Randall wszedl do holu i skierowal sie do recepcji, zeby zapytac, czy nie ma dla niego wiadomosci, gdy nagle stanal jak wryty.
Do kontuaru podchodzil wlasnie szczuply mezczyzna ze spiczasta brodka.
Cedric Plummer. Najpierw w Moguncji, teraz tutaj.
Randall przypomnial sobie nagle stare opowiadanie Maughama, w ktorym sluzacy mowi do kupca w Bagdadzie: „Panie, bylem wlasnie na targu i potracila mnie jakas kobieta, a kiedy sie odwrocilem, ujrzalem, ze to jest Smierc. Popatrzyla na mnie i pogrozila mi palcem… Pozycz mi prosze swego konia, panie. Pojade do Samary, tam Smierc mnie nie znajdzie'.
Pozniej kupiec sam udal sie na targ i tez spotkal tam Smierc. Zapytal ja, dlaczego pogrozila sluzacemu, a ona odparla: „Nie grozilam mu wcale, tylko zapowiedzialam niespodzianke. Zdziwilo mnie, ze spotykam go w Bagdadzie, skoro jestesmy umowieni na dzis wieczor w Samarze'.
Wspomnienie bezsensowne, chociaz nie tak calkiem…
Randall zatrzymal sie i patrzyl. Plummer stanal przy kontuarze i skinal na recepcjoniste. Randall minal go szybko, odwracajac twarz i skierowal sie do windy. Chcial umknac jak najszybciej przed wzrokiem dziennikarza, ale dotarl do niego arogancki, piskliwy glos.
– Guter Herr – powiedzial – nazywam sie Cedric Plummer.
– Tak, oczywiscie, wiem, kim pan jest – odparl recepcjonista.
– Gdyby ktos do mnie dzwonil, wracam za godzine. Jesli to bedzie cos pilnego, to prosze mnie szukac w barze hotelu Intercontinental, mam tam wazne spotkanie.
Randalla przeszyl dreszcz niepokoju. Stanal przed drzwiami windy i obejrzal sie ostroznie za siebie. Plummer juz zniknal z widoku.
Randall wsiadl do windy i zaczal sie zastanawiac nad tym, co uslyszal. Plummer i Hennig mieli wazne spotkania w tym samym miejscu, o tej samej godzinie. Czy byl to przypadek, czy moze spisek? Przypomnial sobie slowa Henniga: „Kazalem sekretarce pozbyc sie go. Nie wpuscilbym gnojka za prog tego pokoju'.
Cos tu sie nie zgadzalo.
Postanowil na razie zostawic te sprawe nierozstrzygnieta. Wroci do Amsterdamu i jutro – bo dzisiaj mial spotkac sie z Angela i nie mogl sie juz tego doczekac – postara sie, zeby przez kilka nastepnych dni ktos bardzo pilnie obserwowal Karla Henniga.
Theo zawiozl go mercedesem do hotelu Amstel, gdzie w recepcji czekala na niego wiadomosc, na ktora tak liczyl. Angela Monti przybyla do Amsterdamu i zamieszkala w hotelu Victoria. Oczekiwala na spotkanie z nim.
Szybko wzial prysznic, ubral sie i postaral wyrzucic z umyslu mysli o Hennigu i Plummerze. Zszedl na dol i kazal kierowcy zawiezc sie do hotelu Victoria. Zadzwonil do jej pokoju, a potem podszedl do pokrytych zielonym dywanem schodow i czekal, az sie zjawi.
Jej widok wprawil go w oslupienie. Widzial ja do tej pory tylko raz i juz przy rozstaniu w Mediolanie wiedzial, ze od lat nie spotkal dziewczyny tak pociagajacej jak Angela. Obraz tej jakze pieknej kobiety towarzyszyl mu przez caly tydzien. Teraz jednak poczul sie zupelnie oszolomiony jej obecnoscia. Myslec o niej, ze jest piekna, wydalo mu sie nietaktem. Byla najbardziej zachwycajaca i podniecajaca kobieta, jaka kiedykolwiek widzial. Podeszla do niego i calkiem naturalnie pozwolila sie wziac w ramiona, poczul cieplo jej miekkich warg na swoich ustach i byl juz pewien, ze Angela Monti zabrala mu serce.
Theo zawiozl ich do Bali, ekskluzywnej indonezyjskiej restauracji przy Leidsestraat. Randall odeslal kierowce, zapewniajac go, ze jest calkowicie bezpieczny, poniewaz nie ma przy sobie zadnych waznych papierow. Wzial Angele pod ramie i weszli do restauracji, ciemnoskory kelner w turbanie poprowadzil ich do jednej z trzech malych salek w glebi.
Usiedli przy stoliku pod sciana i zamowili Rijstafel, indonezyjski szwedzki stol, lecz nawet nie zwrocili uwagi na bogactwo potraw, ktore przed nimi postawiono – sajor soto, czyli zupe, wolowine w sosie jawajskim, rozne rodzaje fasoli, wielkie krewetki, smazony kokos. Jedli, odzywajac sie z rzadka, popijajac wytrawne mozelskie wino, kochajac sie wzrokiem i dotykiem palcow.
Wyszli z Bali, trzymajac sie za rece, i spacerowali w lekkim chlodzie letniej nocy. Mineli Leidseplein, zatrzymujac sie, by posluchac trzech chlopakow brzdakajacych na gitarach. Z mostu na Prinsengracht patrzyli, obejmujac sie, ku innemu, odleglemu mostowi, gdzie setki swiatel lsnily w ciemnosci niczym rzedy perel. Pozniej weszli na szeroki most na Singel, gdzie w dole kolysaly sie oswietlone lodzie, wyladowane kwiatami.
Magiczny wieczor zamienil sie w noc, a oni wciaz stali na moscie, teraz juz niemal zupelnie sami.
Angela powiedziala Randallowi, ze Naomi znalazla jej pokoj do pracy na tym samym pietrze, co jego gabinet, niemal za sciana.
– Wiem – odparl. – Poprosilem ja o to.
– Chcesz mnie codziennie miec tak blisko siebie? – zapytala z wahaniem.
– Chce, i to bardzo.
– Nie boisz sie, ze popelniasz blad, Steve? Prawie mnie nie znasz.
– Bylas z mna przez caly ten tydzien, codziennie i co noc. Znam cie, Angelo, znam cie bardzo dobrze.
– Ja czulam to samo – szepnela.
Spojrzal znowu na kanal, a kiedy odwrocil sie do niej, ujrzal zamkniete oczy, lekko poruszajace sie usta i zlozone dlonie. Po chwili otworzyla oczy i usmiechnela sie do niego.
– Co robilas? – zapytal. – Modlilas sie? Skinela glowa.
– To mi pomoglo – odparla.
– W czym, Angelo?
– W tym, co zamierzam zrobic. – Wciaz sie usmiechala. – Zabierz mnie do hotelu, Steve.
– Do ktorego?
– Twojego. Chce zobaczyc, jak mieszkasz.
– Naprawde chcesz zobaczyc, jak mieszkam? Wsunela reke pod jego ramie.
– Nie – odparla. – Chce po prostu byc z toba.
Lezeli nadzy na lozku, zwroceni do siebie twarzami, calowali sie i piescili, jej dlon glaskala skore na jego biodrze i brzuchu, jego reka spoczywala na jej udzie.
Odkad sie polozyli, nie zamienili slowa, slyszeli tylko swoje coraz szybsze oddechy i bijace coraz glosniej serca.
Jego dlon przesliznela sie po wilgotnym trojkacie jej miekkich wlosow lonowych, palce odnalazly wydatny paczek lechtaczki i powoli, delikatnie zaczely ja masowac. Biodra Angeli uniosly sie odruchowo, uslyszal jej glosny oddech i westchnienie rozkoszy. Reka dziewczyny przesunela sie w dol i uchwycila stwardnialy penis, palce zaczely pocierac go milosnie, az nabrzmial jeszcze bardziej i Randall poczul, ze zaraz wybuchnie.
Z jej piersi wyrwal sie niski, proszacy jek, niczym daleki krzyk blagajacy o pelnie milosci. Zabrala reke i przetoczyla sie na plecy obok niego, zamykajac oczy i rozchylajac usta.
W przycmionym swietle nocnej lampki patrzyl na naga Angele, kobiete, w ktora mial wniknac, ktora mial posiasc, stac sie z nia jednoscia. Byla gotowa… kruczoczarne wlosy rozrzucone na bieli poduszki, zamkniete powieki, usta lekko otwarte, coraz ciezszy oddech i unoszace sie wraz z nim wzgorki piersi z purpurowymi obwodkami wokol twardych sutkow, zaglebienie pepka, szerokie biodra, posladki.
Byla gotowa do milosci.
I on takze byl gotow.
Jej kolana uniosly sie, kragle uda zaczely sie otwierac. Wsunal sie miedzy jej nogi i penis odnalazl wejscie do pochwy o gladkosci satyny, ustepliwe i sliskie od wilgoci. Zanurzyl sie w niej powoli, a gorace sciany zamknely sie wokol niego, wciagajac go coraz glebiej, pochlaniajac w ciasnym uscisku.
Glaskal ja w srodku i piescil, wysuwal sie i dzgal glebiej, az oboje zaczeli jeczec z rokoszy zmieszanej z bolem, jej nogi owinely sie wokol jego plecow, a dlonie zacisnely na ramionach. Ujezdzal ja z miloscia, nie przestajac ani na moment, ona kolysala sie pod nim i wyginala, lecz utrzymywal rytm, zdobywajac jej rozplomienione cialo i czujac, jak pochlania go ekstaza namietnosci, jakiej nie doznal jeszcze nigdy w zyciu.
Wczepiala sie palcami w jego wlosy, wbijala klykcie miedzy zebra, jej posladki unosily sie i opadaly wraz z jego pchnieciami. Pochwa, biodra, cala dolna polowa ciala, falowaly kolistym ruchem, coraz szybciej i szybciej, a penis w rytm tego falowania wnikal w pochlaniajace go chciwie gietkie naczynie.
– O Boze – wyszeptal. – Och, najdrozsza…
Piesci zabehnily po jego sliskim od potu grzbiecie. Bezwiednie uchwycil mocno jej biodra.
– Kochany -jeknela – kochany, ide…
Biodra uniosly sie wysoko, a uda zacisnely wokol niego niczym imadlo, zadrzala w konwulsji totalnego orgazmu, a on wytrysnal w nia calkowicie, wypelniajac ja nasieniem i szczytujac w jej wnetrzu bez konca.
– Kocham cie – wyszeptal jej do ucha. – Kocham cie, kocham cie.
– Och, Steve, nigdy mnie nie opuszczaj, przenigdy.
Lezeli wtuleni w siebie, bezpieczni, spelnieni i rozluznieni. Angela zasnela z twarza na jego piersi, tak slodka, kochana i spokojna.
Randall, rozgrzany wciaz jej oddaniem i cieplem jej ciala, pograzyl sie w leniwych rozmyslaniach. Posiadl tak wiele kobiet, lecz nigdy nie bylo tak jak teraz. Nie z Barbara, z pewnoscia nie z Barbara, ktora mogl juz wspominac z pewna czuloscia, swiadom, ze ich mechaniczne, pozbawione milosci lozkowe potyczki byly zarowno jego porazka, jak i jej. Nie z Dartene i nie z tymi, ktore mial przed Darlene, z ich nieruchoma, pasywna martwota lub cwiczonymi sztuczkami gejszy. I nie z Naomi, i wieloma podobnymi do niej przed Naomi, z ich dozowana usluznoscia, podlegloscia, miloscia francuska i recznie produkowanymi spazmami.
Nigdy jeszcze, przez tyle nocy doroslego zycia, nie doznal – dajac lub biorac, ofiarowujac czy przyjmujac – orgazmu zrodzonego i spelnionego wylacznie z milosci, nigdy, az do tej nocy w Amsterdamie, z ta mloda kobieta, na tym wlasnie lozku. Mial ochote zaplakac. Nad zmarnowanym czasem? Z glebokiej radosci? Z litosci dla tych wszystkich, ktorzy zyja i umieraja, nie zaznajac poczucia tej ostatecznej jednosci?
Pocalowal czule jej policzek, wtulil glowe w poduszke, powieki opadly mu ciezko na oczy i po chwili zasnal.
Obudzil go natarczywy dzwonek telefonu. Przez zaslony w oknie saczyla sie szarosc switu, a zegarek na nocnym stoliku pokazywal dwadziescia po szostej. Angela wciaz pograzona byla we snie.
Siegnal niezdarnym ruchem po sluchawke i przylozyl ja do ucha.
– Slucham – mruknal sennie.
– Steve? Tu George Wheeler – uslyszal cichy, lecz przytomny glos. – Wybacz, ze cie budze tak nagle, ale musialem. Sluchasz mnie?
– Juz nie spie, George.
– Wiec sluchaj, to bardzo wazne. Musisz przyjechac do szpitala Vrije Universiteit, glownego szpitala Amsterdamu. Badz tam najpozniej za godzine, dobrze? Zapisz sobie adres, Beolelaan tysiac sto pietnascie, zreszta taksowkarz bedzie wiedzial. W szpitalu powiedz, zeby cie wpuscili do pokoju Lori Cook, na czwartym pietrze. Ja tam bede, wszyscy tam bedziemy.
– Zaraz, zaraz, George, ale co sie, u diabla, stalo?
– Dowiesz sie na miejscu, to nie jest na telefon. Na razie niech ci wystarczy, ze stalo sie cos zupelnie niesamowitego. Musisz przyjechac.
ROZDZIAL 6