– Castillo pracuje dla Aragona?

– Skad moge wiedziec? Moze zadzwonisz do Aragona i go spytasz? On zatelefonuje do Castilla i wtedy wszystko bedzie jasne.

– W porzadku.

– Zadzwon do niego z tamtego aparatu.

– Wiem, co mam zrobic, ty pieprzony durniu!

– Tylko badz cicho, zanim postawisz na nogi wszystkich lokatorow kamienicy i poinformujesz ich, ze wlasnie zabilismy czlowieka.

Skrzyzowala rece na piersiach, jakby po raz pierwszy uswiadamiajac sobie wlasna nagosc.

– Jak sie nazywasz?

– Nie moge sie przedstawic.

– Niby czemu?

– Skad moge miec pewnosc, ze naprawde pracujesz dla Aragona? Moze dzialasz do spolki z tym swoim chlopakiem. Moze nalezysz do jego komorki. Moze zadzwonisz do jego kumpli, a oni tu przyjada i mnie zabija.

Uniosl zakrwawiony noz i przesunal kciukiem po ostrzu. Dziewczyna sciagnela groznie brwi.

– Nawet o tym nie mysl! Pieprzony kretyn!

– Zadzwon do Aragona, a wtedy powiem ci, jak sie nazywam.

Usiadla na krawedzi lozka, zlapala sluchawke i nerwowo wybrala numer. Anglik przysunal sie o krok i polozyl palec na widelkach, przerywajac polaczenie.

– Co ty sobie do cholery myslisz? Jak sie nazywasz?

Zabojca blyskawicznie przejechal ostrzem po jej gardle i odskoczyl do tylu, by nie zabryzgala go krew. Potem uklakl przy swojej ofierze, zeby sie przyjrzec, jak uchodzi z niej zycie. Gdy umierala, pochylil sie i wyszeptal jej do ucha swoje nazwisko.

Reszte dnia Anglik spedzil za kierownica: pojechal droga szybkiego ruchu z Vitorii do Barcelony, potem nadmorska autostrada, przez granice, do Marsylii. Wieczorem wszedl na poklad promu pasazerskiego wyruszajacego w nocny rejs na Korsyke.

Ubral sie jak typowy Korsykanin: mial luzne bawelniane spodnie, skorzane sandaly i gruby sweter, chroniacy przed jesiennym chlodem. Ciemnobrazowe wlosy byly krotko przyciete. Popelinowy garnitur i kapelusz z rondem, ktore nosil w Vitorii, spoczywaly w koszu na smieci obok przydroznej kawiarni w Bordeaux. Siwa peruke wyrzucil przez okno do wawozu podczas przejazdu przez gory. Samochod, zarejestrowany na Davida Mandelsona, jedno z jego licznych falszywych nazwisk, zwrocil do wypozyczalni.

Zszedl do swojej kabiny – jednoosobowej, z prysznicem i toaleta. Zostawil na koi mala skorzana walizke i wrocil na poklad. Prom byl niemal pusty, zaledwie kilka osob zebralo sie w barze, by wypic drinka i cos zjesc. Czul zmeczenie po tak dlugiej jezdzie, lecz jego silne poczucie wewnetrznej dyscypliny nie pozwalalo mu udac sie na spoczynek przed uwaznym przestudiowaniem twarzy pasazerow.

Pokrazyl troche po pokladzie. Nie zauwazywszy nic niepokojacego, zamowil pol litra czerwonego wina i wdal sie w pogawedke z Korsykaninem o imieniu Matteo. Matteo mieszkal w polnocno-zachodniej czesci wyspy, podobnie jak Anglik, ale w miejscu odleglym o dwie doliny na poludnie, w cieniu Monte d’Oro. Minelo dwadziescia lat od chwili, kiedy po raz ostatni zawital w strony Anglika. Tak wygladalo tempo zycia na wyspie.

Potem rozmawiali o pozarze w dolinie Anglika, wywolanym przez nieznanego podpalacza podczas poprzedniego, suchego lata.

– Znalezli w koncu tego podpalacza? – spytal Matteo, czestujac sie kieliszkiem wina Anglika. Gdy ten wyjasnil mu, ze wladze podejrzewaja separatystow z FLNC* [FLNC – Front Wyzwolenia Narodowego Korsyki.], Korsykanin zapalil papierosa i wydmuchnal dym ku sufitowi.

– Mlode, gorace lby! – mruknal, a Anglik powoli skinal glowa na znak zgody.

Po godzinie pozegnal sie z Matteo i wrocil do kajuty. W walizce mial niewielki radioodbiornik. Wysluchal nocnego serwisu informacyjnego rozglosni z Marsylii. Po wiadomosciach lokalnych spiker podsumowal wiesci z zagranicy. Na Zachodnim Brzegu znow doszlo do walk miedzy silami palestynskimi i izraelskimi. W Hiszpanii zamordowano dwoje czlonkow baskijskiego ugrupowania terrorystycznego ETA. Z kolei w Szwajcarii zostal zamordowany znany finansista Augustus Rolfe. Zwloki znaleziono w jego posiadlosci w ekskluzywnej dzielnicy Zurychu. Policja zatrzymala niezidentyfikowanego mezczyzne. Anglik wylaczyl radio, zamknal oczy i natychmiast zasnal.

3

Zurych

Komenda glowna Stadtpolizei Zurich znajdowala sie zaledwie kilkaset metrow od dworca przy Zeughausstrasse. Budynek byl wcisniety miedzy ciemne wody rzeki Sihl a kolejowa stacje naprawcza. Gabriela przeprowadzono przez wybrukowany dziedziniec do aluminiowo-szklanego aneksu, w ktorym miescil sie wydzial zabojstw. Tam trafil do pozbawionego okien pokoju przesluchan, wyposazonego w stol z jasnego drewna oraz trzy przypadkowo dobrane krzesla. Bagaz Gabriela zatrzymano wraz z farbami, pedzlami oraz chemikaliami, odebrano mu takze portfel, paszport i komorke. Policja zabezpieczyla nawet zegarek. Gabriel podejrzewal, ze tylko po to, by go zdezorientowac i zaniepokoic. Byl przekonany, ze wie znacznie wiecej o technikach prowadzenia przesluchan niz policja w Zurychu.

Przesluchiwano go trzykrotnie; za kazdym razem robil to inny policjant. Najpierw Gabriel musial krotko odpowiedziec na kilka pytan na dworcu, jeszcze przed aresztowaniem. Potem, juz w tym pokoju, dwukrotnie wypytywano go szczegolowo o rozmaite sprawy. Sadzac po ubraniach i wieku, na przesluchiwania przybywali coraz wyzsi ranga oficerowie.

Drzwi sie otworzyly i do pokoju wszedl policjant. Mial na sobie tweedowa marynarke, byl bez krawata. Przedstawil sie jako sierzant Baer. Usiadl naprzeciwko Gabriela, polozyl teczke z aktami na stole i zapatrzyl sie w nia niczym w szachownice przed wykonaniem nastepnego ruchu.

– Jak sie pan nazywa? – spytal w koncu po angielsku.

– Nic sie nie zmienilo od czasu, kiedy po raz ostatni odpowiadalem na to pytanie.

– Jak sie pan nazywa?

– Mario Delvecchio.

– Gdzie pan mieszka?

– W Port Navas, w Kornwalii.

– W Anglii?

– Tak.

– Jest pan Wlochem, ale mieszka pan w Anglii?

– Nie uznawano tego za przestepstwo, przynajmniej do niedawna.

– Nie powiedzialem, ze to przestepstwo. Pytam z ciekawosci. Co pan robi w Port Navas w Anglii?

– Wyjasnilem to juz trzem policjantom, ktorzy mnie przesluchiwali.

– Tak, wiem.

– Jestem konserwatorem dziel sztuki.

– Po co przyjechal pan do Zurychu?

– Wynajeto mnie do oczyszczenia obrazu.

– W willi na Zurichbergu?

– Zgadza sie.

– Kto pana wynajal do tego czyszczenia? Czyszczenia… Czy takiego slowa pan uzyl? Dziwne slowo: “czyscic”. Mozna czyscic podlogi, zeby albo ubranie. Ale nie obrazy. Czy to popularne okreslenie w panskiej branzy?

– Tak – odparl Gabriel, a inspektor wydawal sie rozczarowany, ze jego rozmowca nie pociagnal tematu.

– Kto pana wynajal?

– Nie wiem.

– Co to znaczy?

Вы читаете Angielski Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×