– Jaka choroba dziedziczna, co ty mowisz, Wladek? – mama zbladla.

– No zadna... juz ci mowilem, mamo, ale gdyby, kiedys...

Mama milczala. Wlad dopil herbate, wstal i poszedl do swojego pokoju.

* * *

Kiedy dowiedzial sie, ze Dymek za jakies dwa, trzy dni zostanie wypisany ze szpitala, Wlad w koncu zdecydowal sie pojsc do jego rodzicow.

– Wladek? – zdziwila sie mama Dymka. – A chlopcy mowili...

– Musze z pania porozmawiac – zdecydowanie powiedzial Wlad, zeby nie bylo juz odwrotu. – To bardzo wazne. To ma zwiazek z Dymkiem.

Na jej twarzy pojawil sie niepokoj. Wlad wygladal bardzo przekonujaco: zapadniete policzki, rozbiegane spojrzenie. Z jego twarzy mozna bylo wyczytac: „Przynioslem pani kolejna, niezbyt mila wiadomosc”.

Zaprowadzila go do kuchni i posadzila na taborecie. Ojciec Dymka wstawil wode na herbate. W przeciwienstwie do zony, nie wpadal latwo w panike.

– To znaczy tak – zaczal Wlad, kierujac wzrok na kolorowa cerate na stole. – Chodzi o to, ze powinni panstwo przeniesc syna do innej szkoly. Ale naprawde, nie moge powiedziec, dlaczego...

– Nie Wlad, musisz nam powiedziec, jak nie nam, to komu? Chociaz sprobuj... – delikatnie namawial ojciec. – Znamy ciebie od dawna, zawsze byles milym, uprzejmym, dobrym chlopcem... Jak juz zaczales mowic, to mow cala prawde, bez ogrodek, nie boj sie, wysluchamy cie...

– Przykro mi, ale naprawde nie moge powiedziec – powtorzyl z uporem Wlad.

– Czy ktos Dymkowi grozil? – nerwowo spytala mama. – Czy tu chodzi o jakies wasze porachunki z kims... powiedz?

– Nie, to nie to – odparl Wlad. – Po prostu, Dymek nie moze spotykac sie...

I zamilkl.

– Z kim? – spytal ojciec. – Podaj mi chociaz imie tego chuligana. To jego pewnie trzeba przeniesc do innej szkoly.

„Hm, to tez jest wyjscie – zamyslil sie Wlad. – Spakowac sie i wyniesc, wyprowadzic stad... Ale najgorsze, ze tam, w nowej szkole, wszystko moze zaczac sie od poczatku...”

Nie wiadomo czemu, przypomnial mu sie teraz Kukulka i przeszedl go gwaltowny dreszcz.

– No? – nie dawal za wygrana ojciec. – Z kim Dymek nie powinien sie spotykac? Co?

I tak niczego nie zrozumieja, pomyslal Wlad. To bylo jasne od samego poczatku. Chyba niepotrzebnie tu przyszedl, zmarnowal tylko czas, skomplikowal cala sytuacje. Teraz zaczna czegos sie domyslac, cos podejrzewac...

– Przepraszam – powiedzial w koncu Wlad, z trudem odrywajac wzrok od serwety. – Pojde juz...

– Poczekaj – stanowczo rzucil ojciec. – Musisz powiedziec nam cala prawde. Kto wygraza Dymkowi?

– Nikt, prosze mi wierzyc.

– Wlad...

– Naprawde nie moge. Ale... Jezeli Dymek zostanie przeniesiony do innej szkoly...

Mama Dymka zalamala rece. Tylko tego brakowalo. Ledwo udalo sie wyleczyc syna z jakiejs tajemniczej choroby, ktora zwalila sie na niego tak niespodziewanie, a juz pojawiaja sie nowe problemy, jakies niedomowienia, grozby, blady Wlad z rozbieganymi oczami, na dobra sprawe tez czyms zmartwiony i zaniepokojony. Moze Dymkowi naprawde cos grozi?!

– No to teraz juz nie mam wyjscia, bede musial porozmawiac z twoja mama, Wlad – powiedzial ojciec Dymka.

– Nie warto, ona i tak nic nie wie.

– Poprosze ja, zeby jednak czegos sie dowiedziala. W ostatecznosci, pojde do szkoly do pani dyrektor... Lepiej, jakbys sam wszystko wyjasnil, masz jeszcze czas...

– Naprawde nie moge nic powiedziec, przykro mi.

* * *

Wszystko sie pozmienialo i skomplikowalo. Mama byla u kresu sil:

– Glos mu zwyczajnie drzal w sluchawce, lamal sie... Co ty im tam naopowiadales, Wlad? Przyznaj sie?

Wlad milczal.

– Jesli cos zlego z tego wyniknie, ty bedziesz za to odpowiadal – cicho powiedziala mama. – Zaczales mowic, to mow do konca, wszystko!

– On nie moze sie ze mna spotykac! – wybuchnal Wlad. – Nie mozemy chodzic razem do jednej klasy!

Mama dlugo wpatrywala sie w niego. Po chwili podeszla i dotknela jego ramienia:

– Wladek, co sie z toba dzieje? Zle sie czujesz? Co ty ostatnio wygadywales o chorobach dziedzicznych?

Wlad milczal.

– Prosze – cicho poprosila mama – zaufaj mi... Cokolwiek by sie mialo stac... Nawet, nie daj Boze, cos z toba... Ze wszystkim sobie poradzimy, nie obawiaj sie... Masz przeciez mnie...

Mama mowila i mowila, a Wlad stal bezradny. Czul, jak pieka go policzki ze wstydu i probowal pozbyc sie nieprzyjemnego uczucia pieczenia w gardle, jakby mu tam cos utknelo.

* * *

Dymka wypisali ze szpitala tuz przed rozpoczeciem roku szkolnego. Oczywiscie, do szkoly ze wszystkimi razem nie poszedl – musial jeszcze dwa tygodnie przesiedziec w domu. W odwiedziny do niego zwalilo sie prawie pol klasy. „Przyjaciele” wyjasnili mu, ze Wlad nigdzie nie wyjezdzal, wcale nie jest chory, po prostu nie mial ochoty przyjsc. W tym okresie Dymek odbyl niejedna powazna rozmowe z rodzicami. Ma sie rozumiec, wszystkiemu zaprzeczal. Wcale nikt nie probowal mu grozic, a przeniesienie do innej szkoly nie wchodzilo w rachube. Co ten Wlad za brednie naopowiadal...

Dymek wiedzial, ze Wlad chodzi do szkoly codziennie. Telefony nie byly popsute, ale Wlad i tak ani razu nie zadzwonil. Dymek takze, pamietajac o wyrzadzonej krzywdzie i niezrozumieniu, nie odzywal sie.

Kiedys, jeszcze przed tym, jak przyjaciele mieli sie na dlugo rozstac, Dymek pierwszy przybiegal do Wlada. Wlad tak sie do tego przyzwyczail, ze uwazal to za normalne, naturalne. Teraz, po wyjsciu ze szpitala, Dymek stal sie bardziej powsciagliwy, zamkniety, natomiast chlod i obojetnosc Wlada wygladaly bardzo dziwnie i niepokojaco.

Pogodzic obu, wspanialomyslnie i z wlasnej woli, probowal Zdan.

– Moze chociaz cos powiesz, jakos sie wytlumaczysz?! – wykrzykiwal patetycznie. Sprobuj, tak na chlopski rozum... Czemu takie niestworzone rzeczy o nim wygadywales?!

Policzki mu sie zaczerwienily, pod cienka kurtka widac bylo, jak niespokojnie drza naprezone miesnie. Na wszystkie strony rozchodzil sie ostry zapach dezodorantu. „Jeszcze mi zaraz w morde da” – pomyslal Wlad. Nie chcialo sie wierzyc, ze ten mlody ogier jeszcze pare lat temu byl w klasie niemym chlopcem do bicia, workiem treningowym, ze to z jego plecow Wlad odlepil kiedys kartke z obrazliwym napisem...

– A tak w ogole, to nie twoja sprawa – powiedzial Wlad, patrzac w szmaragdowo-zielone oczy Zdana. – Tylko nasza, osobista, wiec nie mieszaj sie. Siedz lepiej cicho, rozumiesz?

Zdan wysluchal grozb i wiecej nie probowal juz interweniowac.

Wlad patrzyl na obrzucone obelgami plecy Zdana i podejrzewal, ze po paru dniach wyobcowania, ten znowu zblizy sie do niego. Najpierw jakby od niechcenia, przez przypadek zapyta o cos, potem dotknie jego ramienia, poprosi o zadanie domowe. Dla samego Zdana bedzie to nieprzyjemne i dziwne, ale postara sie uspic jakos swoj egoizm. Wytlumaczy sobie, ze wykorzystuje po prostu tego samoluba, ze wcale sie z nim nie chce znowu zaprzyjaznic, ze zadanie domowe jest mu zwyczajnie potrzebne, a to, na przyklad, zeby sie do niego dosiasc, wymusila na nim tez zwykla okolicznosc... Od okna strasznie ciagnie... A miesiac pozniej zapomni juz o calej klotni i zacznie znowu gadac z Wladem na przerwach, jakby nie bylo miedzy nimi zadnego nieporozumienia...

Ale Wlad nie docenial Zdana. Pewny siebie mlody bokser, jeszcze nie tak dawno wykpiwany, teraz sam zdecydowal sie przygotowac koledze pelnowartosciowa, niemila niespodzianke. Juz na drugi dzien, po przyjsciu do szkoly, Wlad zauwazyl w klasie wyniosle twarze, demonstracyjne odwracanie glowy i inne zachowania swiadczace o zmowie.

Na poczatku przestraszyl sie, ale zaraz wyraznie oburzyl. Pierwszym jego pragnieniem bylo dorwac Zdana albo nie, jeszcze lepiej, cofnac sie o dwa i pol roku wstecz, powstrzymac wlasna reke i nie zrywac z jego plecow kartki z obrazliwym napisem.

Rozpoczely sie lekcje. Monotonny glos historyczki troche Wlada uspokoil. O zmowie prawie juz nie pamietal. Pozostawala tylko ciekawosc. No i jak moga zyc beze mnie?

Przez dwa dni klasa byla pochlonieta bez reszty nowa gra. Ale trzeciego dnia dziewczyny zbuntowaly sie: dlaczego to one musza brac udzial w tym bojkocie Plonacego, skoro to on sam poroznil sie z Szydlem? Czy to ich sprawa, ze ktos nie moze sie ze soba dogadac?

Tak, dziewczyny pierwsze sie wycofaly, zreszta, moze dlatego, ze sa bardziej praktyczne. Nie maja ochoty ponosic niemilych konsekwencji czyichs bledow, czy ambicji... A to, ze konsekwencje byly, nie ulegalo watpliwosci.

Zmowa ciagnela sie jeszcze dzieki paru osobom. Wlad przygladal sie. Dostal od Zdana nieoczekiwany prezent: mogl teraz eksperymentowac ze swoja grzybnia.

Najgorzej mieli ci, ktorzy najlepiej znali Wlada. Ci, ktorych nie darzyl sympatia i rzadko z nimi rozmawial, bojkotowali go dalej. Natomiast ci, ktorzy mieszkali z nim w tym samym obozie, w tym samym namiocie, ktorym chociaz raz zdarzalo sie podejmowac jakies decyzje odnosnie niego, ktorzy prosili go na lekcjach o linijke albo pozyczali swoja, opowiadali sobie dowcipy w jego towarzystwie, grali z nim w tej samej druzynie w siatkowke czy siedzieli od czasu do czasu nad szachami – wszyscy teraz kombinowali, krecili, z jednej strony chcieli utrzymac kontakt z Wladem, z drugiej nie naruszac zasad bojkotu:

– Ej, ty! Dokad to?

– No, ustap miejsca...

– A ty czego tu szukasz, spadaj stad, ale to juz!

Nogi Wlad mial poobijane od kolan w dol. Koledzy i kolezanki z klasy probowali go jakos zaczepiac – najprosciej bylo nadepnac mu na noge, a potem jeszcze zwymyslac na miejscu. Ale dla spokoju ducha takich prob raczej nie nalezalo czynic. Napiecie w klasie bylo coraz wieksze. Dziewczyny denerwowaly sie i ktoregos dnia nie wytrzymaly i zdradzily Zdanowi alternatywny sposob wyjscia z sytuacji. Zdan i tak czul sie chyba najgorzej ze wszystkich. Pewnego razu, po lekcjach, w najbardziej odpowiednim do tego miejscu, w meskiej toalecie, Zdan nie wytrzymal, dorwal Wlada i przycisnal go sciany:

– No, rozumiesz teraz?!

Co chcial powiedziec – nie mialo juz tak wielkiego znaczenia. Trzymal Wlada obiema rekami za fraki, patrzyl mu w oczy i mowil do niego. I Wlad widzial, jak blada twarz nabiega mu krwia, jak zapalaja sie ogniki w jego oczach:

– Pytam sie, zrozumiales czy jeszcze nie?!

Zdan naruszal ustanowiona przez nich zasade – nie rozmawiac z calym tym „motlochem”. Naruszal ja z jakas lubieznoscia i szczeniackim zacieciem. Wlad juz mial ochote powiedziec mu, ze w jednej chwili jest w stanie odwrocic kolej rzeczy i zrobic Zdana swoim niewolnikiem. Wystarczy, ze zniknie na jakis tydzien, moze pare dni, a zalozy sie, ze Zdan przypelznie do niego na kolanach,

Вы читаете Dolina Sumienia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×