– Oczywiscie, ze chcial, ale Lebrun mial odpowiedz na wszystko. Wyjasnil mu, ze ulicznik zwykl bawic sie z rowiesnikami, kopiac tunele w zboczach pagorkow. Tydzien wczesniej odkopali fragment kamionkowego naczynia, ktore rozlecialo sie, gdy wyciagneli je z ziemi. W srodku znajdowaly sie kawalki starego papieru, ktore chlopcy poczatkowo uzywali do gry w karty, jako pieniadze, az w koncu wiekszosc wyrzucili. Nasz ulicznik zachowal jednak swoj skrawek, przypuszczajac, ze moze na nim zarobic pare lirow. Lebrun zaplacil mu jakies grosze, niepewny co do wartosci znaleziska, i dopiero w domu przyjrzal sie skrawkowi uwazniej. Majac rozlegla wiedze na temat starozytnych manuskryptow, niemal od razu dostrzegl jego potencjalne znaczenie, a teraz chcialby, zeby potwierdzil to autorytet, jakim jest profesor. Wedlug slow Lebruna, Monti byl zainteresowany, aczkolwiek dosc sceptyczny. Poprosil o zostawienie mu papirusu na tydzien, do dokladnego zbadania. Moze pan sobie wyobrazic, co bylo potem.
Randall sluchal uwaznie. Przedtem sam podwazal autentycznosc Drugiego Zmartwychwstania, teraz zas nie dowierzal historii Lebruna, ktora te autentycznosc kwestionowala. Obie podstawy byly rownie niepewne, lecz jedna musiala byc prawdziwa.
– Ciekaw jestem, pastorze, co tez ten Robert Lebrun jeszcze wymyslil – rzekl do de Vroome'a.
– Widze, ze wciaz jest pan sceptyczny, tak jak na poczatku profesor Monti. – Duchowny spojrzal na niego spod oka. – Wierze jednak, ze sie pan przekona, tak jak przekonal sie profesor po tygodniu badania papirusu. Kiedy Lebrun znow zjawil sie u niego, Monti nie ukrywal radosci. Byl niezwykle podekscytowany. Obwiescil, ze przyjrzal sie fragmentowi bardzo dokladnie i jak najbardziej wierzy w jego autentycznosc. Byl to prawdopodobnie urywek z nowotestamentowego kodeksu, starszego od wszystkich istniejacych, wlacznie z najstarsza znana ewangelia, napisana przez Marka najpewniej w roku siedemdziesiatym. Skoro ten skrawek zostal znaleziony, musialo byc ich w ziemi wiecej. Gdyby udalo sie odnalezc wieksze fragmenty tekstu, byloby to najbardziej niebywale odkrycie biblijne w historii. Monti byl gotow wystapic o odpowiednie zezwolenia, jesli Lebrun pokaze mu miejsce znaleziska. Francuz zgodzil sie podjac wspolprace pod dwoma warunkami. Po pierwsze, jesli wykopaliska okaza sie sukcesem, otrzyma polowe zysku. Po drugie, profesor musi mu obiecac anonimowosc, pelna dyskrecje i nie wspominac w ogole o jego roli, poniewaz byl we Wloszech cudzoziemcem i ze wzgledu na konflikty z prawem w mlodosci we Francji mogl zostac deportowany do kraju. Monti zgodzil sie na obydwa warunki i porozumienie zostalo zawarte.
– I wowczas profesor rozpoczal wykopaliska?
– Rozpoczal je nieco pozniej, po polrocznych przygotowaniach. I po trzech miesiacach kopania natrafil na drugi zapieczetowany dzban, zawierajacy Ewangelie wedlug Jakuba i Pergamin Petroniusza. A teraz, po uplywie szesciu lat, swiat ma otrzymac te piata ewangelie i nowy wizerunek Jezusa w postaci Miedzynarodowego Nowego Testamentu.
– Pastorze – rzekl Randall, prostujac sie. – Chyba poprosze o nastepnego drinka.
– Ja tez sie jeszcze napije – odparl duchowny, wstajac. Randall zaczal nerwowo nabijac fajke. Szukal tych drzwi do prawdy, a teraz, gdy juz zostaly otwarte, nie mogl dojrzec wyraznie, co jest w srodku.
– Ta historia nie mogla sie tak skonczyc – powiedzial. – Musi miec jakies zakonczenie.
– Oczywiscie, ze ma zakonczenie – stwierdzil pastor – a nawet dwa. Jedno zwiazane z Lebrunem i Montim, a drugie z Lebrunem, Plummerem i mna.
De Vroome wrocil z drinkami, usiadl na kanapie i podjal watek na nowo.
– Wedlug Lebruna, kiedy znalezisko z Ostii zostalo potwierdzone i teksty przejeli wydawcy z Drugiego Zmartwychwstania, profesor Monti podzielil sie z nim uczciwie swoim zyskiem. Jednak to nie pieniadze, jak pan pamieta, byly wlasciwym celem naszego falszerza. Czekal, az Kosciol zaakceptuje odkrycie. Dopiero wtedy chcial ujawnic mistyfikacje i dokonac ostatecznego aktu zemsty. Czekal cierpliwie, rok za rokiem, na publikacje nowej Biblii, by moc obwiescic swiatu o szalbierstwie Kosciola. Przed rokiem przydarzylo mu sie cos, co zburzylo ten spokoj. Przepuscil wiekszosc pieniedzy od Montiego na gry hazardowe i uliczne kobiety i zostal praktycznie bez grosza. Do ubostwa byl jednak przyzwyczajony i to nie ono bylo przyczyna jego nastepnego kroku. Byl nia autentyczny romans. Sedziwy Francuz zakochal sie jak idiota w jednej z prostytutek nawiedzajacych Ogrody Borghese. Byla to mloda, glupiutka, ale sprytna dziewczyna. Starzec zupelnie jej nie pociagal, chyba ze moglby jej zapewnic pewne wygody czy nawet luksus. Lebrun wyznal uczciwie Plummerowi, ze rozpaczliwie pragnie ja posiasc i widzi tylko jedno rozwiazanie. Mianowicie szantaz.
– I kogo mialby szantazowac? Profesora Montiego?
– Zgadl pan. Obsesja Lebruna, zeby skompromitowac Kosciol, z biegiem lat nie wygasla, lecz teraz przycmila ja nowa, silniejsza. Potrzeba pieniedzy, za ktore moglby kupic milosc. Dlatego postanowil spotkac sie z Montim ponownie…
– Kiedy dokladnie to nastapilo?
– Nie wiem.
Zapewne wlasnie przed rokiem i dwoma miesiacami, pomyslal Randall.
– Czy przypadkiem nie w maju ubieglego roku? – zapytal.
– Bardzo mozliwe – odparl de Vroome. – W kazdym razie spotkal sie z profesorem gdzies poza uczelnia. Chcial sie dowiedziec, kiedy wreszcie przelomowa publikacja sie ukaze. Przeklad byl juz wowczas gotowy i przygotowywano go do druku u Henniga w Moguncji. Monti zapewnil wiec Lebruna, ze nowa Biblia ukaze sie w nastepnym roku, czyli w obecnym. Wyjawil mu nawet jej tytul. I wowczas Lebrun wylozyl mu prawdziwy cel swej wizyty. Powiedzial, ze rozpaczliwie potrzebuje wiekszej gotowki, i to jak najszybciej. Monti jednak nie mial pieniedzy, a nawet gdyby je mial, nie widzial powodu, zeby ponownie placic Francuzowi. „Powod sie znajdzie – oznajmil na to Lebrun. – Jesli nie dostane tych pieniedzy, zniszcze pana i zniszcze nowa Biblie. Ujawnie prawde o panskim odkryciu. A prawda jest taka, ze to mistyfikacja, wymyslona przeze mnie i przygotowana tymi oto rekami'. Wyobraza pan sobie zapewne, jakie to zrobilo wrazenie na nieszczesnym profesorze.
– Ale Monti mu chyba nie uwierzyl? – zapytal Randall.
– Oczywiscie, ze nie, nie byl w stanie uwierzyc w cos takiego. Jednakze Lebrun, jak powiedzial Plummerowi, byl na to przygotowany. Mial ze soba niepodwazalny dowod, ze teksty Jakuba i Petroniusza zostaly sfalszowane.
– Jaki dowod?
– Tego Plummerowi nie wyjawil – odparl de Vroome. – Ale dowod musial byc rzeczywiscie niezbity, poniewaz Monti, kiedy go zobaczyl, doznal szoku. Lebrun powiedzial mu: „Jezeli da mi pan pieniadze, oddam panu ten dowod, panska reputacja pozostanie nienaruszona, a Miedzynarodowy Nowy Testament nie straci autentycznosci. Jesli pan odmowi, wszystko ujawnie. Co pan na to?'. Zdesperowany profesor odpowiedzial, ze wobec tego postara sie jakos zdobyc pieniadze.
– I zdobyl je?
– Jak pan juz wie, nawet nie mial takiej mozliwosci. Wrocil do swego gabinetu na uczelni. Moze pan sobie wyobrazic, jak siedzial tam samotnie, skamienialy z rozpaczy, ze swiadomoscia, ze zostal oszukany, ze dorobek jego zycia obrocil sie w ruine, ze odejdzie w nieslawie, a ludzie z Drugiego Zmartwychwstania, ktorzy mu zaufali, zostana bankrutami. Popadl w kompletna depresje psychiczna, zalamal sie nerwowo. Kiedy Lebrun zadzwonil do niego po kilku dniach, zeby odebrac zaplate, powiedziano mu, ze profesor ciezko zachorowal i nie ma go na uczelni. Sadzac, ze to jedynie wybieg, Francuz zaczal sledzic corki profesora i pewnego dnia dotarl za nimi do Villa Bellavista. Gdy odkryl, ze to prywatna klinika psychiatryczna, musial w koncu pogodzic sie z faktem, ze Monti jest juz dla niego nieprzydatny.
– Czy probowal rozmawiac z Angela Monti albo jej siostra? – zapytal Randall.
– Nic mi o tym nie wiadomo. Zaczal raczej, jak wyznal Plummerowi, rozgladac sie za nowa ofiara. Wloskie Ministerstwo Kultury odpadalo, gdyz zdawal sobie sprawe, ze dla wladz nie bedzie zadnym przeciwnikiem, ze moze zostac aresztowany, a dowod falszerstwa zniszczony. Syndykatu wydawcow takze sie obawial, poniewaz przypuszczal, ze beda bronic zainwestowanych milionow wszelkimi sposobami i moze sie to dla niego zle skonczyc. Myslal tez o pojsciu do prasy, ale bal sie, ze zostanie uznany za szalenca, a dziennikarze moga sie dokopac do jego niechlubnej przeszlosci. Doszedl w koncu do wniosku, ze jedynym wyjsciem bedzie znalezienie kogos, kto pragnie zniszczyc Drugie Zmartwychwstanie rownie mocno jak on. I wowczas wpadly mu w rece artykuly Cedrica Plummera w „II Messaggero'. Lebrun zwietrzyl w tym swoja szanse, i mial racje.
Randall siegnal drzaca nieco reka po szkocka.
– Czym sie skonczylo spotkanie Plummera z Lebrunem? – zapytal. – Czy zaplaciliscie mu i zdobyliscie dowod falszerstwa?
Pastor de Vroome zmarszczyl brwi, wstal i z pudelka na nocnej szafce wyjal cienkie cygaro.
– To wlasnie jest to drugie zakonczenie – odparl, zapalajac je. – Dziwniejsze od wszystkiego, co sie zdarzylo przedtem. Plummer wynegocjowal z Lebrunem pewien uklad. Francuz ukryl swoj dowod w jakims bezpiecznym miejscu pod Rzymem. Mial wrocic do Wloch, wydobyc go z kryjowki i czekac na Plummera. Ustalili czas i miejsce spotkania, jakis obskurny bar, do ktorego chadzal Lebrun. Plummer mial tam obejrzec dowod falszerstwa, a nastepnie zaplacic za niego, a takze za pisemny opis mistyfikacji, stosunkowo nieduza sume pieniedzy.
– Ile? – zaciekawil sie Randall.
De Vroome stal nad nim, puszczajac kleby dymu z cygara.
– Lebrun zazadal piecdziesieciu tysiecy dolarow – odparl – ale Plummer zaczal sie z nim targowac i w koncu zbil cene do dwudziestu tysiecy.
– Czy to drugie spotkanie sie odbylo?
– Mozna tak powiedziec. Ale najpierw opowiem panu o pewnej zmianie, ktora wprowadzilismy przed tym spotkaniem. Kiedy Plummer wrocil do Amsterdamu i opowiedzial mi o wszystkim, bylem przepelniony nadzieja i radoscia. Od razu uznalem, ze transakcja jest zbyt wazna dla naszej sprawy, zeby pozostawic ja w rekach Plummera. Jest dobrym dziennikarzem i wspiera nas, ale nie zna sie na papirusach ani tym bardziej na analizie tekstow w jezyku aramejskim. Natomiast ja jestem w tych sprawach ekspertem. Bylem przekonany, ze dowodem, o ktorym mowil Lebrun, bedzie drugi fragment papirusu wyrwanego z arkusza numer trzy albo cos w tym rodzaju. Tylko ja mialem wystarczajace kwalifikacje, zeby ocenic taki dowod, pojechalem wiec z Plummerem do Wloch.
– Kiedy to bylo?
– Przed trzema dniami. Pojechalismy na miejsce spotkania w Rzymie…
– Gdzie dokladnie w Rzymie?
– To studencki bar czy kafejka na styku Piazza delle Cinque Lune… placu Pieciu Ksiezycow i Piazza di S. Appolinare. Brzmi romantycznie, ale to niezbyt malownicze miejsce, z zaslonka z plastikowych niebieskich paskow w drzwiach przeciwko muchom, jak w jakims algierskim przybytku rozpusty. Nazywa sie Bar Fratelli Fabri, bar Braci Fabri. Mielismy sie tam spotkac z Lebrunem o pierwszej po poludniu. Przyszlismy kwadrans wczesniej, z dwudziestoma tysiacami dolarow w kieszeni, usiedlismy przy stoliku na zewnatrz i czekalismy w dosc duzym napieciu, jak sie pan zapewne domysla.
– I co, przyszedl? – zapytal niecierpliwie Randall.
– Piec po pierwszej, gdy zaczelismy sie juz niepokoic, nagle naprzeciwko baru zatrzymala sie taksowka i wysiadl z niej starszy, mocno przygarbiony mezczyzna. Podszedl, kulejac, do kierowcy, zeby zaplacic, a Plummer chwycil mnie za ramie i zawolal: „To Robert Lebrun, to on!'. Potem zerwal sie z krzesla i krzyknal: „Lebrun, tutaj jestem!'. Mezczyzna odwrocil sie raptownie, omal sie nie przewrocil z powodu sztucznej nogi. Spojrzal na nas i nagle bardzo sie zmienil. Zaczal nam wygrazac piescia, byl po prostu wsciekly. Krzyknal do Plummera: „Zlamales slowo! Chcesz mnie sprzedac klechom!'. Pokazal palcem na mnie i wtedy zdalem sobie sprawe, ze przeciez jestem w sutannie. Idiotyczna gafa, nie pomyslalem, zeby sie przebrac w cywilne ubranie. Stary oszust doszedl do wniosku, ze Plummer pracuje dla Kosciola, ze chce zdobyc dowod falszerstwa tylko po to, zeby go zniszczyc. Plummer chcial przejsc na druga strone ulicy, wytlumaczyc mu wszystko, ale byl duzy ruch i nie zdazyl. Lebrun wsiadl z powrotem do taksowki i odjechal. Juz sie nie odezwal i nie udalo nam sie go odnalezc. Nie ma zadnego Lebruna w ksiazce telefonicznej ani w rejestrze meldunkowym.
– Czyli nic nie macie – podsumowal Randall.
– Poza tym, co panu opowiedzialem, nic – przyznal de Vroome. – Ale moja relacja byl pelna, ujawnilem wszystkie nasze sekrety, poniewaz wiem, ze zywi pan wobec nowej Biblii te same podejrzenia i poniewaz potrafil pan osiagnac cel, ktorego niestety ja nie osiagnalem. Spotkal sie pan jako jedyny z profesorem Montim. A tylko Monti zna prawdziwe nazwisko falszerza i wie, gdzie on mieszka. Jest nasza ostatnia szansa. Jak pan mysli, czy profesor nam pomoze?
Randall schowal fajke, podniosl teczke i wstal.
– Wie pan przeciez, ze Monti doznal zalamania nerwowego – odparl. – Jest w klinice psychiatrycznej. Jakze moglby nam pomoc?
– Alez jego koledzy z uniwersytetu powiedzieli nam, ze stan Montiego jest przejsciowy – zaoponowal de Vroome.
– Tak zostali poinformowani, ale to nieprawda – odrzekl Randall. – Ja go widzialem, probowalem z nim rozmawiac, lecz bez powodzenia. Profesor Monti jest ciezko chory psychicznie i raczej juz