ja odlamkami szkla. Oksana nie zagladala juz do kontenera, zrozumiala, ze jej pulkownika tu nie ma.
Ruszyla wagonami. Przeszla kolejno trzy korytarze. Jak jej sie to udalo, jak zdolala ominac toczace sie zajadle bojki? Jak uniknela smierci? Nie wiedziala tego i nie pamietala. Nie chronil jej juz respekt dla Zubrowa. Przeciwnie, gdyby ktos rozpoznal w niej dziewczyne z przedzialu dowodcy, nie uszlaby nawet kilku krokow. Ale pijani przy drzwiach, gdzie zabawa trwala w najlepsze, nie dostrzegli, ze ten szczuplutki zolnierzyk jest przeciwnej plci – sprawil to mundur. Moze zreszta nie mundur, moze cos innego. Fakt, ze Oksana nie oberwala ani piescia, ani bagnetem, ani saperka w dwoch pierwszych, rozszalalych wagonach.
W trzecim panowal juz spokoj. Rozlegalo sie w nim tylko chrapanie i jeki. Cos podpowiedzialo Oksanie, zeby nie zapalala latarki, nie oswietlala zapijaczonych mord. Nie moglo byc jej pulkownika posrod tych ochlapusow, spiacych i rannych. Albo zostal zabity, albo Oksana znajdzie go miedzy trzezwymi.
Nagle na tle okna zobaczyla czyjas ogromna postac, najwyrazniej mocno sie trzymajaca na nogach, nierozespana i niestekajaca. Zorientowala sie, ze to nie pulkownik, i przeslizgnela sie obok niepostrzezenie. Rozrozniala juz cos niecos wzrokiem w ciemnosci i latarka nie byla jej potrzebna. Przyciskal ja do piersi bezwiednie, jakby w odruchu obronnym.
Gdzie jest pulkownik? Gdzie pulkownik?
Pozostawalo tylko wrocic do wagonu pancernego i tam szukac. Gdziez zreszta Zubrow moglby byc, jesli nie w punkcie dowodzenia? Moze siedzial tam caly dzien, po prostu za sciana? Punkt dowodzenia, podobnie jak przedzial dowodcy, mial pancerne drzwi. Jesli zamknieto je od srodka, z korytarza nie bylo tam dostepu, ale przeciez punkt dowodzenia i kwatere dowodcy oddzielaly od siebie tylko cieniutkie drzwiczki! Ze tez glupia nie wpadla na to, zeby je otworzyc i sprawdzic, czy Zubrowa nie ma w punkcie dowodzenia, zanim puscila sie w droge przez wszystkie wagony! Ale przeciez za drzwiami panowala zupelna cisza… To wlasnie bylo takie straszne.
Skradajac sie jak kot, przemoknieta i drzaca, zgieta wpol, zeby sie utrzymac na wietrze, ruszyla wzdluz calego eszelonu w droge powrotna. Byleby tylko zdazyc, Boze kochany, byleby zdazyc! Ale do czego sie tak spieszyla, sama nie wiedziala.
Zubrow tymczasem przegrywal. Z kazda chwila coraz bardziej. Gral w ruletke. W huzarska ruletke. W najbardziej pasjonujaca gre, jaka wymyslono. Zubrow byl dumny z tego, ze wymyslili ja rosyjscy oficerowie. Grywal czasem sam ze soba, a raczej ze swoim losem. Ale los za wiele sobie pozwalal.
Zubrow wyjal swoje Magnum, ktore jeszcze pachnialo swiezym, ostrym powietrzem gorskich przeleczy w Afganistanie. Zaladowal bron. Nie szescioma nabojami, ale jednym. Pozostalych piec komor bebna pozostawil pustych. Zakrecil bebnem i przystawil wylot lufy do skroni. Beben obraca sie z wesolym terkotem tuz przy uchu pulkownika. Ale Zubrow nie ma dzisiaj szczescia – kurek szczeknal na pustej komorze. Ciekawe, czy los bardzo sie pomylil. Nie, naboj siedzial w nastepnej komorze.
Gdyby tak mozna bylo kogos wyzwac na pojedynek i stanac w obronie wlasnego honoru! Lecz kogo znalezc tutaj, w stepie? Wrzesniowy deszcz i wiatr? Wiec Zubrow znow kreci bebenkiem. Chociaz wie, ze sekundantow w tym pojedynku nie bedzie. Ale coz mu zostalo procz honoru oficera? Czyz nie strzegl jego nieposzlakowanej czystosci bardziej, niz czystosci oslepiajaco wyglansowanych oficerek? A jednak nie ustrzegl… Stary wyga ze Specnazu, chlop jak brzytwa, twardziel, doswiadczony dowodca batalionu, calujacy jedwabne sztandary najznakomitszych gwardyjskich dywizji, siedzi na tym zadupiu. I jego buty po raz pierwszy od wielu lat sluzby sa niewyczyszczone. Ale coz to za roznica, skoro honor Zubrowa zostal upaprany dziegciem, niczym wrota obejscia jakiejs wsiowej dziwki.
Pulkownik znowu obrocil beben – ze zloscia, zeby dluzej sie krecil. Przypomnial sobie poprzedniego wlasciciela tego rewolweru.
Byl to mezczyzna olbrzymiego wzrostu. Krzaczasta broda niemal zaslaniala mu oczy. Typowy przywodca, Zubrow od razu wyczul w nim spokojna sile. Nie w tym rzecz, ze zal mu bylo zabijac tamtego w walce. Ale jednak jakos dziwnie teskno zrobilo sie Zubrowowi na duszy. Jakby sam siebie zabil. Chociaz nie odznaczal sie szczegolna wrazliwoscia i przywykl do zabijania, zatrzymal rewolwer tamtego i nie oddal go oddzialowi zabezpieczajacemu zdobycze wojenne. A zabicie wlasciciela pominal w spisie swoich zaslug bojowych.
Przypomnial sobie Zubrow zasniezona przelecz i sciagnal spust. No coz, brodaczu! Niech chociaz twoj rewolwer ma te satysfakcje!
Akurat. Jak nie idzie, to nie idzie. Trudno. W takim razie zwiekszymy stopien ryzyka. Zubrow zaladowal jeszcze jeden naboj. Ledwie zdazyl przekrecic bebenek, kiedy ktos szarpnal drzwi. Nie dadza czlowiekowi w spokoju nawet w ruletke pograc! Kogo tu znowu diabli przyniesli? A kroki slychac juz w sasiednim przedziale. Drzwi miedzy pomieszczeniami otworzyly sie nagle i Zubrowa oslepil blask latarki.
Oksana juz miala przed oczyma moment, kiedy wchodzi do ciasnej kabiny punktu dowodzenia i nie zastaje tam nikogo. To bedzie koniec, koniec wszystkiego, a wtedy niech zalegna ciemnosci i deszcz niech pada chocby do konca swiata. Przed Oksana pancerne drzwi. Szarpnela – zamkniete. Trzeba sprobowac wewnetrznych. Drzwi do przedzialu dowodcy byly otwarte na osciez, tak jak je zostawila. Stieczkin na dwadziescia naboi takze lezal na miejscu. Ale jesli wyciagnie po niego reke, ktos przyczajony w ciemnym kacie moze ja znienacka chwycic za gardlo. Oksane ogarnal strach. Trzeba to zrobic jednym skokiem.
Skoczyla, chwycila pistolet, zatrzasnela za soba ze zgrzytem pancerne drzwi i zamknela je od srodka. Wstrzymala na chwile oddech, po czym rozejrzala sie po pomieszczeniu, oswietlajac wszystkie katy latarka. Bron wlasciwie teraz nie byla jej potrzebna. Wystarczylo otworzyc wewnetrzne drzwi i sprawdzic, czy nie ma za nimi Zubrowa. I zrobila to, nie czujac wiecej strachu. Pierwsza rzecza, jaka oswietlil snop swiatla z latarki, byla para brudnych butow siedzacego na podlodze mezczyzny, ktory spogladal na Oksane obojetnym wzrokiem. Dziewczyna oczywiscie nie miala pojecia o huzarskiej ruletce, ale znow sie przestraszyla – oczy, ktore na nia patrzyly, byly martwe! Ale mezczyzna sie poruszyl i o cos zapytal, a wtedy Oksana rozpoznala swojego pulkownika. Wiecej nie pamieta. Cos jej zadzwonilo w tyle glowy i zachwiala sie, znioslo ja w lewo i jakby pociagnelo do gory, wzwyz, po spirali. Poczula dziwna lekkosc i cieplo.
Zubrow chwycil dziewczyne na rece – kompletnie przemoczona i zziebnieta. Nie wiedzial, czy Oksana zyje, czy umarla. Polozyl ja delikatnie na pryczy. Glowa nizej. Do diabla z poduszka! Nogi trzeba uniesc. Trudno cos dojrzec w tych ciemnosciach. Latarka rozbila sie, gdy wypadla jej z rak. Zubrow przekrecil kontakt. Swiatla nie bylo. Troche wyzej znajdowal sie wylacznik oswietlenia awaryjnego. Sprobowal je wlaczyc. I nagle zrobilo mu sie tak smutno na duszy, ze jego wlasny nastroj sprzed paru chwil, kiedy gral w huzarska ruletke, wydal mu sie o niebo weselszy.
Oswietlenie awaryjne, to byla niebieska zaroweczka pod sufitem. Witia Zubrow od dziecinstwa lubil to malenkie swiatelko w gorze przedzialu.
Pamietal te coroczne podroze, jakby to bylo wczoraj. Jedenascie dni w tamta strone, jedenascie z powrotem. Kurier Moskwa-Wladywostok. Pedzi ekspres, stuka na rozjazdach, zatrzymuje sie dwa razy w ciagu dnia, i to tylko po to, zeby zmienic lokomotywe, jak konie pocztowe w dawnych czasach. Wieczorami urlopowani oficerowie rzna w karty, a ojciec Witii jest dusza towarzystwa. Przez cala noc pali sie od sufitem niebieska zaroweczka i kola stukocza: ta-ta-ta-ta. Cos cudownego.
A teraz to swiatelko go wystraszylo. Na pryczy lezy dziewczyna, prawie dziecko, a przeciez juz kobieta. Twarz o regularnych rysach, straszliwie blada, prawie biala, chyba martwa, i pewnie dlatego taka piekna w swej doskonalosci.
Pulkownik zawyl jak zwierze. Zal takie piekno oddawac smierci na pastwe. W wojsku nauczono Zubrowa cenic wszelkie dobro, kazda wartosciowa rzecz. Dlatego szarpnal koszule na piersi Oksany i pasiasty specnazowski podkoszulek. Wprawnymi ruchami zaczal robic masaz serca.
– Zdechne, a nie oddam jej kostusze! Szkoda, zeby cos tak ladnego sie zmarnowalo!
Iluz to juz rannych przywracal do przytomnosci, ilu udzielal pierwszej pomocy, nie czekajac na lekarza! Rozerwal podreczna apteczke i podsunal dziewczynie buteleczke pod nos. Oksana szarpnela sie. Dobrze jej, cieplo – czego od niej chca? I poczula, ze ktos ja rozbiera do naga. Na to nie mogla pozwolic i oslonila sie, gwaltownym ruchem ramion obejmujac piersi. Zubrow sie rozzloscil – bylo tez co chowac!
– Wiesz ty, kolezanko, ile ja takich jak ty w zyciu widzialem? Lez spokojnie, nie szarp sie.
Dziewczynie zrobilo sie przykro, lzy pociekly jej z oczu. A Zubrow chwycil ja swoimi poteznymi lapskami i postawil pod prysznicem. Goracej wody nie ma, tego byl pewien, ale wiedzial, ze Oksana jest tak przemoczona i zziebnieta, ze do nieszczescia niedaleko. W tej sytuacji kazdy prysznic, nawet najzimniejszy, to dla niej ratunek – chodzi o jak najszybsze pobudzenie krazenia.
Puscil wode, Oksana zapiszczala pod lodowatym strumieniem, ale duma jej nie pozwolila dlugo krzyczec. Zubrow porzadnie natarl dziewczyne gabka. Woda zmoczyla mu caly mundur, lala sie na podloge przedzialu. Wreszcie wyciagnal Oksane spod prysznica i szorstkim recznikiem wytarl ja do sucha, potem wyjal ze swoich zapasow butelke wodki ze zlota etykieta „Admiralska”, nalal jej do srebrnej stopki i podal Oksanie, zeby wypila. Wodka palila jak ogien. O to wlasnie chodzilo.
Zubrow zamoczyl w alkoholu rog recznika, natarl nim Oksane jeszcze raz i okryl dziewczyne kocem.
Zycie tyle razy rzucalo Zubrowa w zimne i mokre miejsca, ze az przykro wspominac. Dlatego w kazdej sytuacji lubil pulkownik kompensowac sobie niedostatki komfortu. Cenil futrzane kurtki, plaszcze nieprzemakalne, solidne obuwie, miekka posciel. Kiedy tylko mogl, zabieral ze soba poduszke z labedziego puchu i koc z wielbladziej welny. Nie zawsze i nieczesto tak bywalo, ale teraz, w pociagu, akurat wszystko to mial pod reka.
Oksana szybko sie rozgrzala, dreszcze ustaly, ale dziewczyna nadal czula sie urazona. Dotknely ja bolesnie slowa pulkownika o tym, ze widzial wiele nagich kobiet. Zdawaloby sie, ze nic jej to nie powinno obchodzic. W koncu rozne rzeczy w zyciu sie zdarzaja. Ale ona zapragnela go zranic, powiedziec w odwecie cos obrazliwego.
Zubrow krecil sie w poblizu, przygotowujac skromna, niewyszukana pozna kolacje dla nich obojga. Otwieral konserwy, krajal wedzone mieso oficerskim nozem, dodal jakies warzywa i nalal troche wodki w dwie stopki.
Oksana popatrzyla na jego ubranie, zmoczone zimna woda z prysznica, na nieogolone policzki, na brudne buty i spytala z zaciekawieniem:
– A pan, pulkowniku, zawsze tak wyglada? Nie wstyd panu przed podwladnymi?
Zubrow milczal, wzial tylko gleboki oddech. Oksana ciagnela:
– Niech pan zrzuci te buciska, ogoli sie i wezmie prysznic. Szkoda, ze nie ma goracej wody. Mnie moze sie pan nie krepowac. Wie pan, ilu widzialam takich jak pan? Ale jezeli sie pan wstydzi, moge sie odwrocic.
I odwrocila sie.
Zubrow nie stracil jednak opanowania. Dziewczyna miala racje. Po prostu pomieszczenie jest male, no i przeciez musial sie zajac ta niewdziecznica. Blyskawicznie doprowadzil do porzadku swoj przedzial. Rozebral sie. Mundur i buty wrzucil do sasiedniego pomieszczenia. Dlugo, z przyjemnoscia myl sie pod strumieniami lodowatej wody. Byl do tego przyzwyczajony. Wrocila mu rzeskosc, poczul sie lekko. W swietle awaryjnej lampki niewiele widzial, ale ogolil sie starannie. Natarl twarz droga francuska woda kolonska – szef wywiadu Odeskiego Okregu Wojskowego miewal takie rzeczy wsrod swoich rezerw w kazdych okolicznosciach. Owinal sie w cieply szlafrok, zawiazal na szyi jedwabny szalik.
– Towarzyszko ksiezniczko, moze sie pani odwrocic! Obrzucila go spojrzeniem i pochwalila w duchu.
Ale zaraz wyobrazila sobie pulkownika w tym wlasnie chinskim szlafroku w zlote smoki, w takim samym polmroku i w towarzystwie wytwornej damy. Dama miala kolo trzydziestki, byla blondynka i zaczynala lekko tyc. Zrenice Oksany zwezily sie z nienawisci. Tyle ze w awaryjnym oswietleniu nie mozna tego bylo zauwazyc.
Zubrow podal dziewczynie stopke. Sam pociagnal niewielki lyk. Oksana smialo oproznila kieliszek. Wodka ”Admiralska” jest lagodna w smaku. Ledwie ugryzla pierwszy kes jedzenia, poczula, jaka jest glodna. Ale cholerna blondyna okazala sie silniejsza, niz glod. Oksana wciaz widziala te babe obok pulkownika. Oboje spokojni, zadowoleni, nigdzie sie nie spiesza… Oksana rozzalila sie nad soba. Czula sie jak mokry szczeniak, porzucony w czarnym stepie. Szczeniaka ktos znalazl, wytarl, osuszyl, nakarmil i polozyl spac w cieple. Zaopiekowal sie nim, pozalowal go, ale nie uwaza za czlowieka. Oksana przelknela kawalek bulki. Ot, i cala jej