Chmiel, zalamany oskarzeniami o zdrade, uciekl na Sicz i porwal Kozakow do walki, bijac wojska Rzeczypospolitej pod Zoltymi Wodami i Korsuniem. A wszystko to za przyczyna jego – Daniela Czaplinskiego. Ni stad, ni zowad pan podstarosci czehrynski stal sie zatem najbardziej wyklinana osoba w Rzeczypospolitej. Jemu przypisywano na sejmach i sejmikach sprowokowanie buntu. Jego glowy zadal Chmielnicki na komisjach i ugodach. Czaplinski mogl uciec, chocby do Prus albo do Cesarstwa. Mogl zaszyc sie w jakims kacie i przeczekac nawalnice, ale nie uczynil tego. Wstapil do wojska, bil sie z Kozakami, jako pierwszy wydostal sie z oblezonego Zbaraza, wiozac list do krola. Zostal w koncu porucznikiem pancernej choragwi, a towarzysze i starszyzna doceniali jego mestwo. Jednak ulgi nie zaznal.

Za kazdym razem, gdy widzial trupy, rzezie, spalone miasta, wyrzniete wsie – powracaly wspomnienia sprzed czterech lat. „To wszystko moja wina – szeptal sam do siebie. – Jam to sprawil...”. Szedl przez trupy i krew. I dlatego wiozl teraz w sakwie ugode batowska, ktora miala zdjac straszne brzemie z jego serca.

Starszyzna czekala na nich przy opuszczonej cerkwi. Czaplinski podjechal pod wrota, zeskoczyl z konia.

– Slawa Bohu.

– Na wiki wikow!

Porucznik wszedl do cerkwi, schylil glowe i przezegnal sie. A potem podszedl do carskich wrot, gdzie stala kozacka starszyzna. Sklonil sie i polozyl na stole przed nimi zapieczetowany dokument.

– Oto ugoda batowska, podpisana przez marszalka i czlonkow kola wojskowego konfederacji wojsk koronnych.

– Nu, tak i doszli my do dogoworow – wycedzil przez zolte zeby Baran. – Sprawdzcie, czy tam wszystko jak trzeba stoi.

Groicki i jeszcze jeden Kozak – widno susceptant, a moze podpisek z kancelarii Wyhowskiego, wzieli pismo i poczeli czytac.

– Zgodzili sie Lachy, coby noga psich synow jezuitow w ksiestwie ruskim nie postala. A i na Akademie Kijowska donacje daja. A nam przywileje szlacheckie!

– A gdzie Bohun?

– Chmielnicki go na narade wezwal.

– Tedy, panie Czaplinski – rzekl Groicki – podpisujemy ugode, a ty zabierz papier do obozu. Dam ci soroke semenow, aby cie od wrogow zla przygoda nie spotkala.

Groicki wzial pioro i zlozyl zamaszysty podpis na obu kopiach ugody.

– A ja za siebie i za Bohuna podpisuje – mruknal Baran.

– Jakze to: za Bohuna? – zaprotestowal Czaplinski. – Podrabiac chcesz jego podpis, mosci pulkowniku?

– A kto pozna, ktory podpis moj, a ktory Bohuna? – zapytal Baran, stawiajac na ugodzie dwa krzyzyki. – My proste Kozaki. Kolegia na Dzikich Polach konczyly, nie w Kijowie.

Kolejny krzyzyk postawil, choc niechetnie, Parchomienko. Po nim nagryzmolil niewyrazny podpis po rusku Sawa Sawicz. Czaplinski zabral kopie pisma, wsunal w zanadrze. Odetchnal z ulga. Stalo sie.

– Jutro skoro swit przyjdziemy pod oboz z pulkami zaprzysiegac ugode – rzekl Groicki. – Znakiem bedzie choragiew z Bogurodzica. Zabieram tedy ugode i wracam. Czolem waszmosciom.

– Bywaj, panie Czaplinski. Zawiez dobra nowine do obozu!

Czaplinski odwrocil sie i wyszedl z cerkwi, oddajac przedtem poklon Chrystusowi. Po chwili rozlegl sie tetent kopyt jego konia. Baran odwrocil sie, po czym zlozyl na stole pod ikonostasem i carskimi wrotami akt unii batowskiej. Slonce schowalo sie juz za lasami i tylko w gorze, pod drewnianym stropem pelgaly ostatnie, czerwone blaski dnia.

Niespodziewanie wokol cerkwi zarzaly konie. Ktos krzyknal, za oknem rozlegl sie gluchy lomot padajacego ciala. Baran odwrocil sie wolno ku wrotom.

Z brzekiem ostrog do srodka wkroczyly oberwane, ponure postacie polskich zolnierzy w postrzepionych zupanach, rajtrokach i wyplowialych deliach. Za nimi weszli czarni rajtarzy. Zatrzymali sie na progu. Ich spojrzenia skrzyzowaly sie.

– Waszmosc z obozu? – zapytal Baran. – Ostawiles tu cos?

Szlachcic stojacy na czele Polakow usmiechnal sie zimno, strasznie, bezlitosnie. Jego dlon w zelaznej rekawicy siegnela po rekojesc szabli.

– Poczekajcie, moje dziatki – wyszeptal. – Nakarmie was dzisiaj do syta. Taaaaak. Wiem, zescie spragnione...

– Panie szlachcic, co wy?

– Gdzie jest akt unii batowskiej?

Pulkownik czerkaski pochylil sie, jego wargi sciagnely sie, odslaniajac zeby. A potem chwycil za rekojesc ordynki.

* * *

Na kolokwium z marszalkiem konfederatow i pulkownikami Dantez szedl ze spokojem w duszy. Ma sie rozumiec, iz nie czekal go bynajmniej przyjacielski dyskurs przy piwie i gorzalce. Francuz spodziewal sie najgorszego – wybuchu gniewu konfederatow, tortur, a moze nawet i smierci. Wszystko w zaleznosci od tego, w jakich nastrojach byli panowie szlachcice. Humor zas zalezal czesto od ilosci wypitego miodu i wina.

Bertrand nie ronil lez nad swoim losem. Oto juz raz, pod szubienica w Przemyslu wysliznal sie z objec koscistej kochanki. Nie byl pewien, czy uda mu sie to po raz drugi, lecz przeciez byl dobrej mysli. Wszak, jak powiadano w Polsce: do trzech razy sztuka. A on uniknal smierci zaledwie po raz pierwszy. Oczywiscie, gdyby liczyc wszystkie bitwy i pojedynki, ktore przetrwal, zebralaby sie nie jedna, ale przynajmniej tuzin kresek. No, ale coz – i tak dane mu bylo pozyc dluzej niz mniemal. Przynajmniej raz okpil smierc, wiec gotow byl stawic jej czola z podniesiona glowa. W sumie – nie pierwszyzna.

W hetmanskiej kancelarii zgromadzili sie najwazniejsi pulkownicy wojska koronnego. Byl marszalek Przyjemski, byl Odrzywolski, Sobieski, Grodzicki, Druszkiewicz i wielu innych. Ledwie miescili sie za stolem. Dantez bez wzruszenia spogladal na srogie wasate oblicza poznaczone bliznami, na blyszczace oczy, podgolone wysoko rycerska moda lby. Sklonil sie dwornie przed marszalkiem i usmiechnal smutno do Sobieskiego.

– Panie pulkowniku Bertrandzie de Dantez. Byles zaufanym sluga i poplecznikiem hetmana Kalinowskiego, ktorego wyrokiem kola wojskowego konfederackiego uwiezilismy za zdrade i szalenstwo, gdy chcial wykorzystac armie koronna do prywatnej wojny z Chmielnickim. Dlatego tez pozostaniesz pod straza, dopoki nie wyjasnimy calej tej sprawy na najblizszym, ekstraordynaryjnym sejmie. Tymczasem jednak wydarzyla sie rzecz straszna, ktora potwierdza nasze domniemanie, iz istnial spisek lub tez doszlo do zdrady Rzeczypospolitej. Ktos oto przekazal Kozakom plany obozu pod Batohem i komput armii koronnej. Zdradzil nas i wydal na smierc z rak Chmielnickiego!

Przyjemski rzucil na stol nakreslony na papierze plan obozu. Dantez spojrzal na niego i usmiechnal sie smutno.

– Zapytuje tedy, czy waszmosc widziales te papiery, a jesli tak, to czy wiesz, kto przekazal je Kozakom?

Gorzki usmiech nie schodzil z warg Danteza.

– Tak – rzekl, patrzac Przyjemskiemu prosto w oczy. – Widzialem te mapy. Jednak zanim cokolwiek powiem, mosci panowie, zareczcie mi waszym honorem, ze nie rozsiekacie mnie po tym, co uslyszycie. Goraca krew w was, panowie Polacy, a ja chcialbym jeszcze troche nacieszyc sie winem i niewiastami.

– Tego nie moge obiecac. Jednak... – Przyjemski zawiesil glos – ...daje nobile verbum przy swiadkach, iz jesli jestes w to zamieszany, nie zabijemy cie tutaj, ale staniesz przed sadem Rzeczypospolitej. W tym wypadku przed sadem sejmowym, ktory sprawiedliwie osadzi twa wine.

– Slowo waszej milosci w zupelnosci mi wystarczy – rzekl Dantez.

– A zatem mow, mosci kawalerze. Kto nas zdradzil. Kto wydal Chmielnickiemu i Bohunowi plany obozu?!

Dantez nabral powietrza w pluca. Nie mogl wytrzymac wzroku szlachcicow polskich, wiec spojrzal w ziemie.

– Jam to, nie chwalac sie, sprawil.

– Co?!

– Jak to?!

– Zdrada!

– Na pohybel!

Pulkownicy krzykneli, zerwali sie z miejsc, a co goretsi chwycili za szable. Na szczescie pohamowal ich Przyjemski. A wlasciwie uczynili to jego dragoni z nabitymi muszkietami.

– Jakze to... – jeknal Odrzywolski. – Dlaczegos to uczynil? Dlaczegos odplacil Rzeczypospolitej zdrada za goscine?

– Wiem, ze to, co powiem, zadziwi was lub zgola rozwscieczy – ciagnal Dantez. – Jednak nie dzialalem sam. Jestem tylko wiernym sluga moznego pana, ktory uratowal mnie od smierci, dal nominacje na oberstlejtnanta i wyslal do waszego obozu z misja, aby wydac na smierc Kozakom cale rycerstwo koronne. W tym celu mialem wkupic sie w laski hetmana Kalinowskiego, obiecujac mu z dawna wymarzona bulawe wielka i sklonic go do ataku na Kozakow. Potem zas moim celem stalo sie wspomozenie Chmielnickiego, aby bez trudu rozprawil sie z armia koronna. Moj pan wydal na was wyrok. Ja mialem byc Mistrzem Malodobrym, Kalinowski mym czeladnikiem, a Chmielnicki – katowskim mieczem!

Wrzawa, jaka wybuchla po tych slowach, slyszana byla az na majdanie. Pioro w reku pisarza zlamalo sie na pol – natychmiast siegnal po nastepne, lecz nie mogl zanurzyc go w inkauscie. Zamoczyl w koncu pioro az po brzechwe, zlamal je znowu, przewrociwszy kalamarz... Nie byl w stanie pisac.

– A zatem, panie Dantez, kim byl twoj pan? Wyjaw nam jego imie!

Dantez zadrzal. Oto nadeszla najgorsza chwila.

– Moj pan, ktory chcial waszej smierci... To...

Jego spojrzenie pobieglo w lewo, ku slupom podtrzymujacym strop. Na jednym z nich wisial wielki portret. Przedstawial poteznego pana o marsowym spojrzeniu, przyodzianego w przepyszny, karmazynowy zupan, w delii obszytej sobolami i gronostajami. Na jego dumnie uniesionej glowie czernil sie sobolowy kolpak ze zlotym trzesieniem. A z szyi zwisal... zloty lancuch z podobizna baranka... Najswietszy, hiszpanski i cesarski order Zlotego Runa, nadawany wylacznie ksiazetom czystej krwi i udzielnym wladcom. W Rzeczypospolitej byl tylko jeden maz, jeden mozny, najwiekszy ze wszystkich pan, ktory mogl go nosic... Byl to...

– Ten, ktory zdradzil Rzeczpospolita – rzekl Dantez lamiacym sie glosem – wydal na smierc rycerstwo koronne, to Jan Kazimierz Waza. Wasz krol wybrany na elekcji Anno Domini 1649. Wasz suweren. On zazadal krwi i szlacheckich gardel. Jego Krolewska Mosc wydal was na zgube.

Uczynilo sie cicho. Tak cicho, ze slychac bylo ciezki oddech koni stojacych na majdanie, pokrzykiwania strazy i skrzyp przetaczanych wozow.

– Nie moze to byc.

– Nie – szepnal Sobieski. – To niemozliwe!

– Lzesz, waszmosc!

– Dowody! Jakie masz dowody?!

– Skladalem przysiege przed Jego Krolewska Moscia dwa miesiace temu na zamku w Krasiczynie. W zamian za to dostalem nominacje na oberstlejtnanta, na

Вы читаете Bohun
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату