wielkich – oswiadczylem. Nikt sie nie moze z toba rownac.

– O nie, nie – zaprotestowal. – TY jestes najwiekszy! Ofiarowuje ci moja wizytowke! Jest na niej termin PREMIERY MOJEGO NAJNOWSZEGO FILMU! MUSISZ KONIECZNIE PRZYJECHAC!

– Na pewno przyjade, stary – zapewnilem go. Wyjalem portfel i starannie schowalem wizytowke.

– Ale wieczor – cieszyl sie Rick Talbot.

Pogadalismy jeszcze chwile, dopoki nie zjawil sie Jon Pinchot.

– Zaraz zaczynamy zdjecia. Chodzcie juz, zebysmy mogli was porozstawiac.

Wszyscy podnieslismy sie z miejsc i poslusznie ruszylismy za Jonem, jeden tylko Illiantovitch rozparl sie w boksie.

– Co mi tam, kurwa, strzele sobie jeszcze pare kielichow. A wy – jazda stad.

Skinal na barmana, podniosl skiepowanego peta do ust i pstryknal zapalniczka, przypalajac sobie czubek nosa. Ruszylismy w mrok nocy.

36

Trwaly przygotowania do zdjec w uliczce przed barem. Barman mial stoczyc walke z jednym z klientow. Na dworze panowal ziab. Wszystko bylo dopiete prawie na ostatni guzik. I za barmana, i za Jacka Bledsoe'a w scenie bojki mieli wystapic dublerzy. To znaczy w zblizeniach mialy pojawiac sie twarze Bledsoe'a i barmana, ale w planach ogolnych mieli walczyc dublerzy.

Bledsoe wypatrzyl mnie.

– Ej, Hank, pozwol do nas.

Podszedlem blizej.

– Pokaz im twoj styl walki.

Zrobilem pare unikow, serwujac lewe proste, od czasu do czasu robilem wypad do przodu, serwujac na przemian lewe i prawe.

Przystanalem, zeby im objasnic, jak wygladaly nasze walki przed laty.

– Wygladalo to, prawde mowiac, nieszczegolnie. Najpierw bez konca robilismy uniki, wreszcie ktorys z nas ruszal do ataku. Jak na walczacych po pijaku zadawalismy chyba bardzo ostre i brutalne ciosy. Po jakims czasie odsuwalismy sie od siebie, zeby ocenic sytuacje, i znow ruszalismy do ataku, mlocac piesciami. Ladowalo sie glownie w bebechy. Zwyciezca mogl byc tylko jeden. Walka konczyla sie dopiero wtedy, kiedy jeden z walczacych tracil przytomnosc. Niezly teatr, w dodatku za darmo…

Zdjecia mialy sie zaczac za chwile. Wycofalismy sie z uliczki i przystanelismy na uboczu. W tym momencie wkroczyl Harry Friedman, prowadzac ze soba hollywoodzka cizie w peruce, ze sztucznymi rzesami i krzykliwym makijazem. Usta dwa razy wieksze niz w naturze, biust takze. Zawinal do nas rowniez wybitny tworca Ratmana i Pencilheada, Manz Loeb. Towarzyszyla mu slynna aktorka Rosalind Bonelli. Musielismy podejsc z Sara, zeby nas przedstawiono. Loeb i Bonelli usmiechali sie milo i byli uprzejmi, ale odnioslem przykre wrazenie, ze czuja wobec nas wyzszosc. Co zreszta nie mialo specjalnego znaczenia, bo ja rowniez odczuwalem wobec nich wyzszosc. Tak to bywa.

Wycofalismy sie z powrotem na stanowiska obserwacyjne. Zaczela sie ostra bojka. Walka od samego poczatku wygladala dosyc brutalnie. Nasze walki robily sie brutalne dopiero pod sam koniec, kiedy jeden z walczacych byl juz bezsilny (zazwyczaj ja), a drugi nie mogl sie zatrzymac.

Jeszcze dwa slowa na temat naszych walk. Jezeli nie nalezales do „Klubu” Barmana i przegrales, zostawiano cie posrod kublow na smieci na pastwe szczurom. Wspomnienia cisnely sie drzwiami i oknami. Ktoregos ranka obudzil mnie ryk klaksonu i swiatla wozu ciezarowego. Nade mna stala smieciarka.

– EJ, TY TAM, SPIERDALAJ Z JEZDNI! MALOSMY CIE NIE PRZEJECHALI!

– Au, aua, przepraszam…

Wstac, kiedy czlowiekowi kreci sie w glowie, kiedy chory, pobity, marzy tylko o samobojstwie, a przed nim siedza mili, zdrowi czarni mezczyzni, ktorym zalezy wylacznie na wywiezieniu smieci zgodnie z harmonogramem.

Kiedy indziej z okna wychylila sie glowa czarnej kobiety:

– EJ, BIALY SMIECIU, SPIERDALAJ SPOD MOICH DRZWI!

– Ta jest, psze pani, pszaszam najmocniej…

Najgorsze bylo jednak, kiedy wracala przytomnosc, gdzies miedzy kublami na smieci; bol byl zbyl silny, zeby sie ruszyc, ale wiedziales, ze w koncu bedziesz musial sie ruszyc; pojawiala sie najczarniejsza z mysli: zaloze sie, ze znowu rabneli mi portfel…

Tu zaczynala sie zabawa. Bez siegania reka starasz sie wyczuc, czy portfel wrzyna ci sie w poldupek. Czujesz w tym miejscu dziwna pustke. Nie masz najmniejszej ochoty wyciagac reki, ale w koncu zbierasz sie na odwage. Jak zwykle nie znajdujesz portfela. Z biegiem czasu bylem coraz bardziej rozczarowany ludzkoscia.

Teraz jednak scena bojki dobiegla konca. Jon Pinchot podszedl do nas.

– No i jak? – spytal.

– Nie za bardzo.

– Dlaczego?

– W tamtych walkach gladiatorzy mieli w sobie cos z klownow, grali dla publicznosci. Kiedy jednemu z nas udalo sie, padajac, podciac drugiego, odwracal sie do tlumu i pytal: „Fajnie, co?”

– Teatr dla ubogich?

– Cos w tym rodzaju.

Jon podszedl do dublerow i zaczal cos wyjasniac. Dublerzy sluchali z uwaga. Poczciwy Jon, byl pewnie pierwszym rezyserem w historii, ktory bral sobie do serca wskazowki scenarzysty. Czulem sie zaszczycony. Moje zycie nie bylo dotad zbyt szczesliwe, teraz wygladalo na to, ze los zaczal sie do mnie usmiechac. Nie mialem nic przeciwko temu.

Jeszcze raz skrecili scene bojki.

Przygladalem sie walczacym i musze przyznac, ze wymieklem patrzac, jak wskrzeszaja zapomniany sen. Chcialem byc jednym z nich, przezyc te chwile jeszcze raz. Mialem ochote walic piesciami w mur zaulka, nie baczac na to, co sobie kto o tym pomysli. Walic na umor.

Kiedy bylo po wszystkim, Jon podszedl do nas.

– I jak? – spytal.

– Podobalo mi sie.

– Mnie tez – przyznal. I to by bylo na tyle.

Wrocilismy z Sara do boksu w barze.

Illiantovitch juz znikl. Pewnie zabraklo wodki.

Zlozylismy z Sara zamowienia, a Rick przyniosl nastepna kawe.

– Jeden z najmilszych wieczorow w moim zyciu – wyznal Rick.

– Zartujesz, Rick. To gdzie ty dotad chodziles wieczorami?

Wpatrywal sie w filizanke z uroczym usmiechem niewiniatka.

Znowu nadeszla Francine Bowers z nieodlacznym notatnikiem.

– Jak umarla Jane?

– Coz, bylem wtedy zwiazany z inna kobieta. Z Jane rozstalismy sie juz 2 lata wczesniej. Wpadlem do niej w odwiedziny przed Bozym Narodzeniem. Byla w tym hotelu pokojowka, bardzo przez wszystkich lubiana. Kazdy z gosci dal jej w prezencie butelke wina. Pod sufitem jej pokoju biegla waziutka poleczka. Stalo na niej z 18 czy 19 butelek. „Czy oni sobie nie zdaja sprawy, ze wykitujesz, jak to wszystko wypijesz? A na pewno wypijesz” – zzymalem sie. Popatrzyla na mnie i tyle. „Zabieram stad to pierdolone szklo. Oni chca cie zabic!” Znowu nic nie powiedziala, tylko popatrzyla na mnie. Spedzilem z nia te noc i obalilem 3 butelki, zmniejszajac ich ilosc do 15 czy 16. Rano, wychodzac, poprosilem: „Nie wypij wszystkiego od razu…” Wrocilem poltora tygodnia pozniej. Drzwi do pokoju zastalem otwarte. Zobaczylem na lozku wielka plame krwi. W calym pokoju nie bylo ani jednej butelki. Odszukalem Jane w szpitalu okregowym Los Angeles. Lezala w spiaczce alkoholowej. Siedzialem przy niej dluzszy czas. Nic nie robilem, tylko patrzylem na nia, od czasu do czasu zwilzalem jej wargi woda, odgarnialem wpadajace do oczu wlosy. Pielegniarki zostawily nas samych. Nagle Jane otwarla oczy i powiedziala: „Wiedzialam, ze to ty”. W trzy godziny pozniej nie zyla.

– Zycie nie dalo jej szansy – zauwazyla Francine Bowers.

– Bo wcale tego nie chciala. Byla jedyna ze znanych mi osob, ktora pogardzala ludzkoscia rownie silnie jak ja.

Francine zamknela notatnik.

– Wybacz, ale przypatruje ci sie caly wieczor. Nie wygladasz na zlego czlowieka – odezwal sie Rick.

– Ty tez nie – nie pozostalem dluzny.

37

W pare dni pozniej przyjechalismy w to samo miejsce na zdjecia dzienne. Jon Pinchot odszukal nas, zanim zdazylismy wejsc do baru.

– Zaczekaj – poprosil. – Lada chwila zjawi sie tutaj Corbell Veeker, fotograf. Chce zrobic zdjecia tobie, Jackowi i Francine. Gosc o swiatowej slawie. Slynie z fotografii kobiet, rzeczywiscie potrafi wydobyc ich czar…

Stalismy w zaulku na tylach baru. Cien przeplatal sie ze swiatlem slonca. Liczylem sie z dlugim oczekiwaniem, tymczasem Corbell Veeker zjawil sie juz po 5 minutach. Mial okolo 55 lat, nalana twarz i wielkie brzuszysko. Nosil beret i szalik. Towarzyszylo mu 2 chlopcow. Obaj wzieli sie do rozpakowywania sprzetu. Wygladali na poslusznych i zastraszonych.

Вы читаете Hollywood
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату