Wozniki... – tak nazywano w dawnej Polsce konie zaprzegowe ciagnace karoce, kotczy lub brozek. W XVI i XVII wieku najbardziej modne byly konie siwe, ktore kosztowaly prawdziwa fortune, jako ze byly trudniejsze w utrzymaniu. W XVII wieku modne byly zaprzegi szesciokonne, a nawet zwykly posesjonat majacy raptem dwie wsie czy trzy folwarki nie wsiadal do karocy ciagnietej przez mniejsza liczbe woznikow.

Cug mascisty i sprzegly... – za wyjasnienie do tego terminu niechaj sluza slowa ksiedza Jedrzeja Kitowicza: (Opis obyczajow za panowania Augusta III), ktory rzecze o cugach tak:

Jezeli wszystkie szesc koni byly tak dobrze dobrane, ze sie nic nie mienily miedzy soba ani co do masci, ani co do urody, mowiono: „Cug mascisty i sprzegly”; jezeli kon od konia by najmniej roznil sie skladem, ale mascia byl jednostajny, mowiono: „Cug mascisty, ale nie sprzegly”; jezeli nie roznil sie skladem, tylko mascia, mowiono: „Cug sprzegly, ale nie mascisty”. Mascistosc zas na tym polegala, zeby we wszystkich szesciu koniach wydawala sie szersc jedna, nie bedac ani jasniejsza, ani ciemniejsza w jednym, jak w drugim, o co ze w polskich osobliwie i tureckich koniach bylo bardzo trudno, przeto nie tak zwazano na mala odmiane masci, czyli stopien koloru, gdy na przyklad miedzy siwymi jeden byl siwszy od drugiego, albo miedzy karymi jeden bardziej kary niz drugi, tak na przyklad, jak miedzy Murzynami ludzmi jeden czarniejszy od drugiego. Ale sie wysadzali przy miernym dobieraniu szersci na tok jak najrowniejszy, i gdy ten dobrze w podobienstwie odpowiadal, juz byl cug dobry i paradny.

Puffer... – ciezki pistolet jazdy z zamkiem kolowym.

Forszpan... – forys powozacy karoca, brozkiem lub kolasa. W XVII wieku zwykle nie powodowal on konmi z kozla, ale z kulbaki – siedzac na jednym z koni – najczesciej na lewym dyszlowym wozniku.

Garlacz... – ciezka bron palna z XVII wieku, charakterystyczna dzieki rozszerzajacej sie lejkowato lufie. Z garlacza strzelano siekancami, czyli pocieta kula, gwozdziami, a nawet tluczonym szklem. Byla to zatem bron o krotkim zasiegu, ale duzym rozrzucie i sile razenia – odpowiednik dzisiejszej srutowki.

Oblezenia pulkownika Kopystynskiego... – w 1648 roku Przemysl oblezony zostal przez kozackiego pulkownika Kopystynskiego, ktorego pokonal i tym samym uwolnil miasto od oblezenia Karol Korniak z Sosnicy.

...zabawiano w Wirtshaus... – czyli w gospode. Byla to zabawa bardzo popularna na dworze krolewskim i dworach magnackich. Jej uczestnicy losowali pomiedzy siebie role i w zaleznosci od nich przebierali sie za gospodarzy, kupcow, Maurow, zolnierzy, sluzacych, pasterzy. Gospodarz zobowiazany byl do zorganizowania i oplacenia uczty, kupiec do zaopatrzenia sklepu, w ktorym uczestnicy zabawy mogli nabyc rozne towary, placac za nie fikcyjnymi pieniedzmi. Zabawa taka bywala kosztowna, bo przeciez w mysl staropolskiego „zastaw sie, a postaw sie”, kupiec musial z wlasnych funduszy nakupic drogich materii i towarow, a gospodarz przygotowac wielka uczte. Nic zatem dziwnego, ze taki na przyklad Jeremi Wisniowiecki nie cierpial tego typu zabaw, w ktorych jednak, chcac byc blizej polityki i dworu krolewskiego, uczestniczyc musial.

Nie zdrowas Ludwiko francuska Maryjo... – przyspiewka spiewana po karczmach i gospodach w czasach panowania Jana Kazimierza i traktujaca o krolowej, czyli Ludwice Marii Gonzadze de Nevers, ktora usilowala dlawic w Polsce demokracje szlachecka.

Rozdzial III

Marcin Kalinowski – mianowanie w 1646 roku Kalinowskiego hetmanem polnym koronnym bylo najwiekszym z gwozdzi, ktore wbil do trumny Rzeczypospolitej kanclerz Jerzy Ossolinski. Kalinowski, pomimo iz od roku 1620 slugiwal wojskowo, nie mial powazania pod choragwiami ani duzych doswiadczen bojowych, a bardziej niz hetmana znano go jako pysznego i bezwzglednego magnata. W czasie gdy dowodzil armia koronna, nie liczyl sie z niczyim zdaniem, potrafil lzyc i wyzywac zolnierzy, utracac najlepsze wojenne plany, niszczyc wszelakie przejawy samodzielnosci u podwladnych. Juz w 1651 roku, w trakcie kampanii na Podolu, doszlo do zwad i awantur miedzy Kalinowskim, a towarzyszacym mu wojewoda braclawskim Stanislawem Lanckoronskim. Najpierw dowodcy poklocili sie o bulawe pozostala po zabitym dowodcy Kozakow – Danile Neczaju, potem zas, kiedy w Szarogrodzie Lanckoronski skrytykowal Kalinowskiego, hetman pokazal mu na oczach calego wojska dorodna „fige”, ktora w owych czasach uchodzila za wielce obrazliwy gest. Pod koniec 1651 roku doszlo do jeszcze gorszych scen, kiedy to Kalinowski ublizal oficerom z pulku Mikolaja Potockiego. Dodajmy do tego fakt, iz hetman polny byl krotkowidzem i jak podaja zrodla historyczne „na staje dobrze nie widzial”, nie potrafil przygotowywac rozsadnych planow kampanii i bez mrugniecia okiem wysylal zolnierzy na smierc. Dla dziejow Rzeczypospolitej okazalo sie rzecza straszna, iz w 1648 roku, w chwili najwiekszej proby i zagrozenia panstwa, na czele armii koronnej staneli magnaci niemajacy duzego doswiadczenia wojskowego (jak dowodcy wojskowi spod Pilawiec – „pierzyna, lacina i dziecina”) lub hetmani z nadania, ktorzy bulawy zawdzieczali przede wszystkim polityce, a nie wygranym bitwom. Byl to precedens, gdyz poprzedni wodzowie koronni – Jan Zamoyski, Stanislaw Zolkiewski i Stanislaw Koniecpolski dochodzili do urzedow poprzez dlugotrwala sluzbe wojskowa, a gdy otrzymywali bulawe byli juz znanymi i cenionymi dowodcami. Tymczasem, aby dowodzic XVII-wieczna armia polska, nie wystarczala pycha i splendor magnacki. Poza umiejetnosciami radzenia sobie w polu, hetman winien byc lwem i Jezusem Chrystusem w jednej osobie. Wojsko koronne, podobnie jak kazda armia europejska w owym okresie, skladalo sie bowiem ze szlacheckich awanturnikow, zabijakow i zawalidrogow. Dlatego utrzymac je w ryzach mogl tylko hetman, ktory z jednej strony wymagal bezwzglednego posluszenstwa od zolnierzy i byl gotow egzekwowac je za pomoca szubienicy oraz katowskiego miecza, z drugiej kochal swych zolnierzy, nie pozwalal ich krzywdzic, a straty i rany gotow byl wynagradzac z wlasnej szkatuly. Kalinowski nie potrafil ani jednego, ani drugiego.

Byly to konie z upietymi ogonami, z trefiona grzywa... – do dzis nie wiadomo do konca, czy konie hodowane w Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku byly osobna rasa wierzchowcow, czy tez wielka grupa mieszancow, laczacych cechy koni wschodnich (tureckich i tatarskich) ze sprowadzanymi z zachodu. Rumak polski byl nieco wolniejszy od araba, ale w zamian za to masywniejszy, bardziej odporny na trud i niewygody. Niestety, dzisiaj nie pozostalo po nim sladu. Hodowla koni polskich upadla pod koniec XVIII wieku, a wierzchowce, na ktorych dzisiaj pojezdzic sobie mozna w stadninach, nie maja nic wspolnego z konmi, na ktorych szarzowala husaria. Sposrod istniejacych obecnie wierzchowcow najbardziej podobny do dawnych polskich rumakow jest kon malopolski hodowany jeszcze w kilku stadninach na terenie naszego kraju.

Wszak jopula Rogera de Nimiere wygladala jak stary, malo strojny zupan... – wbrew temu, co mozna by sadzic, narodowy stroj polski – szlachecki zupan i delia – nie wywodza sie od strojow tureckich i tatarskich, lecz od jopuli, ktora byla ubiorem rycerstwa europejskiego w drugiej polowie XV wieku. Kto nie wierzy, tedy niechaj obejrzy sobie obrazy francuskie z opisywanego stulecia, gdzie jopule i kaftany rycerstwa przypominaja z grubsza pozniejsze polskie zupany. Taka moda panowala wowczas w calej Europie wsrod szlachetnie urodzonych. Jednak pod koniec XV wieku wraz z odejsciem w niebyt rycerstwa zaczela sie zmieniac moda na zachodzie, podczas gdy w Polsce, w zwiazku z faktem, iz szlachta pozostala u szczytu potegi, przetrwala, aby w nastepnym stuleciu ulec wyraznym wplywom orientalnym. Tak samo staropolskie podgalanie glowy bylo sredniowiecznym zwyczajem rycerskim i spotykalo sie je nawet u dawnych Normanow. Kazdy Francuz, Niemiec czy Anglik, ktory dzis dziwuje sie fryzurom panow braci przedstawionych na starych portretach i dowodzi, ze sa to jacys barbarzyncy, to duren i kiep, gdyz tak samo podgalali sobie glowy jego przodkowie juz w X-XI wieku. Podgalanie glow pozostalo w zwyczaju u szlachty polskiej, bowiem kontynuowala ona rycerskie obyczaje jeszcze w XVI, XVII i XVIII wieku.

Jozef Cieklinski – marszalek konfederacji wojskowej, zawiazanej przez nieoplaconych zolnierzy w roku 1612, w Rohaczewie. Cieklinski wypowiedzial posluszenstwo krolowi, wycofal czesc wojska z Moskwy, zolnierze pozostali jednak na sluzbie Rzeczypospolitej i deklarowali, iz w razie koniecznosci beda bronic jej granic. Kiedy orda wpadla na Podole, pomogli odeprzec najazd Tatarow. Jednoczesnie Cieklinski przystapil do egzekwowania zaleglych podatkow, cel i myta; czujac poparcie kilku tysiecy szabel, kontrolowal dzierzawcow, starostow i urzednikow krolewskich i w ciagu dwoch lat trwania konfederacji pokazal, jak winien dzialac aparat skarbowo-wojskowy Rzeczypospolitej. Ma sie rozumiec, iz zamysly te nie zostaly przychylnie przyjete przez szlachte. A poniewaz konfederaci wojskowi nie byli apostolami trzezwosci oraz porzadku i poza sumiennym pobieraniem podatkow nakladali kontrybucje na miasta, grabili prywatne dobra szlacheckie, a mieszczanom i lyczkom wkrecali palce w kurki od muszkietow, wielu z nich skazano na banicje, a nawet scieto i powbijano na pale za rabunki i gwalty. W 1613 roku marszalek zostal skazany na banicje. Cieklinski ukrywal sie w Karpatach az do listopada 1616 roku, kiedy to Zolkiewski wystaral sie o glejt ochronny dla niego.

Pan Baranowski... – Jan Baranowski, stolnik braclawski byl jednym z ostatnich slug Jeremiego Wisniowieckiego, ktory na poczatku powstania Chmielnickiego zmobilizowal okolo 5-6 tysiecy ludzi. Niestety, poniewaz dobra Jaremy zostaly zajete i zniszczone przez Kozakow, w miare uplywu czasu jego sily topnialy, a znaczna czesc choragwi przeszla na zold panstwowy. W roku 1651 pod Beresteczkiem mial tylko kilka choragwii, a dwa miesiace pozniej wymienia w swoim testamencie zaledwie trzy roty: husarska Slugockiego, oraz choragwie Jana Baranowskiego i Jana Wolskiego. W oddzialach tych sluzyla szlachta pochodzaca z Ukrainy – przede wszystkim z Zadnieprza. Byli to ludzie, ktorzy pozostawili tam swoje folwarki, majetnosci i dzierzawy, mieli wiec osobiste porachunki z Kozakami i nigdy nie dawali im pardonu.

Pan Zygmunt Przyjemski – to jeden z najwybitniejszych oficerow wojsk cudzoziemskiego autoramentu w polowie XVII wieku. Zygmunt Przyjemski herbu Rawicz byl synem podkomorzego halickiego i od wczesnych lat sluzyl wojskowo w armii szwedzkiej, pod ksieciem Bernardem Weimarskim, bral tez udzial w oblezeniu Orleanu. W 1646 roku przeszedl na sluzbe francuska i werbowal w Polsce piechote dla Ludwika XIV, a takze dla Wladyslawa IV Wazy. Po wybuchu powstania Chmielnickiego dal sie poznac jako doswiadczony i sprawny oficer. Walczyl pod Zbarazem w 1649 roku, gdzie dowodzil obrona jednego z odcinkow walow (miedzy Firlejem a Rozrazewskim). 4 lutego 1650 roku zostal starszym nad armata koronna, czyli, jak powiadano, generalem artylerii koronnej. Zasluga Przyjemskiego bylo wprowadzenie do regimentow piechoty cudzoziemskiego autoramentu lekkich dzial polowych (regimentowych) o wagomiarze trzech lub czterech funtow. Przyjemski wprowadzil takze zespolone z kula ladunki prochowe, dzieki ktorym w trakcie nabijania muszkietow przez piechote, wspomniane dziala regimentowe mogly oddac trzy strzaly.

W 1651 roku pod Beresteczkiem dowodzil artyleria „polska, jego dzielem byl takze szyk wojsk polskich trzeciego dnia bitwy, dzieki ktoremu armia koronna odparla wszystkie ataki Kozakow i Tatarow. W krytycznym momencie bitwy to wlasnie dziala Przyjemskiego ostrzelaly poczet chana, ktory w poplochu opuscil pole bitwy. W tym samym roku uszykowal do bitwy wojska polskie pod Biala Cerkwia, a po zakonczeniu kampanii pozostawal przy boku hetmana polnego.

Вы читаете Bohun
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×