Wzdluz eszelonu juz biegaja ludzie, spiesza sie. Wszystkie pojazdy beda wyczyszczone, poddane przegladowi. Jesli chodzi o bron – amunicja przeliczona, zakonserwowana, ulozona. Wagony umyte. Okna bez szyb zabite deskami i zabezpieczone workami z piaskiem. Kto wie, co ich jeszcze czeka. Dla zabitych trzeba wykopac mogily. Rannych opatrzyc. Zubrow tylko rzuca rozkazy. Na ich wykonanie czasu daje malo, zadania wyznacza ponad sily i kazdemu nakazuje, zeby obmyslil dla siebie jak najdotkliwsza kare.
Zubrow ustawil batalion w szyku przed zachodem slonca. Deszcz znowu zaczal siapic, ale wszystko az lsni. Tylko zmniejszyl sie stan liczebny batalionu. Zubrow usiadl na skrzynce po amunicji. Obok stoi Czyrwa Lider, przywiazany do slupa telegraficznego. Salymon trzyma w rece antene. Odbywa sie sad.
– Oskarzony Czyrwa Lider, czy obywatel Salymon rozkazywal wam zostac?
– Nie.
– Salymon?
Salymon spuscil wzrok. Milczal.
– Tak, wszystko jasne. Sierzancie Salymon, nie wydaliscie rozkazu, zeby zostal. Oficer nie ma prawa wymierzac kary sierzantowi w obecnosci zolnierzy, ale ja wykorzystam swoje nadzwyczajne pelnomocnictwa. Sierzancie Salymon! Za zaniedbanie obowiazkow sluzbowych udzielam wam upomnienia!
– Tak jest, upomnienia!
– Czy to pierwsze wasze wykroczenie w okresie calej sluzby?
– Tak jest, pierwsze, towarzyszu pulkowniku!
– A wiec otrzymujecie upomnienie, zebyscie w przyszlosci przestrzegali regulaminu. A teraz zajmiemy sie Czyrwa Liderem. Wiec Salymon nie wydal rozkazu, zebyscie zostali?
– Nie wydal!!!
Nagle pulkownik Zubrow dojrzal wscieklosc w oczach swego doswiadczonego kierowcy i uslyszal ja w jego glowie. Ale nie stracil zimnej krwi.
– To, ze Salymon nie wydal rozkazu, jest zrozumiale. A ty nie masz wlasnego rozumu? Krasc zlote monety potrafiles bez niczyjego rozkazu. Byles zolnierzem, a stales sie zlodziejem… – Zdawaloby sie, ze Zubrow nie dokonczyl; tylko Salymon jakby uslyszal komende i wypelnil polecenie, smagnawszy Czyrwe Lidera antena po plecach. I dopiero wtedy dotarlo do niego slowo: WAL, wypowiedziane przez Zubrowa.
Szarpnal sie Czyrwa Lider, gdy Salymon go zdzielil antena, i osunal sie w dol po slupie.
Po raz nie wiadomo ktory zdumial sie Zubrow sila Salymonowego uderzenia, po czym zwrocil sie do batalionu:
– Wszystkich was trzeba by postawic przed sadem. Zrobilem to tylko wobec jednego, poniewaz dokonal przestepstwa z premedytacja, zgodnie ze z gory ulozonym planem. Waszym sedzia niech bedzie wlasne sumienie, jesli oczywiscie ktorys z was je ma. Nie sadze was rowniez dlatego, ze przede wszystkim winien jestem ja sam. To ja poprowadzilem was ku wielkiemu zadaniu, zadalem ofiarnosci i poswiecenia. Ale oszukano mnie. Mielismy ratowac ojczyzne, a tymczasem – zamiast spieszyc jej z pomoca – wiezlismy mydlo, ktore zreszta i tak zostalo ukradzione, zanim jeszcze przekazano nam kontener. To ja powinienem byc sadzony. Domagam sie sadu i najwyzszego wymiaru kary. Prosze tylko… – Zubrow zdjal helm, pas z kabura, rzucil wszystko na ziemie, postapil krok do przodu i padl przed batalionem na kolana, prosto w bloto -…prosze tylko o miesiac odroczenia. Nie moge wam ujawnic swoich planow. Ale wierzcie mi… Jesli w ciagu miesiaca nie zmyje swojej i waszej hanby, wtedy mnie osadzicie. Salymon wykona kazdy wasz wyrok.
Zubrow opuscil gola glowe. Drobny deszcz siekl bez ustanku. Batalion milczal. Glupio jakos. Co tu powiedziec?
– Ja wierze! – wrzasnal nagle Zmija z tylnych szeregow.
– Ja tez! – krzyknal Szabla. – Wstawaj, dowodco.
– Wierzyc dowodcy! – rozlegl sie glos mlodszego sierzanta Szwajki.
– Dac dowodcy miesiac! Dac dwa, trzy, ile mu potrzeba! – To byl glos jednego z najbardziej doswiadczonych weteranow Specnazu.
– Wierzymy! – podchwycil batalion. – Wstawaj, dowodco.
– Dziekuje, bracia. – Zubrow wstal.
Salymon podal mu helm, starlszy z niego wpierw bloto rekawem. I zdecydowal, ze batalion powinien prosic dowodce o przebaczenie. Nie wiedzial, za co, ale wiedzial, ze tak nalezy. Wyprostowal sie, nabral powietrza w pluca i jak nie ryknie:
– Batalion! Helmy z glow! Na kolana!
Spojrzal Zubrow na obnazone glowy, na kleczacego Salymona i wyrzekl slowa, nad ktorych sensem przez cala noc toczono potem zazarta dyskusje w wagonach:
– Od tej chwili nie bedziecie miec nad soba wladzy wyzszej, niz moja.
Major Fiodor Brusnikin widzial w swoim zyciu wiele roznych tele-radio i szyfrogramow. Im wieksze osiagal mistrzostwo jako telegrafista i szyfrant, tym wyzej go przenoszono, tym ciekawsza stawala sie jego praca. A kiedy wzniosl sie na szczebel sieci lacznosci rzadowej, stalo sie to naprawde interesujace. Czlowiek czyta sobie gazety, slucha radia, wieczorem oglada dziennik telewizyjny, a rano idzie do pracy, zaszyfrowuje, rozszyfrowuje, i wychodzi mu na to, ze w prawdziwym zyciu wszystko wyglada calkiem inaczej, niz pisze prasa. Fiedia osiagal dzieki swojej pracy nieklamana satysfakcje. Szedl sobie ulica, wiedzac, ze mijaja go miliony slepcow, a on, jako jeden z niewielu – widzi. To fantastyczne.
Fiedia zaczal sie pomalu orientowac, kto jest kim i w jakich pozostaje relacjach z innymi. A on rozszyfruje lub zaszyfruje jedna czy druga depesze i umieszcza jej tresc w odpowiedniej szufladce swojej mozgowej kartoteki. Czasem dusza az sie rwie, zeby o tym wszystkim, co sie wie, napisac ksiazke. Fiedia nawet nie musi notowac tych informacji. Nieraz trafiaja sie takie, ze chcialoby sie o nich jak najpredzej zapomniec, a tymczasem beda tkwic w pamieci chyba do konca zycia. Co prawda, przeszkoda jest jedna okolicznosc – zeby napisac ksiazke o ponurych tajemnicach Rosji, nalezaloby najpierw prysnac za granice. Snilo mu sie czasem, ze wysylaja go za granice jako szyfranta depesz dyplomatycznych, a on wieje. Ale by sie podniosl szum! Na caly swiat.
Fiedia Brusnikin wiedzial oczywiscie, ze nigdzie nie ucieknie i nie napisze ksiazki. Po prostu czasami nachodzila go taka mysl. A zdarzalo sie to tym czesciej, im wyzej pial sie w hierarchii sluzbowej, im pilniej strzezone tajemnice przechodzily przez jego rece. Targaly Fiedia sprzeczne uczucia. Chcialby oczywiscie wiedziec o sytuacji w kraju jak najwiecej, z drugiej zas strony uzyskane informacje jeszcze bardziej obligowaly go do milczenia. Im lepiej czlowiek umie milczec, tym wiekszym cieszy sie zaufaniem. Takich ludzi w systemie lacznosci rzadowej ceni sie na wage zlota, a nawet jeszcze bardziej. Im uporczywiej milczysz, tym wiecej znasz tajemnic, a im wiecej ich znasz, tym bardziej chcialbys je wykrzyczec na caly glos, z dachu, ze slupa telegraficznego, skadkolwiek. Fiedia milczy, chroni tajemnice panstwowe i nie wolno mu uronic chocby jednego slowa. Trudno powiedziec, ze to brudna robota, ale zjada nerwy ten psi los: wszystko rozumiesz, a nic nie mozesz powiedziec.
Ale oto pulkownik Zubrow polozyl przed Fiedia radiogram, ktorego ten w zaden sposob nie mogl przyjac, ba, obowiazany byl wyrazic sprzeciw, zaprotestowac. Istnieje bowiem zasada, ze informacji podanych niecenzuralnym jezykiem sie nie przyjmuje. A Zubrow przyniosl wlasnie taka. Fiodor Brusnikin znow polozyl przed soba tekst i po raz kolejny przeczytal:
SCISLE TAJNE
LACZNOSC PRZEZ SIEC RZADOWA
DO DOWODCY ODESKIEGO OKREGU WOJSKOWEGO GENERALA PULKOWNIKA GUSIEWA generale przecinek kurwa wasza mac przecinek nie mam mozliwosci w pojedynku na saperki odrabac wam uszu stop zaluje stop naczelnik wywiadu odeskiego okregu wojskowego dowodca zlotego batalionu specnazu pulkownik Zubrow
SZYFR 413 KLUCZ 21
BLOK SZYFROWY „SZMARAGD”
DRUGI STOPIEN TAJNOSCI – OSOBISTE
Major Fiedia Brusnikin wie, ze informacji o podobnej tresci nie powinien przyjac. Wprawdzie zadna instrukcja nie mowi ani slowa na temat odrabywania uszu, z drugiej strony jednak to przeciez radiochuliganstwo, choc zaszyfrowane. Z pewnoscia predzej czy pozniej los zetknie Fiedie z generalem pulkownikiem Gusiewem, a ten juz sobie wowczas przypomni, kto przyjal od Zubrowa radiogram i puscil go w eter. Spojrzal major Brusnikin na pulkownika z dolu do gory, moze ten domysli sie, zeby zlagodzic tekst, ale wzrok Zubrowa mowil jasno: „Fiedia, zabije!”. Major Brusnikin chcial zadac pytanie, ale tylko oblizal wargi i zmilczal, po czym wlozyl klucz i zastukal w klawisze maszyny szyfrujacej.
Zapukal major Brusnikin w drzwi dowodcy i wszedl, nie czekajac na pozwolenie. Istnieje zasada, zeby szyfrogram rzadowy przekazywac adresatowi niezwlocznie. Zubrow zrozumial, ze jesli Fiedia Brusnikin wchodzi bez zaproszenia, to sytuacja tak wlasnie wyglada. Pierwszy szyfrogram z sieci rzadowej w czasie calej drogi. Zubrow juz sie domyslal, od kogo. To z pewnoscia odpowiedz na jego chamski wyskok. Coz mogl odpowiedziec general pulkownik Gusiew? Zubrow wzial szyfrogram, usilujac sobie wyobrazic, co by on sam napisal, bedac na miejscu Gusiewa, gdyby podwladny go obsobaczyl. Pulkownik spojrzal Fiedi w oczy, starajac sie z nich wyczytac tresc szyfrogramu. I zobaczyl w oczach majora strach. Tylko strach i nic wiecej. Zubrow podpisal sie w ksiedze szyfrow, oderwal perforowana zamknieta koperte, otworzyl ja i odczytal na blankiecie:
SCISLE TAJNE
LACZNOSC PRZEZ SIEC RZADOWA
DO NACZELNIKA WYWIADU ODESKIEGO OKREGU WOJSKOWEGO DOWODCY ZLOTEGO BATALIONU SPECNAZU PULKOWNIKA ZUBROWA pulkowniku przecinek wybacz mi stop zawinilem stop wierz mi przecinek nie wiedzialem przecinek po co cie posylam stop pros przecinek o co chcesz przecinek wszystko zalatwie stop dowodca odeskiego okregu wojskowego general pulkownik Gusiew
SZYFR 342 KLUCZ 010 BLOK SZYFROWY „SZAFIR” TAJNE – PIERWSZY STOPIEN
Zubrow podpisal sie jeszcze raz w rubryce „Przyjeto” i postawil ptaszka w rubryce „Zniszczyc niezwlocznie”, po czym zwrocil szyfrogram majorowi Brusnikinowi. Nie uswiadamial sobie wielkosci chwili. Ale wlasnie w tym momencie major Fiodor Brusnikin podjal ostateczna decyzje napisania w przyszlosci ksiazki o wszystkim, co zdarzylo mu sie w zyciu widziec i slyszec. Postanowil tego dokonac za wszelka cene, nawet gdyby go mieli za te ksiazke rozstrzelac. Uznal, ze jako prolog wykorzysta niecenzuralny szyfrogram Zubrowa do swego zwierzchnika. Ksiazka zacznie sie od obelzywego slowa, ktorym Zubrow bezpardonowo potraktowal Gusiewa.
Brusnikin nie spal cala noc. Miotal sie po kabinie lacznosci niczym prawdziwy pisarz, ktoremu nowy pomysl nie pozwala usnac. Jaka szkoda, ze tylko on i Zubrow znaja tresc szyfrogramu! Jaka szkoda, ze on, Fiedia Brusnikin, nie ma prawa wystapic przed batalionem i powiedziec: bracia, a jednak nie bez powodu gadaja, ze nasz Zubrow posiada nadprzyrodzona moc wplywania na ludzka psychike! I to nawet na odleglosc! Miesza zwierzchnika z blotem najgorszymi slowami, a ten jeszcze go prosi o wybaczenie! Ach, gdyby to on, Fiedia, mial takie fenomenalne zdolnosci! Ale coz. Majorowi lacznosci rzadowej nie wolno opowiadac nikomu o swoich odkryciach! Nie wolno! Ale im surowsze zasady, tym ciekawsza bedzie pozniej jego ksiazka, w ktorej Fiedia zawrze tresc wszystkich szyfrogramow, niszczonych niezwlocznie po ich przeczytaniu przez adresatow, lecz wciaz zywych w jego pamieci. Juz nad ranem Brusnikin postanowil, ze jesli Zubrow jeszcze raz przyniesie