odszedl. Znajdowalismy sie wtedy przed drzwiami garderoby Vincy’ego. Bylem nadal zdenerwowany, ale to, ze musialem skupic uwage tuz przed wejsciem do niego, ostudzilo mnie. Biorac za klamke, bylem juz opanowany. Zreszta zwykle raczej panuje nad nerwami. Wchodzac, mialem zamiar zwymyslac go od ostatnich, ale juz nie bylem w stanie uderzyc… chyba ze powiedzialby cos takiego, co obudziloby na nowo moja wscieklosc… Ale nie powiedzial. Lezal niezywy. Musial umrzec bardzo niedawno, bo kiedy stalem nad nim jak zaczarowany, zobaczylem, ze obwodka krwi na kostiumie wokol sztyletu jest jasnoczerwona i niezakrzepla… Obok, na krzesle, lezala jego maska. Wykrzywiala sie ku mnie i wydawala sie bardziej zywa niz on. Nagle zrozumialem, ze drze z przerazenia. Mysl, ktora wylegla sie w mojej podswiadomosci, nie dawala sie odeprzec. To Ewa wybiegla z garderoby i wpadla tu, zeby mu nawymyslac, gdy ja bylem na scenie! Nie zastanawialem sie nad tym, czy to mozliwe, czy niemozliwe. Pomyslalem, ze wpadla tu, gdy on lezal i musial zapewne potraktowac ja znowu jakims ohydnym epitetem, a ona porwala jego sztylet, ktory przeciez dobrze znalem, bo pokazywal mi go kilkakrotnie… i zabila go, a potem wybiegla. Stalem i staralem sie wymyslic cos, co moze ja uratowac. Za chwile wszystko musialo sie przeciez wydac… I nagle przyszla mi do glowy pewna mysl! Zreszta nie byla to mysl nowa. Od tygodnia Vincy grozil odejsciem. Zastanawialem sie, czy nie pojsc do dyrektora i nie zaproponowac mu, ze ja zagram za Vincy’ego. Wystrzegam sie aktorstwa ze wzgledu na moja reke i ograniczona moznosc poruszania sie. Ale przeciez w moim wlasnym spektaklu moglem wszystko tak dopasowac, zeby nie byla mi ona potrzebna. W ciagu kilku ostatnich dni probowalem grac w domu przed lustrem. Nasladowalem nawet dla zabawy glos Starego. W ulamku sekundy zrozumialem, ze moge uratowac Ewe, wychodzac stad jako Vincy, grajac za niego, a potem nie rozstajac sie z nia ani przez chwile do polnocy, czyli do chwili, kiedy ktos musi go w koncu znalezc., Wiedzialem od garderobianego Ruffina, ze Vincy zabronil mu przychodzic po spektaklu, bo czeka na odwiedziny jakiejs damy. Niech wiec ta dama go znajdzie po przedstawieniu, a ja postaram sie, aby Ewa Faraday nie znalazla sie ani przez chwile sama po zejsciu wraz ze Starym ze sceny. Wszystko to mowie o wiele dluzej niz trwal moj namysl. Wzialem maske, podbieglem do lustra i wsunalem ja na twarz. Pasowala znakomicie. Ma ona wlosy, wiec nikt na pierwszy rzut oka nie moglby mnie poznac. Teraz musialem tylko zniknac jak najpredzej. Wyszedlem z garderoby, ale w drzwiach zrozumialem, ze nie moge grac, majac go za plecami w otwartym pomieszczeniu. Rownoczesnie nic nie stalo na przeszkodzie, abym jako Stefan Vincy nie zamknal drzwi i nie zabral klucza na scene, chociaz tego sie w teatrze nigdy nie praktykuje. Zamknalem drzwi i wszedlem za kulisy. Nie spotkalem nikogo. Kiedy kurtyna poszla w gore, obawialem sie przez chwile, ze Ewa Faraday moze mnie poznac, a raczej poznac, ze to nie Vincy. Ale okazalo sie, ze to nie takie proste… Potem wyskoczylem z okna i zrobilem dokladnie to, co pan zademonstrowal. Pozniej stalem i klanialem sie publicznosci, myslac z przerazeniem o tym, ze on tam lezy. Dopiero wowczas po odegraniu jego roli, zaczalem rozumiec cala prawde i to, co zrobilem. Zreszta najbardziej zdumiewala mnie Ewa. Jezeli ona zabila Stefana Vincy, to zachowywala sie na scenie jak najbardziej opanowany morderca, jakiego tylko sobie mozna wyobrazic! Potem, kiedy zeszlismy ze sceny, obserwowalem ja nieslychanie uwaznie. Powiedziala cos z przekasem i z pogarda o Stefanie… o tym, ze nie wyszedl sie klaniac… Pozniej poszlismy razem na kolacje. Omawialem z nia nastepna role… Medee i z wolna nabieralem absolutnej pewnosci, ze popelnilem straszliwa omylke, Ewa nie zabila Stefana! Nie moglaby sie tak zachowywac. To bylo wykluczone. Znam ja zbyt dobrze, kazdy ruch jej twarzy.

Przede mna nie umialaby tego ukryc. A zreszta, jakim wstrzasem powinno byc dla niej jego ukazanie sie na scenie po przerwie! Dopiero w czasie kolacji pomyslalem o tym. Przeciez gdyby zabila, powinna byla przypuszczac, ze trup lezy w garderobie, kurtyna sie nie uniesie i za chwile rozpocznie sie w teatrze alarm. Tymczasem zabity ukazal sie na scenie i spokojnie zajal miejsce wraz z nia, a ona przyjela to zupelnie spokojnie… Ale nie bylo juz powrotu. Poza tym… poza tym do glowy mi nie przyszlo, ze policja moze na to wpasc, skoro nie zauwazyla tego nawet moja partnerka ani ktokolwiek z zespolu. Okazalo sie, ze sie mylilem… – Sklonil glowe w kierunku Alexa. – To wszystko.

– Tak… – Parker wstal i zaczal przechadzac sie po pokoju. – Nieslychana historia… Nieslychana… – Zatrzymal sie. – Na ile minut przed koncem przerwy wszedl pan tutaj?

– Dwie, moze trzy? Tak, jak panowie to ustaliliscie.

Trudno mi dokladnie powiedziec. Czas zupelnie inaczej uplywa w takich okolicznosciach. Kiedy wszedlem, inspicjent przez megafon wzywal Vincy’ego i Ewe Faraday na plan. Mamy zainstalowane megafony we wszystkich garderobach. Sa one polaczone ze scena i aktor moze przez nie sledzic przebieg spektaklu w chwilach, kiedy nie wystepuje. – Wskazal mala, wiszaca na scianie skrzynke. W tej sztuce nie mialo to zastosowania, bo Stara i Stary nie schodza ze sceny ani na chwile. Musialo to byc, mniej wiecej, na trzy minuty przed koncem przerwy.

– Ktora trwa, dokladnie, ile czasu?

– Szesnascie do siedemnastu minut. Tyle mniej wiecej czasu wymaga ustawienie krzesel.

– Tak… Wiec wychodzac, nieomal spoznil sie pan?

– Tak. Zaledwie wszedlem i zajalem miejsce, ktore powinien zajmowac Stary, kurtyniarz otrzymal znak od inspicjenta i kurtyna poszla w gore.

– A czy w tym pokoju nie zauwazy! pan nic, co mogloby sie panu wydac niecodzienne? Niezwykle?

– Nie… – Darcy potrzasnal glowa. – Nie. Nie mialem czasu rozgladac sie. Bylem zupelnie zafascynowany sytuacja. Bylem poza tym wstrzasniety i widokiem trupa Stefana, i mysla o tym, ze Ewa mogla go zabic. Nie… nie.

– Moze sprobuje pan jak najdokladniej przypomniec sobie wszystko to, co pan tu robil – powiedzial Alex.

– Wiec wszedlem, zamknalem za soba drzwi. Nie zorientowalem sie jeszcze, ze Vincy nie zyje… Zblizylem sie do kozetki. Zobaczylem sztylet. Pochylilem sie, zeby sprawdzic, czy nie zyje… Widzialem tak wielu zabitych w czasie wojny, ze zrozumialem od razu… Zreszta ten sztylet tak wyraznie tkwil w sercu i tak gleboko… Potem pomyslalem o tym, ze moge zagrac za niego, i odwrocilem sie blyskawicznie. Wtedy zdretwialem. Zdawalo mi sie, ze umarly schwycil mnie za nogawke spodni. Ale tylko zaczepilem o kolce jednej z roz w tym koszu… Pozniej pochwycilem maske… Nie. Najpierw podbieglem do drzwi i zamknalem je od wewnatrz, a potem pochwycilem maske i podbieglem z nia do lustra. Wlozylem ja… Ruszylem ku wyjsciu, ale przypomnialem sobie, ze pozostawilem na toaletce moj kapelusz, ktory caly czas trzymalem w rece… Jest on zrobiony, na szczescie, z miekkiego filcu, wiec zwinalem go i wsunalem z boku za gume, ktora przytrzymuje spodnie w miejsce paska. Bluza jest luzna, wiec sadzilem, ze nikt go nie powinien zauwazyc. Pozniej wyszedlem i zamknalem za soba drzwi. Klucz wsunalem do kieszeni bluzy. Wszedlem na scene i kurtyna poszla w gore…

– Tak… – Alex pokiwal glowa. – Dziekuje panu bardzo. Teraz mozemy powiedziec sobie, ze morderca Stefana Vincy jest nam juz znany. Wyjasnil pan wszystko albo nieomal wszystko.

– Ja? – spytal Darcy ze zdumieniem.

– Tak. Pan… – Jest pan wolny, o ile inspektor Parker nie ma nic przeciwko temu. Radze teraz pojsc do garderoby panny Ewy Faraday i odwiezc ja do domu. Po tej upiornej nocy nalezy jej sie solidny wypoczynek… – Alex wstal i wyciagnal reke do tamtego. – Zachowal sie pan nonsensownie, niemniej jednak okazal pan mase odwagi i zimnej krwi. Mam nadzieje, ze spotkamy sie jeszcze kiedys w innych, bardziej sprzyjajacych okolicznosciach. Prosze przeprosic od nas panne Faraday. Moze pan spokojnie takze sie polozyc. Nie bedzie pan nam juz potrzebny…

Po wyjsciu Darcy’ego Parker spojrzal na Alexa nieomal z przestrachem.

– Sluchaj, Joe. Pozwolilem, aby ta sprawa wymknela mi sie z rak i zaufalem ci. Szczerze mowiac jest w niej cos, czego nie moge dogonic mysla. Nie wstydze sie tego. Mysle, ze niejeden z oficerow sledczych u nas i na Kontynencie wpadlby w rozpacz po godzinie prowadzenia jej albo aresztowalby pare niewinnych osob i musialby je potem ze wstydem wypuscic, przepraszajac i tlumaczac sie przed nimi. Najpierw byla pani Dodd… Wydawalo sie, ze ma murowane szanse zostania zabojca. Miala motyw, byla tu… ale okazalo sie, ze nie podejrzewales jej tylko dlatego, ze Vincy zostal zabity w pozycji lezacej… Potem wszystko zaczelo wskazywac na Darcy’ego. Pomyslalem sobie, ze to piekielnie inteligentny morderca, ale na szczescie ty okazales sie inteligentniejszy niz on… Okazalo sie, ze pan Darcy jak na zamowienie jest ranny na polu chwaly, i to tak, ze nie moglby wbic sztyletu, nawet gdybys mu dal pol godziny czasu na dokonanie tego. Zgoda! Darcy jest biala, niewinna owieczka i niech bryka sobie do konca dni swoich po zielonych laczkach z panna Ewa Faraday… Niech sie pobiora, niech maja siedmiu synow i siedem corek, niech posiwieja otoczeni ludzkim, szacunkiem i wzrastajaca zamoznoscia… Niech w koncu ida oboje do diabla! Ale ja chce wiedziec, gdzie jest morderca Stefana Vincy. Na razie zajmujesz sie tylko w ciagu tej nocy robieniem alibi dla wszystkich podejrzanych. Ale kto zabil? Pytam, kto zabil Stefana Vincy? Bo przeciez tylko to jedno mnie obchodzi. Nie interesuje mnie, kto go nie zabil, bo nie zabili go wszyscy ludzie, ktorzy zyja na tym swiecie… poza jednym.

– Czy chcesz, zebym ci powiedzial, kim jest ten jeden czlowiek?

Вы читаете Smierc mowi w moim imieniu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×