– Nie.

Swiatla pogasly. Wywiad dobiegl konca.

Tymczasem jeszcze raz nakrecono scene na poletku kukurydzy. Moglo byc lepiej, ale nie bylo najgorzej.

34

Byla dziesiata rano, kiedy zadzwonil telefon. Dzwonil Jon Pinchot.

– Przerwano produkcje filmu…

– Jon, przestalem juz wierzyc w takie opowiesci. Chca w ten sposob po prostu zrobic dookola siebie wiecej szumu.

– Kiedy naprawde przerwano produkcje.

– To przeciez bez sensu. Za duzo zainwestowali w przedsiewziecie, poniesliby wielkie straty…

– Hank, Firepower zwyczajnie nie ma ani grosza. Nie tylko nasz film stanal, stanela produkcja wszystkich filmow. Dzis rano poszedlem do gmachu Zarzadu wytworni. Zastalem samych wartownikow. W calym budynku nie bylo NIKOGUSKO! Przeszedlem caly gmach od dolu do gory i z gory na dol. Darlem sie: „Halo! Halo! Jest tu kto?” Nikt nie odpowiedzial. Jakby wszystkich wymiotlo.

– No dobrze, Jon. Co wobec tego z klauzula „czy sie stoi, czy sie lezy” Jacka Bledsoe'a?

– Nie moga mu zaplacic ani na stojaco, ani na lezaco, bo wszyscy zatrudnieni w Firepower, nie wylaczajac nas, nie dostana odtad ani grosza. Niektorzy juz od dwoch tygodni pracuja za darmo. Nie ma dla nikogo pieniedzy…

– Co zamierzasz w zwiazku z tym?

– Sam nie wiem, Hank, sprawa wyglada beznadziejnie…

– Tylko nie dzialaj pochopnie, Jon. Moze inna spolka zechce przejac nasz film?

– Nie zechce. Nikomu nie podoba sie nasz scenariusz.

– Racja. Bylbym zapomnial…

– Co myslisz w tej sytuacji zrobic?

– Ja? W zasadzie wybieram sie na tor, ale jezeli masz ochote wpasc do mnie wieczorem na pare drinkow, bedziesz mile widziany.

– Dzieki, Hank, ale mam randke z para lesbijek.

– Powodzenia.

– Nawzajem.

Jechalem Autostrada Portowa na polnoc, w strone Hollywood Park. Na wyscigach gralem od ponad 30 lat. Zaczelo sie wtedy, kiedy wykrwawilem sie prawie na smierc w szpitalu okregowym Los Angeles. Powiedzieli mi tam, ze jezeli jeszcze raz wezme alkohol do ust, skonczy sie to dla mnie fatalnie.

– To co ja bede robil? – spytalem Jane.

– Robil z czym?

– Co bede robil zamiast pic?

– No, zawsze jeszcze sa konie.

– Konie? Co sie robi z konmi?

– Konie sie obstawia.

– Obstawia? To brzmi dosc glupio.

Pojechalismy na wyscigi i zgarnalem spora sumke. Zaczalem codziennie chodzic na tor. Powoli zaczalem tez po troszku popijac. Pilem coraz wiecej i jakos nie umarlem. Wrecz przeciwnie, mialem i picie, i konie. Bylem zalatwiony. W tamtych czasach w niedziele nie bylo gonitw, wiec wsiadalem w starego gruchota i jechalem do Agua Caliente, wracalem tego samego dnia. Czasem po wyscigach konnych ogladalem jeszcze wyscigi psow, potem zagladalem do miejscowych barow. Nigdy mnie nie okradziono ani nie oszukano, a meksykanscy barmani i wlasciciele lokali traktowali mnie dosyc uprzejmie, chociaz zdarzalo sie, ze bylem jedynym gringo. Lubilem jazde po nocy do domu i bylo mi obojetne, czy zastane, czy nie zastane Jane. Powiedzialem jej po prostu, ze Meksyk jest zbyt niebezpieczny dla kobiet. Kiedy wracalem, zwykle nie bylo jej w domu. Bawila w miejscu o wiele bardziej niebezpiecznym: przy Alvorado Street. Nie mialem nic przeciwko temu, o ile zostawila mi 3 czy 4 piwa. Jezeli jednak wypila wszystko i lodowka swiecila golymi polkami, wtedy rzeczywiscie byla w niebezpieczenstwie.

Jak chodzi o konie, to przeprowadzilem doglebne studia w dziedzinie zakladow. Opracowalem ze dwa tuziny systemow. Wszystkie byly skuteczne, tyle ze nie moglem ich uzywac jednoczesnie, bo opieraly sie na odmiennych przeslankach. Wszystkie moje systemy mialy tylko jeden wspolny mianownik: Publicznosc zawsze przegrywa. Nalezalo ustalic, na kogo stawia Publicznosc, i postepowac odwrotnie.

Jeden z moich systemow opieral sie na numerze konia na scierce i jego numerze w startmaszynie. Istnieja numery, ktore publicznosc niechetnie obstawia. Jezeli z tablicy wynika, ze nielubiany numer na scierce jest mocno grany w stosunku do pozycji konia w startmaszynie, wtedy kon rokuje duze szanse na zwyciestwo. Studiujac przez wiele lat wyniki gonitw na torach kanadyjskich, meksykanskich i amerykanskich, dopracowalem sie systemu opartego wylacznie na numerach niesionych (numer na scierce zalezy od toru i gonitwy, w ktorej kon ostatnio startowal).

„Przewodnik Wyscigowy” wydawal opasle czerwone ksiegi z wynikami gonitw. Kosztowaly 10 dolarow. Przez cale tygodnie wczytywalem sie w nie godzinami. Wyniki ukladaja sie wedlug pewnego wzoru. Jezeli uda ci sie rozszyfrowac ten wzor – jestes w domu. Mozesz kazac szefowi pocalowac sie w dupe. Paru szefom kazalem sie calowac w dupe, a potem musialem szukac sobie nowych, glownie dlatego, ze odstepowalem od wlasnych systemow albo probowalem je przechytrzyc. Slabosc natury ludzkiej to jeszcze jedna pulapka, z ktora zmaga sie gracz na torze.

Wjechalem na teren Hollywood Park. Skierowalem sie na „Aleje Naklejek”. Znajomy trener sprezentowal mi naklejke z napisem „Wlasciciel/Trener”, ktora przyklejalem na samochodzie parkujac, a takze przepustke na teren klubowy. Porzadny chlop, najbardziej podobalo mi sie w nim to, ze nie byl ani literatem, ani aktorem.

Wszedlem do klubu, znalazlem wolny stolik i wzialem sie do obliczen. Zawsze zaczynalem od obliczen, potem placilem dolara wstepu i szedlem do Pawilonu Cary Granta. W pawilonie bylo pustawo i dawalo sie swobodnie myslec. Co sie tyczy samego Cary Granta, to w pawilonie wisi jego olbrzymie zdjecie. Grant nosi na nim staroswieckie okulary i ma na ustach swoj slynny usmiech. Usmiech pelen rezerwy. Ale co tez byl z niego za gracz, pozal sie Boze. Nalezal do gatunku graczy, ktorzy stawiaja po dwa dolary. Kiedy przegrywal, lecial w strone toru, wrzeszczac i wymachujac rekami. „NIE ROBCIE MI TEGO!” – darl sie. Ktos, kto zaklada sie o dwa dolary, rownie dobrze moze siedzac w domu przelozyc sobie te sume z kieszeni do kieszeni.

Ja sam jednak nie stawialem nigdy wiecej niz 20 dolarow. Nadmierna chciwosc popycha do bledow, poniewaz wydawanie wiekszych sum zakloca tok myslenia. I jeszcze dwie uwagi: Nigdy nie nalezy obstawiac konia, ktory wygral w poprzedniej gonitwie, i nigdy nie nalezy obstawiac konia, ktory zamykal stawke.

Dzien plynal calkiem milo, tyle ze jak zwykle cierpialem z powodu 30 – minutowych przerw miedzy gonitwami. 30 minut to o wiele za dlugo. Potworna strata czasu. Czulem, jak zycie ze mnie wycieka. Siedzisz na lawce, a wokol wszyscy rajcuja o tym, ktory kon powinien wygrac i dlaczego. Rzygac sie chce. Chwilami odnosisz wrazenie, ze jestes w domu wariatow. Bo faktycznie jestes. Kazdy z tych przemadrzalych bucow uwaza sie za madrzejszego od calej reszty przemadrzalych bucow, z ktorymi siedzi na kupie. A wsrod nich ja.

Lubie, kiedy cos sie dzieje naprawde, kiedy kalkulacje sprawdzaja sie na mecie i zycie nabiera sensu, zaczyna pulsowac w jakims rozsadnym rytmie.

Natomiast przerwy miedzy gonitwami sa dla mnie istna tortura; siedzisz otoczony brzeczacym, bzyczacym rojem ludzkim, niepoprawnym i niedouczonym, ktory na domiar zlego stale cofa sie w rozwoju. Czesto straszylem moja biedna zone Sare, ze nie pojde na tor, tylko bede siedzial przez caly dzien w domu, tuzinami plodzac niesmiertelne poematy.

Jakos udalo mi sie przetrwac tamto popoludnie i jechalem do domu z lupem w wysokosci ponad 100 dolarow. Wracalem w tlumie ludzi pracy. Coz to byla za zgraja. Wkurwieni, wykonczeni, bez grosza, pedzili do domu pieprzyc sie, jezeli mieli z kim, ogladac telewizje, klasc sie wczesnie, zeby. od rana pchac ten sam wozek.

Wjechalem na podjazd. Sara podlewala ogrodek. Byla wspaniala ogrodniczka. W dodatku byla pogodzona z moim szalenstwem. Zywila mnie zdrowo, strzygla mi wlosy, obcinala paznokcie u nog i generalnie rzecz biorac, trzymala mnie przy zyciu na wiele sposobow.

Wysiadlem z auta i wszedlem do ogrodka pocalowac ja na powitanie.

– Wygrales cos? – spytala.

– Jasne, ze tak. Pare groszy.

– Nie bylo zadnych telefonow.

– To wszystko dosc okropne – stwierdzilem. – I to po tym, jak Jon zagrozil, ze utnie sobie palec i tym podobne. Naprawde szczerze mu wspolczuje.

– Moze powinienes go byl zaprosic na wieczor.

– Zaprosilem, ale twierdzil, ze umowil sie z kims i ma zwiazane rece.

– Czyzby zwiazek sadomasochistyczny?

– Tego nie wiem. Wiem tylko tyle, ze umowil sie z para lesbijek. Chce sie jakos rozerwac.

– Zwrociles uwage na roze?

– Tak, wygladaja wspaniale. Ta czerwien, ta biel, ta zolc. Zolty to moj ulubiony kolor, moglbym go jesc lyzkami.

Sara z wezem w reku podeszla do hydrantu i zakrecila kran. Razem weszlismy do domu. Czasami zycie bywa calkiem znosne.

35

Potem nagle, jakby nigdy nic, film ruszyl od nowa. Wiadomosc jak zwykle przekazal mi przez telefon Jon.

Вы читаете Hollywood
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату