razu, ze po prostu mial pan go w rece i pochyliwszy sie, udal pan, ze go pan podnosi. Ale gdzie byl klucz, gdy gral pan role Starego w drugim akcie? Kiedy Ewa Faraday zeznala, ze gdy przytulala sie w drugim akcie do Starego, uderzyl ja pewien drobiazg, przerwalem jej i zapytalem, czy nie wyczula jakiegos drobnego, twardego przedmiotu w kieszeni jego bluzy. Ze zdumieniem powiedziala, ze tak. To byl wlasnie ow klucz, ktory pan „znalazl” pozniej przed drzwiami garderoby Vincy’ego.

Jak sprawa odbywala sie, zademonstrowalem panu przed chwila na scenie, znajdujac przy tym maske w jedynym miejscu, gdzie mogla sie znajdowac. Tam zapewne lezal ukryty panski kapelusz do chwili, gdy wsunal pan tam maske, a wyjal kapelusz, zeby zagrac ostatni epizod Mowcy, a potem uklonic sie publicznosci i z pozornym zdumieniem czekac, az pokaze sie Vincy, o ktorym wiedzial pan, ze juz nigdy nie ukloni sie ze sceny wiwatujacym tlumom. Pozniej musial pan przeprowadzic wszystko tak, aby ani przez chwile nie znajdowac sie samotnie w teatrze, az do chwili wyjscia na ulice i pozniej, bo nie wiedzial pan, czy trupa nie znajdzie dopiero portier podczas obchodu. Dlatego zabral pan Ewe Faraday na kolacje i stworzyl pan sobie „absolutne” alibi, zwazywszy, ze caly swiat winien byc przekonany, ze Vincy zginal po przedstawieniu, to znaczy w czasie, kiedy pan nie mogl go zabic… Poczatkowo sadzilem, ze wszystko to razem, chociaz nabieralo coraz bardziej cech prawdopodobienstwa, jest zupelnie niemozliwe. A jednak nie. Pewna roznica w grze oczywiscie byla, bo jeden czlowiek nigdy nie moze stac sie absolutna kopia drugiego. Musze tu zreszta powiedziec panu komplement: gral pan o wiele lepiej niz Vincy, ktory zreszta takze gral swietnie w pierwszej odslonie. Ale nie musial pan obawiac sie, ze Ewa Faraday pozna roznice. W koncu maska jest szczelna i zakryta sztucznymi wlosami, a pan od dziecinstwa trudnil sie zawodowo nasladowaniem glosow ludzi i zwierzat. Glos Vincy’ego i wszystkie jego odcienie byly panu przeciez doskonale znane z wielomiesiecznych prob, ktorym przysluchiwal sie pan i gdzie nadawal mu pan sam przeciez odpowiednie intonacje w zaleznosci od sytuacji scenicznych. Tekst musial pan znac na pamiec, okazalo sie, ze nawet lepiej niz Vincy, ktory „sypal sie” czesto… zapomnial pan tylko o jednym drobiazgu: akt pierwszy zakonczyl sie awantura pomiedzy Vincym i Ewa z powodu zabrudzenia kostiumu szminka. Otoz w drugiej odslonie kostium byl czysty. Ewa Faraday sama to przyznala, zapytana w nieco podchwytliwy sposob. To upewnilo mnie. ze nie wspoldzialala ona z panem. Ale o tym pozniej… Zauwazylem tylko, ze przerwal pan swoje zeznanie na sekunde, gdy przypomnial pan to sobie. Zalozylbym sie, ze przed godzina, kiedy wrocil pan z pierwszego przesluchania do garderoby, powalal pan takze i swoj kostium szminka, aby policja stala sie bezradna, gdyby udalo sse jej wpasc na trop.,. Na koniec chcialbym dodac, ze mial pan bardzo powazny powod, aby zabic Stefana Vincy, powod, dla ktorego popelniono juz wiele morderstw na tym targanym namietnoscia swiecie… – Alex urwal. Przez chwile w garderobie bylo zupelnie cicho. – Czy ma pan cos do zarzucenia mojemu rozumowaniu?

– Nie – Darcy rozlozyl rece. -.- Jest pan w pewien sposob genialny. Nigdy nie przypuszczalem, ze policja moze dysponowac podobnymi mozgami…

Alex chrzaknal i zerknal spod oka na Parkera, ktory poruszyl sie niecierpliwie na krzesle, wstal i powiedzial:

– A wiec przyznaje sie pan do zamordowania Stefana Vincy w tej garderobie pomiedzy godzina 9 a 9.15 wieczorem dnia wczorajszego?

– Nie – powiedzial Henryk Darcy i potrzasnal glowa. – Nie przyznaje sie.

– Och – Alex machnal reka. – Przeciez ani przez chwile nie sugerowalem panu, ze pan go zabil. Wiem, ze pan go nie zabil.

Tym razem nie spojrzal na Parkera. Uslyszal tylko cos, co przypominalo zduszone slowo „Co?”, a potem skrzyp krzesla, na ktore opadl inspektor.

– Wie pan, ze go nie zabilem? – Darcy potarl reka czolo. – Wiec jednak… Wiec… Ale… Ja go zabilem!… – powiedzial nagle z rozpacza, tracac cale swoje dotychczasowe opanowanie.

Alex uslyszal, ze Parker znowu poruszyl sie w krzesle.

– Nie. Nie zabil go pan. I zeby pana uspokoic, musze panu powiedziec, ze alibi Ewy Faraday jest niewzruszone. Nawet gdyby najbardziej tego pragnela, nie mogla zabic Stefana Vincy, gdyz w ciagu calej przerwy nie byla ani przez chwile sama… Cala wiec panska ryzykowna gra, ktora sprawila mi tyle klopotu, okazala sie nieprzydatna.

– Juz w czasie gry wiedzialem, ze zachowalem sie jak kompletny duren… – powiedzial Darcy. – Ewa nie moglaby grac tak spokojnie po zabiciu go. Znam ja za dobrze. Ale w pierwszej chwili…

– A tak, wiem. Stal pan posrodku garderoby Vincy’ego, widzial pan jego trupa i pomyslal pan, ze zabila go ona, kobieta, ktora pan kocha. I wtedy zrozumial pan, ze istnieje tylko jedno wyjscie: grac za niego i stworzyc jej absolutne alibi po spektaklu… Ale o tym pozniej…

Parker chrzaknal.

– Wszystko dobrze – powiedzial – ale chcialbym wiedziec, dlaczego pan Darcy nie mogl zabic Stefana Vincy, chociaz rozumiem doskonale, ze nie ma ochoty przyznac sie do tego. Jakie dowody swojej niewinnosci moze pan przedstawic, zwazywszy, iz dowody winy sa tak nagromadzone, ze mozna by nimi obdzielic pieciu wyrafinowanych mordercow, a pozostaloby jeszcze cos niecos dla jakiegos skromnego debiutanta.

– Moze sprobuje pan to sam zrobic? – powiedzial Alex.

Darcy spojrzal na niego ze zdumieniem. – Poza moja osobista pewnoscia, ze zamordowal go kto inny i wobec tego musi istniec prawdziwy morderca, nie widze zadnej mozliwosci udowodnienia panom, ze tak nie bylo… Jak moge to udowodnic? Przeciez zachowalem sie jak zbrodniarz, jakbym planowal to od dawna… chociaz to wlasnie ten uklad okolicznosci podsunal mi te mysl… Gdybym nie mial na sobie identycznego kostiumu i gdyby Vincy nie gral w masce, i gdyby Mowca nie wchodzil na scene w pol minuty po jego zejsciu, nigdy by mi to do glowy nie przyszlo… Ale jak moge to udowodnic? Ja moge sobie rozumowac od prawej do lewej, a policja od lewej do prawej… Nie, nie potrafie powiedziec nic wiecej poza tym, ze morderca jest kto inny.

– Czy pan jest mankutem? – zapytal Alex. – Widzialem, ze jako Mowca wzial pan krede w lewa reke probujac pisac na tablicy podczas przedstawienia. Ale to moglo nalezec do koncepcji rezyserskiej. Mowca mogl w ten sposob zademonstrowac jeszcze mniejsza zdolnosc przekazania mysli Starego innym. Mozna to bylo rozumiec tak, ze czlowiek, ktoremu Stary powierza swoj testament, nie tylko ze nie umie mowic, ale nawet nie wie, w ktorej rece trzyma sie krede, probujac pisac… Ale kiedy przekrecil pan kontakt za scena lewa reka, zrozumialem, ze jest to dla pana naturalne. Zreszta pan Davidson opowiadal nam, ze zostal pan kontuzjowany na froncie i jako inwalida odeslany do kraju…

– Jestem kaleka… – powiedzial Darcy cicho. – Moja prawa reka tylko cudem zostala uratowana od amputacji. Nie mam w niej prawie zadnej wladzy. Z trudem potrafie poruszac palcami i zginac ja… Zginam ja, zreszta, za pomoca aparatu… Japonczycy postrzelili mnie kula dum-dum w dzungli. Pocisk eksplodowal w ciele. To przekreslilo moja kariere aktorska i pchnelo mnie pozniej ku rezyserii. Nie moge wykonywac ta reka zadnego swobodnego gestu, chociaz nauczylem sie operowac nia, jak gdyby byla zdrowa… Ale to przeciez nie jest zadne alibi. Moja lewa jest potwornie silna. Wyrobilem ja sobie do perfekcji. Prawa nie moglbym zabic nawet muchy, ale lewa… lewa mogla zamordowac…

– Czy moglby nam pan pokazac te zraniona reke? – powiedzial Alex. – Wiem, ze to nieprzyjemne, ale rozumie pan chyba, ze sprawa jest zbyt wazna. Vincy nie mogl zostac zabity lewa reka.

– Nie mogl?!!!

– Nie.

Darcy popatrzyl na niego przez chwile bez slowa, a potem wstal i zdjal marynarke. Rozpial koszule, zsunal ja z ramion i polozyl na krzesle. Parker gwizdnal cicho przez zeby. Na wysokosci przedramienia prawa reka stojacego byla jedna straszliwa blizna. Cialo wyrwane zostalo kiedys az do kosci. W tej chwili skora obrastala tylko kikut, do ktorego przytwierdzony byl za pomoca dwoch skorzanych paskow aparat. Kilka dlugich, delikatnych, stalowych sprezynek przytwierdzonych ponizej lokcia zastepowalo miesnie przedramienia.

– Tak. To zalatwia sprawe. Darcy poruszyl reka i opuscil ja. Potem wlozyl koszule i zaczal zawiazywac krawat, ale rece zaczely mu drzec i opuscil je.

– Czy jest pan… o tym przekonany? – zapytal. – To znaczy, ze zabic go mogl tylko czlowiek uzywajacy prawej reki?…

– Staram sie oklamywac ludzi jak najmniej… – szepnal Alex. – I chociaz nie zawsze udaje sie to w naszym, jakze cywilizowanym spoleczenstwie, to jednak w tym wypadku powiedzialem panu absolutna prawde. Darcy zawiazal krawat i usiadl ciezko.

– Cale szczescie! – powiedzial szczerze.

– Och – Alex znowu zrobil nieokreslony ruch reka – wiedzialem, ze go pan nie mogl zabic, nawet gdyby obie pana rece byly zupelnie zdrowe.

Вы читаете Smierc mowi w moim imieniu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×