To byl czlowiek z rodzaju, jaki Adelia zawsze uznawala za niebezpieczny. Wlasnie tacy ludzie obwolywali zdziwaczale staruchy wiedzmami i zaciagali cudzoloznikow przed sad, to ich nawolywania wszczynaly akty przemocy wymierzone w inne rasy, w inne wiary.

Pozostawalo pytanie, jak bardzo akurat ten jest niebezpieczny.

Czy to byles ty, rozmyslala Adelia, przygladajac sie mezczyznie. Czy to ty skradasz sie na Krag Wandlebury? Czy naprawde plawisz sie w dzieciecej krwi?

Jeszcze go o to nie zapyta, nie, poki nie ma dowodu, ale jak na razie Roger pozostawal calkiem niezlym kandydatem.

Nie rozpoznal jej, tak samo jak przeorysza Joanna, ktora minela ich w drodze do bramy. Zakonnica ubrana byla w stroj do jazdy konnej, na jej nadgarstku siedzial sokol. Przechodzac, zachecala klientow mysliwskim okrzykiem Tally-ho.

Arogancka pewnosc siebie tej kobiety sprawiala, iz Adelia spodziewala sie, ze klasztor, nad ktorym sprawowala piecze, bedzie znakomicie zorganizowany. Ujrzala jednak mnostwo zaniedban. Kosciol obrastal zielskiem, brakowalo mu dachowek. Mniszki nosily polatane habity, biale suknie pod czarnymi zawojami w wiekszosci byly brudne, samym zas zakonnicom brakowalo oglady.

Drepczac za ogonkiem patnikow wchodzacych do kosciola, Adelia zastanawiala sie, na co wydawane sa pieniadze zarobione dzieki swietemu Piotrusiowi. Raczej nie na wieksza chwale boza. Takze nie na wygody dla pielgrzymow. Nikt nie zajmowal sie chorymi, braklo lawek dla chromych, nie dawano pokarmow ani napojow. Jedyna oznaka zainteresowania sie sprawa noclegow dla patnikow byla pomieta lista miejskich gospod, przybita do klasztornej furty.

Jednakze ci, ktorzy dreptali w kolejce przed Adelia, nie zwracali na to uwagi. Jakas kobieta o kulach, ktora, sadzac po plakietkach z jej odziezy, mogla pochlubic sie pielgrzymowaniem do Canterbury, Winchester, Walsingham, Bury St Edmunds i St Albans, wyrozumiale odnosila sie do tutejszych kiepskich warunkow.

– Pokladam w nim nadzieje – powiedziala. – On jest mlodym swietym, ale ukrzyzowali go Zydzi. Jezus go wiec wyslucha, na pewno.

Angielski swiety, ktory z tych samych rak podzielil los Syna Bozego. Ktory oddychal tym samym powietrzem, jakim oni teraz oddychaja. Adelia przylapala sie na tym, iz wbrew sobie modli sie, aby rzeczywiscie pomogl.

Znalazla sie juz wewnatrz kosciola. Jakis klerk siedzial przy stoliku obok wejscia, wlasnie spisywal relacje kobiety o bladej twarzy. Opowiadala mu, ze poczula sie lepiej po dotknieciu relikwiarza.

To jednak dla Rogera z Acton bylo za malo. Przybyl i zadawal natarczywe pytania.

– Czy czujesz sie silniejsza? Czujesz Ducha Swietego? Czujesz, ze obmyto cie z grzechow? Minela ci slabosc?

– Tak – odparla kobieta, potem powtorzyla raz jeszcze bardziej egzaltowanym tonem. – Tak!

– Kolejny cud! – Wyciagnieto ja na zewnatrz, aby pokazac czekajacym. – Ludzie, ozdrowienie! Chwalmy Pana i jego malego swietego!

Kosciol pachnial drewnem i sianem. Kredowy szkic na kamiennej posadzce nawy glownej pokazywal, ze ktos staral sie wyrysowac na kamieniach jerozolimski labirynt. Jednak zaledwie kilku pielgrzymow sluchalo zakonnicy, starajacej sie naklonic do tego, by nim chodzono, reszta zas pchala sie ku bocznej kaplicy. Tam lezal relikwiarz, zasloniety przed Adelia pielgrzymami.

Czekajac, rozejrzala sie wokol. Piekna, kamienna tablica na scianie glosila: „Mezne Serce. AD 1151-AD 1169. Sprawiles sie dzielnie, dobry i wierny slugo'. Z drewnianych palcow figury swietej Marii wisialy wodze i kielzno.

Para stojaca przed Adelia dotarla do relikwiarza. Padli na kolana, pozwalajac medyczce pierwszy raz obejrzec miejsce spoczynku Piotrusia.

Wstrzymala oddech. W bialym blasku swiec ujrzala wspanialosc, ktora wynagrodzila wszelkie dotychczasowe niedociagniecia. Zobaczyla nie tylko jasniejacy relikwiarz, ale tez mloda zakonnice u jego wezglowia. Kleczala, niewzruszona niczym kamien. Na jej twarzy malowal sie wielki smutek, dlonie zlaczyla w modlitwie, wygladala, jakby zywcem przeniesiono ja z kart Nowego Testamentu. Niczym matka i jej martwe dziecko, razem tworzyli obraz pelen smutnego uroku.

Adelia poczula ciarki przebiegajace po karku. Nagle ogarnelo ja przemozne pragnienie, aby uwierzyc. Tutaj z pewnoscia czuc bylo promieniujaca Prawde, te, ktora sprawiala, ze wszystkie watpliwosci co do istnienia niebios i Boga zdawaly sie smiechu warte.

Para sie modlila. Ich syn przebywal teraz w Syrii, Adelia slyszala, jak o nim rozmawiali. Razem, tak jakby mieli juz w tym praktyke, szeptali:

– O swiete dziecie, jesli wspomnisz o naszym chlopcu Panu i wrocisz go do domu bezpiecznie, bedziemy ci wdzieczni po wsze czasy.

Boze, pomyslala Adelia, pozwol mi uwierzyc. Prosba tak czysta i prosta musiala zostac wysluchana. Pozwol mi uwierzyc, tak pragne uwierzyc.

Mezczyzna i kobieta odeszli, trzymajac sie za rece. Adelia kleknela. Mniszka usmiechnela sie do niej. To byla ta niesmiala zakonnica, ktora towarzyszyla przeoryszy do Canterbury i z powrotem, teraz jednak bojaz-liwosc zmienila sie we wspolczucie. W oczach miala milosc.

– Swiety Piotrus cie wyslucha, siostro.

Relikwiarz w ksztalcie trumienki ustawiono na rzezbionym, kamiennym katafalku, tak aby znajdowal sie na poziomie oczu kleczacego. Juz wiedziala, na co wydano pieniadze zgromadzenia. Na podluzne, wysadzane klejnotami pudelko, przez mistrza zlotnika ozdobione scenami z zycia chlopca, spedzanego w domu i na polach, a takze meczenskiej smierci z rak demonow oraz wstapienia do raju, dokad prowadzila go Maria.

W jeden z bokow relikwiarza wstawiono cienka macice perlowa, tworzac w ten sposob okienko. Zagladajac w nie, Adelia widziala tylko kosci dloni, ulozone jak do modlitwy, na niewielkiej, aksamitnej poduszce.

– Jesli chcesz, mozesz ucalowac jego kostke. – Zakonnica wskazala monstrancje lezaca na wysciolce u szczytu relikwiarza. Przypominala saksonska brosze, a w niej wsrod cennych kamieni znajdowala sie oprawiona w zloto sekata kostka.

Kosc trapezowa prawej dloni. Blask chwaly zbladl. Adelia znow stala sie soba.

– Dam jeszcze pensa i chce obejrzec caly szkielet. Mniszka zmarszczyla jasna brew. Byla piekna. Potem nachylila sie do przodu, zdjela monstrancje i uniosla pokrywe relikwiarza. Gdy to robila, zsunal jej sie rekaw, odslaniajac ramie poczerniale od siniakow.

Adelia spojrzala na nia zszokowana. Te delikatna, mila dziewczyne bito. Mniszka usmiechnela sie i opuscila rekaw.

– Bog jest dobry – powiedziala. Lekarka miala taka nadzieje. Nie pytajac o pozwolenie, wziela jedna ze swiec i zblizyla plomien do kostek.

O Boze, byly takie drobne. Przeorysza Joanna w swoich wyobrazeniach znacznie dodala swojemu swietemu wielkosci. Relikwiarz sporzadzono za duzy, szkielet niemal w nim tonal. Adelia pomyslala, ze wyglada jak maly chlopczyk w zbyt obszernym ubraniu.

Medyczce lzy naplynely do oczu, chociaz widziala, iz znieksztalcenie dloni i stop wyniklo z usuniecia kosci trapezowej. W konczyny nie wbito zatem zadnych gwozdzi, nie przebito rowniez klatki piersiowej ani kregoslupa. Rana od wloczni, ktora przeor Gotfryd opisywal Szymonowi, najprawdopodobniej stanowila efekt procesow gnilnych. Cialo pewnie napuchlo za bardzo, skora nie wytrzymala i brzuch pekl.

Ale w okolicach miednicy ujrzala takie same ostre, nieregularne zarysowania jak u innych dzieci. Musiala sie powstrzymac od wetkniecia dloni do relikwiarza, podniesienia kosci i przyjrzenia im sie z bliska. Ale i tak miala niemal calkowita pewnosc. Chlopca kilkakrotnie dzgnieto owa szczegolna klinga, nieznanego jej rodzaju.

– Hej, niewiasto! – Stojacy za nia stawali sie niecierpliwi. Adelia przezegnala sie i odeszla, wrzucajac klerkowi przy drzwiach pensa na stol.

– Czy zostalas uleczona, pani? – zapytal skryba. – Musze zapisywac kazdy cud.

– Mozesz napisac, ze poczulam sie lepiej – odparla.

Lepszymi slowami byloby „utwierdzona w slusznosci tego, co robie', pomyslala gorzko. Ja, medica Trotula, mam dowod, ze ow chlopiec nie umarl na krzyzu, tylko z rak jakiegos rzeznika, ktory wciaz jest wsrod nas. A teraz idz, powiedz to sedziom, ktorzy nie wiedza nic o anatomii, a jeszcze mniej o nia dbaja, zwlaszcza gdy jej tajniki wyjawia cudzoziemka.

Dopiero kiedy znalazla sie na zewnatrz, uswiadomila sobie, ze Ulf nie wszedl z nia do srodka. Ujrzala go, jak siedzi na ziemi pod furta i obejmuje kolana ramionami.

Adelia palnela bez namyslu:

– Znales sie ze swietym Piotrusiem? Odpowiedzia byl wymuszony sarkazm, jak zwykle adresowany do

Stroza:

– W ogole, bo przeciez zima ja nigdy nie chodzilem z nim do tej parszywej budy, prawda? W ogole go nie znalem, co?

– Oczywiscie, ze go znales. Przepraszam. – Wiedziala, ze zachowala sie glupio. Ten szkielet byl kiedys kolega i przyjacielem chlopca, ktoremu pewnie jest go zal. Dodala lagodnym tonem: – W sumie niewielu z nas moze powiedziec, ze chadzalo na lekcje ze swietym.

Ulf wzruszyl ramionami.

Adelia nie miala doswiadczenia w postepowaniu z dziecmi. Jesli juz sie z nimi spotykala, to zwykle z umarlymi. Nie widziala zadnego powodu, by zwracac sie do nich inaczej niz do ciekawych wszystkiego istot ludzkich i kiedy nie chcialy z nia rozmawiac, tak jak ten tutaj, byla w kropce.

– Przejdziemy sie jeszcze raz do drzewa swietej Radegundy – oznajmila. Chciala zamienic kilka slow z tamtejszymi mniszkami.

Wrocili ta sama trasa. Lekarce przyszla do glowy pewna mysl.

– Czy ty aby nie widziales tego swojego kolegi w dzien, w ktorym zaginal?

Chlopiec, nachylony do psa, wywrocil oczyma zirytowany.

– To byla Wielkanoc. Na Wielkanoc ja i babka jestesmy jeszcze na mokradlach.

– Och, powiedz – parla dalej. Chyba warto bylo probowac. Za jej plecami chlopiec zwrocil sie do psa.

– Ale Will widzial. Will z nim byl, prawda? Adelia sie odwrocila. -Will? Ulf zamruczal pod nosem, pies patrzyl tepo.

– On i Will zrywali razem bazie. W relacji o ostatnim dniu swietego Piotrusia, jaka przeor Gotfryd przekazal Szymonowi i jej, nie bylo mowy o zadnym Willu.

– Kim jest Will?

Kiedy Ulf mial sie juz odezwac do psa, Adelia polozyla dlon na glowie chlopca i przekrecila go twarza do siebie.

– Wolalabym, zebys mowil wprost do mnie. Dzieciak odwrocil glowe z powrotem, aby moc spojrzec na Stroza.

– Nie lubimy jej – oznajmil.

– I ja tez was nie lubie – odparla Adelia – ale tu chodzi o to, kto zabil twojego kolege ze szkoly i dlaczego to zrobil. Znam sie na dociekaniu takich rzeczy i w tym wypadku potrzebuje twojej wiedzy o miejscowych sprawach, ktora ty i twoja babka macie mi sluzyc. To, czy sie wzajemnie lubimy, czy tez nie, nie ma tu zadnego znaczenia.

– To zrobily te wstretne Zydy.

– Jestes pewien?

Pierwszy raz Ulf spojrzal prosto na nia. Gdyby byl teraz z nimi poborca podatkow, zauwazylby u niego to, co dostrzegal u Adelii, gdy pracowala. Oczy chlopca postarzaly jego twarz. Medyczka ujrzala w nich az odpychajacy spryt.

– Chodz ze mna – polecil malec.

Adelia wytarla dlonie o spodnice. Wlosy dziecka, tam gdzie wychodzily spod czapki, byly tluste i prawdopodobnie zamieszkane przez robactwo. Ruszyla za Ulfem. Wreszcie sie zatrzymal.

Teraz spogladali poprzez rzeke na duza, imponujaca posiadlosc z trawnikiem, ktory ciagnal sie do niewielkiego pomostu. Po zamknietych wszystkich okiennicach i zielsku porastajacym rynny widach bylo, ze dom jest opuszczony.

Вы читаете Mistrzyni sztuki smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату