Randall obiecal taksowkarzowi dziesiec guldenow ekstra, jesli dojedzie do szpitala przed siodma trzydziesci. Kierowca postaral sie zarobic na te premie.
– Szesc minut przed czasem – oznajmil z duma, gdy zatrzymali sie przed siedmiopietrowym budynkiem z napisem ACA-DEMISCH ZIEKENHUIS DER VRIJE UNIVERSITEIT na drewnianym daszku przed wejsciem.
Zastanawiajac sie wciaz, coz to za niesamowite zdarzenie wymagalo jego obecnosci w szpitalu, Randall wszedl po kamiennych schodach i przez obrotowe drzwi do szpitalnego holu. Gdy tylko podszedl do recepcji, starsza kobieta zza lady zapytala go:
– Czy pan Randall? Potwierdzil skinieniem glowy.
– Prosze sobie usiasc – powiedziala recepcjonistka. – Pan Wheeler dzwonil, ze juz schodzi.
Zbyt niespokojny, by siedziec, zapalil fajke i zaczal ogladac modernistyczne mozaiki na scianach holu. Jedna przedstawiala Ewe powstajaca z zebra Adama, druga Kaina i Abla, a jeszcze inna Chrystusa uzdrawiajacego dziecko. Nagle uslyszal swoje nazwisko. Odwrocil sie i ujrzal George'a L. Wheelera, ktory zmierzal ku niemu zwawym krokiem, wycierajac okulary w zlotej oprawie i osadzajac je na miesistym nosie.
Wydawca polozyl mu ojcowskim gestem reke na ramieniu i ryknal radosnie:
– Jak to dobrze, ze wrociles z podrozy akurat w tym czasie, Steve! Chce, zebys obserwowal wszystko od samego poczatku, chociaz na razie nie bedziesz mogl tego wykorzystac. Musimy sprawe utrzymac w sekrecie, dopoki nie bedziemy mieli pewnosci, ale jak tylko lekarze wszystko potwierdza, roztrabimy rzecz na caly swiat.
– O czym ty mowisz, George?
– Myslalem, ze juz ci powiedzialem. Dobra, opowiem ci w skrocie po drodze.
Prowadzac Randalla do windy, Wheeler znizyl glos, lecz nie potrafil ukryc podniecenia.
– Wczoraj wieczorem – zaczal – bylem na kolacji z sir Trevorem w Dikker en Thijs, wlasciwie zaprosil nas signor Gayda, pamietasz, nasz wloski wydawca, ze swoim doradca, monsiniorem Riccardim. Nagle dostalem pilny telefon od Naomi. Powiedziala mi tylko ogolnie, o co chodzi, i prosila, zebym zaraz przyjechal do szpitala. Pojechalismy wszyscy i siedzialem tu przez cala noc. Widzisz, jakie mam worki pod oczami?
– George, na milosc boska – zniecierpliwil sie Randall – powiesz mi wreszcie, co sie stalo?
– Przepraszam, Steve, juz ci mowie. – Podeszli do windy, lecz Wheeler odciagnal go na bok. – Z tego, co wiem do tej pory… a informacje sa jeszcze bardzo skape i chaotyczne… dziewczyna z twojej ekipy, ta, co sie tak dobrze zna na archeologii… zapomnialem nazwiska…
Randall chcial juz powiedziec Angela Monti, lecz uzmyslowil sobie, ze wydawca jeszcze nie wie o jej przystapieniu do zespolu.
– Jessica Taylor? – zapytal. – Ta Amerykanka…
– Wlasnie. – Wheeler klasnal w dlonie. – Panna Taylor odebrala wczoraj tuz przed polnoca dziwny telefon od twojej sekretarki, tej kulawej dziewczyny… Lori Cook. Lori plakala i wciaz powtarzala, ze miala wizje, ze cos jej sie ukazalo i ze uklekla i pomodlila sie do tej wizji, zeby mogla chodzic normalnie, a kiedy wizja zniknela, Lori wstala i okazalo sie, ze juz nie kuleje, ze chodzi calkowicie normalnie, tak jak ty czy ja.
– Co takiego?! – wykrzyknal Randall z niedowierzaniem. – Mowisz powaznie?
– Jak najbardziej, Steve. Lori przestala kulec i powtarzala przez telefon, zeby ktos do niej przyjechal, bo jest bardzo oslabiona i ma goraczke. Oczywiscie Jessica Taylor natychmiast pojechala do jej mieszkania i zastala Lori lezaca na podlodze. Ocucila ja, ale dziewczyna tak bredzila, ze Jessica nie wiedziala, co poczac, i zadzwonila do mnie. Nie zastala mnie, ale Naomi odebrala i od razu wezwala karetke, a potem skontaktowala sie ze mna w restauracji, a ja zadzwonilem do doktora Fassa, naszego lekarza. Powiadomilem tez innych i wszyscy blyskawicznie zjechali do szpitala. I co o tym myslisz, Steve?
Podczas tej przemowy Randall przypominal sobie pierwsze spotkanie z Lori Cook, tym szarym wrobelkiem skrepowanym swoja ulomnoscia, opowiadajacym o pielgrzymce, jak to nazwala, do Lourdes, Fatimy, Turynu i Beauraing, o drodze nadziei i rozpaczy w poszukiwaniu cudownego uzdrowienia.
– Co mysle? – powtorzyl pytanie. – Nie wiem, George, chcialbym poznac fakty. Przykro mi, ale ja nie wierze w cuda.
– Alez Steve, sam przeciez nazwales Miedzynarodowy Nowy Testament cudem – przypomnial mu Wheeler.
– Nie mowilem tego doslownie, to byla metafora. Nasze dzielo jest rezultatem naukowo prowadzonych wykopalisk, ma racjonalna podstawe. Ale cudowne uzdrowienie… – Randall przerwal, przypomnial sobie bowiem slowa Lori Cook, ktora powiedziala mu, ze nowa Biblia jest dla niej wszystkim, istnym cudem. Zakielkowalo w nim podejrzenie. – Chyba nie wszystko mi powiedziales, George? – zapytal. – Czy Lori wyjawila, co wywolalo te jej wizje i ten tak zwany cud?
– Jestes jasnowidzem, Steve, bo wlasnie chcialem o tym mowic – odparl Wheeler z niezmiennym entuzjazmem. – Masz cholerna racje. Istniala taka przyczyna, a bylo nia ni mniej, ni wiecej, tylko naruszenie zasad bezpieczenstwa przez naszego szefa reklamy, niejakiego Stevena Randalla. Jestes bezposrednio odpowiedzialny za to, co sie stalo, Steve, ale ze wzgledu na rezultat wybaczylismy ci.
– Ja naruszylem zasady bezpieczenstwa?
– Oczywiscie. Pomysl tylko. Profesor Deichhardt wypozyczyl ci Nowy Testament na jedna noc do przeczytania. Zobowiazales sie zwrocic probny wydruk nazajutrz, i to osobiscie. A ty poprosiles o to Lori Cook.
– Tak, pamietam. Mialem zaniesc wydruk Deichhardtowi, ale musialem odbyc pilna rozmowe z Naomi w sprawie mojego wyjazdu i poprosilem Lori. Bylem pewien, ze zalatwi sprawe. Moze powinienem byl to zrobic osobiscie, ale… wlasciwie czemu to takie straszne, ze Lori odniosla wydruk?
Wheeler usmiechnal sie kwasno.
– Twoja Lori powiedziala wczoraj Jessice, przed przyjazdem karetki, ze kazales jej oddac ksiazke Deichhardtowi do rak wlasnych, nikomu innemu. Zgadza sie?
– Oczywiscie.
– No i dziewczyna faktycznie sie tym przejela. Poszla do Deichhardta, ale jego akurat nie bylo i nie zgodzila sie zostawic wydruku sekretarce. Postanowila zaczekac, az profesor wroci. Ale bliskosc tego „swietego przedmiotu', jak to okreslila Lori… sprawila, ze nie mogla sie oprzec pokusie, to tak jakby sie trzymalo w rece swietego Graala i nie moglo na niego spojrzec. Wiec powiedziala sekretarce, ze idzie cos zjesc, ale zamiast tego schowala sie w jednym z magazynow na naszym pietrze w Krasnapolskym i przeczytala Pergamin Petroniusza i Ewangelie Jakuba. Wlasciwie, jesli jej wierzyc, to tekst Jakuba przeczytala cztery razy i dopiero wtedy odniosla wydruk Deichhardtowi.
– Wcale nie watpie, ze przeczytala to cztery razy – rzekl Randall. – I co bylo dalej?
– Lori przez caly tydzien nie mogla myslec o niczym innym. To, co Jakub napisal o Jezusie, przepelnialo jej umysl i serce. Zaczela sobie wyobrazac, na jawie i we snie, jak Jezus przemierza ziemie, jak udaje mu sie przezyc ukrzyzowanie, jego smiala wyprawe do Rzymu, a takze Jakuba w Jerozolimie, w obliczu smierci spisujacego te historie na papirusie. Wczoraj byla sama w mieszkaniu, jak zwykle pograzona w swoich fantazjach, i nagle zamknela oczy, zlozyla rece na sercu i zaczela sie modlic do Jakuba Sprawiedliwego, zeby przywrocil jej pelnie zycia, tak jak ozywil dla niej postac Jezusa. I prosze bardzo, gdy otworzyla oczy, zobaczyla przed soba krag swiatla, swietlista kule, ktora unosila sie w powietrzu, a w niej brodata postac Jakuba Sprawiedliwego w dlugiej szacie. Swiety Jakub podniosl reke i poblogoslawil ja, a Lori, w uniesieniu i przerazeniu jednoczesnie, znow padla na kolana, zamknela oczy i zaczela sie modlic, zeby jej pomogl. Kiedy je otworzyla, wizji juz nie bylo. Lori wstala, przeszla kilka krokow i okazalo sie, ze nie kuleje. Rozplakala sie i zaczela powtarzac w kolko na glos: „Jestem uzdrowiona, jestem uzdrowiona', a pozniej udalo jej sie dodzwonic do Jessiki Taylor. Jessica zastala ja zemdlona czy moze w transie, to nie jest jasne, no i reszte juz znasz, Steve. Chodzmy na gore.
Wjechali winda na czwarte pietro i ruszyli korytarzem ku grupce osob zgromadzonych przed drzwiami pokoju Lori Cook.
Randall rozpoznal Jessice Taylor z notatnikiem w rece i rudowlosego fotografa Oscara Edlunda z zawieszona na ramieniu kamera. Ze znajomych twarzy zauwazyl jeszcze signora Gayde, monsiniora Riccardiego, doktora Trautmanna i pastora Zachery'ego.
Gdy podszedl blizej, okazalo sie, ze wszyscy otaczaja kregiem lekarza w bialym kitlu. U jego boku stala atrakcyjna pielegniarka w schludnym niebieskim uniformie z bialym kolnierzykiem. Wheeler wyjasnil mu szeptem, ze to wlasnie doktor Fass, lekarz ekipy Drugiego Zmartwychwstania. Fass byl dystyngowanym mezczyzna kolo szescdziesiatki, rzeczowym i nieco oschlym internista.
– Tak, przeswietlilismy panne Cook zaraz po przyjeciu na oddzial – odpowiadal lekarz na czyjes pytanie. – A wracajac do panskiego poprzedniego pytania, to nie, nie wiemy, jaki dokladnie byl stan panny Cook przed tymi halucynacjami… czy tez nazwijmy to traumatycznym doswiadczeniem… z wczorajszej nocy. Probujemy sie skontaktowac z jej rodzicami, ktorzy podrozuja po Bliskim Wschodzie, mamy nadzieje uzyskac od nich jakas dokumentacje medyczna choroby, ktora spowodowala kalectwo panny Cook w dziecinstwie. Na razie dysponujemy tylko jej wlasna relacja, raczej nieprofesjonalna. Na podstawie tego opisu sadze, ze byla to jakas odmiana zapalenia kosci, ktora pacjentka przechodzila okolo pietnastu lat temu.
– Czy moze pan opisac te chorobe, doktorze? – zapytal Randall.
– W przypadku panny Cook stan zapalny wystapil w prawej piszczeli, kosci miedzy kolanem i stopa. Musial byc na tyle powazny, ze kosc zostala zniszczona… mozna to zobaczyc na zdjeciu rentgenowskim… a pacjentka pamieta opuchlizne, bol i czeste ataki goraczki. Choroba nie byla wlasciwie leczona, nie przeprowadzono tez operacji i w nastepstwie pojawila sie ulomnosc.
– Doktorze Fass – zapytal z kolei Wheeler – jakby pan wyjasnil to, co sie stalo tej nocy? Jakkolwiek na to patrzec, Lori Cook wyzdrowiala, prawda? Chodzi normalnie?
– Tak, moge potwierdzic, ze panna Cook chodzi normalnie – odparl lekarz. – Przeszla pomyslnie badania u fizjoterapeuty, przeprowadzone w obecnosci dyrektora szpitala. Po poludniu zajmie sie nia neuropsychiatra. W tej chwili badaja ja doktor Rechenberg i doktor Koster, ktorych poprosilem o konsultacje. Natomiast co do ostatniej nocy, to nie jestem chyba dosc kompetentny, zeby to wyjasnic. Z jednej strony, byc moze panna Cook doznala w dziecinstwie swoistego szoku nerwowego, a wczorajsze halucynacje zniwelowaly jego skutki, czyli kalectwo, na zasadzie autosugestii. W takim wypadku moglibysmy ja teraz nazwac ofiara przewleklej neurastenii, a wyzdrowienia nie nalezaloby nazywac cudem. Z drugiej jednak strony… – doktor Fass spojrzal po twarzach sluchaczy i zamrugal – jezeli przyczyna kalectwa byla organiczna i panna Cook zostala uzdrowiona bez ingerencji medycznej, mielibysmy do czynienia z zupelnie inna kwestia. Przytocze tu slowa slawnego chirurga z szesnastego wieku, doktora Ambroise'a Parego, na temat jednego z jego pacjentow: Je le pansay, Dieu le guerit, „Ja go opatrzylem, Bog go wyleczyl'. – Lekarz zlozyl przepraszajaco rece. – Teraz zechca mi panstwo wybaczyc, musze wrocic do moich kolegow. Jutro, moze pojutrze, bedziecie mogli porozmawiac z pacjentka, ale chcielibysmy ja zatrzymac na obserwacji minimum przez dwa tygodnie.
Gdy Fass otworzyl drzwi pokoju, Randall przecisnal sie przez tlum, zeby zajrzec do Lori. Udalo mu sie tylko rzucic okiem.
Lori Cook, drobna i chlopieca, siedziala na brzegu szpitalnego lozka z podwinieta powyzej kolan koszula. Obok niej przykucnal lekarz, obmacujac lydke prawej nogi, a dwoch innych przygladalo sie temu z uwaga. Lori wygladala, jakby bylo jej to zupelnie obojetne. Wzniosla oczy w gore, a na jej ustach igral tajemniczy usmieszek. Robila wrazenie bardzo szczesliwej.
Po chwili drzwi zostaly zamkniete. Randall odwrocil sie w zamysleniu i zobaczyl, ze wszyscy sie rozchodza, a Wheeler stoi w glebi korytarza w towarzystwie dwoch osob i przyzywa go gestem.
Towarzyszami Wheelera byli signor Gayda, wloski wydawca, i jego doradca, katolicki teolog ksiadz Riccardi. Usiedli wszyscy w poczekalni dla odwiedzajacych, w wylozonych skora fotelach.
– I co pan sadzi o tym wszystkim, monsinior Riccardi? – zapytal teologa Wheeler. – Wy, katolicy, macie spore doswiadczenie w tych sprawach, prawda?
Ksiadz wygladzil przod swej sutanny i po chwili namyslu odpowiedzial:
– Jeszcze za wczesnie o tym rozsadzac, panie Wheeler. Kosciol jest w tych kwestiach bardzo ostrozny i raczej jestesmy przeciwni pochopnemu potwierdzaniu cudow.
– Alez to z cala pewnoscia jest cud! – wykrzyknal Wheeler.
– Na pierwszy rzut oka wyzdrowienie panny Cook istotnie robi wrazenie – przyznal ksiadz Riccardi. – Powinnismy jednak wstrzymac sie z osadem. Od czasow gdy Pan Jezus dokonal okolo czterdziestu niekwestionowanych cudow, jego wierni takze doswiadczaja pewnych znakow, i to po dzis dzien. Tego jestesmy pewni. Musimy natomiast zapytac, jaka wlasciwie jest prawdziwa natura cudu. Uznajemy, ze powinno to byc zdarzenie niezwykle, widzialne samo w sobie, a nie tylko poprzez swoj rezultat, zdarzenie niewytlumaczalne w kategoriach zwyklych oddzialywan pewnych sil, dajace sie wyjasnic jedynie szczegolna boska interwencja. Bog objawia sie poprzez kolejne cuda zgodnie ze swoja wola. Jednakze nie kazde uzdrowienie wynikajace z glebokiej wiary mozna przypisac boskiej interwencji. Prosze pamietac, ze na kazde piec tysiecy uzdrowien zwiazanych z sanktuarium Matki Boskiej w Lourdes, Kosciol okresla mianem cudu byc moze jeden procent.