu kapitanie, przekazuje wam na przechowanie dokument szczegolnej wagi panstwowej!